pomiędzy bielą a czernią
byłaś tam a ławki były mokre od rosy
park świecił pustkami jakby za wcześnie na burze
zaledwie odchodziła mgła albo budził się świt
w kagańcu
na zerwanej uwięzi hartowałaś dzień
od kamieni rozpadały się iluzje i wiosna
alejki dawno temu uciekły od śpiewu ptaków
przypominały zawodzenie wiatru w polu
gdzie bezdomne psy walczyły między sobą o wykopaną kość
niepotrzebna nikomu patrzyłaś jeszcze na słowa
wdzierały się do gardła
krok po kroku
zaczęłaś zanikać jakby roztapiał się papier
Komentarze (26)
Pozdrawiam
Dzięki za słowo pod wierszem
W naturze czasem jest tak, że nie ma szarości, tylko biel i czerń. Akurat chciałam o tym napisać. Dlatego zajrzałam.
:)
Jak lekki dotyk ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania