Policja bada przyczynę wybuchu ognia.

W małym miasteczku Zatorze, żył sobie Stasio Smakosz, którego brzuch był świątynią wszelakich kulinarnych eksperymentów. Pewnego razu, pod wpływem nudy i reklamy "superzdrowej diety strączkowej", postanowił zjeść… wszystko, co miało strąki. Na stole wylądował groch w maśle (cały garnek!), fasola po bretońsku (z kiełbasą i tym, co znalazł w lodówce), soczewica w curry (ostra jak smoczy oddech), a na deser – kapusta kiszona z jogurtem (bo przecieć "probiotyki są ważne"). Do tego wypił dwa litry gazowanej lemoniady, bo "trzeba się nawodnić".

 

Godzinę później Stasio przypominał balon na Macy's Parade. Jego brzuch wydawał dźwięki niczym orkiestra symfoniczna podczas próby heavy metalu. – To tylko gazy! – mruknął, zapalając świeczkę zapachową "Lawenda z Alp", by ukryć… ehm, *aromaty*. Niestety, los bywa przewrotny. Gdy schylił się, by podnieść upuszczony pilot, z jego jelit wydostał się dźwięk przypominający start rakiety SpaceX. A potem… **BUM!**

 

Eksplozja była tak potężna, że zdmuchnęła firanki, wysadziła drzwi od lodówki, a sąsiadom z parapetu spadły doniczki z pelargoniami. Na miejsce natychmiast przyjechała policja, straż pożarna i ekipa z lokalnego tabloidu *"Co Tam Pękło?"*.

 

– To musi być zamach! – krzyczał komendant, stojąc wśród rozrzuconych po podwórku fasolek. – Ślady spalenizny, fala uderzeniowa… Co tu się stało?!

 

Tymczasem Stasio, cały w sadzy, ale dumny jak feniks, wyłonił się spod stosu poduszek. – To… to była fasola po bretońsku! – wybełkotał, trzymając w ręku oderwaną pokrywkę od garnka.

 

Ekipa techniczna znalazła dowody: połowę ugotowanego grochu w żyrandolu, kartkę z przepisem na "bomba kaloryczną" oraz śladowe ilości gazu, który – jak ustalili – był "czystym metanem o zapachu zgagi". W raporcie napisali: *"Przyczyna wybuchu: samozapłon mieszanki gazów jelitowych w kontakcie z otwartym ogniem. Zalecane odstawienie strączków na orbitę okołoziemską."*

 

Miasto do dziś opowiada historię o Stasiu, który został lokalną legendą. A w Zatorze wprowadzono zakaz sprzedaży grochu bez pozwolenia straży pożarnej. I tak oto fasola po bretońsku przeszła do historii… jako broń masowej destrukcji. 🚑💨

 

*PS: W sklepie spożywczym "U Stasia" wiszą teraz plakaty: "Strączki jesz? Świeczek nie nieś!".*

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania