Pierwszy Anioł, Początek, prolog, Występ

"W śmiechu sztylety są skryte".

Powiedzenie ludowe elfów.

 

~~~Wiele lat wcześniej~~~

 

— Panie i panowie, zaczynamy przedstawianie! — Rozległ się donośny głos arlekina, a publiczność na chwilę zamilkła, oczekując na rozpoczęcie przedstawienia.

Lanilan, jak zawsze, odrzucił tradycje, których trzymała się reszta artystów. Nie nadawał więc swym postaciom imion, jego sztuce brakowało aktów czy scen, a aktorów było ledwie dwóch.

Starzy bywalcy królewskiego dworu wiedzieli czego się spodziewać, przyjęli więc to wszystko bez mrugnięcia okiem. Reszta, mimo zasłyszanych plotek, nie mogła się w pełni na to przygotować i z zadziwieniem chłonęła całą otoczkę tego występu.

Aktorzy nosili stroje zwykłych mieszczan, a raczej wizerunku mieszczan, jaki tkwił w głowie szlachty. Były więc nieco bardziej zwisające i ozdobne niż być powinny. Purpura i czerwień również nie pasowały do tej klasy, jednak były zbyt modnymi kolorami, aby z nich zrezygnować.

Główną różnicą w wystroju obu panów był fakt, że jeden z nich był brudny i potargany, jakby dopiero co wytoczył się z jakiegoś podejrzanego zaułka w jeszcze bardziej podejrzanej dzielnicy.

Sam twórca sztuki i jednocześnie jej narrator założył zwyczajny strój, jaki zwykle nosi podczas swej pracy. Luźne szaty, charakterystyczna czapka z trzema rogami i dzwonkami, mnóstwo frędzli, a wszystko to skąpane w jaskrawej czerwieni. Nawet na tle zdobionych strojów szlachciców, strój ten wyróżniał się tak bardzo, że niemal kłuł po oczach.

Pod ubraniem skrywał się jednak dość zwyczajny człowiek. Drobny, niebieskooki brunet o bystrym spojrzeniu, w którym zawsze tańczyły drobne chochliki, i z wiecznym, nieuchwytnym uśmiechem na twarzy.

— Był raz sobie pewien człek... — rzekł — ...taki sobie zwykły człek, codziennie zajmował się swoimi sprawami. Razu pewnego przywlókł się do niego jego stary przyjaciel, jednak jakiś taki poturbowany i zszargany.

— Co ci się stało, dobry przyjacielu? — odezwał się przyzwoicie ubrany aktor. Mówił dość prosto, bez większego okazywania emocji. Widać po nim było, że grał dla chleba, nie dla sztuki.

— Chrzciny były, więc trza było uchylić kieliszek, dwa — Jego kolega po fachu mówił o wiele wolniej i bardziej bełkotliwie. Udało mu się osiągnąć ten złoty środek, kiedy wiadome było, iż co nieco wypił, jednak dało się go zrozumieć. Delikatny zapach procentów, niemożliwy do wyczucia ze sceny, zdradzał sekret tej sztuki. — Nazajutrz się obudziłem głowy bólem. Gospodarz chciał nas po balandze ziołami, poczęstować jednak mi wydawały się mdłe. Po jakimś czasie zasiedliśmy do stołu z mięsiwem, a jak dobre mięso, to szkoda kieliszka nie uronić. Tak poszedł trzeci, czwarty... a my debatowaliśmy, jakie to nasi królowie błędy popełniali i jak łatwo uniknąć ich mogli. Co by było, gdybyśmy na ich miejscu byli. I poszedł piątym i szósty kieliszek, a my gadamy o tym, jak to łatwo byśmy rozprawili się ze Starymi Demonami, zamiast siedzieć tutaj, jak banda tchórzy... Siódmy, ósmy i leci myśl, jak to paladyni i rycerze chodzą w tych zbrojach ciężkich i co jest cięższe metal, jaki na sobie naszą czy raczej ich ego siódmy ósmy. Po cośmy na tego Jedynego czekamy, kulimy się przed demonami jak owce, zamiast coś z tym zrobić, dziś przyjaciele za broń chwycimy i będą o nas śpiewać pieśni, ale wtedy się pokłóciliśmy, kto z nas jest najbardziej godzien tej wyprawy i bójka się wywiązała.

— Oj, nie jest to przyjemna historia, przyjacielu, oj nie. — Tym razem wypowiedź była już nieco żywsza, jakby aktor rad był z tego, że mógł się w końcu odezwać. Przed następnymi słowami poczekał nieco, aby drugi z artystów mógł odwrócić się na pięcie i zrobić kilka kroków. — Dokądże idziesz?

— W końcu coś zmienić — odparł obdartus, nawet się nie odwracając.

Kurtyna opadła na scenę, a kiedy po kilku minutach wzniosła się raz jeszcze, aktorzy i Lanilan pokłonili się publiczności, ogłaszając koniec przedstawienia. Przez salę przeszedł szmer niezadowolenia. Oczekiwano znacznie dłuższego spektaklu. Takiego, który zajmie czas podczas wielogodzinnej uczty. Jednak większość, przynajmniej z kultury, klaskało z wolna, co Lanilan przypisał sobie jako zasługę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • detektyw prawdy 09.10.2017
    tak, kliknij w mój profil na gorze portalu i kliknij obok tekstu po prawej w edytuj
  • detektyw prawdy 09.10.2017
    Edycja*
  • Roze_i_bratki 09.10.2017
    Detektywie prawdy, widzę tę opcję, ale dalej nie wiem, w jaki sposób mogę wyjustować czy wycentrować tekst. Mogę zmieniać jedynie treść samą w sobie.
  • Pan Buczybór 09.10.2017
    Roze_i_bratki znaczy, e
  • Pan Buczybór 09.10.2017
    Roze_i_bratki Znaczy, edytor tekstu na Opowi na takie wywijasy nie pozwala, więc musisz się bez tego obejść. Albo w Wordzie zrobić, choć nie gwarantuję, że przy wstawieniu będzie tak samo. Wiesz, Opowi miewa humorki i nie zawsze wychodzi to samo :)
  • Roze_i_bratki 09.10.2017
    Rozumiem... Trudno więc, trzeba sobie radzić z tym co się ma, jak widać. Dziękuję za tak szybką odpowiedź. Pytanie z opowiadania już wywalam.
  • Pan Buczybór 09.10.2017
    Przyznam, bardzo ciekawe wprowadzenie. Napisane ładnie, składnie i poprawnie. Narracja przyjemna, dialogi również. I przyznam - zaciekawia. Na pewno zerknę na kolejną część. Pozdro.
  • KarolaKorman 21.10.2017
    Ciekawy początek. Po cytacie na początku spodziewałam się czegoś o elfach, a było o czymś innym, jak dla mnie, bardziej przystępnym, bo elfy są mi raczej obce. Ładne opisy i dobre dialogi. Czuło się w nich inny świat, nie ten teraźniejszy. Zostawiam 5 :)
  • Roze_i_bratki 21.10.2017
    Dziękuję bardzo. Niestety, reszta będzie już nieco mniej przystępna, skoro elfy są Ci obce. Nie mniej jednak dziękuję że przełamałaś się i przeczytałaś to tak czy siak.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania