Pomiędzy ciszą
Ta droga taka nierówna, ciągle "kocie łby" i łatanie dziur. Ciężko w szpilkach wyjść choćby na spacer, nie mówiąc już o tym, żeby przejść życie.
Nie bądź na mnie zły, że zapomniałam na czym polega chodzenie po linie, zbyt się boję, że spadnę, połamię skrzydła i nic mi nie zostanie, a przecież tak niewiele już mam. Kilka wspomnień w albumie, zasuszone uśmiechy i ciężką walizkę, tam kamienie. Czasami je wyjmuję, oglądam rysy. Wiem, prowadzą donikąd, ale to jedyne, co jest tylko moje.
Jeśli dobrze się przyjrzysz, będziesz czytał jak z otwartej książki. Zobaczysz Annę Kareninę, poznasz Stasię Bozowską albo Pannę z mokrą głową, po kolejnej szalonej próbie upchnięcia ideałów w codzienność. I tutaj nie ma nawet przed czym przystanąć, bo wszystko fatalne do bólu, skażone porażką. Co z tego, że zachowałam się jak trzeba, kiedy prowadziło to jedynie do samotności. Aż wreszcie pokochałam tę samotność tak, jak kocha się chore dziecko.
Rozumiesz, prawda? I nie będziesz za mną szedł, stać ciebie na lepszą drogę, utarte ścieżki. Reszta niech pozostanie milczeniem, żeby nikt nie splugawił złym słowem tego, co czyni nas ludźmi.
Komentarze (10)
Pozdrawiam.
To nie jest wiersz, tak na marginesie, raczej miniatura prozatorska.
Pozdrawiam.
"zbyt sie boję," - ogonek straciłaś
5
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania