Pierwsza lekcja wstydu cz 1/2
Seya
Przez niewielkie zakratowane okienko, w mdłym świetle świecy, widziałem jej spazmatycznie drgające plecy. Płakała bezgłośnie, jak gdyby, zamiast wyrzucać z siebie ból, gromadziła go wewnątrz jeszcze więcej.
Gdybym tego popołudnia nie dał się ponieść, wszystko wglądałoby normalnie. Pewnie nadal siedziałbym przy stole czytając, zaś drobna służąca przygotowywałaby komnatę przed nocnym spoczynkiem.
Wtedy jeszcze wierzyła, pomimo zasłyszanych plotek, że jej przyjaciel żyje i jakimś sposobem ją uwolni. Głupia dziewczyna stawała nawet przy oknie z tym swoim uśmiechem, jak gdyby czekała.
Chciałem, żeby przestała i powróciła do obowiązków, sumiennie, bez podśpiewywania tych swoich plemiennych piosenek, ale przesadziłem. Nie wiem, może to dlatego, że znów poczułem się samotny, opowiedziałem jej o szczegółach mordu, o obcinaniu języka i gotowaniu we wrzątku. Liczyłem, że popłacze, może nawet zemdleje, później jednak wszystko wróci do normy. Kiedy powaliła mnie na podłogę i zaczęła okładać pięściami, nie potrafiłem zdobyć się na żadną reakcję.
Straż zamknęła ją w składziku, a ja trzymając w rękach miskę strawy, nie miałem odwagi wejść do środka. To była pierwsza lekcja wstydu.
Tanya
Wydawało mi się, że jeżeli wydam z siebie choć najcichszy dźwięk, ściany składziku spadną mi na głowę, jeśli sama wcześniej nie zamienię się w kuplę spopielonego żalu.
Eun Seom, to wszystko przeze mnie, gdybym nie spętała cię imieniem, przywiązując tym samym do plemienia, zapewne już dawno odszedłbyś z osady. Byłbyś szczęśliwy, gdzieś tam. Nie zginąłbyś tak okrutną śmiercią.
Nie zwróciłam uwagi, ile czasu spędziłam w odosobnieniu, wędrując myślami od jednego szczęśliwego wspomnienia do następnego.
Tak bardzo chciałam zostać w nich na zawsze, że kiedy rano drzwi się otworzyły, nawet nie drgnęłam.
Drewniana taca zaszurała o kamienną podłogę. Zbytek łaski, pomyślałam, głębiej wciskając się w kąt składziku, nie ze strachu, tylko po to, by znowu nie rzucić mu się do gardła.
Powinien był wyjść, jednak nadal stał pośrodku pomieszczenia.
- Dla tych, którzy mają powód do życia, sposób przetrwania nie ma znaczenia – odezwał się lekko schrypniętym głosem, zdecydowanie mniej dźwięcznym niż zazwyczaj. - Ten chłopak, Eun Seom był powodem?
Nie musiałam odpowiadać, doskonale o tym wiedział, czemu więc postanowił mnie nadal dręczyć? Czy nie mógł po prostu pozwolić mi tu umrzeć?
- Dlaczego takie rzeczy muszą nam się przytrafiać? Ci wszyscy ludzie, dlaczego musieli umrzeć, nawet dzieci, co one zrobiły? - Kiedy przez spierzchnięte usta zaczęły przeciskać się dotąd niezadane pytania, nie byłam w stanie już ich powstrzymać. - Nie. Dlaczego wy w ogóle musieliście nas pojmać?
Spojrzał na mnie przelotnie, potem na powrót wbił spojrzenie w niewielkie okienko.
- Potrzebujemy pracowników, ktoś musi zająć się polami. Budować coraz większe budynki. Potrzebujemy klejnotów i fantazyjnych ubrań.
- Dlaczego, po co wam aż tyle? Moje plemię było szczęśliwe, bez tych wszystkich rzeczy. Jeden dzik jest w stanie wykarmić dwadzieścia osób. Czy jeśli wy upolujecie dzika, jedna osoba zjada go w całości?
- Jedzenie zaspokaja umysł, nie głód – wyjaśnił. - Nawet tony złota i tysiące białych rumaków nie zaspokoją apetytu mojego ludu. Nasze umysły pragną więcej. Bez przerwy. Nie zrozumiesz. Dopóki nie zaznasz władzy i uczucia braku satysfakcji, nie zrozumiesz.
Starałam się nie patrzeć na niego, kiedy podchodził bliżej i kucał tuż obok. Miał podkrążone oczy.
- Umrzesz i się nie dowiesz „Czemu moje plemię musiało tak cierpieć? Dlaczego muszę umrzeć? Dlaczego przyjaciel, dla którego żyłam, został ugotowany?” Tak, umrzesz, nie znając odpowiedzi. - ostatnie słowa okrasił lekkim uśmiechem, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, drzwi się za nim zamknęły.
Komentarze (20)
W każdym razie zapraszam serdecznie.
Dziękuję pięknie i pozdrawiam.
Dziękuję ślicznie i pozdrawiam.
szału nie będzie.
"Nie musiałam mu odpowiadać, doskonale o tym wiedział" - może bez "mu". Zbędne raczej dookreślenie. Kontekst załatwia robotę.
Tekst ładny, ale zagmatwane poprzez niezbyt dobrze przemyślaną kompozycję międzydialogowych wtrętów. Dużo się zlewa. Muszę stopować czytanie i myśleć nad tym, kto co.
Na pewno poniżej Twoich sztosów, ale i bez wstydu, żeby zdobiłp literacką półkę.
podziałem na osoby. Niestety też uważam że nie jest to tekst wymarzony, ale jak już zaczęłam,
to i skończę.
Wskazane miejsca poprawiłam, dzięki i pozdrawiam
"- Dla tych, którzy mają powód do życia, sposób przetrwania nie ma znaczenia " - staranne, przemyślane. Fajne! Tak samo to:
" Jedzenie zaspokaja umysł, nie głód"
Kurczę, Angela, to naprawdę ma potencjał. Podoba mi się Twoje przywiązanie wagi do szczegółów, to, że tak przemyślanie wciskasz w usta bohaterów słowa. Nie paplają bez sensu.
Niestety jednocześnie odnoszę wrażenie, że okroiłaś zbyt wiele szczegółów. Czytając, czułam się zagubiona, nie byłam do końca pewna, co tu się tak naprawdę dzieje, mimo, że tekst naprawdę mnie zainteresował, bo zawarłaś w nich prawdziwe, nieszablonowe emocje i przekonujących bohaterów. Zabrakło mi troszkę takiego porządku, może ciut więcej opisu ogólnej sytuacji, bo nie potrafiłam jej sobie dokładnie wyobrazić.
Pozostaje mi wskoczyć do drugiej części :-)
Pozdrawiam,
Kawa.
Jeżeli spodobała Ci się ta historyjka, ale wolisz coś, co będzie nie urywane, a takie od początku, zapraszam
Cię, do poprawionych troszkę rozdziałów Perełki.
Dziękuję i ślę pozdrowienia : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania