Poltergaist.
Przyszedł znów lipiec, zapukał mi w okno,
a ja nawet nie potrafię zwlec się z łóżka
i powiedzieć, żeby spierdalał.
Że zimno mi, że jestem chory.
Że znikłaś jakoś tak miesiąc temu,
a jedyne o czym mogę teraz myśleć,
to żeby ci o tym napisać.
Opowiedzieć o kocu, który imituje ciepło,
o stercie naczyń w zlewie, które już jakiś czas temu,
ogłosiły niepodległość i stworzyły państwo,
z resztek kolacji co to my ją, sama wiesz...
Sterczy więc pod tym oknem,
ubrany w moskitierę i na wpół dojrzałe jabłka.
Przyciska gębę do szyby, tak że nos rozpłaszcza
mu się śmiesznie i powoduje u mnie kaszel,
gorączkę.
Sprawia, że moje dłonie niemal toną w abstrakcjach,
rysują w powietrzu runy chroniące przed urokiem,
a potem zamienia się w ciebie.
I niczego już nie jestem tak pewien,
jak tej choroby, która trawi mnie od zewnątrz,
która od środka wydaje mi się błogosławieństwem,
choć przecież leżę na łóżku, marznę mimo wszystko,
a za oknem jest lipiec zaledwie.
Z cyklu : Detoks
Środek Mają, nowego roku pańskiego.
Marcin Lenartowicz
Komentarze (13)
Przepraszam za dziwne wyrazy. Powtórzę:
Z racji tego, że jesteś znanym Narcyzem, to napiszę tylko: może być.
Pewność siebie jest wskazana. Pycha już nie.
Ten wiersz jest magiczny.
Druga wersja jest niczym fetus in fetu.
Podoba mi się, że masz lepsze i gorsze teksty.
Jest większa przyjemność łowienia.
Dziękuję za opinie na temat tekstu :)
Pozdrawiam🙂:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania