Płaszcz załatany
Płaszcz Twój jest długi,więc starczy miejsca
By swą powłoką dawał ochronę...
Gdy dusza Twoja bezwzględnie odpędza
Moja odchodzi w przeciwną stronę...
Nie ważne,iż płaszcz ten jest
Załatany,
Bo dzielnie zszyte zostały pęknięcia,
I bez znaczenia, że poździerany-
Niejeden jest brudny poprzez potknięcia...
Dlaczego nie chcesz by był schronieniem?
Jak iść bez szaty gdy chłód wśród innych?
Całkiem zamarznę, bo strasznym spojrzeniem
Każesz stać obok istot tak zimnych...
Nie możesz pojąć, iż serce mam kruche,
I nie przeżyje, bez warstwy ciepła
Czy nie wykażesz się ludzkim odruchem?
Bo tylko istnienie, sprawia żem drętwa...
I Którą ściężką mam dalej podążać
Bym mimo zgubienia się wydostała?
Ile mil jeszcze będę okrążać
Cień niepewności, co chce bym upadła?
Płaszcz Twój zakryty jest zawsze szczelnie
Nie znajdę nigdy w nim bezpieczeństwa...
Odpychasz gniewnie myląc podstępem,
Choć chciałam zszyć rany, nie czuję serca...
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania