,,Cała kamienica płacze wspomnieniami, opłukując się z przeżytych dni. "
,,W tęczy szaleństwa każdy kolor może być zmyślony."
Pieknie te pierwsze akapity. Troche jak stukot deszczu o szybe nad ranem i takie szczere mowienie do siebie. Bardzo ladne, bo brzmi naturalnie. Na nic sie te zdania nie silą i nie stroją min, po prostu są. Dobrze mi sie to czyta.
,,epatować obcych ludzi własnym bólem. " - nie wiem, mam wątpliwosc. Epatowac czyms - wlasnym bolem - jak najbardziej. Ale to "obcych ludzi" jest jakies zgubione posrod tego zdania - czasownik epatowac nie zawiera w sobie znaczenia; przenosic na kogos. Bo epatowac, to jak emanować. Wiec albo ,,wśród obcych ludzi", albo jesli chodzi o przenoszenie tego bolu na nich, a nie tylko eskalacje bolu - to trzeba by pomyslec o zmianie czasownika (wg mnie).
Ogolnie do tego momentu czytalo mi sie wspaniale:
— Lomača osvetljava put.* —.
I od tego momentu czytalo mi sie gorzej, jakby cos sie zmienilo, wytracilo. Moze to tylko ja. Nie wiem.
Pozniej tutaj bardzo mi sie spodobalo, jak to napisano:
,,Bryła kamienicy poznaczona obłupaniami powojennych pęknięć już od frontu informowała, że gości nie przyjmuje, a jedynie wchłania."
,,Weszli w okadzoną brudem klatkę schodową, gdzie namiastka światła próbowała strzaskać mleczną szybę. "
Podobalo mi sie calosciowo. Jest o nedzy i koszmarnym brsku perspektyw bez sztucznosci i zadęcia, przez to jest coraz bardziej przerazajaco smutno i absurd - realistycznie, choc bedą kogos gotowac. Naprawde jest realistycznie, swietne rozwazania o tych szczurach, robakach, jedzeniu ich. Straszne jest to opowiadanie, strasznie piekne, bo dobrze oddaje bezradnosc, niemoc, pewne nieladne oblicza ludzkiej natury i..z tym calym ,,eksperymentem" idzie nieco w horror, umiejetnie. Nie ma tu zabawy w bezinteresownosc, poczatkowa ,,dobroc" tego sklepikarza zmierza nieublaganie do jakiegos odrazajacego finalu z tą propozycją.
Straszne jest to wszystko.
I bardzo udane.
Pierwszy raz od dawna udalo mi sie cos doczytac do konca. Z zainteresowaniem. I autystycznie skomentowac.
Dzięki śliczne, Wątpliwość obadamy jak przyjdzie mądrzejsza część składu. Co do pierwszego fragmentu: Jest on celowo gęstszy, wręcz lekko, ekhm, noirowy. Nie było tu przypadku. Takie kawałki jeszcze siępojawią. Dobrze, że to wychwyciłaś – czyli, że widać. Jest zbyt wcześnie, żebym się mógł mądrzyć.
Pozdrox
Emi, to będzie długi komentarz, ale może inni też skorzystają. Sprawdzałam epatować, zanim użyłam go w tamtym zdaniu:
„EMANOWAĆ i EPATOWAĆ
Te dwa czasowniki brzmią podobnie i mają zbliżone znaczenie, używa się ich jednak w zupełnie różnych kontekstach.
EMANOWAĆ pochodzi od łacińskiego emano ‘wyciekam’, a trafiło do polszczyzny przez niemieckie emaniren lub francuskie émaner. EMANOWAĆ to ‘wydzielać coś z siebie’, a więc uzewnętrzniać coś lub oddziaływać jakoś na otoczenie. COŚ może EMANOWAĆ COŚ – w znaczeniu dosłownym i zwykle jest to światło lub ciepło (np. Ogień emanuje ciepło) albo CZYMŚ – w przenośni i zwykle dotyczy to stanów psychicznych (np. Twarz świętej emanuje spokojem). O cechach, stanach lub uczuciach mówi się również, że EMANUJĄ z czegoś albo z kogoś (np. Wdzięk, kobiecość, wewnętrzne piękno emanowały z każdego jej gestu, każdego uśmiechu; Emanowała z niego powaga złączona z pewnością siebie). KTOŚ może EMANOWAĆ tylko CZYMŚ (np. Niejako na przekór srogim rysom emanowała dobrocią i życzliwością). Słowo EMANOWAĆ pasuje do kontekstów pozytywnych – do przedstawiania takich uczuć, cech czy stanów, które uważane są za dobre, właściwe, wzniosłe lub godne.
EPATOWAĆ – z francuskiego épater – to ‘zadziwiać, zdumiewać’ albo ‘usiłować kogoś zadziwić’. Drugie znaczenie od razu ukazuje kontekst, w jakim może pojawić się słowo EPATOWAĆ: może ono odnosić się do negatywnie ocenianej próby wywołania wrażenia na odbiorcach. EPATOWAĆ zawsze łączy się z podmiotem osobowym: KTOŚ EPATUJE KOGOŚ (czymś), np. Autorka epatuje czytelnika wulgaryzmami i scenami brutalnej przemocy; Epatowała słuchaczy cudowną grą na skrzypcach; Starał się na siłę odjąć sobie lat, epatując otoczenie młodzieńczą brawurą”
Poza tym to zamierzona symetryczna konstrukcja: „epatować obcych ludzi własnym bólem”, obcych – własnym. Więc myślę, że zostawimy :D Ale dzięki za czujne oko! :)
Masz radar na Noiry, Emi ;) To dobrze, również zamierzony strat, no i tak jak Can mówi – będzie więcej :) Fajnie, że siadły Pocztówki, bardzo mnie to cieszy :) I fajnie, że jesteś aktywna znów.
Ritha & Canulardo, przepraszam. Madrze sie, a nie mam racji.
,,EPATOWAĆ zawsze łączy się z podmiotem osobowym: KTOŚ EPATUJE KOGOŚ (czymś), np. Autorka epatuje czytelnika wulgaryzmami i scenami brutalnej przemocy; Epatowała słuchaczy cudowną grą na skrzypcach" - w zyciu bym nie powiedziala.
Wybacz, intuicyjnie i na czuja raczej bylam pewna, ze mam racje.
A nie mialam, ale juz zapamietam.
Radar na noiry, moze i tak :).
Jeszcze w międzyczasie, Can...
"Wątpliwość obadamy jak przyjdzie mądrzejsza część składu" - dementuje! :D
Emi, spokojnie, bardzo dobrze, że sugerujesz, gdy coś Ci zgrzyta. To jest super. Akurat w tym przypadku trafiłaś na słowo, które sprawdzałam, bo sama miałam zagwozdkę. Także gitson. Radar na Noiry bardzo fajnie :)
(R)
Tak bez sensu komentarz, jak to zwykle u mnie...
Kiedyś mi kruk, tak na głowę (chyba musiał być nieco oswojony) i se zatoczył koło & usiadł patrząc na mnie ze zrozumieniem. No potem już tak nie robił, tylko se lądował widowiskowo i czekał – wiadomo... Rozumieliśmy się.
Ostatnio też tam se poszedłem, kurwa - zniknął, ale mam nadzieję... :)
A ja inaczej. Widać Was rozdzielnie. Takie mam wrażenie ( choć nie dałbym się zagotować). Może to autosugestia, a może ... No, tyle. Pomysł jakby horror ;), reszta jak to u każdego z Was... Sie czyta, sie czuje ;)
Karavanos, gdzie dokładnie widzisz takie rozdzielenie, poka mię palcem ;)
Nie no, żarcik. Być może tak, ale raczej mało prawdopodobne, każde zdanie obwąchiwane wspólnie.
Ale jak "się czyta i się czuje" to dobrze :)
Pozdrówka!
(R)
Wprowadzenie przepiękne!!! Wręcz w moje serducho i pisane jakby dla mnie. No cudne, gdzieś tam są klucze, które akurat do mnie trafiają. Przeczytałam 2/3 i wrócę jeszcze na spokojnie. "Jest późno. Ciemno. Poczerniałe deski jęczą ze zmęczenia, kiedy człapię, żeby dogrzać wody. Cała kamienica płacze wspomnieniami, opłukując się z przeżytych dni. Targana pogodowymi kaprysami Boga czy kalekim chodem moich stóp. Zostałam sama w piecu własnego życia, więc tak samo wronię. Tak krążę. Chodzę po ścianach, żeby tylko nie siedzieć. Zdrowego ciała nigdy nie zauważasz, ale uwiędłe szybko staje się klatką. Więzieniem, w którym własne kości zastępują kraty. Wszędzie woda, choć nie ma żadnej wody. Można uciec zewsząd, ale nigdy nie uciekniesz od siebie. "-
Smutek,, osamotnienie, przygnębienie, chęć ucieczki od przykrych wspomnień, bólu, cierpienia, obrazów wojny tutaj naprowadza cytat. Utrata celu, posępność- pięknie rozrysowany. Pozostali ludzie ocaleni, uwięzieni w swoich uwiedlych ciałach, klatkach - tak.
Ja się tam wtapiam w takie obrazy - cudnie opisane. Wrócę jak doczytam.
Canulas jeszcze raz od początku bo nie wiem gdzie skończyłam wcześniej ;)) Dobra...mamy tutaj powojenną Macedonię, mamy propozycję pewnie z piekła rodem. Takie propozycje zawsze kończą się źle. Propozycje żerowania na krzywdzie i biedzie ludzkiej, wymiana towarów która zawsze kończy się źle. Przypomniał mi się film produkcji koreańskiej chyba. Gdzie każda ze stron akurat była w sytuacji pod murem i poszli na różne układy...złych też czynów, gdzie ostatecznie tylko rozszerzyły pole cierpienia na bliskich i na końcu w nich samych wywiązały się różne powiązania i zależności, jak pętla ktira zatoczyła wokół nich wielki krąg objęła swoimi ramieniami wszystkich i podusila.
Hmm zastanawiam się nad tym eksperymentem być może jeszcze wpadnę :)))
Canulas Myślę że będzie to ta "droga Rzymska" ale narazie się wstrzymam z rozszerzeniem. Były eksperymenty z zamrażaniem ciała...i przywróceniem jego temperatury, tutaj mamy na gorąco, zastanawiam się czemu miałby służyć przetrwać pożar?
Kawał dobrego tekstu. Widać pracę jaką włożyliście. Każde słowo, a w konsekwencji każde zdanie - dopieszczone i utuczone - opisowością, klimatem. Nie sposób oprzeć się światu, jaki wykreowaliście. Jest brudny, tajemniczy, wciąga i pożera.
Postacie świetnie przedstawione. Iva widzi mi się jako postać tragiczna, przyparta do muru, znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony strach przed nieznanym (przed eksperymentem, który jej zaproponowano), po stronie przeciwnej zaś stoi córka, która traci wzrok i podupada na zdrowiu.
Smutek przeplata się z tragedią, wręcz nieuniknioną. Czuć jakby zaraz miał nastąpić punkt kulminacyjny.
Najlepiej zapowiadający się utwór, z waszych wspólnych :)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Adelajdo, dziekujemy pięknie! Pracy wlozylismy duzo, Can ma mega pomysły, potem tylko staramy sie ich nie spieprzyć... ;D
Najlepiej zapowiadajacy się, noo, mozliwe, efekty wyjdą w praniu.
Pozdrowienia :)
Ritha widać nakład pracy. Na chwilę obecną, tak w moim odczuciu - najlepiej się zapowiada. Nie ma tego rozdwojenia jak przy Eyre. Tu jest "coś" - coś fajnego i pięknego :)
Eyre to wiesz, heh, musielismy sie zgrac, tłuklismy tamto wtedy długo, tera idzie jak złoto. Do tego Can to turbo-edytor. Wiesz, jak cos sie dobrze zapowiada, to od razu ja (Ritha nadaje) czuje ciezar przedsiewziecia. Zeby nie napsuc, choc i ta presja z czasem ulatuje. No wez posz z Canulardo, jak on noirowy wstęp walnal, no wez to poczuj i pociagnij tekst po Noirze... :) Wiec tutaj sobie troszke podnieslismy poprzeczke. Tym bardziej cieszy, ze siadlo czytelnikom :)
Ritha spokojnie dajesz radę :D Nie umniejszaj sobie (naprawdę). Jak to już wcześniej napisałam "fire meet gasoline". Oboje macie dużo do zaoferowania i do opowiedzenia.
Piszta, piszta dalej :)
Adelajda, dzięki za zaufanie i zastrzyk adrenaliny rodem z budzenia ćpunki w Pulp Fiction. Bardzo mnie raduje Twój odbiór. Staramy się jak, ekhm, jak umiemy ;)
Adelajda, czekałem, ale nie dlatego, żeby podpiąć dupsko pod nieswoje plecy, a chwilowy "wyszczelałem" się z mundrości, a nie chciałem Ci odpisać w stylu: Wow, dziena.
Powiem Wam tak - wahałam się, czy mam dać komentarz. Raczej do drugiej części nie zajrzę. I nie dlatego, że opko ma jakieś mankamenty typu technicznego, czyli nieudolny warsztat pisarski itp. Wręcz przeciwnie. Znakomicie jest napisane, przenikliwe we wczuwaniu się w psyche bohaterki. Majstersztyk budowania klimatu beznadziei. Dialogi - super!
Napięcie rośnie z każdym akapitem. Sugerowanie miejsca akcji - palce lizać. Motto - daje szansę na snucie rozwoju sytuacji, gdyby faktycznie było najważniejsza wskazówką, może poszłabym w część drugą.
Ja jestem cholerną wizualistą, synestezja daje mi popalić zawsze w tego typu nawet tylko zapowiedziach tortury.
To raz.
A dwa - najbardziej nienawidzę cynizmu jaki przedstawiacie tutaj. Niby w białych rękawiczkach, niby relatywizm, a przecież - najgorszy rozbój, najbardziej chłodna, upadlająca postawa, jaką przygotowuje wywyższający się rozum. Emocje czasami czynią z człowieka najgorsze zagrożenie dla innych, ale kiedy rozum, na spokojnie ma za nic drugiego człowieka - odpadam.
Także powaliło po lekturze, mam dość na dziś.
Piękna jest tylko walka matki.
Reszta - samo najgorsze zło.
Cóż. Jest to na pewno komplement i to taki, ekhm, zdrowy :) Opowiadanie chcemy faktycznie napisać mocne, dlatego tak (mam przynajmniej nadzieję) starannie tworzymy podwaliny pod nie.
Chciałbym Cię oczywiście widzieć pod tekstem, no ale cóż. Zdrowie jedno, a czasami pół. Nie jestem Ci w stanie nic nawet zaspojlerować, gdyż opko trochę, powiedzmy, żyje. Niby plan jest ściśle nakreślony, ale i się zmienia. Wiesz, w modzie happy-endy, to kto wie jak będzie. I tak Ci dziękuję za wizytę, zwłaszcza, że niejako wbrew sobie. Sam jestem teraz w otoczeniu "niezbyt komediowych lektur. Pozdrawiam serdecznie.
Dziena.
Wrotycz, rozumiem, że nie każdy lub w ten deseń. Noo, oczywiście nic na siłę, choć masz ciekawe spojrzenie na teksty i cenię sobie Twoje opinię, niemniej jednak rozumiem i miło, że przebrnęłaś przez tę część, zostawiając komentarzem ślad.
Dziękuję piękne, pozdrowienia:)
(R)
Ritha & Canulardo - pewnie nie wytrzymam, więc proszę o nierealizowanie sceny eksperymentu, nie wiem, pod samochód niech wpadnie, czy coś w ten deseń, bo matka mocno zdesperowana raczej nie wpłynie na rozwój autotragedii.
Dawno temu przeczytałam o szoguńskiej karze. Zawieszało się nieszczęśnika nad olbrzymim kotłem wypełnionym wrzącym olejem i powoli go zanurzało.
Ze wszystkich nacji - japońskiej nie toleruję. Wyrafinowanie tortur. II wojna św. - działalność jednostki specjalnej. Eksperymenty na więźniach niewyobrażalne.
Wrotycz, Twój odczuciowy dualizm naprawdę odbieram jako komplement wysokich lotów. Robić coś niejako wbrew sobie, patrzeć przez pajęczynę niedomkniętych dłoni, taa... to jest to.
Opko migruje, a my jesteśmy jedynie wypadowymi tych mogracji. Każdy trzon, który mieliśmy, wyrywał się, podlegając kapryśnym metamorfozom. Jakiś szkielet mamy, ale czy dojedzie do końca - nie wiem.
W sumie, nic nie wiem.
Rzeczywiście, wzbudzone zostały przez ten tekst (przez Was) takie emocje, że można mówić nie o komplemencie, ale pochwale kunsztu pisarskiego. Co nie oznacza, że jestem zachwycona, wręcz przeciwnie, jestem przerażona ewentualnością realizacji gotowania żywcem.
Cóż, nie ode mnie to zależy.
Pozdrawiam.
Wrotycz, walka wewnetrzna jakaś tu sie u Ciebie odbywa :D
No kurcze, nic nie mogę obiecać, mamy zapał by to pisać "grubo", lubie takie "pojebanstwa", Can zdaje się też, ale wszystko wychodzi w zasadzie w trakcie (pisania).
Pozdrowienia raz jeszcze
(R)
Wrotycz, W Szogunie znakomicie jest opisana scena gotowania jednego z żeglarzy (nie pamiętam, ale chyba Pan Yabu miał takie zboczenie). Potem tę noc gotowania nazywali "nocą krzyków". To kultura mocnego ducha, nie ciała. Ale duch staje się silny przez ćwiczenie ciała. Kultura trudna do przyjęcia, ale wartościowa, chociaż ma swoje wynaturzenia niestety.
Ze wszystkich wspólnie napisanych tekstów te trafia najbardziej w mój gust. Intryguje. Zaciekawia. Może dlatego, że coraz bardziej się uzupełniacie i nie ma jakiegoś dysonansu pomiędzy fragmentami. Nie przesadzacie z opisami, nie ciągną się jak nie wiadomo co i tym samym jest bardziej płynnie. Ten stan kobiety i rozważanie za i przeciw mocno mi się udzieliło. Tak sobie myślę, że desperaci nie mają wyboru i chwytają się tego, co im zostanie podsunięte. Fajne, tendencyjne pytania, a raczej stwierdzenia typu: "matki muszą być silne", które niemal natychmiast zasiewają w bohaterce ziarno niepokoju, dalszy ciąg rozmowy to już tylko utwierdzanie się w przekonaniu, że to dobra decyzja. Pasy nieco ostudzają zapędy, ale jak widać nie do końca ;)
Czy im się uda? Jak daleko posunie się bohaterka? Jaka jest w tym rola dziewczyny? To mnie ciekawi.
Tak, będzie druga, trzecia i czwarta. To na pewno. Bardzo fajnie, że dostrzegasz rozwój płynności, pamiętam, że początki były ciężkie. Jak będzie... no, kurde, sam jestem ciekaw.
Dzięki Jolkox
I piąta może nawet :D Dużo pytań, czyli ciekawość udało się rozbudzić - super :)
Fajnie, że siadło. dzięki piękne za wizytę.
Ps. Myślę, że czas byś pisała drugą część Masek ;P
Pozdrawiam również :)
(R)
Początek ciężki, nieco mdły, jakby wyduszony "bo coś trzeba napisać, jakoś zacząć..."
Wychwycilam zdanie "Akordy planet rozbijają wieki na mgnienia." - nie wiem, czy to przez moje skrztwienie, czy przemyconą tu niechcący/chcący wiedzę astronomiczną, czy może jeszcze coś.
Potem, na szczęście, jest już dużo lepiej. Im dalej w tekst, tym filozoficzne wstawki lepiej komponują się z fabułą.
Od połowy poleciałam na jednym niemal wydechu. Opowiadanie zaczęło być ciekawe, koniec wciągający i intrygujący.
Czekam na cd. No, tyle moi drodzy :)
Pozdrowionka :)
Ha, moja wina. I tylko moja wina. Ale, ale... miał właśnie być noirowy, nadmuchany itd. Jednym ten fragment siada, innym (patrz Ty) wręcz przeciwnie. Na pewno takie gęstości się jeszcze pojawią, gdyż są po prostu zgodne z założeniami.
Dziena, miss A. Gu
Agu, jedno ziewnięcie tylko? I to na fragmencie Cana? Jestem zadowolona zatem ;D
Nie no, super, żeś wypełzła zza meblościanki i się skusiła.
Pozdrówki:)
(R)
Tutaj przygniata ta nędza, przedstawiona w taki sposób, że można ją poczuć na własnej skórze. Sytuacja matki, praktycznie bez wyjścia.
Eksperyment potworny, nie weszła bym do tej wody.
Każdy wszedłby, gdyby musiał, a bohaterka nie miała, jak widać, innego wyjścia.
Dla dziecka, dla siebie, dla obiecanej lepszej przyszłości.
Wszystko przemyślane, każde słóweńko.
Robi wrażenie. No, i tytuł, który zabiera nas w odległą, nieznaną krainę.
Było mi miło gościć. Jak zwykle.
Jestem pełna uznania dla kunsztu pisarskiego.
:)
Dzień dobry.
Istnienie w istnieniu. Dwa życia w jednym, to najtrudniejsza sprawa dla człowieka. Tutaj widzimy kobietę, matkę, a przede wszystkim człowieka. Zawsze tak mówią, nieszczęścia chodzą parami. Głód i choroba dziecka, sytuacja bez wyjścia i bez widoku na przyszłość zmusza ludzi do determinacji. Ale też zmusza innych do okrucieństwa, do wykorzystania słabszego? Czy kobieta jest słaba... nie! Jest bardzo silna i odważna. Słabi są ci co przedstawili propozycję eksperymentu kąpieli we wrzątku. Tylko tak naprawdę to ona cały czas kąpie się we wrzątku swojego życia.
Obraz przygnębiający i dający do zamyślenia. Ból, wojna, straty, choroba i samotność stworzyły fuzję. Czy korzystną dla obu stron? Już na początku wydaje się, że nie. Zawsze są wygrani i przegrani. Matka ma jeden cel... uratować wzrok córce, a co będzie kiedy zginie? O tym za bardzo się nie myśli. Heroizm matki pewnie zwycięży, tylko za jaką cenę.
Targana pogodowymi kaprysami Boga... w dupę jego kaprysy.
Można uciec zewsząd, ale nigdy nie uciekniesz od siebie. Nie na zawsze. Możesz tylko się stracić na pewien czas... piękne.
Heeej Pasją <3
Super komentarz. Dzięki pięknie w imieniu własnym i drugiej części załogi, ale pewnie "owa cześć" sama się odezwie.
Bardzo miło z odwiedzin.
Pogodnego dnia.
A mnie to tak zalatuje cmykowym klimatem (a Ritha wiesz jakie mam zdanie o tamtym opku) tylko tu jakby tak bardziej wygładzone i dopieszczone wszystko. Ta wasza kooperacja przyniosła wam niezły, bardzo niezly rezultat.
Bendem czytał dalej, dziś we wannie następna cześć! ;)
Kłaniam się obu współautorem!
Dobra, i jestem.
Na początek, bardzo mój typ, bo nie musze analizować pół godziny, ani tez nie jest to tekst wybrakowany z piękna. Pochlania od pierwszych zdań. Okropnie interesująca cześć czegoś naprawdę niepospolitego. Wzbudza apetyt na wiecej tego... przepyszniutkiego dania w tavie.
No i akcja umieszczona w Macedonii, kraju rozwijającym się. A kraje nierozwiniete gospodarczo są dla taaaak zajebiste dla klimatu i urozmaicenia akcji. Kupuje w pelni.
Well, chyba Wasza wspolpraca to jedna z najlepszych rzeczy jaka przydarzyla sie dla tego portalu.
Bede nadrabiac w swoim slimaczym tempie, ale będę.
"chyba Wasza wspolpraca to jedna z najlepszych rzeczy jaka przydarzyla sie dla tego portalu" - nie wiem czy akurat dla portalu, ale... no ;) Współpracuje się git.
Bardzo fajnie, że Cię szepczące wiatry przywiały i tutej.
Pozdro
(R)
Wasz język, plastyczny, wijący się będzie przeszkadzał mi zawsze. Nie lubię i tyle. Zanim zahaczyło we mnie zainteresowanie musiałem przejść przez narzucony podziw dla składni, sentencyjnych podsumowań itp. Powoli, elegijnie. Nie moje tempo.
Ale. Nie mogę nie zauważyć niezwykłej jakości literackiej, logiki akcji, logiki wypowiedzi. Obrazowości. Zaintrygowania, gdy wreszcie dotarłem tam, gdzie powinienem dotrzeć dużo wcześniej. Do propozycji gorącej kąpieli. Na pewno jest klimat niesamowitości, jakiegoś innego świata w świecie "zwykłym". Rzeczywistości, w którym czyjaś siła rośnie kosztem kalectwa, ułomności innych. Ale w tym "innym" świecie nie ma ludzi nie-ułomnych. Bo wykorzystywanie ułomności innych do produkowania własnej siły jest też ułomnością. Jednolity plastyczny tekst z niezwykłym pomysłem. Na marginesie ciekawostka. Iva zastanawia się, czy mogłaby zjeść robaki. A wiecie, że w judaizmie szarańcza jest koszerna i jak najbardziej nadająca się do jedzenia?:). Pięć, pięć oczywiście. Co innego lubić-nie lubić sposób wypowiedzi, a co innego widzieć jakość. Chociaż za tę lekką rozlazłość... Nie, no 5.
Noo, fakt. Jak przeszkadzał, toni pewnie będzie. Choć "Pocztówki" mają to do siebie, że tylko początek danej serii jest gęsty. Taki plan. Świetny koment.
Dzięki piękne od męskiej części teamu.
"Na marginesie ciekawostka. Iva zastanawia się, czy mogłaby zjeść robaki. A wiecie, że w judaizmie szarańcza jest koszerna i jak najbardziej nadająca się do jedzenia?:)." - ja nie wiedziałam :)
No i widzisz Nachsz, tera tak, tera masz poglad na cokolwiek jesli chodzi o Pocztówki. Komentarz swietny to prawda, bardzo doceniam taką szczerość - ze jak nie pasi to to i to, a pasi to i to. Wymagajacy czytelnik to skarb :)
Pozdrówki raz jeszcze
(R)
Najpierw zatrzymam się na chwilę przy cytacie.
Ogólnie bardzo lubię, jak tekst ma takie swoje motto. Skłania to do refleksji, naprowadza w pewien sposób na akcję danej pracy, więc ten pomysł z wstawieniem jednego bardzo ode mnie na plus. Sama jego treść natomiast sugerowała by tutaj podjęcie tematyki zemsty, ewidentnie czegoś, co będzie niegodziwe, w jakiś sposób niemoralne. O. Tego ja, Wasz czytelnik, spodziewam się po przeczytaniu motta, w Waszym tekście :-D
"Jest późno. Ciemno." - powiem szczerze, że takie otwierające zdanie mnie nie przekonuje jako osoby, która ma tym punkcie hopla. Ciemno bywa cyklicznie, nie jest to, że tak powiem, coś wyjątkowego, nie stawia przed czytelnikiem zagadki. Myślę, że to ogromnie ważne, by wejść w opowieść z przytupem. Oczywiście to moje odczucia.
"Poczerniałe deski jęczą ze zmęczenia" - i tu już fajowo się zaczyna robić
"Cała kamienica płacze wspomnieniami, opłukując się z przeżytych dni. Targana pogodowymi kaprysami Boga czy kalekim chodem moich stóp." - tu tak mi pasowałoby albo połączyć te zdania w jedno, wydają się aż prosić o to, bo w obu jest mowa wciąż o pogodzie no i także to drugie stanowi niejako po prostu potwierdzenie domysłów czytelnika, że chodzi tu o deszcz. Nie jestem pewna, czy to konieczne po prostu. Aczkolwiek "kaprysy Boga" wspaniale ujęte i rozumiem, dlaczego chcieliście to zachować :-)
"Zdrowego ciała nigdy nie zauważasz, ale uwiędłe szybko staje się klatką." - superowe, bardzo prawdziwe
"Wszędzie woda, choć nie ma żadnej wody. Można uciec zewsząd, ale nigdy nie uciekniesz od siebie. Nie na zawsze. Możesz tylko się stracić na pewien czas." - ten fragment wydaje mi się nie pasować do reszty. Też to czujecie? Może nowy akapit?
"Wracam pod obrys okna" - ten obrys taki nieco udziwniony. Może po prostu "pod okno"?
"Szczurom po kształtach cieni nadałam imiona" - łał, to jest emocjonalne!
"dłonie o szkło słoja" - a nie "na" szkle? Nie jestem pewna, dlatego piszę
"Czubki palców ogrzeję" - tutaj jest powtórzenie. Pewnie celowe, ale może lepiej byłoby bez? Po prostu "chociaż czubki palców"?
"Głos uwiądł" - uwiązł(?)
"zdzielone osłupieniem." - to 'zdzielone' tutaj odstaje moim razem. Zbyt kolokwialnie jak na język, który zaprezentowaliście wcześniej moim zdaniem
"Uczucie ulgi i świadomość jej krótkotrwałości. Od małego sukcesu do cyklicznej porażki, przejawiającej się wyczerpaniem zapasów. Od lat nie miały zapasów. W zasadzie nigdy ich nie doświadczyły. Symptom życia z dnia na dzień – poczucie bezpieczeństwa, którego brak. Półistnienie." - i tutaj. Rozumiem, dlaczego jest tutaj ten akapit, ale sądzę jednocześnie, że dialog nędzarki z kupcem ma na tyle silne barwy emocjonalne, że niektóre z niego fragmenty nie są konieczne. Właściwie same dwa ostatnie zdania robią robotę i dopełniają ją.
"I wtedy uderzył miks myśli," - ten 'miks' taki kuchenny. Może jakoś inaczej?
"Coś chciał, ale nie miało to powiązań z jej seksualnością." - to mnie zastanowiło, skąd Iva miała tę pewność? Na tyle ufała sprzedawcy, że nie zaprowadził ją do burdelu? Wyczytała z jego spojrzenia?
"uzupełnił filozoficznie myś" - z kontekstu właściwie wynika, że to filozoficzne uzupełnienie, samo w sobie
" Porozmawiali jeszcze przez moment. " - i tu bym akapit dała
". Zjechała po szafce," - tutaj aż się prosi o 'plecami'. Niby wiadomo, ale tak łyso
"Porcjowała właśnie wieprzowinę na tavę**, kiedy niemal nie oderżnęła sobie najmniejszego palca. Mięso było twarde, dociskała więc tępy nóż całym ciężarem ciała. Kroiła, rozmyślała i... chlast, ostrze weszło pod skosem, wyhamowując impet dopiero na drobnym paliczku. Błyski białego światła odebrały jej na sekundę wzrok. Zjechała po szafce, czując w ustach mdławo-słodki smak. Kiedy kilka minut później opatrywała ranę, mając ciągle wirujące punkty przed oczami, ostatecznie zdecydowała, że to zrobi. " - ten fragment nie wprowadza zbytnio niczego nowego. Wcześniej jest już postanowione, że podejmie się ekspetymentu
"rybi człowiek" - super to działa na wyobraźnię, propsy! Aczkolwiek zaraz potem jest powtórzenie tego zwrotu, może można tego uniknąć jakoś?
"Dwoje szczęśliwych ludzi, mających do omówienia szczegóły tragedii." - świetne, nieinwazyjne podsumowanie tego, co właśnie tam zaszło
I już!
Powiem Wam tak: jestem pod ogromnym wrażeniem drobiazgowości, z jaką snujecie tę opowieść. Na samym początku, gdy nieznana jeszcze czytelnikowi kobieta przystępuje do pisania - tam dzieje się jakoś za dużo, te myśli nie są tak poukładane i klarowne, jak wykładacie je potem. Trochę bym to przebudowała, ujednoliciła jednak. Bo odkąd zaczyna się opowieść nędzarki, to już praktycznie płyniecie bez zatrzymania. I widać, że od tego momentu jest to swobodne i że początek chyba sprawił wam trochę trudność, może wejście w ten nastrój, jakoś ogarnięcie tego wszystkiego.
Jest to przemyślane. i to widać. Postacie nie zachowują się nielogicznie, dajecie bardzo sensowne powody, dla których kobieta zmuszona jest podjąć działanie, jednocześnie rysujecie też jej uległy charakter, który sprzyja tej właśnie decyzji.
Trudno mówić więcej o historii, bo widzę, że to pierwsza część. Niemniej tekst jest naprawdę wciągający. Realistycznie oddajecie biedę, nędzę, kiełkującą nadzieję. Rodzą się pytania - kto to wszystko opisuje? Dlaczego sprzedawca chciał pomóc (a może właśnie udupić?) nędzarkę? Czym jest ten cały eksperyment i na czym polega?
Wow. O kurdex. :)
Najpierw brzydsza cześć teamu.
No więc, kurcze, na pewno pochylimy się nad każdym z zagadnień, a i dziękujęmy bardzo. Tak za sam przeczyt, jak i ogromność spostrzeżeń.
Co do dualnizm odbiorczego - być może nie wyszło - ale jest to zagrane celowo. W sensie, początkowy fragment miał być gestszy, gdzyż chcemy wyodrębnić tym postaci, a zarazem obralismy już taka konwencję dla tego opka. Niektóre ze wskazanych rzeczy prawdopodobnie rzeczywiście przytniemy czy przebudujemy.
Dziękuję pięknie.
Pozdrówka.
A tera ja, pod postacią dualistyczną :)
Dziękujemy! Tyle cennych spostrzeżeń, daje nam to jakieś dodatkowe światło - po czasie i odleżeniu tekstu - na to opowiadanie. Przysiądziemy kiedyś i podłubiemy w tym.
Jeszcze raz dzięki piękne, Cofftee.
Pozdrówki
Komentarze (109)
,,Cała kamienica płacze wspomnieniami, opłukując się z przeżytych dni. "
,,W tęczy szaleństwa każdy kolor może być zmyślony."
Pieknie te pierwsze akapity. Troche jak stukot deszczu o szybe nad ranem i takie szczere mowienie do siebie. Bardzo ladne, bo brzmi naturalnie. Na nic sie te zdania nie silą i nie stroją min, po prostu są. Dobrze mi sie to czyta.
,,epatować obcych ludzi własnym bólem. " - nie wiem, mam wątpliwosc. Epatowac czyms - wlasnym bolem - jak najbardziej. Ale to "obcych ludzi" jest jakies zgubione posrod tego zdania - czasownik epatowac nie zawiera w sobie znaczenia; przenosic na kogos. Bo epatowac, to jak emanować. Wiec albo ,,wśród obcych ludzi", albo jesli chodzi o przenoszenie tego bolu na nich, a nie tylko eskalacje bolu - to trzeba by pomyslec o zmianie czasownika (wg mnie).
Ogolnie do tego momentu czytalo mi sie wspaniale:
— Lomača osvetljava put.* —.
I od tego momentu czytalo mi sie gorzej, jakby cos sie zmienilo, wytracilo. Moze to tylko ja. Nie wiem.
Pozniej tutaj bardzo mi sie spodobalo, jak to napisano:
,,Bryła kamienicy poznaczona obłupaniami powojennych pęknięć już od frontu informowała, że gości nie przyjmuje, a jedynie wchłania."
,,Weszli w okadzoną brudem klatkę schodową, gdzie namiastka światła próbowała strzaskać mleczną szybę. "
Podobalo mi sie calosciowo. Jest o nedzy i koszmarnym brsku perspektyw bez sztucznosci i zadęcia, przez to jest coraz bardziej przerazajaco smutno i absurd - realistycznie, choc bedą kogos gotowac. Naprawde jest realistycznie, swietne rozwazania o tych szczurach, robakach, jedzeniu ich. Straszne jest to opowiadanie, strasznie piekne, bo dobrze oddaje bezradnosc, niemoc, pewne nieladne oblicza ludzkiej natury i..z tym calym ,,eksperymentem" idzie nieco w horror, umiejetnie. Nie ma tu zabawy w bezinteresownosc, poczatkowa ,,dobroc" tego sklepikarza zmierza nieublaganie do jakiegos odrazajacego finalu z tą propozycją.
Straszne jest to wszystko.
I bardzo udane.
Pierwszy raz od dawna udalo mi sie cos doczytac do konca. Z zainteresowaniem. I autystycznie skomentowac.
Czekam na ciag dalszy.
Pozdrox
„EMANOWAĆ i EPATOWAĆ
Te dwa czasowniki brzmią podobnie i mają zbliżone znaczenie, używa się ich jednak w zupełnie różnych kontekstach.
EMANOWAĆ pochodzi od łacińskiego emano ‘wyciekam’, a trafiło do polszczyzny przez niemieckie emaniren lub francuskie émaner. EMANOWAĆ to ‘wydzielać coś z siebie’, a więc uzewnętrzniać coś lub oddziaływać jakoś na otoczenie. COŚ może EMANOWAĆ COŚ – w znaczeniu dosłownym i zwykle jest to światło lub ciepło (np. Ogień emanuje ciepło) albo CZYMŚ – w przenośni i zwykle dotyczy to stanów psychicznych (np. Twarz świętej emanuje spokojem). O cechach, stanach lub uczuciach mówi się również, że EMANUJĄ z czegoś albo z kogoś (np. Wdzięk, kobiecość, wewnętrzne piękno emanowały z każdego jej gestu, każdego uśmiechu; Emanowała z niego powaga złączona z pewnością siebie). KTOŚ może EMANOWAĆ tylko CZYMŚ (np. Niejako na przekór srogim rysom emanowała dobrocią i życzliwością). Słowo EMANOWAĆ pasuje do kontekstów pozytywnych – do przedstawiania takich uczuć, cech czy stanów, które uważane są za dobre, właściwe, wzniosłe lub godne.
EPATOWAĆ – z francuskiego épater – to ‘zadziwiać, zdumiewać’ albo ‘usiłować kogoś zadziwić’. Drugie znaczenie od razu ukazuje kontekst, w jakim może pojawić się słowo EPATOWAĆ: może ono odnosić się do negatywnie ocenianej próby wywołania wrażenia na odbiorcach. EPATOWAĆ zawsze łączy się z podmiotem osobowym: KTOŚ EPATUJE KOGOŚ (czymś), np. Autorka epatuje czytelnika wulgaryzmami i scenami brutalnej przemocy; Epatowała słuchaczy cudowną grą na skrzypcach; Starał się na siłę odjąć sobie lat, epatując otoczenie młodzieńczą brawurą”
Poza tym to zamierzona symetryczna konstrukcja: „epatować obcych ludzi własnym bólem”, obcych – własnym. Więc myślę, że zostawimy :D Ale dzięki za czujne oko! :)
Masz radar na Noiry, Emi ;) To dobrze, również zamierzony strat, no i tak jak Can mówi – będzie więcej :) Fajnie, że siadły Pocztówki, bardzo mnie to cieszy :) I fajnie, że jesteś aktywna znów.
Buziaki :)
(R)
,,EPATOWAĆ zawsze łączy się z podmiotem osobowym: KTOŚ EPATUJE KOGOŚ (czymś), np. Autorka epatuje czytelnika wulgaryzmami i scenami brutalnej przemocy; Epatowała słuchaczy cudowną grą na skrzypcach" - w zyciu bym nie powiedziala.
Wybacz, intuicyjnie i na czuja raczej bylam pewna, ze mam racje.
A nie mialam, ale juz zapamietam.
Radar na noiry, moze i tak :).
"Wątpliwość obadamy jak przyjdzie mądrzejsza część składu" - dementuje! :D
Emi, spokojnie, bardzo dobrze, że sugerujesz, gdy coś Ci zgrzyta. To jest super. Akurat w tym przypadku trafiłaś na słowo, które sprawdzałam, bo sama miałam zagwozdkę. Także gitson. Radar na Noiry bardzo fajnie :)
(R)
Kiedyś mi kruk, tak na głowę (chyba musiał być nieco oswojony) i se zatoczył koło & usiadł patrząc na mnie ze zrozumieniem. No potem już tak nie robił, tylko se lądował widowiskowo i czekał – wiadomo... Rozumieliśmy się.
Ostatnio też tam se poszedłem, kurwa - zniknął, ale mam nadzieję... :)
Dzienks za wizytę.
I za wizytę dzięki i, że wporzo, Tyś wierny czytelnik.
Pozdrówka
(R)
Dzięki, mister Trupowóz.
Nie no, żarcik. Być może tak, ale raczej mało prawdopodobne, każde zdanie obwąchiwane wspólnie.
Ale jak "się czyta i się czuje" to dobrze :)
Pozdrówka!
(R)
Smutek,, osamotnienie, przygnębienie, chęć ucieczki od przykrych wspomnień, bólu, cierpienia, obrazów wojny tutaj naprowadza cytat. Utrata celu, posępność- pięknie rozrysowany. Pozostali ludzie ocaleni, uwięzieni w swoich uwiedlych ciałach, klatkach - tak.
Ja się tam wtapiam w takie obrazy - cudnie opisane. Wrócę jak doczytam.
Oczywiście czekamy
Super.
(R)
Hmm zastanawiam się nad tym eksperymentem być może jeszcze wpadnę :)))
Postacie świetnie przedstawione. Iva widzi mi się jako postać tragiczna, przyparta do muru, znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony strach przed nieznanym (przed eksperymentem, który jej zaproponowano), po stronie przeciwnej zaś stoi córka, która traci wzrok i podupada na zdrowiu.
Smutek przeplata się z tragedią, wręcz nieuniknioną. Czuć jakby zaraz miał nastąpić punkt kulminacyjny.
Najlepiej zapowiadający się utwór, z waszych wspólnych :)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Najlepiej zapowiadajacy się, noo, mozliwe, efekty wyjdą w praniu.
Pozdrowienia :)
Piszta, piszta dalej :)
Oj, dejmy mu spokoj :D
Losuj TW lepiej
Napięcie rośnie z każdym akapitem. Sugerowanie miejsca akcji - palce lizać. Motto - daje szansę na snucie rozwoju sytuacji, gdyby faktycznie było najważniejsza wskazówką, może poszłabym w część drugą.
Ja jestem cholerną wizualistą, synestezja daje mi popalić zawsze w tego typu nawet tylko zapowiedziach tortury.
To raz.
A dwa - najbardziej nienawidzę cynizmu jaki przedstawiacie tutaj. Niby w białych rękawiczkach, niby relatywizm, a przecież - najgorszy rozbój, najbardziej chłodna, upadlająca postawa, jaką przygotowuje wywyższający się rozum. Emocje czasami czynią z człowieka najgorsze zagrożenie dla innych, ale kiedy rozum, na spokojnie ma za nic drugiego człowieka - odpadam.
Także powaliło po lekturze, mam dość na dziś.
Piękna jest tylko walka matki.
Reszta - samo najgorsze zło.
Chciałbym Cię oczywiście widzieć pod tekstem, no ale cóż. Zdrowie jedno, a czasami pół. Nie jestem Ci w stanie nic nawet zaspojlerować, gdyż opko trochę, powiedzmy, żyje. Niby plan jest ściśle nakreślony, ale i się zmienia. Wiesz, w modzie happy-endy, to kto wie jak będzie. I tak Ci dziękuję za wizytę, zwłaszcza, że niejako wbrew sobie. Sam jestem teraz w otoczeniu "niezbyt komediowych lektur. Pozdrawiam serdecznie.
Dziena.
Dziękuję piękne, pozdrowienia:)
(R)
Dawno temu przeczytałam o szoguńskiej karze. Zawieszało się nieszczęśnika nad olbrzymim kotłem wypełnionym wrzącym olejem i powoli go zanurzało.
Ze wszystkich nacji - japońskiej nie toleruję. Wyrafinowanie tortur. II wojna św. - działalność jednostki specjalnej. Eksperymenty na więźniach niewyobrażalne.
Tak więc - jeśli moglibyście...
Opko migruje, a my jesteśmy jedynie wypadowymi tych mogracji. Każdy trzon, który mieliśmy, wyrywał się, podlegając kapryśnym metamorfozom. Jakiś szkielet mamy, ale czy dojedzie do końca - nie wiem.
W sumie, nic nie wiem.
Cóż, nie ode mnie to zależy.
Pozdrawiam.
No kurcze, nic nie mogę obiecać, mamy zapał by to pisać "grubo", lubie takie "pojebanstwa", Can zdaje się też, ale wszystko wychodzi w zasadzie w trakcie (pisania).
Pozdrowienia raz jeszcze
(R)
Czy im się uda? Jak daleko posunie się bohaterka? Jaka jest w tym rola dziewczyny? To mnie ciekawi.
Pozdrawiam. Czekam na cześć drugą.
Dzięki Jolkox
Fajnie, że siadło. dzięki piękne za wizytę.
Ps. Myślę, że czas byś pisała drugą część Masek ;P
Pozdrawiam również :)
(R)
Początek ciężki, nieco mdły, jakby wyduszony "bo coś trzeba napisać, jakoś zacząć..."
Wychwycilam zdanie "Akordy planet rozbijają wieki na mgnienia." - nie wiem, czy to przez moje skrztwienie, czy przemyconą tu niechcący/chcący wiedzę astronomiczną, czy może jeszcze coś.
Potem, na szczęście, jest już dużo lepiej. Im dalej w tekst, tym filozoficzne wstawki lepiej komponują się z fabułą.
Od połowy poleciałam na jednym niemal wydechu. Opowiadanie zaczęło być ciekawe, koniec wciągający i intrygujący.
Czekam na cd. No, tyle moi drodzy :)
Pozdrowionka :)
Dziena, miss A. Gu
Nie no, super, żeś wypełzła zza meblościanki i się skusiła.
Pozdrówki:)
(R)
Dzięki TseCylia!
Pozdro
(R)
Dzięki za odwiedziny.
Eksperyment potworny, nie weszła bym do tej wody.
Pozdrowienia :)
Dla dziecka, dla siebie, dla obiecanej lepszej przyszłości.
Wszystko przemyślane, każde słóweńko.
Robi wrażenie. No, i tytuł, który zabiera nas w odległą, nieznaną krainę.
Było mi miło gościć. Jak zwykle.
Jestem pełna uznania dla kunsztu pisarskiego.
:)
Dawno tyle nie spałam.
Pójdzie dobrze :)
Istnienie w istnieniu. Dwa życia w jednym, to najtrudniejsza sprawa dla człowieka. Tutaj widzimy kobietę, matkę, a przede wszystkim człowieka. Zawsze tak mówią, nieszczęścia chodzą parami. Głód i choroba dziecka, sytuacja bez wyjścia i bez widoku na przyszłość zmusza ludzi do determinacji. Ale też zmusza innych do okrucieństwa, do wykorzystania słabszego? Czy kobieta jest słaba... nie! Jest bardzo silna i odważna. Słabi są ci co przedstawili propozycję eksperymentu kąpieli we wrzątku. Tylko tak naprawdę to ona cały czas kąpie się we wrzątku swojego życia.
Obraz przygnębiający i dający do zamyślenia. Ból, wojna, straty, choroba i samotność stworzyły fuzję. Czy korzystną dla obu stron? Już na początku wydaje się, że nie. Zawsze są wygrani i przegrani. Matka ma jeden cel... uratować wzrok córce, a co będzie kiedy zginie? O tym za bardzo się nie myśli. Heroizm matki pewnie zwycięży, tylko za jaką cenę.
Targana pogodowymi kaprysami Boga... w dupę jego kaprysy.
Można uciec zewsząd, ale nigdy nie uciekniesz od siebie. Nie na zawsze. Możesz tylko się stracić na pewien czas... piękne.
Pozdrawiam i miłego dnia
Super komentarz. Dzięki pięknie w imieniu własnym i drugiej części załogi, ale pewnie "owa cześć" sama się odezwie.
Bardzo miło z odwiedzin.
Pogodnego dnia.
Miło.
Buziole :)
(R)
Bendem czytał dalej, dziś we wannie następna cześć! ;)
Kłaniam się obu współautorem!
Kooperacja jest gites.
W wannie czytaj :D Tak jest!
Pozdro
(R)
Na początek, bardzo mój typ, bo nie musze analizować pół godziny, ani tez nie jest to tekst wybrakowany z piękna. Pochlania od pierwszych zdań. Okropnie interesująca cześć czegoś naprawdę niepospolitego. Wzbudza apetyt na wiecej tego... przepyszniutkiego dania w tavie.
No i akcja umieszczona w Macedonii, kraju rozwijającym się. A kraje nierozwiniete gospodarczo są dla taaaak zajebiste dla klimatu i urozmaicenia akcji. Kupuje w pelni.
Well, chyba Wasza wspolpraca to jedna z najlepszych rzeczy jaka przydarzyla sie dla tego portalu.
Bede nadrabiac w swoim slimaczym tempie, ale będę.
"chyba Wasza wspolpraca to jedna z najlepszych rzeczy jaka przydarzyla sie dla tego portalu" - nie wiem czy akurat dla portalu, ale... no ;) Współpracuje się git.
Bardzo fajnie, że Cię szepczące wiatry przywiały i tutej.
Pozdro
(R)
Ale. Nie mogę nie zauważyć niezwykłej jakości literackiej, logiki akcji, logiki wypowiedzi. Obrazowości. Zaintrygowania, gdy wreszcie dotarłem tam, gdzie powinienem dotrzeć dużo wcześniej. Do propozycji gorącej kąpieli. Na pewno jest klimat niesamowitości, jakiegoś innego świata w świecie "zwykłym". Rzeczywistości, w którym czyjaś siła rośnie kosztem kalectwa, ułomności innych. Ale w tym "innym" świecie nie ma ludzi nie-ułomnych. Bo wykorzystywanie ułomności innych do produkowania własnej siły jest też ułomnością. Jednolity plastyczny tekst z niezwykłym pomysłem. Na marginesie ciekawostka. Iva zastanawia się, czy mogłaby zjeść robaki. A wiecie, że w judaizmie szarańcza jest koszerna i jak najbardziej nadająca się do jedzenia?:). Pięć, pięć oczywiście. Co innego lubić-nie lubić sposób wypowiedzi, a co innego widzieć jakość. Chociaż za tę lekką rozlazłość... Nie, no 5.
Dzięki piękne od męskiej części teamu.
No i widzisz Nachsz, tera tak, tera masz poglad na cokolwiek jesli chodzi o Pocztówki. Komentarz swietny to prawda, bardzo doceniam taką szczerość - ze jak nie pasi to to i to, a pasi to i to. Wymagajacy czytelnik to skarb :)
Pozdrówki raz jeszcze
(R)
Najpierw zatrzymam się na chwilę przy cytacie.
Ogólnie bardzo lubię, jak tekst ma takie swoje motto. Skłania to do refleksji, naprowadza w pewien sposób na akcję danej pracy, więc ten pomysł z wstawieniem jednego bardzo ode mnie na plus. Sama jego treść natomiast sugerowała by tutaj podjęcie tematyki zemsty, ewidentnie czegoś, co będzie niegodziwe, w jakiś sposób niemoralne. O. Tego ja, Wasz czytelnik, spodziewam się po przeczytaniu motta, w Waszym tekście :-D
"Jest późno. Ciemno." - powiem szczerze, że takie otwierające zdanie mnie nie przekonuje jako osoby, która ma tym punkcie hopla. Ciemno bywa cyklicznie, nie jest to, że tak powiem, coś wyjątkowego, nie stawia przed czytelnikiem zagadki. Myślę, że to ogromnie ważne, by wejść w opowieść z przytupem. Oczywiście to moje odczucia.
"Poczerniałe deski jęczą ze zmęczenia" - i tu już fajowo się zaczyna robić
"Cała kamienica płacze wspomnieniami, opłukując się z przeżytych dni. Targana pogodowymi kaprysami Boga czy kalekim chodem moich stóp." - tu tak mi pasowałoby albo połączyć te zdania w jedno, wydają się aż prosić o to, bo w obu jest mowa wciąż o pogodzie no i także to drugie stanowi niejako po prostu potwierdzenie domysłów czytelnika, że chodzi tu o deszcz. Nie jestem pewna, czy to konieczne po prostu. Aczkolwiek "kaprysy Boga" wspaniale ujęte i rozumiem, dlaczego chcieliście to zachować :-)
"Zdrowego ciała nigdy nie zauważasz, ale uwiędłe szybko staje się klatką." - superowe, bardzo prawdziwe
"Wszędzie woda, choć nie ma żadnej wody. Można uciec zewsząd, ale nigdy nie uciekniesz od siebie. Nie na zawsze. Możesz tylko się stracić na pewien czas." - ten fragment wydaje mi się nie pasować do reszty. Też to czujecie? Może nowy akapit?
"Wracam pod obrys okna" - ten obrys taki nieco udziwniony. Może po prostu "pod okno"?
"Szczurom po kształtach cieni nadałam imiona" - łał, to jest emocjonalne!
"dłonie o szkło słoja" - a nie "na" szkle? Nie jestem pewna, dlatego piszę
"Czubki palców ogrzeję" - tutaj jest powtórzenie. Pewnie celowe, ale może lepiej byłoby bez? Po prostu "chociaż czubki palców"?
"Głos uwiądł" - uwiązł(?)
"zdzielone osłupieniem." - to 'zdzielone' tutaj odstaje moim razem. Zbyt kolokwialnie jak na język, który zaprezentowaliście wcześniej moim zdaniem
"Uczucie ulgi i świadomość jej krótkotrwałości. Od małego sukcesu do cyklicznej porażki, przejawiającej się wyczerpaniem zapasów. Od lat nie miały zapasów. W zasadzie nigdy ich nie doświadczyły. Symptom życia z dnia na dzień – poczucie bezpieczeństwa, którego brak. Półistnienie." - i tutaj. Rozumiem, dlaczego jest tutaj ten akapit, ale sądzę jednocześnie, że dialog nędzarki z kupcem ma na tyle silne barwy emocjonalne, że niektóre z niego fragmenty nie są konieczne. Właściwie same dwa ostatnie zdania robią robotę i dopełniają ją.
"I wtedy uderzył miks myśli," - ten 'miks' taki kuchenny. Może jakoś inaczej?
"Coś chciał, ale nie miało to powiązań z jej seksualnością." - to mnie zastanowiło, skąd Iva miała tę pewność? Na tyle ufała sprzedawcy, że nie zaprowadził ją do burdelu? Wyczytała z jego spojrzenia?
"uzupełnił filozoficznie myś" - z kontekstu właściwie wynika, że to filozoficzne uzupełnienie, samo w sobie
" Porozmawiali jeszcze przez moment. " - i tu bym akapit dała
". Zjechała po szafce," - tutaj aż się prosi o 'plecami'. Niby wiadomo, ale tak łyso
"Porcjowała właśnie wieprzowinę na tavę**, kiedy niemal nie oderżnęła sobie najmniejszego palca. Mięso było twarde, dociskała więc tępy nóż całym ciężarem ciała. Kroiła, rozmyślała i... chlast, ostrze weszło pod skosem, wyhamowując impet dopiero na drobnym paliczku. Błyski białego światła odebrały jej na sekundę wzrok. Zjechała po szafce, czując w ustach mdławo-słodki smak. Kiedy kilka minut później opatrywała ranę, mając ciągle wirujące punkty przed oczami, ostatecznie zdecydowała, że to zrobi. " - ten fragment nie wprowadza zbytnio niczego nowego. Wcześniej jest już postanowione, że podejmie się ekspetymentu
"rybi człowiek" - super to działa na wyobraźnię, propsy! Aczkolwiek zaraz potem jest powtórzenie tego zwrotu, może można tego uniknąć jakoś?
"Dwoje szczęśliwych ludzi, mających do omówienia szczegóły tragedii." - świetne, nieinwazyjne podsumowanie tego, co właśnie tam zaszło
I już!
Powiem Wam tak: jestem pod ogromnym wrażeniem drobiazgowości, z jaką snujecie tę opowieść. Na samym początku, gdy nieznana jeszcze czytelnikowi kobieta przystępuje do pisania - tam dzieje się jakoś za dużo, te myśli nie są tak poukładane i klarowne, jak wykładacie je potem. Trochę bym to przebudowała, ujednoliciła jednak. Bo odkąd zaczyna się opowieść nędzarki, to już praktycznie płyniecie bez zatrzymania. I widać, że od tego momentu jest to swobodne i że początek chyba sprawił wam trochę trudność, może wejście w ten nastrój, jakoś ogarnięcie tego wszystkiego.
Jest to przemyślane. i to widać. Postacie nie zachowują się nielogicznie, dajecie bardzo sensowne powody, dla których kobieta zmuszona jest podjąć działanie, jednocześnie rysujecie też jej uległy charakter, który sprzyja tej właśnie decyzji.
Trudno mówić więcej o historii, bo widzę, że to pierwsza część. Niemniej tekst jest naprawdę wciągający. Realistycznie oddajecie biedę, nędzę, kiełkującą nadzieję. Rodzą się pytania - kto to wszystko opisuje? Dlaczego sprzedawca chciał pomóc (a może właśnie udupić?) nędzarkę? Czym jest ten cały eksperyment i na czym polega?
Najpierw brzydsza cześć teamu.
No więc, kurcze, na pewno pochylimy się nad każdym z zagadnień, a i dziękujęmy bardzo. Tak za sam przeczyt, jak i ogromność spostrzeżeń.
Co do dualnizm odbiorczego - być może nie wyszło - ale jest to zagrane celowo. W sensie, początkowy fragment miał być gestszy, gdzyż chcemy wyodrębnić tym postaci, a zarazem obralismy już taka konwencję dla tego opka. Niektóre ze wskazanych rzeczy prawdopodobnie rzeczywiście przytniemy czy przebudujemy.
Dziękuję pięknie.
Pozdrówka.
Dziękujemy! Tyle cennych spostrzeżeń, daje nam to jakieś dodatkowe światło - po czasie i odleżeniu tekstu - na to opowiadanie. Przysiądziemy kiedyś i podłubiemy w tym.
Jeszcze raz dzięki piękne, Cofftee.
Pozdrówki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania