Pozytywka. To jest wojna
Warszawa, tymczasowa siedziba głowy państwa, 15:25
– Panie prezydencie, dochodzą do nas bardzo sprzeczne informacje. Według jednych prezes rady ministrów został zabrany do szpitala, według innych porwany.
– Mamy też inny, znacznie większy problem – Drugi z doradców, Marek Majchrzyński, pokazał na tablecie wideo, na którym przemawiał ktoś, kto wyglądał zupełnie jak urzędująca głowa państwa. – To przed chwilą nadano w telewizji.
– Nasz kraj stanął nad przepaścią. – Mężczyzna na ekranie był niezwykle spokojny i epatował majestatem i pewnością siebie. – Zniszczenie budynku sejmu w Warszawie i działania terrorystów w Krakowie nastawione są na destabilizację porządku, który Polska wypracowała przez bardzo długie lata. W dniu dzisiejszym konieczne jest wprowadzenie stanu wyjątkowego. Tak nam dopomóż Bóg. I oby nasze dzieci nam wybaczyły.
– Ale to nie ja. – Braun spojrzał zdezorientowany na Majchrzyńskiego.
– To tylko AI. My to wiemy, nie wie tego opinia publiczna. Na platformie X są już liczne komentarze opozycji i polityków z różnych krajów. Zatrzymano też kilku techników. Zaklinają się na wszelkie świętości, że to nie oni, ale fakty mówią same za siebie. TVP nadało zaraz potem sprostowanie, mimo to tysiące ludzi rzuciło się do banków i sklepów.
– Jezu.
– Policja ma pełne ręce roboty. Masa wariatów wyczuła okazję i zaczęła dzwonić na sto dwanaście. Mamy liczne alarmy bombowe. Widać drony krążące nad Warszawą i innymi miastami. Łamią ustawę o obronności i podstawowe zasady bezpieczeństwa. Sypie się cały porządek prawny państwa, i nie wiemy, jak to powstrzymać.
– Musimy wprowadzić stan wyjątkowy.
– Potrzebuje pan wniosku rady ministrów.
– Teoretycznie tak. Artykuł dwa dwa osiem mówi, że mam prawo do działania, gdy środki konstytucyjne są niewystarczające.
– Ukamienują nas za to.
– Potrzebują czasu. Zanim się zorganizują, my będziemy już gotowi. Proszę zorganizować konferencję z wojskowymi i wiceprezesem rady ministrów.
– Będzie przeciwny.
– To się jeszcze zobaczy.
Warszawa, siedziba jednej z organizacji lewicowych, 15:15
– To jest ten moment. Mamy informację, że chcą odciąć całe miasto. Trzeba wprowadzić tam pociąg z nawozami sztucznymi.
– Efekt może być odwrotny.
– Winą obaczy się rząd.
– Co dokładnie chcemy zrobić?
– Mamy szczęście. Nasi ludzie mieli przeprowadzić pociąg z Polic na Węgry. Robili to wielokrotnie, tym razem skierują jednak go do Krakowa i wyskoczą tuż przed stacją.
– Przecież są jakieś sposoby, żeby zatrzymać takiego potwora.
– Lokomotywy są spalinowe i zawsze można zablokować czuwak i hamulce. To nie jest metro.
TVN, 15:30
– Stoimy przed jednym z supermarketów. – Za reporterką w centrum handlowym „Arkadia” widać było kłębiący się tłum, pełen krzyczących, przepychających się i złowieszczących ludzi. – Od kilku godzin tak wygląda sytuacja właściwie w całym kraju. Kolejki są zwłaszcza w sklepach spożywczych, aptekach i na stacjach benzynowych. Banki i operatorzy kart kredytowych cały czas zgłaszają problemy. Widać coraz więcej kradzieży. Czy może pan powiedzieć, dlaczego dzisiaj robi tak duże zakupy? – Kobieta próbował zaczepić jednego z mężczyzn, pchających załadowany po brzegi wózek, ale ten ją zignorował. – Jak widzą państwo, każdy tu myśli tylko o sobie. Wszyscy są przerażeni, a ochrona zupełnie nie panuje nad sytuacją.
Jak na zawołanie, z różnych stron dało się słyszeć pisk alarmów antywłamaniowych, a reporterkę i jej zespół porwało morze uciekających, spanikowanych, wzajemnie tratujących się ludzi.
Warszawa, klinika rządowa, 15:32
– Wrócił do żywych. – Jeden z lekarzy spojrzał na kolegów. – Co o tym myślicie?
– Morfologia i toksykologia niepełne – odezwał się profesor Dobrowielski, znany wirusolog. – Nie mamy jeszcze wszystkich wyników i nie można postawić jednoznacznej diagnozy. Laboratorium niech się pospieszy. I jeszcze to ubranie. – Mężczyzna pokazał na róg sali, gdzie leżały rzeczy chorego. – Trzeba je też zabrać do badań.
– Na całym ciele nie ma wkłuć, a intensywność objawów nie wskazuje na zatrucie pokarmowe – dodała docent Myśliwska. – I zgadzam się z szanownym kolegą. Musimy mieć pełny obraz sytuacji. Najlepiej zrobić tomograf komputerowy.
– Nic tu po mnie. – Ramionami wzruszył chirurg. – Chory nie ma żadnych złamań ani urazów.
Lekarze cały czas debatowali, a premier rządu polskiego leżał w łóżku z zamkniętymi oczami. Mężczyzna słyszał i czuł wokół siebie co najmniej kilkanaście osób. Cały czas miał wrażenie, że coś się wydarzyło w karetce, nie pamiętał jednak co. Bardzo bolała go głowa i był jak otępiały. Próbował złożyć myśli, ale w końcu dał sobie spokój i zasnął.
Warszawa, wideo konferencja, 15:42
– Panowie, mamy ogromny problem. – Braun nie owijał w bawełnę. – Gupiński nie może pełnić swoich obowiązków. Chaos panuje na południu i w całym kraju. Moim zdaniem konieczna jest pomoc wojska.
– Nie zgadzam się. – Wicepremier Wikiński pokręcił głową.
– Nie podjęliście żadnych decyzji od wczoraj, a wszystko dzieje się właściwie samo. Nie możemy dopuścić, żeby widmo generała wciąż nas blokowało. Potrzebujemy bardziej zdecydowanych działań.
– Panie prezydencie… – Wikiński chciał coś dodać, ale mężczyzna powstrzymał go ręką:
– Nie, nie i jeszcze raz nie. Ruscy i Bruksela tylko czekają, żeby udzielić nam bratniej pomocy. Wszyscy wiemy, co to może znaczyć. Ogłoszę stan wyjątkowy czy klęski żywiołowej, czy pan tego chce czy nie. Zanim konstytucjonaliści dogadają się w tej sprawie, na pewno ogarniemy całą sprawę.
– To jest zamach.
– Proszę nazywać to jak pan chce. Na razie wysłuchajmy, co ma do powiedzenia dowódca wojsk lądowych.
– Jeżeli chodzi o Kraków, proponuję wykorzystać osiemnastą zmechanizowaną z Siedlec. – Generał Dąbrowski, w przeciwieństwie do Makowieckiego, był uważany za wysokiej klasy specjalistę i od razu przeszedł do rzeczy.
– Dlaczego akurat ich i co ich czeka?
– Są najbliżej. Będą mieli do czynienia z cywilami i bliżej nieokreślonym niebezpieczeństwem. Oczekujemy oporu ze strony jednostki wojskowej Nil.
– Jakie siły powietrzne?
– W fazie pierwszej żadnego lotnictwa.
– Nawet dronów?
– Nawet dronów. Na razie tylko wstrzymamy ruch cywilny do Balic.
– Dlaczego?
– Nie chcemy wywołać niepotrzebnej paniki.
– To nie poprzedni wiek. Ludzie mają internet i komórki. Sam widok wojska ją wywoła.
– Panie prezydencie – Znów zaczął mówić Wikiński, tym razem jakby pogodzony z tym, co właśnie usłyszał. – Jeżeli wyślemy transportery, to tylko potwierdzi, że mamy stan wojenny.
– Ten dżin wyszedł już z butelki. Gmach sejmu jest najbardziej widocznym przykładem.
– Nie wiemy, czy to oni.
– Proszę nie zaprzeczać faktom oczywistym. To tak jakby… już wiem. – Prezydent uśmiechnął się. – To tak jakby powiedzieć, że wojska japońskie pojawiły się w Pearl Harbor, żeby zrobić zdjęcia… tylko zgubili coś przez przypadek. Albo że odrzutowce znalazły się nad Nowym Jorkiem przez pomyłkę. – Braun odwrócił się w stronę wojskowego. – Panie generale, czy przewidujecie coś jeszcze?
– Wyłączenie komórek i prądu. – Mężczyzna wyprostował się i cały czas unikał wzroku przełożonego. – Telefony już nie działają, nad resztą właśnie pracujemy. Nie chcemy zdestabilizować całej sieci energetycznej.
– Na kiedy będziecie gotowi?
– Koło północy.
– A szpitale?
– Mają zasilanie awaryjne.
– Przynajmniej w teorii. – Z zadumą stwierdził prezydent.
– Tak. W teorii.
– A co z Warszawą?
– Patrole policji z wojskowymi. Skierowanie w teren większej ilości saperów.
– Podoba mi się. Wykonać. A jak się komuś nie pasuje cała sytuacja, ma zrzec się swoich funkcji.
– Tak jest – potwierdził generał, a wicepremier tylko przytaknął głową, gorączkowo myśląc, że w tej sytuacji trzeba szukać wszystkich możliwych sojuszników.
Warszawa, gmach zapasowy, 16:10
– Co z Gupińskim? – Wikiński spojrzał na członków ochrony rządu.
– Lekarze rozkładają ręce. Na miejscu pierwszy był jego sekretarz. Facet coś ukrywa, tylko nie wiemy dokładnie co.
– Spróbuj się czegoś dowiedzieć. Czy możemy zdobyć opinię prawną, że Gupiński nie wróci do zdrowia?
– Ciężko będzie, ale może się uda coś załatwić na podstawie tego paskudztwa, które przy nim znaleziono.
– Możliwość wpływu nieznanej siły?
– Dokładnie tak.
Warszawa, Krajowe Centrum Zarządzania Kryzysowego, 17:56
– Zdzisiu, mam tu podejrzany ruch. – Mężczyzna nadzorujący ruch kolejowy w kraju zawołał szefa zmiany.
– A dokładniej?
– Informacja z Kolei Wielkopolskich. Ten skład powinien ruszyć dopiero za godzinę. Lokomotywa przestała odpowiadać kwadrans temu.
– Gdzie teraz są?
– Niedługo przejdą na teren Kolei Śląskich.
– Cudownie.
– Może coś im się pomyliło?
– Niemożliwe. Zmiana rozkładu dopiero za tydzień.
– Wywołujcie dalej lokomotywę. Zacznijcie nadawać sygnały na szlaku. – Szef zmiany szybko podejmował kolejne decyzje. – I dajcie mi szefa na Śląsk.
Poznań, Centrum zarządzania Kolei Wielkopolskich, 18:05
– Pociąg nadal ignoruje kolejne sygnały i nie odpowiada. Kieruje się chyba w stronę Krakowa. – Szef zmiany był w ciągłym kontakcie z Warszawą. – I mamy jeszcze jeden problem. Na tym samym torze jedzie osobowy.
– Trzeba zatrzymać oba.
– Nie można zrobić tego zdalnie.
– Ja pierdolę. Cholerny system analogowy, spółki i spółeczki.
Polsat, 18:00
– Czy rząd sobie jeszcze radzi? – Kobieta w studio pokazała na siedzących obok gości, którzy delikatnie się ukłonili. – Jest z nami starszy inspektor policji Marek Zawada i znany konstytucjonalista, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, pan Roman Jagielski. – Panowie, co się dzisiaj właściwie dzieje na ulicach w całym kraju?
– Mamy coraz więcej zgłoszeń o gwałtach i kradzieżach. – Zaczął policjant. – Ludzie nie płacą w sklepach i robią zapasy. Dochodzi do licznych bójek. Policja robi, co może, ale to nie wystarcza. Nasze siły są teraz skierowane głównie do ochrony gmachów państwowych.
– No właśnie, czy organy władzy jeszcze działają? – Reporterka weszła mu w słowo. – I z czym mamy do czynienia z punktu prawnego?
– Ze skąpych informacji wynika, że organy administracji państwowej ciągle działają. Świadczy o tym obecność wojska, wykonującego konkretny plan. Zgodnie z konstytucją możliwe jest teraz wprowadzenie stanu klęski żywiołowej ewentualnie wyjątkowego. Cały czas czekamy na oficjalne oświadczenie w tej sprawie.
Warszawa, szpital, 18:15
– Kim jesteś? – Premier rządu leżał, bardziej przytomny niż wcześniej, i prowadził wewnętrzny dialog z głosem w swojej głowie.
– Odpowiedź jest równocześnie prosta i skomplikowana. Istnieję w wielu kopiach i równocześnie jestem jednością. Pomagałem Jagiellonom i zależy mi na wielkości Polski.
– Dlaczego?
– Nie zrozumiesz. Na pewno nie teraz.
– Czy jestem więźniem?
– Dopóki działasz w interesie najjaśniejszej Rzeczypospolitej, mnie tu nie ma. Jak będziesz jej wrogiem, to masz wroga również we mnie. Nie będę ingerować tylko wtedy, jak się zaczniesz uczyć. Mylić się jest rzeczą ludzką, a porażki przybliżają do sukcesu. Możesz mnie pytać o radę, a wtedy wypowiem swoje zdanie.
– To jakieś bzdury. Nie wierzę.
– Nie musisz.
– Jeszcze raz zapytam. Kim jesteś? Masz jakieś imię?
– Nazywaj mnie Bożydar.
– Wymowne.
– Tak.
– A inni? Zakażeni takim robalem jak ja?
– Prowadzimy z nimi walkę od stuleci. Maskują się i jest piekielnie trudno ich wykryć. Wydaje się, że wiesz, kto jest zakażony. To cenna wiedza, i jeżeli pozwolisz, przekażę ją innym.
– Innym?
– Jestem włączony do kolektywu.
– A jak się nie zgodzę?
– I tak to zrobię. Siła wyższa.
– Aha. Niech żyje wolność.
– Rozumiem, że jesteś rozdrażniony. Na początku to normalne.
Gdzieś na szlaku kolejowym pod Krakowem, 18:34
– Zatrzymaj pociąg. – Z głośnika w lokomotywie słychać było głos dyspozytora.
– Dlaczego?
– Skład za tobą jest wypełniony chemikaliami. Jedzie osiemdziesiąt. To atak terrorystyczny. Lepiej, żeby wykoleił się przed Krakowem.
– Mam ludzi na pokładzie.
– Wybieraj. Bomba w Krakowie albo kilka wykolejonych wagonów.
– Mogę stanąć i odpiąć pięć ostatnich elementów składu.
– Nie zdążysz.
– Dobrze, coś wymyślę. Bez odbioru. – Maszynista przełączył kanał i wezwał kierownika pociągu. – Mietek, musisz natychmiast przeprowadzić ludzi na przód. Mamy sytuację awaryjną. Przegoń wszystkich jak tylko szybko się da.
– Co się dzieje, szefie?
– Dzwonili z centrali, że mamy zatrzymać szaleńców, którzy chcą zrobić atak w Krakowie. Plan jest taki, że wjadą nam w dupę.
– Co z pasażerami?.
– Nie chcę być brutalny, ale u nas jest pewnie jakieś pięćdziesiąt, sto osób, a tam tysiące.
– Ja pierdolę! – Kierownik rozłączył się i po chwili maszynista usłyszał spokojny głos z systemu nagłośnienia:
– Panie i panowie, z przyczyn technicznych proszę o przejście do przodu.
Zegar tykał nieubłaganie, odmierzając sekundy do być może największej katastrofy w historii Polski. Pociąg zaczął hamować.
Dwadzieścia kilometrów od Krakowa, 18:37
– Centrala, pamiętajcie o nas. – To było ostatnie, co dyspozytor usłyszał z lokomotywy. – Giniemy! Żegnajcie!
Trzask i huk były niesamowicie głośne, potem na linii zapadła przerażająca cisza. Mężczyzna w budynku koło Warszawy miał ciarki, a jego wyobraźnia zaczęła tworzyć obrazy pogiętych, wykolejonych wagonów i przygniecionych, płonących ludzi, którzy na całej długości składu zaczęli wydawać niemal zwierzęce jęki.
Warszawa, gmach zapasowy, 19:00
– Obejmując urząd prezesa rady ministrów, uroczyście przysięgam... – wicepremier Wikiński uniósł prawą rękę, drugą położył na Biblii i zaczął powtarzać słowa przysięgi za biskupem Kołodziejskim – ...że dochowam wierności postanowieniom konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym dobrem. Tak mi dopomóż Bóg.
– Został pan zaprzysiężony jako nowy premier. Gratuluję.
– Natychmiast połączcie mnie z Dąbrowskim i Braunem. Połączenie szyfrowane.
– Zapraszamy do sali konferencyjnej.
Mężczyzna przeszedł z ochroną do pomieszczenia bez okien, zabezpieczonego przed środkami podsłuchu elektronicznego, poczekał, aż technicy zrobią, co trzeba, potem spojrzał z poważną miną na swoich rozmówców.
– Panowie, na podstawie konstytucji, po otrzymaniu analiz prawnych, podjąłem decyzję o objęciu urzędu premiera. Są na to liczni świadkowie. – Wikiński zamilkł, dając im czas na przetrawienie jego słów.
– Co na to marszałek i członkowie rządu? – Pierwszy głos zajął prezydent Braun.
– Chcę się z nimi spotkać za kilka minut. Jestem przekonany, że poprą tę decyzję.
– A jak nie? Wtedy na pewno czeka nas chaos. Na pewno będą protestować członkowie największej partii w sejmie.
– Panie prezydencie, z całym szacunkiem, zanim podjęte będą jakiekolwiek decyzje w kołach i klubach poselskich, może być za późno. Mamy kryzys i żadnych rozwiązań. Już mi to wypominano. – Polityk spojrzał znacząco. – A teraz jeszcze ten pociąg. Panie generale, czy moja decyzja zmieni cokolwiek z pana strony?
– Wojsko jest posłuszne władzom cywilnym, a te wciąż mają prawo decydować.
– Dziękuję, że się rozumiemy.
– A pierdol się pan. Nie zgadzam się z tym, co robicie, ale rozkazy to rozkazy.
– Wcześniej nie zgłaszał pan żadnych zastrzeżeń. Co się zmieniło?
– Nie mogę o tym mówić. Albo dobrze. – Mężczyzna zawahał się. – Część generałów ma swoje sympatie i antypatie.
– Czy sugeruje pan, że możemy spodziewać się otwartego buntu?
– Nie. Tak tego bym nie nazywał. Raczej chodzi o paraliż decyzyjny. Wyżsi stopniem chcą poddać się do dymisji w trybie natychmiastowym.
– Nie wszystko naraz. Będziemy się tym martwić potem. Na razie od północy realizujmy plan odcięcia Krakowa.
– Rozkaz.
TVN24, 21:00
– To, co państwo widzą, to są łuny pożarów. – Za plecami reporterki stojącej na balkonie któregoś z budynków w centrum Warszawy widać było panoramę miasta, którą w kilkunastu miejscach rozświetlał jasny blask. – W przeciągu ostatniej doby zanotowano dwieście zgłoszeń, dotyczących głównie podpaleń. Jest z nami szef straży pożarnych, pan nadinspektor Marek Nawrocki.
– Dobry wieczór, państwu. – Mężczyzna w mundurze lekko się ukłonił.
– Panie nadinspektorze, co się właściwie dzieje?
– Większa ilość kolizji drogowych, ale nie tylko. Ludzie często próbują ukryć ślady kradzieży. Było już kilka napadów na nasze jednostki. Musieliśmy wzywać policję i pomoc medyczną.
Dzień trzeci
Kraków, Wawel, 9:11
– Wojsko zaczęło kontrolować wszystkich wyjeżdżających i wjeżdżających do Krakowa. Odcięli w końcu prąd i telefony, a telewizja próbuje powiązać z nami zamach w sejmie.
– Nie przebierają w środkach.
– Wiedzieliśmy, że tak będzie. – Królowa zamknęła oczy. – Kolektyw zaczął już działać. Będziemy mieć bańkę ochronną. – Co z Gupińskim?
– Nie doszedł jeszcze do siebie, za to po naszej stronie mamy już sto dwunastu posłów.
Warszawa, Kancelaria Rady Premiera, 9:30
– Panie premierze! Panie premierze! – Zdyszany generał Dąbrowski wbiegł do gabinetu, pokazując coś na ekranie na tablecie w ręku. – Panie premierze, musimy się wycofać. Wokół Krakowa pojawiła się jakby bariera. Przesuwa nawet najcięższy sprzęt. Proszę tylko spojrzeć.
Pobladły premier Wikiński nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na transportery i pojazdy wojskowe, niemal wypychane coraz bardziej od miasta, a potem wstał i podszedł do okna.
– A ludzie? – zapytał, ciągle wpatrując się w samochody jadące ulicą.
– To samo.
– A bez broni?
– Wtedy są wpuszczani. Ta bariera jest jakby inteligentna.
– Przecież są jakieś sposoby, u diabła. – Premier się zirytował. – Zakopcie ją i niech żołnierze wejdą na golasa.
– Nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Musimy uznać, że każdy, kto znalazł się w środku, jest zakażony.
– No tak. Fakt.
Warszawa, Stadion Narodowy, 11:12
– Szanowni państwo, otwieram posiedzenie sejmu trzynastej kadencji. – Marszałek, ten sam, który od pierwszego dnia odgrywał showmana, wyjątkowo dla niego spoważniał, a potem rozejrzał się po trybunach. – Uczcijmy minutą ciszy ofiary tchórzliwego zamachu z wczoraj.
Posłowie wstali i dokładnie sześćdziesiąt sekund później usiedli, a mężczyzna uderzył laską o mosiężną podstawę:
– Pierwszym punktem porządku obrad jest sprawozdanie komisji nadzwyczajnej. Pani poseł, bardzo proszę.
– Dziękuję. W ostatnich dniach dało się zauważyć piętnaście tysięcy potencjalnych nosicieli w Krakowie. Miasto nie zostało odcięte, i obecnie jest bardzo trudno, jeśli w ogóle możliwe, prześledzić, gdzie chorzy się teraz znajdują. Część z nich zatrzymano w innych miastach, część wyleciała czy wyjechała z kraju. Krajowy Inspektor Sanitarny alarmuje, że nie znamy dokładnie przebiegu choroby, wiemy jedynie, że charakteryzuje się ona zmianą osobowości. Dziękuję państwu.
– Otwieram dyskusję. – Marszałek spojrzał na zgromadzonych. – Pierwszy zgłosił się pan poseł Piciński.
– Pani poseł stwierdziła, że mamy do czynienia z zaburzeniami osobowości. Chcę zauważyć, że podobne analizy wymagają wielomiesięcznych analiz. Moje pytania brzmią: czy nie mamy do czynienia z działaniem posłów opozycji, którzy próbują wykorzystać obecną sytuację do własnych celów? I dlaczego nie ma z nami premiera?
Ludzie zaczęli głośno rozmawiać, a nawet krzyczeć.
– Hańba!
– Hucpa!
– Zero!
– Idź do Brukseli!
– Spokój! Proszę pań i panów posłów o spokój! – Marszałek zaczął krzyczeć, ale jego słowa zginęły w ogólnym harmidrze i rozgardiaszu.
Warszawa, Kancelaria Rady Premiera, 13:40
– Panie premierze! Panie premierze! Zachodnią granicę przekroczyło kilkadziesiąt samolotów wojskowych! Lecą w otoczeniu myśliwców! – Do pokoju narad, w którym przebywał premier Wiciński i prezydent Braun, niemal wbiegł jeden z wysokich wojskowych.
– To napaść! Natychmiast łączyć mnie z kanclerz i sekretarzem generalnym NATO! I poderwać nasze F-16 i F-35!
– Rozkaz!
Krzesiny, baza lotnicza, 13:42
– Alarm! Nie to nie są ćwiczenia! – Przez głośniki zaczęto nadawać tylko jedną, taką samą informację.
Wokół zabrzmiały syreny.
Żołnierze początkowo popatrzyli z niedowierzaniem.
Po kilku chwilach górę wzięły nawyki i wyszkolenie. W całej bazie zrobiło się tłoczno. Ludzie biegali przede wszystkim w hangarach i na drogach dojazdowych. Maszyny przygotowane na podobną sytuację potrzebowały pojedynczych minut, żeby znaleźć się na pasie startowym. W eterze słychać było kolejne komendy, a sam start odbywał się bez przeszkód, zupełnie, jakby mobilizacja była czymś normalnym.
– Dwanaście maszyn w powietrzu. – Po chwili do Warszawy meldował łącznik na wieży, a jego kolega obok zaczął koordynować całą akcję z kontrolerami cywilnego ruchu powietrznego.
W całej polskiej przestrzeni powietrznej panował prawdziwy chaos. Na kolejnych lotniskach wstrzymywano pozwolenia na start. Efekt domina postępował w zastraszającym tempie i wiele maszyn trzeba było przekierować również w całej Europie.
Warszawa, Kancelaria Rady Premiera, 13:47
– Panie premierze, kanclerz Niemiec jest niedostępna. Nie odpowiada szef ich rządu i łącznik z NATO. – W centrum dowodzenia z premierem i prezydentem znalazło się kilkunastu wojskowych, a wraz z nimi przenośne radiostacje i inne elementy wyposażenia.
– Dajcie mi pilotów.
– Tak jest. – Jeden z sierżantów nacisnął kilka przycisków na swoim stanowisku. – Może pan mówić.
– Dzień dobry, panowie. Mówi premier Wiciński, jaka jest sytuacja?
– Panie premierze, nie reagują na nasze wezwania. Lecą w stronę Krakowa.
– Wybrać jeden z samolotów transportowych i zestrzelić.
– Proszę po… – Słowa pilota przerwał krzyk jednego z kolegów, po którym w eterze słychać było wiele rozpaczliwych komunikatów:
– Strzelają do nas!
– Rakiety!
– Dwójka! Na lewo!
– Wyciągnij! Wyciągnij!
– Lecą wprost na nas!
– Czy mamy podgląd wizualny? – Wiciński spojrzał na wojskowych.
– Tak jest. – Jeden z nich pokazał na monitor obok, na którym po chwili pojawił się obraz. – To widok z drona.
– Co się tam, do cholery, dzieje? – Premier zaczął wskazywać palcem na poszczególne elementy obrazu.
– Samoloty zrzucają spadochroniarzy. Ale ci nie lądują na ziemi, tylko na kopule otaczającej cały Kraków i okolice.
Bonn, centrum zarządzania kryzysowego, 13:55
– Nasz atak był nieskuteczny. Straty po obu stronach. – Generał Bundeswehry spojrzał na kanclerz, która stała z zaciśniętymi rękami, patrząc z przerażeniem na monitory, i wyrzuciła z siebie tylko kilka słów:
– Na pewno można coś zrobić.
– Bańka rozrasta się z każdą chwilą. Teraz obejmuje obszar o średnicy trzydziestu kilometrów. Wywiad donosi, że Polacy próbowali dostać się tam dostać z bronią, ale to nic nie dało.
– Przecież nie zastosujemy broni atomowej. Amerykanie ani Francuzi nie dadzą nam kodów.
– Pani kanclerz. – Z głośnika w pomieszczeniu słychać było głos operatora stanowiska monitorowania przestrzeni powietrznej. – Amerykanie poderwali swoje maszyny.
– O mój Boże. – Kobieta schowała twarz w rękach, a po dłuższej chwili przerwy łamiącym się głosem dodała. – Musimy wysłać siły naziemne.
Komentarze (2)
Obyś nie wykrakał. Może niektórzy marzą o takiej sytuacji
Fajnie się czytało.
NO!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania