pod śledzia do namiotu
z pozostawionego świata wystawał księżyc
zaprószony przy letnim wysypie desperatów
miała ze mną nieplanowaną już chyba w życiu zazdrość
o zadurzenie w wylosowanej spod ściany dziewczynie
kiedy potwierdzenie kobiecości mogło być jedynie dodatkiem
do naszego miesięcznika na ławkach ze Snem o Marii
i już nie chciała godzić się z życiem
nie przepalić piersi pod kożuchem mgły
w pozostałym do sprawdzenia i nadkładanym później czasie
kiedy już mogłem bezczelnie patrzeć w niebo
bo niezamieszany w to Bóg z tutejszymi zaciągał deszczem
Następne części: Pod śledzia od namiotu
Komentarze (2)
Chodziło o nie mieszanie i w to Boga.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania