Pomiędzy słowem a tęsknotą
Wślizgnęłam się do łóżka, oddychałeś równo, miarowo. Przywarłam do twojego ciała, a ty zagarnąłeś mnie jak swoją. Zamruczałeś tylko coś niewyraźnie, jeszcze silniej mnie przytulając. Leżałam zasłuchana w uderzenia naszych serc, obawiając się jedynie, że moje zaraz ciebie obudzi, tak wariowało od bliskości. Na szczęście trwało to chwilę, po niej zaczęłam rozkoszować się ciepłem.
Zamknęłam oczy i położyłam dłoń na twojej twarzy, ucząc się na pamięć rysów. Najdelikatniej, jak potrafiłam, dotykałam oczu, zarysu ust, gładziłam policzki, brodę. Przeleciałam ręką po włosach.
Nie wiem, ile to trwało, ale jasność przebijająca przez zasłony uprzytomniła, że muszę wracać. Niechętnie oswobodziłam się z gorących ramion.
Wstałam, z zimna znowu zaszeleścił jedwab.
Rano napisałeś, że dręczył cię koszmar, obudziłeś się zmęczony. Wpatruję się w te literki i nie wiem, co myśleć. Tak miło przychodzić do ciebie w snach, ale czy powinnam?
Komentarze (22)
Dziękuję
Zawsze można spojrzeć z pozytywnej strony)→Pozdrawiam 🥺
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
A ja z lekka się podnieciłem.
I tak nie jesteś lepsza od LAURKI!!
NO!
Od Laurki nikt nie jest lepszy i nie wiem czy ktoś chce być lepszy. Dyskusyjne...
mnie się bronić i stąd sztuczne grubiaństwo.
Kiedy czytałem Anne Kareine, to płakałem. Ale! Nic to.
NO!
Spadam , skoro nieinteresowna.
NO!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania