Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Poławiacz snów

Boże kochany, co za oczy!

Jakby ktoś wlał krople Morza Sargassowego wokół czarnego punktu źrenicy. Odrobina najczystszych wód świata z porażającym jasno-błękitem. Niesamowity okaz akwamarynu.

Dla mnie najczystsze, bo Morze Weddella jest tylko destylowaną wodą.

No więc spojrzałem w nie i wielki kamień wpadł mi do żołądka.

- Słuchasz, co mówię? - Jan szturchnął mnie w bok. Kurwa mać, co się dzieje? - Przecież widzę gdzie patrzysz. Ładna.

Ładna? Śliczna! Miękki owal twarzy, prosty nos i uroczy układ górnej wargi, która dziwnie układa się przy uśmiechu. Zostaje tylko taki dzyndzelek, otulający jedynki. Śmieszny i uroczy. Dziwny.

Jasne, niezbyt długie włosy, ułożone w poprawną grzywkę małolaty. Snujące się niefrasobliwie za uchem i na karku.

Aż chce się je wziąć w usta i odgarnąć z szyi. Niemniej po takim zabiegu mokre włosy przyklejają się do skóry i nijak je ruszyć. Nierozwiązywalny dylemat.

- Do dupy z tobą, halooo. Patrzysz na nią jak sroka w gnat. - Znajomy żachnął się niecierpliwie. - Dzisiejszy wykład był raczej listą pobożnych życzeń, a nie konstruktywną propozycją. To nie przejdzie. Dawne czasy „se ne wrati”... Ale faktycznie ładna - dodał, cmokając.

Ładna, idioto?! Cudna.

Jestem na kilkudniowym szkoleniu nauczycielskim o tematyce „Rola szkoły we współczesnym wychowaniu młodzieży. Wytyczne i prawo”. Nawet opiekunem tego szkolenia i jednym z wykładowców. Chyba nie najlepszym, sądząc ze słów Jana – szpakowatego gościa po sześćdziesiątce, wicedyrektora gimnazjum.

Siedzimy teraz w restauracji hotelowej. Jest dziewiętnasta dwadzieścia i możemy na luzie wypić parę drinków. Sala jest pełna, bo obok naszego szkolenia mają tu miejsce inne kursokonferencje i zapewne uczestniczką jednego z nich jest siedząca stolik dalej, kobieta.

Z tym oczami.

Niby rozglądającymi się wokół, uśmiechająca się tak zniewalająco (dzyndzelek), a jakby nieobecna... rozkojarzona...

Kilka razy wydawało mi się, że patrzy na mnie. Odruchowo prostowałem plecy (przystojniak taki), poprawiałem fryzurę, przybierałem mądry wyraz twarzy i starałem się przykuć jej wzrok, moim i... i jej uciekał gdzieś dalej. Nie zatrzymywał się na mnie, nie czułem nawiązania sławnego kontaktu wzrokowego i idącego za nim, równie sławnego, kontaktu feromoniczno - emocjonalnego.

Aż wstała od stolika i wtedy zrozumiałem.

Teraz musisz być moja.

 

Śmiałem się jak wariat. Zakrztusiłem wreszcie, rozkaszlałem i spojrzałem na panią psycholog. Siedziała sztywno z zaciętym wyrazem twarzy.

- To właśnie jeden z objawów, panie Piotrze. W osobowości borderline mieści się również paragelia – zasyczała, patrząc na mnie z nienawiścią. Brzydkie uczucie u osoby tej specjalizacji.

Przed chwilą skłoniłem ją do opowieści o samobójczej próbie, kiedy zostawił ją narzeczony. Nawet miałem łzy w oczach, a potem ten śmiech.

Zupełnie niekontrolowany, bo wyobraziłem sobie tę ładną dziewuszkę, jak opiera zdjęcie tego idioty o szklankę, wyciska gorączkowo tabletki z listków i łyka pośpiesznie. Pewnie, żeby się nie rozmyślić.

Do dupy z takimi psychologami, którzy pozwalają na zamianę ról.

- Zaburzenia osobowości, alkoholizm, ADHD, depresja afektywna, dwubiegunowa, nadmierna empatia połączona z nadmierną brutalnością. Wszystko razem i każde z osobna. Kto rozwiąże ten węzeł, Piotrze? - Westchnęła, wsuwając dokumentację do szarej koperty.

- Pewien starożytny wódz znalazł na to sposób, droga terapeutko. - Przesłałem jej uśmiech numer trzy, czyli optymizm połączony ze zrozumieniem.

- Świat kiedyś zapłacze przez ciebie. Albo ty zapłaczesz, zamiast się śmiać.

Westchnęła znowu. Przejebana ta jej robota.

 

Kolejny drink przy hotelowym barku. Walić tę konferencję!

Wziąłem ją za rękę, przykładając kciuk do wewnętrznej strony przegubu. Puls przyśpieszony, czyli jest dobrze.

- Opowiedziałeś mi tyle pięknych rzeczy. Tyle poezji. Twoja twarz jest męska i często się śmiejesz. Pachniesz tym czymś...To cudowne. - Przejechała znowu dłonią po moim pysku. Dobrze, że się ogoliłem.

Popatrzyłem w te oczy. Przepiękne. Rozmarzone, roztopione w lagunach myśli i uczuć. Tam na dnie schorowani na rozedmę płuc i chorobę kesonową poławiacze pereł, wyciągają przy każdym nurkowaniu kilkanaście małży, aby żyć nadzieją na znalezienie najcenniejszych pereł. Tych naturalnych, nieoszlifowanych.

Jak ona.

Ścisnąłem jej dłoń.

- Chodź ze mną do pokoju, Joanno

Podniosła się cały czas, trzymając moją rękę.

- Dobrze. Prowadź.

 

Trzymała mój nabrzmiały członek, kciukiem przesuwając po jego czubku. Z dziurki wypływała jeszcze przezroczysta maź, którą rozsmarowywała kolistymi ruchami.

- Szkoda, że go nie widzę – szepnęła mi do ucha.

- Ale czujesz jego ciepło i tętno?

- Tak. Ale tak bardzo chciałabym zobaczyć. Jego i ciebie. Tak wiele rzeczy nie widziałam. Tak bardzo mi brakuje ich obrazu. Teraz twojego. Było cudownie – dodała, obwodząc językiem moje ucho.

Przekręciłem się na bok i spojrzałem w jej płynne, błękitne tęczówki. Zrobiło mi się straszliwie żal. Żal życia Joanny w mroku, przez który nigdy nie przebije się obraz sennych lagun, pereł wyjętych z małża, który wydaje ostatni krzyk, kiedy brutalnie rozwierają mu skorupę. Szeroko otwartych oczu pod wodą morza Sargassowego, które widzą przenikające promienie słońca, załamujące się w ławicy srebrnych ryb.

- Od kiedy jesteś niewidoma?

- Od zawsze.

 

Sięgnąłem za siebie. Przy łóżku był stolik, na którym stał talerz z małżami w winie. Zamówiłem, bo jakoś mi te małże pasowały. Czyżby ze względu na perły?

Wymacałem widelczyk.

Dziewczyna leżała, uśmiechając się lekko do swoich myśli. Ciekawe jakich? Rozchylone uda pokryte były zaschniętą spermą.

Zarzuciłem na nią nogę, przyciskając mocno do łóżka. Przedramię położyłem na jej piersiach, dłonią zasłaniając usta. I też docisnąłem z całej siły.

- Cooo rooobłysz! - zabulgotała.

- Tak bardzo mi ciebie żal, Joanno – powiedziałem, wbijając precyzyjnie widelczyk w jej oko.

Gwałtownie sprężyła się, szarpnęła straszliwie, ale trzymałem mocno. Wargi rozchyliły się spazmatycznie i wbiła zęby w moją dłoń.

Z oczodołu trysnęła krew.

- Po co ci takie piękne oczy, Joanno? - szepnąłem. - Tak bardzo mi ciebie żal – powtórzyłem.

Średnia ocena: 1.8  Głosów: 16

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (35)

  • Halmar 23.07.2019
    Puszczyk, ty skonsultowales wstawienie tej publikacji ze swoją boginia, boska tjeri-sreri? :)
  • Aisak 23.07.2019
    Oznacz pawianie, że dla stetryczałych dziadów.
  • puszczyk 23.07.2019
    To po co czytałaś?
    Może dopiero spadłaś z drzewa, to perwersyjnie się podoba :)))
  • Aisak 23.07.2019
    Nie musisz wiedzieć, czy mi się podobało.
  • puszczyk 23.07.2019
    Pewnie, że nie, ale umiem czytać wpis.
    Fajny.
    Weź węgiel, albo brom i spróbuj zasnąć.
  • Aisak 23.07.2019
    puszczyk masz wątłe komentarze.
    Zrób coś z tym.
  • puszczyk 23.07.2019
    Styknie stetryczałemu pawianowi.
  • Halmar 23.07.2019
    Puszczyk, szkoda. Wielka szkoda. Zrąbałeś sprawę po całości.
  • Aisak 23.07.2019
    Żarty żartami, ale naprawdę trzeba zaznaczyć, że tekst dla osób +18.
    Znaznacz!
  • Aisak 23.07.2019
    I końcówka słaba. Serio.
  • puszczyk 23.07.2019
    Zdarza się.
    Mógł jej widelczyk wsadzić w dupę i pewnie byłabyś usatysfakcjonowany.
    Zaraz otaguję.
  • Aisak 23.07.2019
    Nie, nie w d..., tylko motyw słaby.
    Chyba użyłabym powtórki z morzem.
  • puszczyk 23.07.2019
    Ja nie.
    Uważam, że końcówka jest istotą tego opka.
    Powrót do morza byłby cukierkowym landszaftem że słabego romansu.
  • Aisak 23.07.2019
    Facet poznaje dziewczynę.
    Jest zachwycony jej urodą, a szczególnie lazurowm błękitem jej oczu.
    Niestety dziewczyna okazuje się być niewidomą, co wywoluje w mężczyznie dysonas.
    Przygląda t wybrance i myśli: po co co takie piękne oczy, nigdy nie zobaczysz nieba, morza i mnie...
    Prześladuje go jedna natrętna myśl:
    muszę ci pomóc, ulżyć w cierpieniu, muszę pozbyć się tylko...
  • puszczyk 23.07.2019
    ... i okazuje się, że ten zachwycony facet, jest nieco psychopatyczny i w jego pojęciu empatii nie ma miejsca na piękne oczy, które nie widzą.
    Ty naprawdę nie potrafisz wyjść poza schemat harlekina?
  • Aisak 23.07.2019
    Wyobraź sobie, bucu, że nawet nie weszłam w ten schemat.
  • puszczyk 23.07.2019
    Bucu?
    Idź do swoich.
    I tak nie trybisz kompletnie, to szkoda mojego czasu.
  • Aisak 23.07.2019
    Och, tak mi ciebie żal, że odłączę cię od respiratora.

    Ojjojoj, biene maleństwo, trzeba koniecznie wyjąć je z inkubatora, tak bardzo mi je żal.

    ....
  • puszczyk 23.07.2019
    Skończ off-top, bo tylko to Ci wychodzi.
  • Aisak 23.07.2019
    Nie moja wina, że jesteś bucem.
    Albo kucem.
    Możesz wybrać.

    Próbuję zrozumieć końcówkę.
    Robię analizę, bo mogę.
  • puszczyk 23.07.2019
    Ani moja, że jesteś podłogą.
    Dobrej nocy.
    I nie męcz się analizą, bo to pewnie boli.
  • Aisak 23.07.2019
    Dziesięć 1.
    Chyba też nie zatrybili xD
  • puszczyk 23.07.2019
    To po prostu grupa Twojego poziomu.
    Mnie nie rusza.
    Kiedyś tak.
    I zmień już grajdoł.
  • Aisak 23.07.2019
    Grupa mojego poziomu?
    Oj...
    Nieładnie obrażać kolegów/koleżanki po piórze.
  • puszczyk 23.07.2019
    "Koleżanko", zaczynasz od pawiana, jedziesz przez buca i czego się spodziewasz?
    A im więcej u mnie jedynek, tym utwór jest lepszy.
    Skończysz ten off-top?
  • Aisak 24.07.2019
    Spodziewam się, że nie zareagujesz. Że jesteś ponad. To.

    Gdybym chciała zareagować na twoje epitety, to na pewno byś to odczuł.

    Ale wiem, że pisze to biedny, sfrustrowany starszy pan i żal mi cię.

    Może poszukam widelczyka...
  • Angela 24.07.2019
    Miałam nie włazić, ale jakiś tak... Trochę tu za spokojnie.
    Zacznijmy od tego, że teks napisany fajnym, plastycznym językiem, nie przedobrzony.
    Odnośnie bohatera, tu troszkę się zawiodłam, lubię świrów i wszelakich zaburzonych (w opowiadaniach), jednak ten,
    nie wywołał u mnie reakcji z gatunku: chcę zajrzeć co gościu ma pod czaszką. Szkoda.
    Zostawiam 4, z premedytacją psując tą zajebistą średnią.
  • puszczyk 24.07.2019
    Witaj.
    Faktycznie zakłóciłaś mi piękny wynik, który dążył do ideału.
    Nie wiem, kim musiałby być boh. aby w pełni cię usatysfakcjonować.
    Hannibal Lecster?
    Dostałaś zwykłego, przystojnego i wykształconego Pana.
    W sposób normalny zachwycił się dziewczyną.
    Jego chora psychika wychodzi raczej niespodziewanie i w niespodziewany sposób się przejawia.
    Co chcieć więcej?
    Niemniej... dzięki. :)
  • Angela 24.07.2019
    Może nie Hannibala od razu, ale takiej jednej, pojedynczej myśli bohatera, gdzieś w środku tekstu,
    takiej igiełki, co to ukuje i wzbudzi niepokój czytelnia.
    Ale co ja tam wiem : )
    Pozdrawiam.
  • puszczyk 24.07.2019
    Angela Mówiąc szczerze, nie wiem, co miałoby być tą igiełką.
    Konstrukcja jest podporządkowana pod przekaz, że gość jest cały czas zwyczajnym, normalnym (nawet przeciętnym) facetem, który nijak nie ma w sobie jakichkolwiek cech psychopaty.
    Wszystko rozwija się jak normalny romans, tyle że z niewidomą.
    Dopiero w końcowej scenie coś się w nim budzi dziwnego.
    Może żal dziewczyny, co sugeruje betti?
    Może patologiczna zazdrość, że ktoś będzie oglądał te piękne, niewidzące oczy?
    Niech sobie czytelnik sam znajdzie jakąś teorię.
  • Angela 24.07.2019
    No dobra, tak sobie tylko gdybam
    Jest trochę tak jak u pewnego autora, wszystko idzie w innym kierunku,
    dopiero na sam koniec diabeł wyskakuje z pudełka.
    Bez odbioru.
  • puszczyk 24.07.2019
    Angela Cuś w te Mańkę.
    Hej.
  • betti 24.07.2019
    Wydaje mi się, że on chciał, żeby nikt więcej jej nie skrzywdził... a przez te oczy, mógł każdy... w jego pojmowaniu świata, robił coś szlachetnego.

    To jest bardzo dobry tekst.
  • Bogumił 24.07.2019
    Roma locuta causa finita;)))
  • puszczyk 24.07.2019
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania