Pogadajmy, zanim zaśniesz – 1.
Zimna szyba nie wydawała się wymarzonym miejscem na ułożenie głowy w czasie snu. Adrian był jednak na tyle senny i zmęczony podróżą, że jego mózg nie wybrzydzał. Kilka przesiadek, wielogodzinne korki czy monotonnie uderzające o szkło krople deszczu, były wystarczającym powodem, aby mężczyzna zapomniał o wmówionych mu niegdyś zasadach kultury - i zasnął.
Śnił o ogromnej, nieograniczonej przestrzeni. Widział spienione fale oceanu, czyste, przejrzyste niebo, które ścigało się z wodą o to, kto pierwszy stanie na widnokręgu. Widział setki ptaków, które swobodnie przecinały powietrze, pikowały w kierunku otchłani i wznosiły się w górę przed samym zetknięciem z lustrem wody. Czuł wiatr, nie mógł jednak poczuć własnego ciała. Nie mógł dotknąć swojej twarzy by sprawdzić, czy to rzeczywiście sen. Mimo to, czuł się w tej przestrzeni bezpiecznie. Nie wiedział, jak długo będzie w stanie w niej pozostać.
– Ekhm.
Adrian z wielkim trudem i powoli otworzył ciężkie powieki. Przez kilka pierwszych chwil po przebudzeniu pozostawał kompletnie zdezorientowany. Nie mógł przypomnieć sobie co robi w samochodzie, kim jest mężczyzna siedzący na miejscu kierowcy, wpatrujący się w niego ani dlaczego w ogóle zasnął.
– Jesteśmy na miejscu – powiedział zachrypniętym głosem brodaty kierowca i z politowaniem spojrzał na Adriana. Z jego perspektywy, wyglądał on jak człowiek kompletnie zagubiony, który nie wie gdzie będzie spał następnego dnia. Zrobiło mu się nawet go żal.
Adrian wreszcie przypomniał sobie o wszystkim i skrzywił usta. Niespokojnie podniósł głowę, przygładził stargane włosy i spojrzał przez okno. Nie był w stanie ocenić czy rzeczywiście był na miejscu, ponieważ nigdy wcześniej tu nie był. Uznał jednak, że nawigacja brodacza nie może być zawodna i pogodził się z myślą, że pora wysiąść. Wziął do ręki kurtkę i plecak leżące na siedzeniu obok, drugą dłonią zaś sięgnął do kieszeni.
– Należy się…
– Mogę zapłacić Blikiem? – spytał wtrącając i uruchomił w telefonie odpowiednią aplikacją.
– Yy… tak, tak, naturalnie, tutaj jest numer – odparł nieco zmieszany kierowca.
Adrian wykonał kilka szybkich ruchów palcami po ekranie telefonu.
– Poszło? – spytał chwytając za klamkę.
– Tak, wszystko się zgadza – odparł kierowca serdecznym głosem.
– Dziękuję. Do widzenia – Adrian pożegnał się szybko i wysiadł z Ubera.
Przywitało go chłodne, wieczorne powietrze. Raz jeszcze włączył wyświetlacz, z którego dowiedział się, że jest właśnie 20.43. Przypomniał sobie ulewę, która panowała w czasie jazdy i jednocześnie dostrzegł, że została z niej jedynie niewielka mżawka. Szybko nałożył czarną materiałową kurtkę i plecak po czym wybrał kontakt na telefonie i przyłożył go do ucha. Wypuścił parę z ust, odgarnął włosy z czoła i niecierpliwie czekał aż osoba po drugiej stronie odbierze telefon.
– Halo? Hej, tak, już jestem, to znaczy… chyba jestem. Nie widzę tu nazwy… możesz mi przypomnieć która to klatka? Trzecia, no tak. I mieszkanie dwadzieścia pięć, racja? Okej. Mam ten kod, który mi podałaś… tak, mam go. Dobra, zbieram się na górę. Zaraz się widzimy.
Kiedy nacisnął czerwoną słuchawkę, momentalnie coś ścisnęło go w gardle. Przecież wcale nie musiało go tutaj być. Nawet gdy już odebrał tamten telefon, miesiąc temu, mógł powiedzieć, że nie ma zamiaru brać w tym udziału. Nawet o nic go nie prosiła! Tylko poinformowała go, jak wygląda sytuacja.
Próbował przypomnieć sobie co nim wtedy kierowało. Może była to ta słynna męska ambicja, o której tyle opowiadał mu ojciec. Ale przecież mówił on też, że Adrian nigdy prawdziwym mężczyzną nie będzie.
Wziął parę wdechów i postał jeszcze chwilę bez ruchu. Gonitwa myśli nie dawała mu spokoju. Wreszcie założył na głowę kaptur i poszedł w stronę bloku.
Komentarze (4)
Zostawiam 5, bo ten prolog jest dobrze napisany, a błędów nie widzę.
Pozdrawiam ciepło :)
PS.: Abby to postać gorzej napisana niż Rey z Nowej Trylogii ^^
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania