PO…
Nie sporządnieję nigdy
i grzeczny już nie będę.
Uznania wśród purytan
na pewno nie zdobędę.
Nie muszę bałamucić
próbując opór złamać
i wierz, że w swych zabiegach
nie będę nigdy kłamać.
Wystarczy, że się zbliżysz,
wystarczy mi twój uśmiech,
wystarczy, że ustami
znów usta lekko muśniesz.
Już poszłaś… I już dawno
dźwięk umilkł twego śmiechu,
a ja nie mogę dotąd
głęboko wziąć oddechu.
Komentarze (69)
Pomijając rym, nawet fajny wierszyk... wymęczyła i poszła 5
Ciaglę widzę Cię
Z różą w zębach, choc wiem
Ze to tani był greps
Lecz spodobał się Jane
Jane pozdrawia Cię też
Miłego dzionka, babciu kalwaryjska😄
(jelenia na rykowisku nie maluje się z wielkiej litery, bo jest do podglądania, ale jak co do czytania, to się wielkich liter używa, jeśli nie ma to być grafomania).
i spójrz na swoją fotkę, którą tutaj wcześniej wstawiłeś, toż ty wyglądasz, jakbyś miał się zaraz rozpaść, razem z tą dziunią przy twoim boku...
Mógłbym dać coś z Twardowskiego ale bardziej lubię Tego.
It's four in the morning, the end of December
I'm writing you now just to see if you're better
New York is cold, but I like where I'm living
There's music on Clinton street all through the evening
I hear that you're building your little house deep in the desert
You're living for nothing now
I hope you're keeping some kind of record
Yes, and Jane came by with a lock of your hair
She said that you gave it to her
That night that you planned to go clear
Did you ever go clear?
On the last time we saw you, you looked so much older
Your famous blue raincoat was torn at the shoulder
You'd been to the station to meet every train
You came home without Lili Marlene
You treated my woman to a flake of your life
And when she came back she was nobody's wife
Well; I see you there with a rose in your teeth
One more thin gypsy thief
Well I see Jane's awake
She sends her regards
And what can I tell you, my brother, my killer
What can I possibly say
I guess that I miss you, I guess I forgive you
I'm glad you stood in my way
If you ever come by here, for Jane or for me
Well, your enemy is sleeping and his woman is free
Yes, and thanks for the trouble you took from her eyes
I thought it was there for good so I never tried
And Jane came by with a lock of your hair
She said that you gave it to her
That night that you planned to go clear
Sincerely,
L. Cohen
Cogen nie pisał po polsku, a to ci checa. Pewnie Zembaty Maciej ci o tym powiedział. No, no, orzeł z ciebie paciorku. Możesz z tym grafomańskim babskiem kalwaryjskim siedzieć przy otwartym oknie, nawet na czterech dużych Literach. I tak wam dopomósz Buk
Grafomańskie, kalwaryjskie babsko raczy bronić. Czy ten też artysta?
"....Księże Bozowski patronie przyjaźni
z nosem swym i uśmiechem ukryłeś się w niebie
ktoś dzwoni długo stuka
znów pyta o Ciebie"
Twardowski jemu, koloratka. Też grzeszny tymi wielkimi, grzecznościowymi, czy moze to mniej artystyczna rymowanka ...
Ciaglę widzę Cię
Z różą w zębach, choc wiem
Ze to tani był greps
Lecz spodobał się Jane
Jane pozdrawia Cię też
Kretynie to nie jest oryginał, oryginał wkleiłem powyżej i nie ma tam zwrotów grzecznościowych pisanych wielką literą. Czyli wypisujesz bzdury.
ireneo, aha i zrozumiałeś jego tekst, tak? A każdy inny tekst, którego nie rozumiesz, boś stary dziad, to już jest zły?"
To nie jest takie proste, gdyż tekst jest bardzo "osobisty"
"Gdyby zapadający w pamięć, zapierający dech w piersiach i bolesny tekst „Famous Blue Raincoat” został napisany przez niemal każdego innego autora piosenek poza Leonardem Cohenem, nie byłoby wątpliwości co do znaczenia tej piosenki. Z prostego listu wyznaniowego wynika, że chodzi o trójkąt miłosny pomiędzy „L. Cohena” jego kobieta „Jane” i ich wspólny znajomy, mężczyzna w niebieskim płaszczu przeciwdeszczowym, który wyjechał na pustynię i pewnego razu miał krótki romans z Jane.
Jako taka piosenka jest głęboko, niemal zawstydzająco osobista, jest epistolarną piosenką o rannym mężczyźnie, który nie może powstrzymać się od przebaczenia przyjacielowi.
Obezwładniająca emocja utworu powstrzymuje przed ponownym spojrzeniem na tekst, ale autobiografia Cohena od razu sugeruje problemy z tą potoczną interpretacją. Konkretnie to życie Cohena jest opisywane zarówno jako narrator, jak i drugi człowiek.
To przyjaciel z piosenki, a nie „L. Cohena” – narratora, który ma „słynny niebieski płaszcz przeciwdeszczowy”. Ale jak zauważył prawdziwy Cohen w notatkach do kolekcji The Best of Leonard Cohen z 1975 roku, niebieski płaszcz przeciwdeszczowy był jego. „Miałem wtedy dobry płaszcz przeciwdeszczowy, Burberry, który kupiłem w Londynie w 1959 roku… Wisiał bardziej bohatersko, kiedy wyjąłem podszewkę, i zyskał chwałę, gdy postrzępione rękawy zostały naprawione odrobiną skóry”.
W piosence narrator pyta przyjaciela: „Czy kiedykolwiek wyszedłeś na prostą?” Jest to odniesienie do scjentologii i jej stanu „jasnego”. Sam Cohen przynajmniej przez krótki czas był członkiem Kościoła scjentologicznego.
W piosence „L. Cohen” śpiewa przyjacielowi:
„Byłeś na stacji, żeby spotkać się z każdym pociągiem
I wróciłeś do domu bez Lili Marlene”
Jednak we wstępie do koncertu Chelsea Hotel #2 Cohen powiedział: „Dawno, dawno temu w Nowym Jorku był hotel. W tym hotelu była winda. Któregoś wieczoru, około trzeciej w nocy, spotkałem w tym hotelu młodą kobietę… Nie szukałem jej, Szukałem Lili Marlene. Piosenka „Lili Marlene” (istnieją różne warianty pisowni jej imienia) była popularną piosenką miłosną z czasów II wojny światowej, chociaż została napisana w Niemczech w 1915 roku podczas I wojny światowej. Piosenka opowiada o żołnierzu, który czeka przy latarni na swoją miłość, Lili Marlene. Oznacza to, że Lili jest symbolem doskonałej miłości, która odeszła.
Jeśli jednak to Leonard Cohen doświadczył wszystkiego, co przypisuje się przyjacielowi, to komu jest „L. Cohen” śpiewa? Zadawać pytanie to odpowiadać na nie. „L. Cohen” to jedna część śpiewu Leonarda Cohena do innej części Leonarda Cohena. Nazwij tę drugą część, przyjaciela z piosenki, „Leonardem Cohenem”. „L. Cohen” jest wierny kobietom. „Leonard Cohen” nie jest. Leonard Cohen, prawdziwy autor tekstów, pisze o romantycznym trójkącie, ale obaj są ludźmi tego trójkąta. „Jane” to każda kobieta, z którą Leonard Cohen był związany.
Korzystając z tego założenia, można pracować nad piosenką.
Rozpoczyna się następującym wersem: „Jest czwarta rano, koniec grudnia”. Oczywiście, biorąc pod uwagę porę dnia i roku, otoczenie jest zimne i ciemne. Jest to wers przypominający słynny wers Roberta Frosta z „Zatrzymania się w lesie w śnieżny wieczór”, którego wieczorem rozmówca wzywa.
„Najciemniejszy wieczór w roku”. W obu przypadkach sceneria odzwierciedla głębokie poczucie samotności, smutku i depresji, jak żadna inna. W tej rozpaczy „L. Cohen” pisze do siebie, szukając zrozumienia, a może nawet pojednania.
I tak krokiem w kierunku tego pojednania, „L. Cohen” śpiewa: „Piszę do ciebie teraz, żeby zobaczyć, czy czujesz się lepiej”. „L. Cohen” chce, aby obie strony pozostały przyjaciółmi.
„Nowy Jork jest zimny, ale podoba mi się miejsce, w którym mieszkam
Przez cały wieczór na Clinton Street rozbrzmiewa muzyka”.
Clinton Street znajduje się na Lower East Side w Nowym Jorku. Leonard Cohen naprawdę tam mieszkał. Clinton Street nosi imię bohatera wojny o niepodległość, generała George'a Clintona, który został pierwszym gubernatorem Nowego Jorku po uzyskaniu niepodległości, a w 1804 roku wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych. Obszar ten jest przesiąknięty zarówno historią żydowską, jak i amerykańską i ma własną ścieżkę dźwiękową. W przeciwieństwie do „Leonarda Cohena” „L. Cohen wydaje się zadowolony, zadowolony z tego, gdzie jest w życiu.
„Słyszałem, że budujesz swój mały domek głęboko na pustyni”.
„Leonard Cohen” nie jest jak „L. Cohena”. Jest emocjonalnie oddzielony od innych ludzi, myślami od nich daleko. Pustynia jest tak sucha, że może utrzymać jedynie bardzo rzadką roślinność, jeśli w ogóle ją uprawia. Pustynia jest doskonałą metaforą umysłu „Leonarda Cohena”: jest tak sucha, że nie mogą tam wyrosnąć płodne pomysły. Pustynia ma także wiele znaczeń religijnych. W judaizmie Izraelici uciekający z niewoli w Egipcie przebywali na pustyni wędrując przez czterdzieści lat, ale otrzymali także Torę na górze Synaj i ostatecznie dotarli do ziemi Izraela. W chrześcijaństwie Jezus był kuszony przez diabła na pustyni judzkiej. Pustynia jest miejscem próby i „Leonard Cohen” właśnie o takim miejscu myślał.
„Żyjesz teraz po nic, mam nadzieję, że prowadzisz jakiś zapis”.
To zdanie ma oczywiście podwójne znaczenie. „Życie za nic” może oznaczać życie bez kosztów, ale bardziej prawdopodobne jest, że oznacza życie bez celu i desperackie poszukiwanie. „L. Cohen”, zawsze optymista chce, aby „Leonard Cohen” wydobył rozpacz w poszukiwaniu materiału, aby nagrać.
– Tak, a Jane przyszła z kosmykiem twoich włosów
Powiedziała, że jej to dałeś
Tej nocy, kiedy planowałeś się oczyścić
Czy kiedykolwiek się oczyściłeś?”
„Jane” jest kobietą w życiu obojga. Romantyczny „Leonard” dał jej pamiątkę, dzięki której będzie go pamiętać, gdy wyrusza na duchową eksplorację.
„Ach, kiedy ostatni raz cię widzieliśmy, wyglądałeś na znacznie starszego
Twój słynny niebieski płaszcz przeciwdeszczowy był rozdarty na ramieniu.
Depresja „Leonarda” postarza go. Niebieski płaszcz przeciwdeszczowy jest centralnym symbolem poematu. Płaszcz przeciwdeszczowy to ochrona przed deszczową pogodą, przed burzami życia. Płaszcz przeciwdeszczowy „Leonarda” był sławny, ponieważ zawsze go chronił. Miał szczęście, błogosławione życiem. Wszystko szło mu dobrze, gdy szedł przez życie. Inni zmokli, ale on miał swój płaszcz, umiejętność wyczarowania odpowiedniego języka we właściwej kolejności i ułożenia tego języka w muzyce. Teraz jednak płaszcz przeciwdeszczowy jest podarty. To już nie działa tak jak kiedyś. „Leonard” trochę zmókł, bo płaszcz przeciwdeszczowy się rozdarł.
„Byłeś na stacji, żeby spotkać się z każdym pociągiem
I wróciłeś do domu bez Lili Marlene.
Biedny „Leonard” szuka idealnej kobiety, ale nie może jej spotkać.
„I dałeś mojej kobiecie ułamek swojego życia
A kiedy wróciła, nie była już niczyją żoną”.
„Leonard”, wielki romantyk zadał sobie trud, aby oddać Jane wyrzuconą cząstkę siebie, płatek, ale biorąc pod uwagę, że był to „Leonard”, zerwali, a ona wróciła do wiernego „L. Cohen”, ale została trwale zmieniona. Odkryła, że nie jest niczyją przywiązaniem. Nie definiowała jej wyłącznie relacja z mężczyzną.
„No cóż, widzę cię tam z różą w zębach
Jeszcze jeden chudy cygański złodziej.
„L. Cohen jest wściekły w tych słowach, drwiąc z romantycznej pozy „Leonarda”, jego cygańskiej postawy nomadycznej, ale w jego przypadku bycie nomadą oznaczało podróżowanie nie z miejsca na miejsce, ale od kobiety do kobiety. „L. Cohen” wierzy w oddanie jednej kobiecie na całe życie. „Leonard” nie wydaje się do tego zdolny.
Zakończenie utworu jest próbą pojednania. „L. Cohen” tęskni za swoim „bratem”, mimo że ten sobowtór zabił część niego. „L. Cohen” nie będzie walczył, jeśli „Leonard” powróci.
I tak obie strony Leonarda Cohena, strona odpowiedzialna, która podkłada głos piosence, oraz strona romantyczna przygnębiona, łajana i upominana, zawierają rozejm. Autor tekstów na razie zaakceptował siebie, z którym nie do końca czuje się komfortowo, ale uznaje go za nieodwracalny.
. Znam wywiad dla BBC z 1994 roku, w którym Cohen wyraził dwuznaczność co do charakteru tej piosenki i z pewnością można ją interpretować na wiele różnych sposobów. To właśnie sprawia, że Leonard Cohen jest tak tajemniczy i wartościowy."
May 24, 2012 "Famous Blue Raincoat" (by Lawrence J. Epstein) Przełożone przez Google Translator
'Angela Jaka ty madra jesteś XD tylko jakktos cię jak kurwę traktuje to nie zauważasz XD'
'
Angela Kurwa, dzięki bogu cię nie tknąłe, bo bym faktycznie fiuta stracił... i zycie XD Prosisz się o dupczenie, ale nie ma głupich, takich jak ty się nie rusza nawet elektrycznym pastuchem XD'
To wpisy Adina, właściwie to malutki ułamek... jest tego tyle, że tragedia
Nie ma chyba kobiety tutaj, której by nie wyzywał, no chyba że klon, który stworzył, chociaż i swoje klony potrafi wyzywać w myśl jakieś chorej zasady...
'Mogę byc chujem jednym wielkim i obrażać ludzi, bo skoro tacy są odważni i lubia być ruchani w dupe, to świadcze swoje usługi. Mogę jebać laski na tym portalu, które nie widzą nic złego w tym, by traktować je jak kurwy... '
Odnośnie wiersza, bardzo fajnie się go czyta, można powiedzieć, że płynie.
Jedna uwaga, popraw "Twego" na z małej litery, bo to nie list.
Pozdrawiam
Raczej, że najbardziej drastyczne... Aneta mnie tego nauczyła, no i za to jestem jej wdzięczna.
Mnie by się nie chciało, za cały czas na opowi zeskrinowałam cztery komentarze
Bogumiła (wiesz które, te o wydźwięku pedofilskim), ale już ich nie mam.
Szkoda mi czasu i energii na bzdety, życie zbyt szybko płynie.
Ja też nie jestem cały czas i raczej nie trzeba być, wystarczy przewinąć wiadomości...
Nigdy nie wiesz, co komu chodzi po głowie.
Znikam, jadę do sklepu. Baj
Jedenastoletni dzieciak, to już wie że od obcych nie bierze się cukierków...
Ja też właśnie wróciłam z zakupów i za sernik się mam zamiar wziąć, a i podwieczorek muszę jakiś fajny zrobić...
Do miłego...
Na podwieczorek owoce sezonowe z jogurtem. Miłego
Owoce, to na deser... po daniu głównym.
Uciekam...
Ale nikt tu temu nie jest winny...
ostatnio Bogumił życzył dzieciom swoich wrogów zgwałcenia...
Każdy wypowiada się we własnym imieniu, ma do tego prawo. Atakować wulgarnie kogoś za jego zdanie w komentarzach i to atakować wulgarnie, to nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie.
anonimowość i bezkarność wydobywają z ludzi najgorsze cechy...
A teraz nie mam czasu, ani ochoty rozmawiać z kimś, kto o dobrym wychowaniu nawet nie słyszał...
Miałam rację śmiejąc się z tego...
Wiem tylko, że sto razy albo i więcej pisałam ci, żebyś się ode mnie odczepił.
Ale to było, dla ciebie, za trudne. I do zrozumienia, i do zastosowania.
Gdyby w uproszczeniu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania