No i gdzie ten happy end. No to daliście czadu. Smutne to trochę, trochę straszne. Nawet bardzo. Ale o taki klimat wam zapewne chodziło. No nic dziubasy to by było na tyle z Pocztówek z Ochrydy. Nie będę się rozpisywać na temat całej serii bo wiecie jakie jest moje zdanie. Poza Tym trochę już późno na głębsze refleksje. Macie 5 i lecę :)
Nos wysmarkałam, zanim wróciłam skomentować.
Zakończyliście złem w czystej postaci, aż ciary po plecach przechodzą.
A miałam nadzieję na uratowanie bohaterek. :-<
Całość oczywiście na najwyższą notę.
Witam późną porą,
Biorąc pod uwagę realizm opowiadania, które wychodzi spod waszych piór to czytanie do poduszki wytworów waszej fantazji nie jest najlepszym pomysłem - jednak nie mogłam się powstrzymać. Odniosłam tym razem wrażenie, iż ta część była pisana szybciej niż poprzednie, choć równie sprawnie. Moje odczucie związane jest z tym, że mniej tu jest deliberowania na temat tego co i kto czuł, nie ma jakiejś skomplikowanej, wymyślnej filozofii, czy głębokich, poetycznych porównań a są prosto i bezpośrednio podane obrazy bólu, śmierci, okrucieństwa. Znając was, a przez to mając na uwadze w pewnym stopniu przewidywalną końcówkę (jedna z kilku wersji, każda bez happy endu, - żeby było jasne) nie odebrało mi to smaku czytania. Do jednego się muszę jednak przyznać - nie zrozumiałam do końca sensu tego doświadczenia i nie umiem załapać, czy tam dopatrzeć się logiki w postępowaniu Ruzicy, Vuka i reszty "złych". Chyba coś przeoczyłam, albo odczytywałam zbyt dosłownie, co odebrało część sensu. Nie umiem się pogodzić z istnieniem okrucieństwa dla samego bezprzyczynowego zadawania bólu. Możliwe też, że jestem za cienka, aby to głębiej ogarnąć. Doceniam natomiast kunszt i płynne przenikanie się waszych zdolności pisarskich. Przestałam już odczuwać tą kanciastość, czy tam wpasowywanie się w siebie na siłę. Teraz, z każdą częścią tego opowiadania, byliście coraz lepiej zgrani.
Tyle.
Nieopatrznie wypita wieczorową porą kawa przestaje działać, więc idę spać :)
Pozdrowionka
"Znając was, a przez to mając na uwadze w pewnym stopniu przewidywalną końcówkę" - no bezczelna
"Do jednego się muszę jednak przyznać - nie zrozumiałam do końca sensu tego doświadczenia i nie umiem załapać, czy tam dopatrzeć się logiki w postępowaniu Ruzicy, Vuka i reszty "złych". Chyba coś przeoczyłam, albo odczytywałam zbyt dosłownie, co odebrało część sensu." - ciiii
Noo, być może była pisana szybciej ta część, chociaż, w sumie nie wiem, na pewno na większym zmęczeniu materiału - opko było dość wymagające.
Dobrze, że kanciastość wpasowywania się zmniejszyła :)
Dzięki piękne, Aga, że wytrwałaś do końca i nawet się wkręciłaś :)
Buziole (R)
"Krzywdę darzył dobrocią." - kurdę no....
Całe te wprowadzenie filozofii, taka zabawa z czytelnikiem, by ukazać zwykłe okrucieństwo dla okrucieństwa, bez żadnej idei, bez żadnego usprawiedliwienia, bez żadnej filozofii, zło w najczystszej postaci.
Okropne to...
Prześmiewczy stosunek do religii, do wiary,
do dorabiania filozofii, by usprawiedliwić zło, okrucieństwo, zadawanie bólu drugiemu człowiekowi. Tak ciężko przyjąć, że czyste zło dla zła siedzi w człowieku, niczym nietłumaczone.
Po komentarzu Pasji się obudziłam, będzie historia tej która przetrwała. A ja jakoś chciałam się dowiedzieć o samych katach, gdzieś tam w głowie jakoś mam że tylko dusze które zostały zniszczone wiele wycierpiały tylko one równie okrutnie potrafią ranić inne. Ciekawe co ich ulepiło, tych waszych złych bohaterów.
Powiem tak bardzo ładnie wyszedł Wam ten duet, wszystko zgrane, dopasowane do siebie, przemyślane, akcenty pięknie porozkładane, każdy odcinek kończył się tak że od razu chciało się już czytać drugi. Świetnie zaciekawiacie czytelnika, do tego styl i technika połączona z ciekawą fabułą - najlepsze wasze wspólne opowiadanie. I jedno z lepszych ogólnie, trzymające w napięciu i zaciekawieniu. Brawa dla Was obojga.
Witam
Walcząca matka o to by córka mogła widzieć, zakończyła się okrucieństwem. Obraz konającej matki pozostawił w jej oczach niekończący się ból, ale pewnie też chłód i wolę walki. Co cię nie zabije, to cię wzmocni.
Nic nie wiemy o Topie, olbrzym nadział na metalowy pręty szaszłyki? Wspomniano o młodym chłopcu siedzącym przy oknie?
"Krzywdę darzył dobrocią... hasło dnia. Jak można szybko usprawiedliwić swoje postępowanie
Trochę za dużo ci dałam. Prze-pra-szam... nawet grzecznościowe zwroty przed egzekucją.
Bardzo śmiercionośna część i bolesna. Eksperyment zakończył pewien etap i rozpoczął następny. Etap Jovany. Czy potrafi wyjść naprzeciw ślepej Temidy i poszukać sprawiedliwości w tym mordowanym mieście. Ma taśmy tylko co dadzą jej kiedy zwrócą?
Wyszła, złapana w objęcia zimy... piękne uczucie kiedy wychodzi się z piekła. Chłód koi rany.
Magenta to intensywnie różowy kolor, wpadający w fiolet... więc kolor krwi zapewne, tylko raczej krew ma inne barwy nawet kiedy się starzeje. To tylko sugestia.
Poszukała wzrokiem, dostrzegając Rubicę... Ruzicę?
Dopiero uścisk męskiej dłoni na ramieniu uświadomił umęczonej kobiecie, że w pomieszczeniu byli inny ludzie... inni?
Hej, dziękuję finalnie i tutaj. Znów porcja świetnych przemyśleń, takich jakby dofiltrowanych życiowym doświadczeniem.
Błędy obadamy za sekundę. Magenta chyba zostanie, bo krew, krwią, ale jeszcze para w pomieszczeniu i jasno różowy makijaż. Także, ten.
Dzienks, miss Pasją.
Tak, czasem chłód koi rany. W tym przypadku na pewno...
Błędy poprawione :)
Podpinam się pod słowa Cana, o te: "Znów porcja świetnych przemyśleń, takich jakby dofiltrowanych życiowym doświadczeniem.
" - dokładnie takie samo mam wrażenie czytając Twoje komentarze.
Dziękuję pięknie, Pasjo, za całą drogę :)
Pozdrawiam :)
(R)
Witam. Na początku szczerze wyznam, nir śledziłem akcji od początku, to pieresza i jedyna na razie rzecz z Waszej serii, którą przeczytałem. Przyznam - nie bez przyjemności.
Ale!
"Po chwili stała nago pośród pół tuzina ludzi, z których połowę widziała pierwszy raz w życiu." - jeśli stała pośród, to "połowy tuzina". "Pòł tuzina" ludzi mògłby stać wokòł niej. Czyli nie było ich tak dużo, tuzin to wszak 12. Stała, otoczona szòstką osòb - może tak, żeby nie powtarzać pòł/połowa.
"[...]ktoś powiedział, że czas obniżyć temperaturę i że zwłoki są zimne" - ona była w gorącej wodzie, tak? Czy jej zwłoki w gorącej wodzie mogły być zimne? Nie znam się na umieraniu, może mogły, ale logika podpowiada, że jednak woda gorąca itd. A może o inne zwłoki chodziło, a ja nie załapałem. Pomóżcie skołowanemu.
Ładny klimat z tą parą, krwią, wodą w wannie. To widziałem i czułem smròd ich potu i ferment klejącej się do odwłokòw bielizny. Tej ohydy jest tu sporo, choć nie piszecie o tym wprost.
Jovana - od młodości, piękne imię. W filmie Underground syn bohatera głównego ma na imię Jovan, akcja dzieje się w dawnej Jugosławi, a reżyserem jest Kusturica - polecam.
W daenej Japonii, w ramach kaźni, gotowano ludzi.
Poza tym przypomnieliście mi film Martyrs, który sobię chętnie powtòrzę.
Pozdrawiam :)
Szkoda, że od "końca", ale kto bogate u zabroni.
Z pół tuzinem raczej się dostosujemy do podpowiedzi. Z ciałem chodziło o spadajacego Damira. Ot, frywolna, niezwiązana myśl.
Jej zwłoki nie były zimne, bo nawet Jova później je ocenia jako ciepłe/gorące.
Z Martyrsem sprawa jest ewidentna. Nie jesteś pierwszy.
Film dla mnie i genialny i genialnie zepsuty.
Pół na pół.
Pozdrox.
Dzięki za wizytę.
Canulas, no to jeśli chodziło o spadającego, to dopiero Ty mi wyjaśniłeś, bo - czytając - podążałem tropem (a nawet trupem) konającej w mękach. Najwidoczniej wolę, gdy niewiasta jest ciepła :))
Adam, noo, to jest wizytacja, kurdex! Fajnie, żeś się przypelętał, szkoda, że od końca, ale i tak fajnie.
Tak, zwłoki Damira i synów były zimne, dlatego, gdy facet stwierdził, że czas ochłodzić, wrzucono je do wanny. Z ludziami poprawiam.
Dzięki piękne za obecność i komentarz, jak zawsze pomocny.
Pozdraiwam :)
(R)
Pod jednym z moich (Rithy) tekstów:
"Adam T 5 miesięcy temu
(...)
Nie wiem dlaczego, a może wiem, ten tekst wygląda, jakby napisał go Can. No, kurrna, Can jak cholera! Jakbyście pili mleko z jednej butelki dziećmi będąc. Piliście, czy co?"
Rozwinięcie legendy o wycinaczach nerek w mojej ocenie udane. Zawsze jednak w takich przypadkach jawi się we mnie pytanie: "Czemu to służy?" i reakcja na wskroś subiektywna: "Czy film o facecie rzygającym przy słupie i podziwiającym u stóp swoje dzieło to sztuka czy antysztuka?" Może dopiero Tarantinowskie wejście w obszar groteski powoduje u mnie zmianę interpretacji? W każdym razie nie polecam tej lektury jako środka planu obrazu pt. "ludzkość". Raczej jako daleko prawe lub lewe pogranicze niknące w kulisach, widmo drzemiącego demona.
Jeslinidzie o sprzedaż nerek to czytałem w reportażu H. Badery - Białą Gorączka.
Być może wtedy tamto + Martyrs i zrodził się zalążek pomysłu na ten tekst. Nie wiem. Nie pamiętam już. Dzięki, mr. Karawanos
Dzięki, Karawan. Rozumiem, że jesteś w jakiś sposób poruszony, a przynajmniej do refleksji zmusiło. To fajnie. Fajnie też, że czytałeś Pocztówki.
Dziękuję pięknie i pozdrawiam :)
(R)
ło matulu, tak coś czułam. Dobrze, że nie czytałam wieczorem. Realizm na wysokim poziomie, dosłownie czułam tę parę i strach obu kobiet. Nie wiem czy coś gdzieś nie gra, bo pędziłam przez tekst. No także tego... gratulacje, pochłonęła mnie taki historia i długo jej nie zapomnę, ale nie przeczytam drugi raz. Zbyt duże wrażenie na mnie zrobiła, bo wierze, że mogłoby się to wydarzyć naprawdę, a może nawet coś podobnego się wydarzyło.
A i dobry zabieg z tym na początku: "Tu już nie ma nic." już na poezję nie ma miejsca... bardzo dobre.
Ok pozdrawiam, i chylę czoła ekipo :)
Tak. Fajnie, że wylapałaś. Generalnie to świetne jak poszczególni ludzie łapią różne fragmenty, ale każdy z osobna nie acali całości.
Masz rację z odejściem od poezji. Ten klucz wiódł dokładnie do takiego zamka.
Dzięki Justysko
Dzięki, Justyś. Powiem Ci, że (pomimo, ze to nasz twór) samą mnie targnęło serducho przy "Mamusiu", brrr.
Bardzo się ciesze, że historia Cię wciągnęła i dziękuję za całą drogę przez Pocztówki.
Pozdrawiam :)
(R)
Jak powstają Wasze texty? A na serio to szkoda, że koniec bo wkręciłem się jak w serial. Taki dobry a nie m jak klan. Nie zagłębiałem tematu, ale w Macedonii muszą być wyjątkowe pojeby. Końcówka - totalna makabreska. Poryła mi ostro mózgownicę, jestem teraz poryty przez Was. Jeszcze ta odliczanka. Ale też muszę się przyznać ,że słabo czaję. Koniec wygląda tak, jakby wpadł tam jakiś megapojeb, gorszy od tamtych i poodwalał ostro. albo nie zrozumiałem czegoś, coś umknęło, nie wiem. Chyba cięzko będzie wam przebić tej tekst, bo jest naprawdę dobry. Chociaz dla Was to pewnie łatwizna. Pzdr
Nie komentuje jakoś mocno, ale czytam. Tę część czytałam w nocy no i... słabo później było ze snem.
Mam wątpliwości tu:
”Oświetlona księżycową tarczą, ubrana jedynie w nylonowy szlafrok i z cienkim papierosem tkwiącym w umalowanych ustach.” Dałabym bez i, bo to trochę sugeruje, że nylonowy szlafrok plus coś tam jeszcze. Przecinek załatwiłby sprawę, albo po prostu po szlafrok, trzymała cienkiego papierosa w umalowanych ustach.
Zgadzam się też z tymi zimnymi zwłokami, że warto dopisać, że to jednak chodzi o wisielca, bo trzeba się domyślać.
Z czepialstwa tyle. Wymuskane, wypieszczone. Brak poetyckich wstawek robi tu dobrze, bo od razu czytelnik wchodzi na głęboką wodę, tzw. trzęsienie ziemi jak u... ;)
Wspaniale jest opisana ta scena z wanna, niby kamera jest skierowana na matkę, ale rejestruje też wszystko wokół. Wisielcow, ludzi, medyka, co potęguje strach i wytwarza w głowie sprzeciw, że przecież była obietnica, że tyle ludzi, miało być wszystko pod kontrolą...
Trochę brakuje mi tu filozoficznego bajdurzenia Vuka. Lubiłam jego nieodgadnione kwestie. Bardzo dziwne jest to zlizywanie krwi, jakieś zabawy trupem, ohyda. Trochę badana wariatów xD W każdym razie chylę czoła, wszystkie części na świetnym poziomie, w każdej kończycie tak serialowo zagadkowo. Lubię czasem przeskakiwać na koniec rozdziału książki i tam wyłapywać jakieś myśli, twist, cokolwiek, bo zazwyczaj tego na końcu najwięcej a tu... tu tego pełne wiadra wszędzie.
Któraś z części była bardzo opisowa, srednja, ale ogólny zamysł wybija to opko na numer jeden w kategorii opowijskich ;>
Z przecinkiem masz rację. Podoba mi się.
Szyk zostaje.
O wisielcu może słowo będzie.
Fajnie, że się ogólnie podobało. Ta część, ale i całościowo. WIesz... nie mam nawet literki na TW, ale warto niedospać i powalczyć dla takiego odbioru. Aż se dziś wafelki kupiłem. W sumie pewnei i tak bym kupił, bo miewam ciągoty do bycia jebanym spuchlakiem, ale wolę tera myśleć, że to taka celebracja powyższego.
Dzięki wielkie.
Podpinam się pod powyższą wypowiedź, gdyż sama już jestem amebą i niczego poza "dziękuję" mój mózg nie wyprodukuje. Więc dziękuję, Jolka :)
ps. Celebracja jest gites. Kupiłam Cydr, wypije za gitesowy odbiór Pocztówków.
Pozdro
(R)
Jednak jestem... i mam ochotę rzucić jedną gwiazdką za 100% przewidzenie finału. Liczyłam na wyłom w przesłaniu Pocztówek z Ochrydy. Na przykład na nietuzinkową rolę Ruzicy, która mogła chcieć zastąpić Ivę, lub namówić Vuka do kąpieli, bo w końcu mogli się uchować na linii granicznej (warunki eksperymentu). A skądże, czytelnik musiał dostać odpowiedniego kopa, choć Iva (zauważmy, że imię po przestawieniu dwóch pierwszych liter brzmi Via) wcale nie jest gorliwą chrześcijanką, a jednak została włączona (częściowo wbrew woli) do kręgu fanatyków poszukujących uprawdopodobnienia nadrzędnej racji w życiu człowieka – doznawania cierpienia. Bo Via Egnatia – najważniejsza droga starożytności i religijnie czasów nowożytnych – dla Vuka i Ruzicy jest środkiem do celu, fanatycznie oczekiwanym przejściem w transcendencję, jest nadzieją wejścia w maksymalnym cierpieniu w objawienie statusu wszechrzeczy.
Stąd niemal do groteski ciągniecie jatkę, w tym katów – fanatycznych naukowców.
Co w Pocztówkach jest poddawane totalnej krytyce? Nagradzanie za cierpienie. Cierpcie a będzie wam dane. Nawet przed kaźnią – otoczenie Ivy i jej córki opieką.
Wasze opko, dla mnie przynjamniej jest totalną krytyką (choć nieco zawoalowaną – reguły dobrej gry narracyjnej) jednej religii. Mamy wannę i swoisty chrzest męki w wodzie, mamy zawsze rybiookoich katów – a ryba była symbolem wyznawców, których Bóg wstał z martwych po kaźni.
No i mamy rzucającego się z okna filmowca – bo tam nic nie ma.
I mamy wyraźną sugestię, że cierpienie (święci chrześcijańscy) psu na budę jest potrzebne.
Tam nic nie ma. Nikt Ivy nie wziął, nie chciała (jak Parilaus) pozostać we wrzątku.
Zachowanie się Vuka i Ruzicy (obrys zabliźnionej linii piersi) po smierci Ivy – jest tylko dowodem na ich masochistyczne czerpanie przyjemności z bólu. Groteska w ostatnim obrazie po smierci Ivy.
Nie przekroczą punktu styku matematyki, religii, historii. Cierpienie nie uszlachetnia, nie jest złotym sposobem, złotym podziałem na tkwienie w rzeczywistości i jednoczesną podróż w niebiosa. Cierpienie nie nagradza. Wypacza umysły.
Co ja będę dalej ciągnąć.
Osłem jest ten, kto sądzi, że cierpienie jest do czegokolwiek człowiekowi potrzebne. A winnym ten, kto takie przeświadczenie w ludziach budzi. Ochryda jak Ohyda, a złoty podział jedynie zachowany w formacie pocztówki (prostokąt).
Hej, ja (R) jestem chyba madrzejsza piszac, niz odpowiadajac na komentarze, zwlaszcza tak dogłebnie zanalizowane. Ale wiesz co, podoba mi się Twoja interpretacja. Nie wiem czy odpowiednio ją rozumiem, i dopiero jedna kawe wypilam (blablabla tlumaczenie wlasnych ograniczen), ale mi się podoba...
Tobie zwlaszcza dziękujemy za przebrniecie przez Pocztowki, biorac pod uwagę watpliwosci na poczatku.
Chyba tyle, dzieki raz jeszcze Wrotycz, pozdrownia :)
Ochryda jak Ochryda, a Iva jak Via. Znajdujesz rzeczy, które nie tyle budują Twą detektywią potęgę, co obnażają innych.
Co zaś się tyczy początku komentarza, pasuje mi tutaj: nie sądzcie, abyście sami... I tak dalej.
Fajnie, że masz alternatywy. Fajnie, że czujesz zawód.
Fajnie, że czujesz cokolwiek, bo już to jest jakimś tam sukcesem.
Nie gloryfikujemy zła dla samego gloryfikowania.
Kronikując starcie, nie masz wpływu na jego wynik... powiedzmy.
Dzięki pięknie za całą drogę i masę cudnych spostrzeżeń. Dla Ciebie to naprawdę była Via Egnatia
To koniec, czy dopiero początek? Matka umarła w katuszach, żeby córka mogła żyć. Tylko co to za życie, z takim obrazem wypalonym w pamięci?
Zawarliście tyle ochydy na tak małej przestrzeni tekstu... A jednocześnie znaleźliście miejsce na czułe gesty. Damir próbujący pomóc, mimo że musiał znać cenę, jaką przyjdzie mu zapłacić. Ciekawe, czy gdyby umiał wybrać, jeden z synów by przeżył. Do tego matka poświęcającą wszystko dla zdrowia córki. Nawet oprawcy w jakiś sposób dbają o ofiarę.
Chociaż zbudowaliście świat, w którym nadzieja umiera.
Dość otwarte to zakończenie. Szczerze, to chciałabym tę historię przeczytać z perspektywy Vuka. To byłoby niesamowicie ciekawe.
Ładnie poprowadzone opowiadanie od początku. Teraz mogę napisać, że zdecydowanie według mnie wasze najlepsze, choć pewnie jeszcze napiszecie coś równie świetnego :-)
Nie będę jakoś wywlekać refleksji, bo znacie już moje zdanie. Myślę również, że jest tu jakiś mocno ukryty przekaz, którego ja niestety nie potrafię odszyfrować.
Pozdrawiam i dzięki za podróż.
Powiem Ci, że też zawsze, gdy czytam tego typu historie, ciekawi mnie rzut kamery z perspektywy oprawcy. Kolejny głos, że to nasze najlepsze opko. Taa, przestaliśmy się popisywać, tudzież stresować sobą, a zaczeliśmy zapierdzielać nad tekstem - może stąd efekty. Fajnie, że siadlo aż tak :)
ps. Gdy Can, zaraz po Eyre, rzucał różne pomysly na opowiadania, to szkic tej historii od razu wydał nam sie trafiony. Świadomie nie braliśmy sie za nią od razu, żeby się trochę rozkrecić (tacy cwani, ha! :3).
No więc - dzięki piękne, Adelajdo :)
Pozdrówki
(R)
Historia Vuka.
Cholera. Już to widzę. Taaakk. Ja pierdzielę. Muszę robotę rzucić. Ech.
Czy coś napiszemy: no ja myślę.
Czy to będzie świetne: no ja mam nadzieję
Dzięki śliczne za wędrówkę.
"Jovanę obudził dotyk ludzkich rąk." – gdybym miał się czepić, no to chyba nie małpich rąk? ludzkie ręce brzmią mi w tym zestawieniu jak masło maślane... Może "dotyk czyichś rąk." ? Ale to taka pierdołka, której pewnie nie trzeba zmieniać a ja sobie tak tylko sygnalizuję.
Ja tam pierdolę, już nie będę czytał nic waszego w wannie, teraz to chyba sobie będę zimne kąpiele urządzał:)
No i nie wszystko zakumałem jak trzeba ale na żadne tego typu eksperymenta, za żadne siatki z zakupami na pewno nigdy bym się nie zgodzi, o na pewno nie!
Świetny ten opek ale moim zdaniem jeszcze z jedna część by się co najmniej przydała, żeby nieco bardziej ukierunkować myślenie po lekturze jako całości, ale nie będę wybrzydzał.
Dobra robota ludziska!
Tak, tę ręce dość pokracznie (my fault).
"już nie będę czytał nic waszego w wannie" :D
"ale na żadne tego typu eksperymenta, za żadne siatki z zakupami na pewno nigdy bym się nie zgodzi, o na pewno nie!" hahaha, pieknie
Dzięki i tu :)
Przeczytalam wczesniej, nie skomentowalam, bo potezny komentarz Wrotycz ujawnil mi wlasna plytkosc, w sensie: nie dotarlam do tej calej symboliki i nie potrafilam odniesc sie tak wnikliwie.
Szczerze mowiac mnie najbardziej podobaly sie trzy pierwsze Pocztowki. Uwielbiam noirowy nastroj, wlasnie w tych trzech pierwszych odnalazlam tez pojedyncze perly przepiekne. Ta o czterolistnych koniczynach wyjących najglosniej - zrobila na mnie piorunujące wrazenie.
Dwie ostatnie czytało mi się okej, ale bez zachwytu nad strukturą pojedynczych wyimkow.
Druga sprawa, ze ja nie przepadam jak sie wyjasnia, jak sie klaruje, a kazda historia ma do siebie to, ze musi sie skonczyc. Sceny walk i nieuchronne zblizanie sie do konca, to niezbyt sfera moich uwielbien. Wiec wina gorszego odbioru dwoch ostatnich pocztowek lezy w tym, ze jestem jaka jestem, po prostu.
Mowilam juz Rithcie w zaciszu messengera i powtorze i tu, ze Pocztowki calosciowo uwazam za Wasz ogromny sukces, przedarcie sie na drugą, diamentową stronę pisania w zespole.
Tak, tak. Wiem. Jedni noirowe rzeczy cenią wyżej, inni (więższość) treść. Staraliśmy się zbalansować wszystko.
Super, że nei ma zawodu. Był lekki moment nerwowości.
Dziękuję.
"Sceny walk i nieuchronne zblizanie sie do konca, to niezbyt sfera moich uwielbien" - no, tu tez ja maczałam palce. Staraliśmy sie połaczyc to wszystko, noirów było mniej im bliżej końca, ale kazdemu według gustu.
Podziękowałam już przy ostatnim komciu za cąłośc (bo niue zauważyłam tego), więc jeszcze raz wdzięcznie dygnę ;)
Dzięki , Lamb :)
Już się nie będę przelogowywać.
Jednak dotarłeś do ostatniej. Fajnie :))
Przeczytałam i pomyslałam jedno - to o nas czy o bohaterach... ;D
Miłego piątku, Nachsz :) Dziękuję.
Ritha Nie, nie git. Bo handlarze z Was jak z koziej dupy trąby. Jak można było ot tak, odpuścić sobie informację, że nie przeczytam ostatniej części? Jak można było nie wymusić sentencji, o której wiadomo było, że jest refleksją po Waszym opowiadaniu? Jak można aż tak nie szanować swojego towaru? Swojej pracy? Spodziewałem się negocjacji. Takie działanie prowadzi do nędzy, a ta jest łakomym kąskiem dla religijnych, wojennych i różnych innych popaprańców. Jak sama zresztą wiesz.
A robota... no cóż, powiem to. Niesamowita. Naprawdę niesamowita. Talent to mało, trzeba mieć "to coś", żeby napisać coś takiego. Trzeba mieć dużo "tego czegoś" i Wy to macie. Rewelacja.
Nachsz, stwierdziłam, że przeze mnie wziąłeś się za to opko od pierwszej części, mimo że wcale nie planowałeś, a ja naaaaprawdę staram się nie być osobą narzucającą się w związku w czym wyczerpałam limit wywierania presji w temacie Nachsz i Pocztówki, dlatego...
Kurde, dzięki raz jeszcze... że aż tak. I w ogóle :3
Komentarze (90)
Buziole
(R)
Zakończyliście złem w czystej postaci, aż ciary po plecach przechodzą.
A miałam nadzieję na uratowanie bohaterek. :-<
Całość oczywiście na najwyższą notę.
I jak teraz zasnąć?
Mam nadzieję, że udało się zasnąć :p
Dziękuję i ja, TseCylio :)
(R)
Biorąc pod uwagę realizm opowiadania, które wychodzi spod waszych piór to czytanie do poduszki wytworów waszej fantazji nie jest najlepszym pomysłem - jednak nie mogłam się powstrzymać. Odniosłam tym razem wrażenie, iż ta część była pisana szybciej niż poprzednie, choć równie sprawnie. Moje odczucie związane jest z tym, że mniej tu jest deliberowania na temat tego co i kto czuł, nie ma jakiejś skomplikowanej, wymyślnej filozofii, czy głębokich, poetycznych porównań a są prosto i bezpośrednio podane obrazy bólu, śmierci, okrucieństwa. Znając was, a przez to mając na uwadze w pewnym stopniu przewidywalną końcówkę (jedna z kilku wersji, każda bez happy endu, - żeby było jasne) nie odebrało mi to smaku czytania. Do jednego się muszę jednak przyznać - nie zrozumiałam do końca sensu tego doświadczenia i nie umiem załapać, czy tam dopatrzeć się logiki w postępowaniu Ruzicy, Vuka i reszty "złych". Chyba coś przeoczyłam, albo odczytywałam zbyt dosłownie, co odebrało część sensu. Nie umiem się pogodzić z istnieniem okrucieństwa dla samego bezprzyczynowego zadawania bólu. Możliwe też, że jestem za cienka, aby to głębiej ogarnąć. Doceniam natomiast kunszt i płynne przenikanie się waszych zdolności pisarskich. Przestałam już odczuwać tą kanciastość, czy tam wpasowywanie się w siebie na siłę. Teraz, z każdą częścią tego opowiadania, byliście coraz lepiej zgrani.
Tyle.
Nieopatrznie wypita wieczorową porą kawa przestaje działać, więc idę spać :)
Pozdrowionka
"Do jednego się muszę jednak przyznać - nie zrozumiałam do końca sensu tego doświadczenia i nie umiem załapać, czy tam dopatrzeć się logiki w postępowaniu Ruzicy, Vuka i reszty "złych". Chyba coś przeoczyłam, albo odczytywałam zbyt dosłownie, co odebrało część sensu." - ciiii
Dzięki pięknie A.Gu. Na razie tylko tyle ;)
Dobrze, że kanciastość wpasowywania się zmniejszyła :)
Dzięki piękne, Aga, że wytrwałaś do końca i nawet się wkręciłaś :)
Buziole (R)
Tak się spytam; czytałeś coś J. Kosińskiego...?
Tak czy siak, dzięki, Freya :) Za czujne oko i porady przede wszystkim.
(R)
Całe te wprowadzenie filozofii, taka zabawa z czytelnikiem, by ukazać zwykłe okrucieństwo dla okrucieństwa, bez żadnej idei, bez żadnego usprawiedliwienia, bez żadnej filozofii, zło w najczystszej postaci.
Okropne to...
do dorabiania filozofii, by usprawiedliwić zło, okrucieństwo, zadawanie bólu drugiemu człowiekowi. Tak ciężko przyjąć, że czyste zło dla zła siedzi w człowieku, niczym nietłumaczone.
Pozdrawiam
(R)
Super, że siadło.
Tak, myślę, że to opowiadanie nam wyszło, choć do średnio udanego Eyre mam sentyment.
Pozdro :)
Walcząca matka o to by córka mogła widzieć, zakończyła się okrucieństwem. Obraz konającej matki pozostawił w jej oczach niekończący się ból, ale pewnie też chłód i wolę walki. Co cię nie zabije, to cię wzmocni.
Nic nie wiemy o Topie, olbrzym nadział na metalowy pręty szaszłyki? Wspomniano o młodym chłopcu siedzącym przy oknie?
"Krzywdę darzył dobrocią... hasło dnia. Jak można szybko usprawiedliwić swoje postępowanie
Trochę za dużo ci dałam. Prze-pra-szam... nawet grzecznościowe zwroty przed egzekucją.
Bardzo śmiercionośna część i bolesna. Eksperyment zakończył pewien etap i rozpoczął następny. Etap Jovany. Czy potrafi wyjść naprzeciw ślepej Temidy i poszukać sprawiedliwości w tym mordowanym mieście. Ma taśmy tylko co dadzą jej kiedy zwrócą?
Wyszła, złapana w objęcia zimy... piękne uczucie kiedy wychodzi się z piekła. Chłód koi rany.
Magenta to intensywnie różowy kolor, wpadający w fiolet... więc kolor krwi zapewne, tylko raczej krew ma inne barwy nawet kiedy się starzeje. To tylko sugestia.
Poszukała wzrokiem, dostrzegając Rubicę... Ruzicę?
Dopiero uścisk męskiej dłoni na ramieniu uświadomił umęczonej kobiecie, że w pomieszczeniu byli inny ludzie... inni?
Pozdrawiam i miłego dnia
Błędy obadamy za sekundę. Magenta chyba zostanie, bo krew, krwią, ale jeszcze para w pomieszczeniu i jasno różowy makijaż. Także, ten.
Dzienks, miss Pasją.
Błędy poprawione :)
Podpinam się pod słowa Cana, o te: "Znów porcja świetnych przemyśleń, takich jakby dofiltrowanych życiowym doświadczeniem.
" - dokładnie takie samo mam wrażenie czytając Twoje komentarze.
Dziękuję pięknie, Pasjo, za całą drogę :)
Pozdrawiam :)
(R)
Ale!
"Po chwili stała nago pośród pół tuzina ludzi, z których połowę widziała pierwszy raz w życiu." - jeśli stała pośród, to "połowy tuzina". "Pòł tuzina" ludzi mògłby stać wokòł niej. Czyli nie było ich tak dużo, tuzin to wszak 12. Stała, otoczona szòstką osòb - może tak, żeby nie powtarzać pòł/połowa.
"[...]ktoś powiedział, że czas obniżyć temperaturę i że zwłoki są zimne" - ona była w gorącej wodzie, tak? Czy jej zwłoki w gorącej wodzie mogły być zimne? Nie znam się na umieraniu, może mogły, ale logika podpowiada, że jednak woda gorąca itd. A może o inne zwłoki chodziło, a ja nie załapałem. Pomóżcie skołowanemu.
Ładny klimat z tą parą, krwią, wodą w wannie. To widziałem i czułem smròd ich potu i ferment klejącej się do odwłokòw bielizny. Tej ohydy jest tu sporo, choć nie piszecie o tym wprost.
Jovana - od młodości, piękne imię. W filmie Underground syn bohatera głównego ma na imię Jovan, akcja dzieje się w dawnej Jugosławi, a reżyserem jest Kusturica - polecam.
W daenej Japonii, w ramach kaźni, gotowano ludzi.
Poza tym przypomnieliście mi film Martyrs, który sobię chętnie powtòrzę.
Pozdrawiam :)
Z pół tuzinem raczej się dostosujemy do podpowiedzi. Z ciałem chodziło o spadajacego Damira. Ot, frywolna, niezwiązana myśl.
Jej zwłoki nie były zimne, bo nawet Jova później je ocenia jako ciepłe/gorące.
Z Martyrsem sprawa jest ewidentna. Nie jesteś pierwszy.
Film dla mnie i genialny i genialnie zepsuty.
Pół na pół.
Pozdrox.
Dzięki za wizytę.
A w sumie to tak tłumaczę Tobie i sobie, bo to akurat, ekhm, ten...
Tak, zwłoki Damira i synów były zimne, dlatego, gdy facet stwierdził, że czas ochłodzić, wrzucono je do wanny. Z ludziami poprawiam.
Dzięki piękne za obecność i komentarz, jak zawsze pomocny.
Pozdraiwam :)
(R)
"Adam T 5 miesięcy temu
(...)
Nie wiem dlaczego, a może wiem, ten tekst wygląda, jakby napisał go Can. No, kurrna, Can jak cholera! Jakbyście pili mleko z jednej butelki dziećmi będąc. Piliście, czy co?"
Także, no... dzięki, Adamie ;)
Jeslinidzie o sprzedaż nerek to czytałem w reportażu H. Badery - Białą Gorączka.
Być może wtedy tamto + Martyrs i zrodził się zalążek pomysłu na ten tekst. Nie wiem. Nie pamiętam już. Dzięki, mr. Karawanos
Dzięki, Karawan. Rozumiem, że jesteś w jakiś sposób poruszony, a przynajmniej do refleksji zmusiło. To fajnie. Fajnie też, że czytałeś Pocztówki.
Dziękuję pięknie i pozdrawiam :)
(R)
A i dobry zabieg z tym na początku: "Tu już nie ma nic." już na poezję nie ma miejsca... bardzo dobre.
Ok pozdrawiam, i chylę czoła ekipo :)
Masz rację z odejściem od poezji. Ten klucz wiódł dokładnie do takiego zamka.
Dzięki Justysko
Bardzo się ciesze, że historia Cię wciągnęła i dziękuję za całą drogę przez Pocztówki.
Pozdrawiam :)
(R)
Fajnie, że Ci siadło.
Pozdrox.
Dzięki piękne za miłe słowa.
Pozdrówki :)
(R)
Mam wątpliwości tu:
”Oświetlona księżycową tarczą, ubrana jedynie w nylonowy szlafrok i z cienkim papierosem tkwiącym w umalowanych ustach.” Dałabym bez i, bo to trochę sugeruje, że nylonowy szlafrok plus coś tam jeszcze. Przecinek załatwiłby sprawę, albo po prostu po szlafrok, trzymała cienkiego papierosa w umalowanych ustach.
”Za plecami faceta dokumentującego zdarzenie Jovana walczyła także” - dziwny szyk.
Zgadzam się też z tymi zimnymi zwłokami, że warto dopisać, że to jednak chodzi o wisielca, bo trzeba się domyślać.
Z czepialstwa tyle. Wymuskane, wypieszczone. Brak poetyckich wstawek robi tu dobrze, bo od razu czytelnik wchodzi na głęboką wodę, tzw. trzęsienie ziemi jak u... ;)
Wspaniale jest opisana ta scena z wanna, niby kamera jest skierowana na matkę, ale rejestruje też wszystko wokół. Wisielcow, ludzi, medyka, co potęguje strach i wytwarza w głowie sprzeciw, że przecież była obietnica, że tyle ludzi, miało być wszystko pod kontrolą...
Trochę brakuje mi tu filozoficznego bajdurzenia Vuka. Lubiłam jego nieodgadnione kwestie. Bardzo dziwne jest to zlizywanie krwi, jakieś zabawy trupem, ohyda. Trochę badana wariatów xD W każdym razie chylę czoła, wszystkie części na świetnym poziomie, w każdej kończycie tak serialowo zagadkowo. Lubię czasem przeskakiwać na koniec rozdziału książki i tam wyłapywać jakieś myśli, twist, cokolwiek, bo zazwyczaj tego na końcu najwięcej a tu... tu tego pełne wiadra wszędzie.
Któraś z części była bardzo opisowa, srednja, ale ogólny zamysł wybija to opko na numer jeden w kategorii opowijskich ;>
Pozdro.
Szyk zostaje.
O wisielcu może słowo będzie.
Fajnie, że się ogólnie podobało. Ta część, ale i całościowo. WIesz... nie mam nawet literki na TW, ale warto niedospać i powalczyć dla takiego odbioru. Aż se dziś wafelki kupiłem. W sumie pewnei i tak bym kupił, bo miewam ciągoty do bycia jebanym spuchlakiem, ale wolę tera myśleć, że to taka celebracja powyższego.
Dzięki wielkie.
ps. Celebracja jest gites. Kupiłam Cydr, wypije za gitesowy odbiór Pocztówków.
Pozdro
(R)
Jestem pod wrażeniem, masakry. Momentami chciałam sama stamtąd uciekać. Masakra.
Pozdrówki
(R)
Stąd niemal do groteski ciągniecie jatkę, w tym katów – fanatycznych naukowców.
Co w Pocztówkach jest poddawane totalnej krytyce? Nagradzanie za cierpienie. Cierpcie a będzie wam dane. Nawet przed kaźnią – otoczenie Ivy i jej córki opieką.
Wasze opko, dla mnie przynjamniej jest totalną krytyką (choć nieco zawoalowaną – reguły dobrej gry narracyjnej) jednej religii. Mamy wannę i swoisty chrzest męki w wodzie, mamy zawsze rybiookoich katów – a ryba była symbolem wyznawców, których Bóg wstał z martwych po kaźni.
No i mamy rzucającego się z okna filmowca – bo tam nic nie ma.
I mamy wyraźną sugestię, że cierpienie (święci chrześcijańscy) psu na budę jest potrzebne.
Tam nic nie ma. Nikt Ivy nie wziął, nie chciała (jak Parilaus) pozostać we wrzątku.
Zachowanie się Vuka i Ruzicy (obrys zabliźnionej linii piersi) po smierci Ivy – jest tylko dowodem na ich masochistyczne czerpanie przyjemności z bólu. Groteska w ostatnim obrazie po smierci Ivy.
Nie przekroczą punktu styku matematyki, religii, historii. Cierpienie nie uszlachetnia, nie jest złotym sposobem, złotym podziałem na tkwienie w rzeczywistości i jednoczesną podróż w niebiosa. Cierpienie nie nagradza. Wypacza umysły.
Co ja będę dalej ciągnąć.
Osłem jest ten, kto sądzi, że cierpienie jest do czegokolwiek człowiekowi potrzebne. A winnym ten, kto takie przeświadczenie w ludziach budzi. Ochryda jak Ohyda, a złoty podział jedynie zachowany w formacie pocztówki (prostokąt).
Tobie zwlaszcza dziękujemy za przebrniecie przez Pocztowki, biorac pod uwagę watpliwosci na poczatku.
Chyba tyle, dzieki raz jeszcze Wrotycz, pozdrownia :)
Co zaś się tyczy początku komentarza, pasuje mi tutaj: nie sądzcie, abyście sami... I tak dalej.
Fajnie, że masz alternatywy. Fajnie, że czujesz zawód.
Fajnie, że czujesz cokolwiek, bo już to jest jakimś tam sukcesem.
Nie gloryfikujemy zła dla samego gloryfikowania.
Kronikując starcie, nie masz wpływu na jego wynik... powiedzmy.
Dzięki pięknie za całą drogę i masę cudnych spostrzeżeń. Dla Ciebie to naprawdę była Via Egnatia
Zawarliście tyle ochydy na tak małej przestrzeni tekstu... A jednocześnie znaleźliście miejsce na czułe gesty. Damir próbujący pomóc, mimo że musiał znać cenę, jaką przyjdzie mu zapłacić. Ciekawe, czy gdyby umiał wybrać, jeden z synów by przeżył. Do tego matka poświęcającą wszystko dla zdrowia córki. Nawet oprawcy w jakiś sposób dbają o ofiarę.
Chociaż zbudowaliście świat, w którym nadzieja umiera.
Pozdrowienia
(R)
Pozdrawiam serdecznie.
Ładnie poprowadzone opowiadanie od początku. Teraz mogę napisać, że zdecydowanie według mnie wasze najlepsze, choć pewnie jeszcze napiszecie coś równie świetnego :-)
Nie będę jakoś wywlekać refleksji, bo znacie już moje zdanie. Myślę również, że jest tu jakiś mocno ukryty przekaz, którego ja niestety nie potrafię odszyfrować.
Pozdrawiam i dzięki za podróż.
ps. Gdy Can, zaraz po Eyre, rzucał różne pomysly na opowiadania, to szkic tej historii od razu wydał nam sie trafiony. Świadomie nie braliśmy sie za nią od razu, żeby się trochę rozkrecić (tacy cwani, ha! :3).
No więc - dzięki piękne, Adelajdo :)
Pozdrówki
(R)
Cholera. Już to widzę. Taaakk. Ja pierdzielę. Muszę robotę rzucić. Ech.
Czy coś napiszemy: no ja myślę.
Czy to będzie świetne: no ja mam nadzieję
Dzięki śliczne za wędrówkę.
Ja tam pierdolę, już nie będę czytał nic waszego w wannie, teraz to chyba sobie będę zimne kąpiele urządzał:)
No i nie wszystko zakumałem jak trzeba ale na żadne tego typu eksperymenta, za żadne siatki z zakupami na pewno nigdy bym się nie zgodzi, o na pewno nie!
Świetny ten opek ale moim zdaniem jeszcze z jedna część by się co najmniej przydała, żeby nieco bardziej ukierunkować myślenie po lekturze jako całości, ale nie będę wybrzydzał.
Dobra robota ludziska!
A z ryncami masz możliwe, że rację. Wszak to logiczne. Obadamy.
Dziękuję Urycu.
"już nie będę czytał nic waszego w wannie" :D
"ale na żadne tego typu eksperymenta, za żadne siatki z zakupami na pewno nigdy bym się nie zgodzi, o na pewno nie!" hahaha, pieknie
Dzięki i tu :)
Szczerze mowiac mnie najbardziej podobaly sie trzy pierwsze Pocztowki. Uwielbiam noirowy nastroj, wlasnie w tych trzech pierwszych odnalazlam tez pojedyncze perly przepiekne. Ta o czterolistnych koniczynach wyjących najglosniej - zrobila na mnie piorunujące wrazenie.
Dwie ostatnie czytało mi się okej, ale bez zachwytu nad strukturą pojedynczych wyimkow.
Druga sprawa, ze ja nie przepadam jak sie wyjasnia, jak sie klaruje, a kazda historia ma do siebie to, ze musi sie skonczyc. Sceny walk i nieuchronne zblizanie sie do konca, to niezbyt sfera moich uwielbien. Wiec wina gorszego odbioru dwoch ostatnich pocztowek lezy w tym, ze jestem jaka jestem, po prostu.
Mowilam juz Rithcie w zaciszu messengera i powtorze i tu, ze Pocztowki calosciowo uwazam za Wasz ogromny sukces, przedarcie sie na drugą, diamentową stronę pisania w zespole.
:)
Super, że nei ma zawodu. Był lekki moment nerwowości.
Dziękuję.
Podziękowałam już przy ostatnim komciu za cąłośc (bo niue zauważyłam tego), więc jeszcze raz wdzięcznie dygnę ;)
Dzięki , Lamb :)
Jednak dotarłeś do ostatniej. Fajnie :))
Przeczytałam i pomyslałam jedno - to o nas czy o bohaterach... ;D
Miłego piątku, Nachsz :) Dziękuję.
Git!
A robota... no cóż, powiem to. Niesamowita. Naprawdę niesamowita. Talent to mało, trzeba mieć "to coś", żeby napisać coś takiego. Trzeba mieć dużo "tego czegoś" i Wy to macie. Rewelacja.
Kurde, dzięki raz jeszcze... że aż tak. I w ogóle :3
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania