Pierwszy Nekromanta Erudii część 5 - dzień 16

Dzień 16

 

Kilka godzin po świcie zjedli śniadanie, a następnie udali się do jednego z przedsionków tutejszej Gildii Magii, gdzie mieli oczekiwać arcymaga. Weszli do niedużego pomieszczenia, z pięcioma krzesłami ustawionymi wokół świerkowego stołu. Wszystkie ściany zastawiono półkami z książkami o nic nie mówiących tytułach. Zasiedli na krzesłach i rozmawiając o wywierającej duże wrażenie Strażnicy czekali na przedstawiciela autochtonów.

Sandro znudzonym wzrokiem przesuwał po tytułach małego zbioru literatury, szukając czegoś ciekawego. Nagle tknięty niejasnym przeczuciem, sięgnął po jedną, staro wyglądającą książkę i przeczytał napis na okładce.

- Poematy starożytnych – mruknął. – Zebrane i pogrupowane przez mistrza Fafnera.

Nazwisko nic mu nie mówiło. Otworzył pozycję na losowej stronie i odczytał:

- Poemat o przyszłości, autor nieznany – powiedział, czując, że gdzieś to już słyszał. Przeleciał przez pierwszą strofę, znaną już sobie z drzwi Gildii Magii i doszedł do drugiej:

Na nici przyszłości zawiśnie los całości

Całości walczącej o nieśmiertelność

Nieśmiertelność niech przyniesie śmierć

Śmierć swojej ciemnej stronie

W tym momencie za drzwiami rozległy się kroki. Kierowany nienazwanym impulsem wyrwał kartkę i schował ją pod szatę. Zamknął książkę i odłożył ją na półkę. W tej chwili do pomieszczenia wszedł arcymag.

- Witam przedstawicieli Nowej Erudii. – Gestem nakazał im nie wstawać i sam zasiadł na ostatnim wolnym krześle. – Przejdźmy od razu do rzeczy, bo mnie, a zapewne i was, goni czas. Dowiedziałem się, że sprowadza was do nas pewien pradawny zbiór zaklęć, którego nie posiadacie we własnej Gildii. Mam prawdziwe informacje?

- Owszem. – Triamerci położył na stole nadpaloną okładkę. – Znaleźliśmy to przy zwłokach księcia tuż po trzęsieniu ziemi.

- Bolmard – odczytał arcymag. – Pewnie jedyny egzemplarz, jaki mieliście w mieście?

Czarodziej pokiwał głową. Gospodarz wykonał skomplikowany gest dłonią i pochylił się nad okładką.

- Co on robi? – zapytał krasnolud.

- Sprawdza moc, która płynęła w okolicy książki – odparł Triamerci. – Gwoli wyjaśnienia, Waldrefie; ja dopiero uczę się tego zaklęcia.

- Dwa ostatnie tygodnie stabilnie – zaczął niezrozumiale pod nosem arcymag. – Wcześniej poruszenie energii, połączenie otwierające, na oko bym powiedział, że Stara Erudia. Tunel na Nici poza naszą rzeczywistość, otwarcie przejścia. Przepływ olbrzymiej ilości mocy, brak opanowania ze strony czarujących. Moc szalejąca po wszechświecie. Wygaśnięcie, uśpienie. Możliwość… – Tu kropla potu spłynęła mu po czole, a Triamerci szepnął do Waldrefa:

- Patrzy w przyszłość.

- …Nawrotu. – Oderwał twarz od okładki i głęboko odetchnął.

- Co mamy? – Krasnolud wyglądał na zaniepokojonego. – Usłyszałem coś o nawrocie. Czy trzęsienie ziemi może się powtórzyć?

- Tak. Moc może też okazać się w jakikolwiek inny, nieprzewidziany sposób – jeśli tylko wyjdzie z uśpienia.

- A co ją może odespać? W sensie obudzić?

- I tu należałoby zerknąć do kompletnego egzemplarza Bolmardu, a najlepiej do opracowań tego dzieła. Jakbyście przyjechali do nas cztery lata temu, raczej znaleźlibyście odpowiedź. Mówię raczej, bo nie wiem, jak dokładnie opisano tam te zaklęcia, a szczególnie formułę użytą w tym wypadku. Zresztą jednego jestem pewien; ten czar wyszedł poza nasze przewidywania i rzeczywistość. Dodatkowo do synergii zaklęć rzuconych w tym samym czasie doszła jeszcze jedna moc, prawdopodobnie ona aktywowała tę formułę i doprowadziła do trzęsienia.

- Znaczy się co? – Waldref wybałuszył oczy.

- Książe Edric wypowiedział zaklęcie, ale nie miał wystarczającej mocy, by go użyć – Triamerci wciął się nim arcymag zdążył odpowiedzieć. – Przywołał i wykorzystał moc z zewnątrz albo sama się pojawiła i go wykorzystała.

- Aha. – Krasnolud pokiwał głową.

- Wszystko jasne i zrozumiałe – kontynuował czarodziej z Minoteur. – Poza jedną rzeczą; dobrze zrozumiałem, że mówiłeś, mistrzu, o czarujących i synergii czasu zaklęć?

- Tak. Dwie osoby w tym samym czasie rzuciły ten sam czar. Nie jestem znawcą, ale pewnie tylko dzięki temu formuła w ogóle zadziałała.

- Kto był tą drugą osobą?

- Niczego nie mogę powiedzieć na pewno, ale jakiś miesiąc temu teleportował się do nas mędrzec ze Starej Erudii, Rvandemid i pożyczył Bolmard.

- A zawsze lubiłem typa – mruknął Waldref. – Fajny mag. A jaki utalentowany! Tylko dzięki niemu udało nam się uwolnić cesarzową z rąk rycerzy śmierci.

Nie skomentowali, rzucając mu sceptyczne spojrzenia.

- No co? – oburzył się. – Tak było.

- Czy jest jakaś szansa, że się zmówili? – wrócił do tematu Triamerci.

- Niby tak, ale to nie mnie oceniać – wy znaliście waszego księcia i, wnioskując z komentarza krasnoluda, także Rvandemida. Czy zrobili to specjalnie, czy łutem szczęścia (nieszczęścia?) zrobili to w tym samym czasie? Czy to oni wykorzystali przejście do innego wymiaru, czy to ktoś z tamtego wymiaru wykorzystał ich? Nie wiem. Mam nadzieję, że wy się tego dowiecie i rozwiążecie ten problem, bo czuję, że jeśli wam nie wyjdzie, to źle się to może skończyć dla całego świata. A teraz wybaczcie, lecz mam ważne spotkanie w Stolicy i muszę szykować teleport. – Wstał i skierował się w stronę drzwi.

- Czekajcie, mistrzu! – powstrzymał go głos Millarda. – Dwa szybkie pytania i sobie pójdziecie. – Wyciągnął fajkę z ust i spojrzał przenikliwym wzrokiem na gospodarza. – Po pierwsze: O co chodzi z tym przejściem do innego świata?

- Dwa tygodnie temu wykryliśmy anomalię w przepływie mocy między rzeczywistościami. Ze świata demonów przepłynęła do nas olbrzymia energia i wstrząsnęła ziemią. Na razie ucichła, lecz co jakiś czas gdzieś wypływa, zaraz się maskując. Zaklęcie rzucone przez waszego księcia i czarodzieja ze Starej Erudii mogło w jakiś sposób (już powiedziałem, że nie wiem, kto kogo w którą stronę wykorzystał i co gdzie nie wyszło) współgrać. Nie mówię nic pewnego, oprócz jednej rzeczy: nawet pradawna magia nie potrafiłaby czegoś takiego dokonać bez Nici łączącej dwa światy. Nicią może być cokolwiek związanego silnie z czarną magią: przedmiot, miejsce a nawet osoba. Znajdźcie i zniszczcie Nić, a anomalie powinny zniknąć. Wyjaśniłem? Naprawdę mi się śpieszy.

- Ostania sprawa. – W przeciwieństwie do arcymaga elf był oazą spokoju. – Mówiliście mistrzu, że jakbyśmy cztery lata temu przybyli, moglibyśmy skorzystać z opracowań Bolmardu. Czemu nie możemy z nich skorzystać teraz?

Gospodarz przejechał dłonią po twarzy.

- Trzy i pół roku temu doszło do niecnego incydentu. Pewna… osoba korzystała z naszej biblioteki. Nie zgodziliśmy się pożyczyć jej pewnej księgi, na to ona zaczęła się wykłócać, a następnie zabrała ją bez naszej zgody. W trakcie pogoni, zakończonej niestety fiaskiem, została podpalona biblioteka i większość zgromadzonych w Strażnicy zbiorów uległo zagładzie. Jakbyście znaleźli gdzieś tego maga, jesteśmy gotowi słono zapłacić za jego głowę. – Popatrzył na nich uważnie, dłużej zatrzymując wzrok na chuście, którą Triamerci zasłaniał twarz, po czym odwrócił się i wyszedł.

- Przyjacielu. – Sandro z kwaśnym uśmiechem spojrzał na nieformalnego przywódcę drużyny. – Czyżby twoje zabawy w młodości właśnie przysporzyły nam kolejnych trudności?

- Czego nam nie powiedzieliście, Triamerci? – Millard także zerknął na niego z pełnym niezadowolenia zaciekawieniem.

- Wielu rzeczy – mruknął czarodziej. – Ale teraz nie ma czasu na płakanie nad spaloną biblioteką. Jak powiedział arcymag, musimy jak najszybciej działać. Znacie kogoś, kto może nam pomóc w odnalezieniu Nici? Bo gościnność Śnieżnych Magów już się chyba kończy.

- Po prostu nie wiedzą o tym za dużo. – Elf zaciągnął się dymem. – Studiują magię, a i tak nic nie wiedzą. U nas w domu co druga osoba wskazałaby nam gdzie mamy się udać i co zrobić.

- Dobra. – Krasnolud zatarł ręce. – To gdzie mieszkałeś? Daj znać starym, że wbijamy ci na chatę, znaczy… - zakłopotał się, gdy dotarło do niego, co powiedział. – Chciałem zaproponować ci, Millardzie, abyś poinformował swoich szlachetnych rodzicieli, że odwiedzimy miejsce, w którym się wychowałeś. Wybaczcie słownictwo, ale dzieciństwo w kopalni i te sprawy. – Krasnolud wyraźnie ekscytował się tempem, w jakim sprawa posuwała się naprzód.

- Pomysł dobry. – Triamerci poparł niższego towarzysza. – Musimy znaleźć kogoś mniej zajętego od spotkanego mistrza i jednocześnie odpowiednio wykwalifikowanego, by nas stąd teleportować – rzucił okiem na Millarda i dodał:

- Dostojniku starszej rasy, co się tak krzywisz?

- Nieważne. – Machnął ręką. – Po prostu nie wiem, czy chcę znowu zobaczyć rodziców.

Szukanie zajęło im parę godzin. W końcu zaprowadzono ich do lochów, gdzie rezydował starszy wiekiem profesor habilitowany zaawansowanych czarów magii wody. Nie był on całkiem normalny, lecz bardzo pomocny. Obiecał przygotować im portal i rano przeniósł ich do puszczy w okolicy miasta elfów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania