Poprzednie częściPortret życia

Portret życia 9h

Tylko, że ja to tak widziałam, natomiast według Anity był upierdliwy, będąc dosłowną, zacytuje: 17

- „Czasem mnie tak gościu słabi, bo zachowuje się jakby miał ból dupy i wali mi swoje pierdolamento jak do wnusi, co to trzeba ją uświadomić, co do życia by sobie bubu nie zrobiła.”

W zasadzie to wiele wyjaśnia o ile nie wszystko.

Nawet pobieżna znajomość tej pary pozwalała na śmiały osąd, że nie będzie z tego dzieci. Choć jak się nad tym zastanowić to można się doszukać we własnym poletku takich małżeństw, gdzie jedno jest takim nieobliczalnym, wyłamującym się z kanonów „normalnego” zachowania a drugie ideałem. I te pary o dziwo, funkcjonują i to często lepiej niż niejedne dobrane połówki jabłka.

- Był z taką jedną, raczej z koleżanką.

- Raczej? – Dopytałam, zdziwiona takimi przypuszczeniami.

Wypuściła głośno powietrze.

- Udawał, że jest strasznie nią zainteresowany – prychnęła – myślałby, kto.

- Anita, czy mi się zdaje, czy ty jesteś zazdrosna?

- O kogo!!? – Wrzasnęła prosto do słuchawki, że musiałam odstawić telefon na blat stolika i przejść na głośno mówiący – o tą zapyziałą Justynę. Przecież oni w ogóle do siebie nie pasują, jakbyś ją słyszała z nią się nawet nie będzie umiał pokłócić…

- Zaraz, zaraz – przerwałam tyradę – skąd wiesz, jak ma na imię. Czy ty z nimi rozmawiałaś?

- Co miałam udawać, że go nie widzę? Podeszłam się przywitać, mam troszeczkę kultury, hello!!

Po tym ostatnim zdaniu wiedziałam, co to za „kultura” kierowała moją przyjaciółkę do ich stolika.

- Jeśli chcesz dla własnej satysfakcji zabawić się jego uczuciami, by pokazać lasce, że ma słabość do ciebie to robisz świństwo.

- Ale za kogo ty mnie masz!

- Anita, wiesz dobrze, że to ty powiedziałaś mu, że to nie ta bajka i to nie ma sensu, bo przy nim oddychasz rękawami.

- Ueee – wysapała – dzięki Matko Tereso, że mi przypomniałaś, jaka to ze mnie lafirynda. Nie ma to jak mieć przyjaciółkę od serducha – cmoknęła, a ja bez zbytniego wysiłku mogłam wyobrazić sobie jak ucałowała piąstkę.

- Nie kłóćmy się.

- Przecież my grzecznie wymieniamy poglądy na temat pewnego zachowania. – Powiedziała to z taką dykcją, że aluzji nie sposób było nie wyczuć. A potem dodała nieco milej – dobra, trzeba iść zarabiać kasę. A ty nie tylko bazgraj tym włosiem a pospaceruj, odnów kontakty, poleż na piasku, spal dupsko.

- Miłej pracy i wypoczynku po. Kocham cię i tęsknię. Odezwę się.

- Ja ciebie też. Pa.

Nie było to udane rozpoczęcie dnia. I nie chodzi tu o ostatni akord, bo nie usłyszałam słowa kocham od mojej koleżanki.

Przyzwyczaiłam się.

Miała z tym problem, może, dlatego tak panicznie bała się zamieszkania z partnerem, bo to by oznaczało – dla niej – odsłonięcie się, pokazanie słabości, że kogoś obdarzyła uczuciem? A może przy całej swej pewności siebie, tak naprawdę była słaba i kruchą kobietą, która boi się odrzucenia i dlatego woli udawać…brednie, za dużo kombinuję.

 

Podczas rozmowy z Anitą wyczułam zapach racuszków. To zdecydowało, że tylko wstąpiłam do łazienki by przemyć dłonie pozostawiając bliższy kontakt z higieną na późniejszy czas.

Kiedy przyjeżdżaliśmy do Usi to właśnie racuchy były naszym przysmakiem i mimo upływu lat nadal pozostały, a tyle się mówi, że człowiekowi gust kulinarny zmienia się, co siedem lat.

Owe rarytasy, to były talarki jabłka, albo ich kruszonka po kontakcie z tarką. I ta druga opcja stała przykryta folią w zielonym talerzyku. Nie mogłam niczym lepszym ukoić swoje myśli niż te pulchniutkie delikatnie rumiane i wciąż cieplutkie smakołyki. Do tego podgrzałam sobie tylko kakao i delektując się czytałam wiadomość zostawioną na stole przybranym w ceratę z różyczkami.

 

Elu,

zapomniałam ci wczoraj powiedzieć, że mam wyznaczoną wizytę u lekarza.

Tylko się nie denerwuj to tylko formalność a w zasadzie przepisanie tych samych

leków na ciśnienie. To nie wiele daje, ale wybieram bo niby utrzymują mnie

w jako takim zdrowiu.

Zostawiam ci racuszki pod folią. Specjalnie trzymałam renety one najlepiej pasują są tak

winne, że tylko w kruszonce ma lepszy efekt.

Nie wiem jak długo mi tam zejdzie to znaczy u tego konowała, więc nie czekaj na mnie

tylko pojedz sobie i idź pospaceruj. Jest prześlicznie, mewy latają wysoko to znak, że

będzie ładnie cały dzień.

Aha, walizkę zaniosłam ci do tego pokoju od strony ogrodu. W szufladzie w nakastliku

znajdziesz klucz.

Pa kochanie,

Boguśka

 

W tym małym biureczku znalazłam też „ Wyspiarza niebieskiego”, tygodnik, który ciocia kolekcjonowała od niepamiętnych lat. To taka lokalna gazeta, w której nie uświadczyłeś wiadomości z wielkiego świata, ale dowiedziałeś się gdzie w okolicy była żydowska bożnica czy cegielnia a co obecnie tam wybudowano. Czytała go jak to się mówi od deski do deski. Najbardziej ją interesowały wywiady z osobami, które opowiadały o czasach zamierzchłych a jak miała możliwość zobaczyć to udokumentowane fotografią to przecierała okulary fartuszkiem by niczego nie przegapić.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania