Poprzednie częściPonad czasem część 1
Pokaż listęUkryj listę

Ponad czasem część 2 (ostatnia)

Tańczyli, ona w zielonej sukience, on ubrany jedynie w długie spodnie dżinsowe, co Magda skrzętnie wykorzystywała, głaszcząc jego tors.

– Przypominasz sobie?– zapytała i zaczerwieniła się. – Też się czuję dziwnie, ale to jest wspaniałe, prawda?

– Tak. – Patrzył na zsuwającą się sukienkę, odsłaniającą najpierw ramiona, później dwa ideały, obezwładniające jego myśli i zmuszające do działania.

 

Nieśmiało, jakby z nabożeństwem ręce Piotra błądziły po jej aksamitnym ciele, celowo unikając dwóch krągłości. Chciał przedłużać chwilę i doznania, by zwiedzić świat namiętności z najpiękniejszą kobietą na świecie.

– To dopiero będzie – zaśmiała się, gdy w końcu dotknął jednej z krągłości.

– Nie rozumiem – szepnął, nie wiedząc, gdzie jest i dlaczego w lustrze widzę nagie odbicie Magdy.

– Mogłam już wtedy, wiesz? – szepnęła do jego ucha. – Tylko ty nie byłeś gotowy. To byłoby za wcześnie.

– Ale co mogłaś? – Piotr spojrzał w zieleń jej oczu i ponownie znalazł się w galerii. – To była prawda, tak? – Czekał w napięciu na odpowiedź niepewny wcześniejszych doznań.

– Tak, to przyszłość, a może teraźniejszość – odpowiedziała i zarumienia się. – Marzyłam

i bałam się tego dnia, gdy czas straci znaczenie. Zamknij jeszcze na chwilę oczy – poprosiła,

a on natychmiast to zrobił.

 

Piotr wciąż trzymał dłoń Magdy, ale był w innym miejscu. Spocony i nagi z błogim uśmiechem leżał na błękitnej pościeli, do niego zaś tuliła się Ona, głaszcząc jego krótko ścięte włosy. Jej pot zmieszany z jaśminem docierał do niego, powodując kolejny wzwód. Leżał jednak sztywno, czekając na nią. Ona zaś tuliła się do niego i gładziła jego tors, natomiast jej oddech, który czuł na szyi, sprowadzał myśli do jedynej w tej chwili istotnej rzeczy. Ręka Piotra powolutku, jakby od niechcenia zbliżyła się do ukochanej, a on sam zniecierpliwiony czekał na pytanie: "Jeszcze?". Magda zaś popatrzyła na niego tymi zielonymi oczami, w które mógłby patrzyć do końca dni i delikatnie rozchyliła usta, by zadać wyczekiwane pytanie.

 

– Otwórz oczy – usłyszał niespodziewanie, ona natomiast zaśmiała się. – Wciąga, prawda?

– Tak – odpowiedział powoli, nie rozumiejąc niczego. – To naprawdę my, a nie marzenia? – spytał.

– Tak. – Jedno słowo Magdy nie wyjaśniło niczego, tylko potęgowało domysły Piotra.

– Nie rozumiem. Wiesz, co czułem, gdzie byłem? – spytał nieco zawstydzony.

– Chyba tak, domyślam się – odpowiedziała łamiącym się głosem i zarumieniła się. – Tego nie da się zrozumieć. Nasza miłość pokonała czas.

– Miłość? – Spojrzał na nią i nie miał wątpliwości. – Tak, nasza miłość – dopowiedział.

– Tak jakbyś czekał na nią całe życie, a gdy pierwszy raz przeszła obok ciebie, to nie umiałeś zapomnieć. Było tak?

 

Piotr milczał zachwycony, wpatrując się w jej poruszające się krwiście czerwone usta. Chciał zatrzymać chwilę, ale nie miało to przecież znaczenia.

– Przywykniesz – stwierdziła. – Albo i nie – dodała nieco ciszej.

Przymknęła oczy, uśmiechnęła się, by chwilę później delikatnie zagryźć wargi.

– Otwórz oczy – powiedział Piotr i zaśmiał się. – Gdzie byłaś?

– I z kim? – zadała pytanie, a w jej oczach pojawiły się figlarne iskierki. – I kiedy? – dodała. – I jak długo? – zaśmiała się głośno.

 

Magda bawiła się pytaniami, on zaś patrząc na nią i rozbierał na jawie. Znał każdy doskonały zakątek jej ciała, pragnienia i marzenia, a chciał jeszcze więcej. Najlepiej teraz.

I ponownie przymknął oczy, by skoczyć w wir doznań.

– Mocniej! – krzyczała do niego.

Jeszcze mocniej naparł, a jej czarne włosy zatańczyły w ich własnym rytmie. Uwielbiał jej ciało, zapach jaśminu zawsze jej towarzyszący i szaleństwo, które często rzucało go na krawędź rozpaczy.

– Otwórz oczy – powiedziała.

– Co? – jęknął zdezorientowany. – Dlaczego?

– Bo ten dzień jest najważniejszy.

– Boże – szepnął. – To się da kontrolować?

– Nie wiem, chyba tak. Raczej. – Plątała się w odpowiedzi. –Pokusa jest zbyt duża. Staram się żyć w teraźniejszości, jednak są dni, gdy umykam w przyszłość, przeszłość. Jest jednak wiele martwych dni.

– Masz ulubiony czas? – zapytał.

– To niestety tak nie działa. – Magda wyraźnie posmutniała. – Byłoby zbyt pięknie i prosto. Każdą chwilę możemy przeżyć tylko raz, a przecież to tak kusi – westchnęła, a on poczuł dojmujący smutek.

– Tak – odpowiedział zamyślony. Również i jemu udzielił się jej nastrój. – Mówiłem ci, że jesteś piękna?

– Wiele razy – odpowiedziała, wdzięczna za zmianę tematu. – A gdy było mi naprawdę źle, szukałam takich słów.

– To będę mówił je każdego dnia. Jesteś piękna, cudowna – śmiał się, wypowiadając kolejne słowa. – Jesteś marzeniem, ideałem, którego szukałem całe życie. – Ostatnie zdanie brzmiało jak wyznanie miłości mającej trwać do końca życia.

 

Ponownie zaległa cisza, oni zaś stali zbyt blisko siebie, by być nieczułym na skradające się napięcie. Zresztą doznania przyniesione z przyszłości potęgowały podniecenie. Piotr podniósł dłoń i dotknął jej policzków, ona zaś próbowała się w nią wtulić i delikatnie pocałowała.

– Nigdzie nie uciekaj. Zostań tu – szepnęła, a Piotr zamknął jej usta pocałunkiem.

Wciąż złączeni byli ustami, gdy dotykał opuszkami palców jej policzków i przesuwał je w kierunku ust, nieznacznie je mijając, by w końcu zatrzymać się na zgrabnej szyi. Pocałunek dobiegł końca, oni zaś nieznacznie się od siebie odsunęli, zawstydzeni zachowaniem.

– Właśnie tak – wyszeptała Magda. – Musimy pielęgnować chwilę, bo tylko tak stworzymy naszą oazę.

– Żyć w teraźniejszości? Jak wszyscy? – spytał Piotr oczekując czegoś bardziej szalonego.

– Wiele razy to ty będziesz tak mówił. "Żyj w teraźniejszości, miłość jest w niej" – Uśmiechnęła się smutno, a jej oczy utraciły blask. – To jest chyba dla nas najłatwiejsze

i najlepsze rozwiązanie.

– Najłatwiejsze? Tak po prostu?

– Tak po prostu – odpowiedziała. – Uwierz mi, wiem że to jest trudne, ale jak będziemy uciekać w przyszłość, to co nam zostanie?

– My?

– A będziemy idealni? Byłam tam! Są też złe dni. – Patrzyła na niego w napięciu, on zaś nie chciał psuć nastroju.

– A po złych dniach piękny dzień nadchodzi – powiedział i uśmiechnął się.

 

Piotr mimowolnie przytulił Magdę, wydającą się zbyt kruchą na trudy życia. Czuł, jak krople łez spadają na jego koszulę i uśmiechnął się do siebie. To była prawdziwa miłość.

– Dziękuję – szepnęła. – W końcu mogę cię naprawdę kochać. Wiesz, kocham cię – powiedziała, a jej oczy ponownie odzyskały blask.

– Wiem – odpowiedział. – Też cię kocham, od tego deszczowego dnia. Wciąż biegasz? – spytał się, by odsunąć niepokojące myśli.

– Tak. – Radosny uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy. – Coraz szybciej – zaśmiała się,

a towarzyszący jej cień, umknął. – Możemy stąd wyjść?

– Ale... – zająknął się. – Tak, wyjdźmy – odpowiedział i uśmiechnął się.

Objął ją ramieniem i skierowali się w kierunku wyjścia.

– Proszę pana – usłyszał dyrektora ośrodka. – Wychodzi pan?

– Muszę – odpowiedział. – Tak po prostu – zaśmiał się, a wraz z nim śmiała się Magda.

– Powinien pan zostać. – Nie ustępował dyrektor.

– Tak, powinienem, jak wiele innych rzeczy. Ale wie pan co? – zawiesił głos. – Jestem artystą.

 

Nie czekał na odpowiedź, tylko otworzył drzwi i wyszli w poszukiwaniu szczęścia. Ich uśmiechom towarzyszył deszcz, przyklejając ubrania do ciał, ale im to nie przeszkadzało, przynajmniej na chwilę woda przygasiła ich pożądanie.

– Szybko! – niespodziewanie krzyknęła Magda. – Zobaczymy, jak biegasz. – Szarpnęła jego rękę i pędzili przed siebie, rozpryskując kałuże.

– Czekaj – powiedział Piotr i zawisł w przestrzeni, przyglądając się unoszącej się do góry wodzie i opadającym kroplom deszczu. – To jest piękne – wyszeptał i ponownie biegli, a jego serce waliło jak oszalałe.

 

Wpadli do kamienicy i pośpiesznie wspinali się po drewnianych schodach, pozostawiając za sobą deszczową aurę. Ich ciała drżały z zimna, ale pożądanie paliło jak rozgrzane żelazo. Zamykające się drzwi, otworzyły bramę namiętności. Nie musieli nic mówić, podnieceni zrzucali mokre ubrania, szukając ciepła u partnera. Krople deszczu zastępowane były przez krople potu, a szybko bijące serca, kierowały ich do jedności.

– To mój ostatni taniec – szepnęła, jednak ponure myśli nie miały prawa nadejść.

– Jesteś cudowna – szeptał Piotr do ucha Magdy, delikatnie je podgryzając. – Mówiłem ci to kiedyś, że masz najcudowniejsze usta, od których nie umiem się uwolnić?

– Mówiłeś – śmiała się, a jej ręce tańczyły na jego ciele. – A teraz cisza – szepnęła i wbiła się w jego usta.

 

Czas się zatrzymał, a oni połączeni w sobie zawieszeni w teraźniejszości, delektowali się bliskością drugiej połówki. Ona poruszała się na nim, on zaś błądził dłońmi po jej ciele, przestając panować nad emocjami. Chciał więcej i więcej patrząc na kołyszące się kształtne piersi, ona zaś przyspieszała, patrząc mu prosto w oczy. Niespodziewanie zaszła z niego, wywołując nieukrywaną wściekłość Piotra.

– Teraz tak – zaśmiała się, gotowa na jego przyjęcie.

 

Widząc wypinającą się Magdę, uśmiechnął się do siebie i ponownie zanurzył się w doznaniach, potęgowanych przez cichutkie pojękiwania Magdy. Tym razem to on nieoczekiwanie skończył i wywołał irytację u partnerki. Bawili się doznaniami, nie panując nad uczuciami, a bijące serca przenosiły ich do krainy ekstazy. W końcu opadli pozbawieni sił, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy szczęścia.

 

– Wiesz, ostatni dzień zawsze jest najlepszy. – Pocałowała go w policzek i przytuliła się do niego.

– Nie rozumiem – odparł, głaszcząc jej blond włosy.

– Nie szkodzi – szepnęła i zamknęła oczy.

Zapadła cisza, przerywana jedynie przez warkot przejeżdżających samochodów. Oni jednak ich nie słyszeli.

 

.................................................................***......................................................

 

– Zdradziłeś mnie! Zdradziłeś! – krzyczała Magda, stojąc za barierką mostu. – Jak mogłeś!? – Czarne krople spływały po jej policzkach, ale on tego nie widział.

Stała tyłem do barierki, a jej ręce kurczowo trzymające zimny metal, wyglądały niczym skrzydła anioła, gdyż tylko one łączyły ją ze światem żywych.

– To był tylko sen – mówił pośpiesznie. – To tylko sen – powtórzył przerażony.

– Całe nasze życie jest snem! – Bezgraniczna rozpacz Magdy pchała ją w nurt rzeki. – A ty mnie zdradziłeś!

– Nie mogłem! Ja cię kocham! – krzyczał Piotr.

– Widziałam. Widziałam na tobie brunetkę. Widziałam twoją twarz i jak szepczesz do niej „Kocham cię". Widziałam! – Magda wciąż krzyczała.

 

– To byłaś ty – powiedział Piotr zbyt cicho, by mogła go usłyszeć. – To byłaś ty – powtórzył głośniej. – Byłaś brunetką, pragnęłaś odmiany.

– Zdradziłeś mnie! – Wciąż krzyczała. – Nas już nie ma!

– To byłaś ty i tylko ty. Przypomnij sobie! Błagam! – wrzeszczał Piotr, starając się pokonać rozpacz.

– To byłam ja? – Magda zawahała się. – To byłam ja – powiedziała. – Tylko dlaczego widziałam to z boku? Dlaczego?

– Bo cały czas szukasz miłości. Nie kontrolujesz tego. – Z oczu Piotra spływały łzy. – Mówiłem ci „Żyj w teraźniejszości, miłość jest w niej". Ale to jest od ciebie silniejsze.

– Coś się zmieniło?

– Ty się zmieniłaś. Zamiast żyć tu i teraz coraz częściej szukałaś tego co już masz. Tak nie może być. Nie może. – Z oczu Piotra wciąż kapały łzy.

 

W końcu chwycił rękę Magdy i delikatnie ściągnął ją z krawędzi mostu. Nie broniła się, zamknięta w otchłani myśli. Przytulił ją i gładził jej głowę przyprószoną siwizną. Ona zaś popatrzyła na niego zielonymi oczami, wyłaniającymi się z rozmazanego czarnego makijażu, szukając w nim kłamstwa, którego nie było. Piotr zaś niósł ją, to tonąc w mroku, to znów rozświetlony przez blask latarni.

Wyczerpany innością starał się znaleźć oparcie, umykające przy każdym zamknięciu oczu. Myśli i czas wciąż gubiły się w sobie, nie umiejąc znaleźć właściwej równowagi.

 

– Kocham cię – szeptał do Magdy zatopionej w błękitnej pościeli.

Jej rozrzucone czarne włosy zdawały się nie pasować do niej, ale to było ona, miłość jego życia. Zawsze była tylko Ona, kobieta z obrazu przesłaniająca przedziwne, przerażające postacie, przynosząca nadzieję i cierpienie.

– Pamiętasz, jak byliśmy o poranku na Świnicy – szeptała do niego, a jej włosy rozwiewane były przez morski wiatr.

– Dopiero tam będziemy – mówił do niej i uśmiechał się.

– Wiesz, tam było pięknie, a ty całowałeś tak... – Niespodziewanie przerwała i popatrzyła na fale przecinane przez płynącą motorówkę. – Tak jak teraz. – Wbiła się w jego usta

i zachłannie całowała, niecierpliwie czekając na reakcję. – Jesteś tylko mój. Zawsze tak było – szeptała mu do ucha.

 

Gdy dotykał jej nagich piersi, ona patrzyła na szybującą koszulę ukochanego, która wkrótce została porwana przez wodę. Zatracała się w miłości, coraz częściej odrzucając codzienność. Pragnęła tylko Piotra, odrzucając wszystko wokół.

– Powiedz, że mnie kochasz, powiedz – szeptała do niego.

– Kocham – odpowiadał.

– Pokaż jak bardzo – żądała i zrzucała z siebie ubrania.

 

.................................................................***......................................................

 

Teraźniejszość stawała się przeszłością i przyszłością, porywając Magdę w szaleństwie doznań. Szukała bliskości, a Piotr dawał jej wszystko, twardo wręcz rozpaczliwie trzymając się upływającego czasu. A on nieubłaganie odbierał urodę i siły, gdy kolejne kreski pojawiały się na twarzy, oni wciąż byli zakochani. Ona szalona, on szukający wsparcia w teraźniejszości. Siedzieli na ławeczce przed domem, obserwując zachodzące słońce.

 

– To nas czeka Piotrze.

– Tak kochanie, to czeka każdego – odpowiedział i czule ją pocałował. – Dotarliśmy do kresu dni.

– Nie, to dopiero będzie – zaśmiała się Magda.

– Nie kochana, wszystko już było. Wszystko – Piotr mówił z powagą.

– Wiesz, to się nigdy nie kończy. Nigdy. Musisz mi uwierzyć.

– To się właśnie kończy – odpowiedział. – Ale było warto – uśmiechnął się do siebie.

 

Magda stała w galerii i podziwiała obraz "Nieznana dziewczyna". Czuła, że zna tą kobietę, tylko ona była tak młoda i szczęśliwa.

– To ja? – szepnęła Magda. – To ja – odpowiedziała sobie i rozejrzała się wokół.

Gdy natrafiła na brąz oczu Piotra, niemal krzyknęła z radości. Jej kochany uśmiechnął się do niej, przyprawiając jej serce o szybsze bicie. To był jej dzień. Tyle o nim słyszała od Piotra

i w końcu go znalazła.

 

To był początek i koniec ich namiętności. Ostatni, jakże piękny taniec.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • słone paluszki dwa lata temu
    Po przeczytaniu całości jedno słowo nasuwa się, jako podsumowanie Miraż.

    Miłość, to nie błądzenie po kształtnych piersiach pięknej kobiety i wpatrywanie się w jej zielone oczęta. A gorycz w końcówce jest nie do zniesienia! Życie nie kończy się na trzydziestce i powabnych ciałach! Albo podmiot liryczny nie przeżył miłości, albo ma bardzo powierzchowne zdanie na ten temat. Ludzie po 60 i 70 też uprawiają seks, jeśli im zdrowie pozwala.

    Jestem oburzona tym, co przeczytałam. Zwłaszcza końcówką. Dlatego podstarzali panowie lgną do młódek, aby przypomnieć sobie siebie sprzed lat i odzyskać dawny wigor, usłyszeć jeszcze raz dziewczęcy śmiech.

    Płytkie to, ale większość facetó to wzrokowcy i najbardziej kochają dobrą blachę i ekskluzywny plastik.
    Pozdrawiam.
  • słone paluszki dwa lata temu
    Zostawiam 4.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    słone paluszki hej, dzięki za komentarz. Widać, że nie rozumiałaś tekstu. Tutaj nie masz czasu liniowego, tylko przemieszczasz się po nim jak po płaszczyźnie. Koniec dla Piotra jest na końcu życia, natomiast koniec Magdy jest jakby początkiem ich znajomości. Oni kochają się do szaleństwa nie zważając na pojawiające się problemy. On chce iść zgodnie ze standardami (czas liniony), bo zrozumiał, że tak jest dla nich najlepiej, ona woli serfować po czasie, by zanużać się w szczęściu. Najlepsze zostawiła sobie jednak na koniec, czyli pierwszą rozmowę z Piotrem.
    Pozdrawiam
  • Noico dwa lata temu
    "Uprawiać seks" brr, jakie to obrzydliwe i dehumanizujące powiedzenie, wprowadzone do naszego języka przez Wisłocką i tych pożal się Boże seksuologów od siedmiu boleści z czasów gierkowszczyzny. Kojarzy się z uprawą buraków na polu, podobnie brzmi, aczkolwiek samo w sobie to ciekawe zajęcie ta uprawa buraków, to do miłości kompletnie nie pasuje.
  • słone paluszki dwa lata temu
    Noico, Niedzielne przedpołudnie, a ty szukasz awantury, piękne kwiatki ?
    To wyrażenie jest w obiegu od X lat, ale ty koniecznie musiałeś się do mnie przyczepić za użycie.

    Od teraz zamierzam cię totalnie ignorować, bo nie zasługujesz, bym poświęcała tobie uwagę. Żegnam i do nigdy.
  • słone paluszki dwa lata temu
    Józef Kemilk Miraż.
    Dobrze zamototałeś, że w tym poplątaniu zgubiłam właściwą drogę dedukcji.

    Szkoda, że nie bierzesz udziału w Bitwach.
    Pozdrawiam :)
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    słone paluszki czasem lubię nieco pokręcić?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Józefie Kemilku↔Przeczytałem obydwie części. Jakby nakładanie się dwóch światów. Innych, lecz spójnych.
    Zapętlony w czasie, nieco tekst, lecz przez to ciekawszy, gdyż człek może poszybować, w różnych domysłach.
    No i obrazowy w pewnych sensach. I zakończenie pasujące, to całości:)↔Pozdrawiam:)?↔%
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki Dekaos za koment. Podobna Aborygeni nie odbierają czasu liniowo. Wtedy wszystko jest inne i magiczne.
    Pozdr
  • dziadek grafoman dwa lata temu
    Pokręciłeś to mocno. Pewnie to ładne tyle, że ...wstyd się przyznać, nie zrozumiałem chyba dobrze
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Trudno, czasami tak jest. Ja lubię filmy Lyncha, bo za pierwszym razem mi się po prostu podoba, a za kolejnymi zaczynam rozumieć?
  • dziadek grafoman dwa lata temu
    Dziadki tak mają?
  • Marek Adam Grabowski dwa lata temu
    Chymm, rozumiem, że to jest przemijaniu. Chociaż w pewnym momencie pogubiłem się i szukałem tutaj podróży w czasie. Mimo że pierwsza część czytało mi się lepiej to że względu na udaną końcówkę daję maksymalną ocenę. Pozdrawiam 5
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki Marku. Przyjmij nieliniowe pojęcie czasu?
    Pozdr.
  • Anonim dwa lata temu
    Od momentu jak stała na moście, tekst jest świetny! Po prostu świetny!
    Wcześniej zbyt cukierkowy, choć wiem, co chciałeś przekazać. Moim zdaniem zamiast cukierkowości powinieneś nasycić tekst oniryzmem.
    I świetny pomysł z dziewczyną, która widzi w galerii namalowaną siebie samą! Super!

    Przyczepię się jednak ciut: za dużo dajesz imiesłowów przysłówkowych. Często lepiej zamiast:
    Tym razem to on nieoczekiwanie skończył, wywołując irytację u partnerki.
    napisać:
    Tym razem to on nieoczekiwanie skończył i wywołał irytację u partnerki.

    Mówi się, aby tych imiesłowów nie było zbyt dużo, one są męczące na dłuższą metę.

    Aha, i jeszcze jedno: za dużo dawałeś "uśmiechnął się", "uśmiechnęła się" w opisach dialogów.

    Pozdrość.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki za porady, pewnie skorzystam. Imiesłiwy pojawiają się, bo minimalizuję słowo "który". Masz rację, że można tak jak piszesz. A więc jeszcze raz dzięki
    Pozdr

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania