Piwnica
*Jeżeli szatan nie istnieje, jeżeli go stworzył człowiek, to stworzył na swoje podobieństwo.
Gdzieś ponad głową słyszał miarowe skrzypnięcia desek podłogowych, świadczące o tym, że ojciec właśnie opuścił swoją prywatną kapliczkę i wszedł do kuchni.
Na pewno za chwilę zejdzie na dół i otworzy drzwi do komórki w piwnicy, pomyślał skulony na spłowiałym kocu Piotrek z mieszaniną strachu i nadziei w sercu. Był przyzwyczajony do kar cielesnych oraz długich godzin spędzonych w piwnicy, na czytaniu Pisma. Zamknięcie nigdy nie trwało jednak dłużej niż do kolacji i wieczornej modlitwy. W tym czasie ojciec zazwyczaj się uspokajał, głaskał syna po włosach i ze łzami w oczach tłumaczył, że to jedyny sposób, by nie dopuścić do niego grzechu. Wszystko z miłości. Siadali do wspólnego posiłku i trzymając się za ręce, odmawiali modlitwę dziękczynną. Były to chwile, kiedy chłopcu naprawdę wydawało się, że rozumie postępowanie rodzica, bo skoro płakał, wymierzając razy, albo przekręcając klucz w zamku niewielkich drzwi, nie mógł być złym człowiekiem.
Tym razem coś było inaczej. Upływały godziny, minęła pora kolacji a później cała noc, ojciec jednak nie przychodził. Światło stuwatowej żarówki umieszczonej pod sufitem, mającej sprzyjać czytaniu, powoli raniło oczy, nie pozwalało zasnąć, przedzierając się przez powieki. Parcie na pęcherz i głód uniemożliwiały skoncentrowanie się na lekturze z przeczytania, której ojciec niechybnie go odpyta.
Piotrek przez chwilę rozważał możliwość wysikania się w kącie, wiedział jednak, że za taką obrzydliwość czeka go dodatkowe bicie, a zanim to nastąpi, strumyk żółtej cieczy przepłynie po betonowej podłodze i zmoczy koc, z którego nie wolno mu się było oddalać.
Analizował w głowie przebieg całego wczorajszego dnia, nie mając pojęcia, co złego zrobił. Rano wszystko było jak zawsze: odmówił pacierz, umył się i ubrał, potem zszedł na śniadanie. Przed wyjściem do szkoły nie narzekał na przygotowane przez rodzica kanapki z ciemnego chleba, dawno zaprzestał też prosić o pieniądze na ciastka i batony. Przyzwyczaił się, że jedzą je inni uczniowie, a kiedy chcieli go częstować, odmawiał grzecznie. To słodycze, a one sprawiają przyjemność, ta zaś prowadzi do grzechu, zwykł mawiać ojciec i chyba mogło tak być, bo przecież wszyscy tak się uśmiechali, jedząc czekoladki.
Ze szkoły wracał na piechotę w towarzystwie Aiszy, nowej w ich klasie dziewczynki ze wschodu. Uznał, że opowiadając jej o miasteczku, dzieciakach i nauczycielach zrobi dobry uczynek. Rozmawiali. Jej rodzice również byli surowi, dlatego łatwiej im było znaleźć wspólny język. Stali nawet przez chwilę przy jego furtce, a kiedy wszedł do domu, ojciec bez słowa zawlókł go do piwnicy.
Kiedy nareszcie drzwi się uchyliły, Piotrek uklęknął i złożył ręce jak do modlitwy. Taka była zasada, tym razem jednak pierwsze pytanie, jakie padło, nie dotyczyło fragmentu książki.
— Czy wiesz, jakiego grzechu się dopuściłeś? — Twarz pytającego była szara ze złości lub niewyspania się, a siwe kosmyki włosów sterczały we wszystkie strony.
Widok schludnego zawsze rodzica w takim stanie, sprawił, że zwykły niepokój powoli przekształcił się w strach.
— Nie ojcze, nie wiem — wychrypiał chłopiec, pokonując suchość w ściśniętym gardle.
— Ta dziewucha, ten pomiot szatana… — Ojciec przykucnął, biorąc do ręki opasły tom, spoczywający dotąd na kocu. Jego oczy robiły się ogromne i wyłupiaste, chłopcu zdawało się, że za moment wypadną mu z orbit. — Rozmawiałeś z dzieckiem innowierców, a nawet przyprowadziłeś ją pod nasz dom. Czy wiesz co na to Pismo? — Kiedy zaczął krzyczeć, z ust tryskały kropelki śliny.
Piotrek pokręcił tylko głową. Nie wiedział, nie potrafił zebrać myśli.
Pierwsze uderzenie zaskoczyło go. Drugiego ciosu księgą już nie poczuł.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* F Dostojewski "Bracia Karamazow"
Komentarze (27)
Bardzo mocny i zmuszający do zastanowienia się nad wielkością wiary. Miłość do? zmieniła się w obłąkanie i doprowadziła do zabicia syna. Zwyciężyła ślepota i hipokryzja.
Kto modli się pod figurą , diabła ma za skórą.
Pozdrawiam
Wypala tego co go żywi jak i całe otoczenie, jest jak pożar.
Dzięki śliczne i pozdrawiam.
To tak jak zjedzenie cukierka razem z papierkiem. ''Papierek''→to fanatyzm. Zakłóca ''prawdziwy smak''
Takie zdanie me.
Pozdrawiam→ Jak najbardziej→5
Śliczni dziękuję i pozdrowienia ślę : )
Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam.
w poniedziałek.
Miłej nocy.
wiara odbiera zdrowy rozsądek. Człowiekowi łatwiej jest, jeśli w coś wierzy ( wyznanie est nieistotne, liczy
się sam fakt) jednak powinno być to z zachowaniem szacunku dla innych, nawet jeżeli ich poglądy dalece
odbiegają od naszych. Co do talentu, bez przesady, nadal długa droga przede mną.
Dziękuję pięknie za miłe słowa.
proszę jeszcze raz moją odpowiedź na Twój komentarz.
Pozdrawiam i do dalszej dyskusji nie dam się sprowokować.
Cieszę się.
Pozdrawiam.
Kłaniam się :)
Dzieciństwo kształtuje naszą osobowość. Cierpienie dziecka, lęki, obawy czy złość, wszystko to rzutuje na dorosłe życie i nawet nie wiem jak byśmy się starali zapomnieć, trauma pozostaje na całe życie. Ból zadawany dziecku, będzie zawsze widoczny w jego dorosłości. To jak u Faulknera w powieści Światłość w sierpniu. Co wyrośnie z tego chłopca, zamykanego w piwnicy, nad którym znęcał się ojciec? Czy będzie jak Christmas, skazany na ciemność, a może jak Byron, doświadczy światła?
Świetny tekst.
Pozdrawiam
najwcześniejszego dzieciństwa, są czymś, co składa się na obraz nas samych w dorosłości. Wydaje mi się
jednak, że to od nas samych, naszego uporu, siły psychicznej zależy w jakim kierunku pchnie nas przeszłość.
Możemy walczyć, by nie powielać błędów naszych rodziców, opiekunów i stać się całkowicie odwróconym
ich obrazem, albo popłynąć z prądem "tak zostałem wychowany.
Kim w przyszłości będzie chłopiec? Myślę, że nikt tego nie wie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania