Poprzednie częściBez skrzydeł cz 1

Bez skrzydeł cz 11

Drgnął niespodziewanie, kiedy ktoś wyrwał mu teczkę z rąk. Zapatrzony w szklaną fasadę wieżowca nie mógł uwierzyć, że to właśnie tutaj znajduje się biuro pana. Znał to miejsce. Widział wielokrotnie, gdy mijał je w drodze na uczelnię, jednak nigdy nie miał potrzeby, by zajrzeć do środka. Błyszczące w słońcu ściany i to, co za nimi, nie było częścią jego świata aż do teraz.

– Rusz się wreszcie – powiedział cicho sekretarz i lekko trącił niewolnika w bark. – Ty naprawdę jesteś beznadziejny. Nie zostawaj z tyłu i nie waż się, zwracać na siebie uwagi.

Uriel nie odpowiedział, skinął jedynie głową i ruszył za Gluberem, który zrównawszy się z panem, zaczął coś żywo relacjonować. Mężczyzna nie musiał przypominać słudze, że nie powinien sprawiać problemów, wiedział o tym aż za dobrze. To nie było jego terytorium, a próba zwrócenia się do przechodniów o pomoc, mogła okazać się ostatnim błędem, jaki popełnił w życiu. Musiał być posłuszny i jak pies podążać za właścicielem, dopóki nie uda mu się uśpić czujności mężczyzny i znaleźć sposobu na ucieczkę razem z Liz.

Win pożegnał się z szefem zaraz za bramkami i informując, że tu poczeka, rozsiadł się wygodnie na jednej z kanap w głównym holu.

Winda, do której ich poprowadzono, sprawiała wrażenie luksusowej i prywatnej, bo tylko przed nią nie kłębiło się mrowie ludzi, kłaniających się jego panu z wyraźnym szacunkiem.

Wjazd na ostatnie, najwyższe piętro bez zatrzymywania się po drodze trwał tylko chwilę.

Na widok szefa siedząca przy jednym z dwóch biurek starsza, elegancka kobieta zerwała się na nogi.

– Panie Atari... – zaczęła, wzrokiem dyskretnie wskazała w kierunku ustawionego w rogu kompletu wypoczynkowego, ale mężczyzna przerwał jej skinieniem głowy i ruszył w stronę czekającego gościa.

– Rubi, czego chcesz tym razem? – zapytał nieuprzejmie mężczyzna, bez śladu irytacji w głosie.

Gość rozparty w fotelu powoli podniósł głowę znad ekranu telefonu i rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. Kiedy wstał przywitać się, wzrostem niemal dorównywał Rukowi, a szczupła sylwetka oraz potargane brązowe włosy nadawały mu wygląd człowieka bardzo młodego.

– Gdybym powiedział, że przyszedłem cię tylko zobaczyć, uwierzyłbyś? – zażartował.

Uriel niepewnie zerknął na swojego pana, oczekując jakiejkolwiek reakcji, ale w twarzy właściciela nie drgnął nawet jeden mięsień.

– Eh...nieważne. – Przybysz zawiedziony brakiem odpowiedzi lekko machnął ręką. – Użyłeś przezwiska, więc mogę mieć nadzieję, że nie wykopiesz mnie za drzwi jak psa.

– To już nie zależy ode mnie.

Ruka skierował się w stronę gabinetu, otworzył drzwi i nie przepuszczając gościa, wszedł do środka. Zanim usiadł za biurkiem, zdjął marynarkę i podał niewolnikowi.

Blondynek dyskretnie rozejrzał się za wieszakiem, na którym mógłby zostawić odzież, ale nic takiego nie rzuciło mu się w oczy. Wolałby otrzymywać klarowne i jasne polecenia, przynajmniej do czasu, aż będzie w stanie wdrożyć się w obowiązki podręcznego. Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi. Stojący za fotelem szefa sekretarz, też nie wykazywał chęci udzielenia pomocy, całkowicie ignorując obecność młodego sługi.

Może nie jest tak najgorzej - pomyślał chłopak i dyskretnie wycofał się pod ścianę obok regału z ciemnego drewna. Po krótkim przeanalizowaniu uznał, że opcja pozostania niewidzialnym, wcale nie była taka zła. Niestety cieszył się nią tylko przez moment, nim dopadło go zaciekawione spojrzenie Rubiego. Mężczyzna przyjrzał się niewolnemu od góry do dołu, po czym zamiast usiąść, podszedł wolnym krokiem i za ramię wyciągnął chłopaka z kąta.

– Więc plotki mówiły prawdę i ty też sprawiłeś sobie zabawkę – wymruczał, powoli okrążając Uriela. Obmacał ramiona i barki, sprawdził sprężystość włosów. – Wcale ci się nie dziwię. Dobrze jest wiedzieć, że jesteś tak samo zepsuty jak reszta towarzystwa – zakończył, oblizując pełne wargi, a zesztywniałego ze strachu młodzika przeszedł zimny dreszcz.

– Jeżeli już przestałeś go obmacywać, to byłbym ci wdzięczny, gdybyś przeszedł do sprawy, z którą tu przyszedłeś – Ruka powiedział cichym i znudzonym głosem. Odchylił się w fotelu i posłał gościowi spojrzenie ostre jak brzytwa.

– Dobrze, już dobrze. – Szatyn uniósł obie ręce w pojednawczym geście, ale z twarzy nawet na moment nie zszedł diabelski uśmiech. – Gdyby jednak chłopiec ci się znudził, pamiętaj, że chętnie go odkupię. Odpowiednio przyuczony zrobiłby prawdziwą furorę w jednym z moich klubów.

– Wiesz lepiej niż ktokolwiek, że nigdy nie dzielę się zabawkami. Już prędzej je zepsuję, zanim oddam komuś innemu.

– Jak tego robota w dzieciństwie? – Rubi roześmiał się na głos i wspomniawszy dawną sytuację, pokręcił głową. – Wyrwałeś mu ręce i nogi, a ja przecież chciałem go tylko pożyczyć.

Młody niewolnik poczuł, jak na jego szyi zaciska się stalową obręczą panika, uniemożliwiając wzięcie głębszego oddechu lub przełknięcie śliny. Jeżeli jego pan był już tak zaborczy jako dziecko, to czy cokolwiek zmieniło się, kiedy dorósł? Czy z wiekiem nauczył się odpuszczać? A może zmieniły się tylko zabawki, ewoluując z plastikowych na takie z ludzkiej tkanki? Dlaczego za każdym razem, kiedy zaczynało mu się wydawać, że będzie mógł złapać oddech, działo się coś, co wyciskało z płuc powietrze, zastępując strachem? Nienawidził uczucia, które wydawało się, że zakorzeniło gdzieś wewnątrz serca na stałe. Nie miał pewności czy kiedykolwiek, nawet jeśli da radę przetrwać i uciec, będzie w stanie uwolnić się od uczucia przerażenia towarzyszącego mu przez ostatnie dni.

– Wyjdź na zewnątrz i poproś sekretarkę, niech nauczy cię parzenia porządnej kawy. – Usłyszał słowa pana, ale chwilę trwało, nim zrozumiał, że kierowane są do niego. Rozluźnił ręce kurczowo zaciśnięte na trzymanej marynarce, zauważywszy, jak bardzo pogniótł materiał. Odetchnął głęboko i starając się zachować spokój, opuścił gabinet.

– Strasznie płochliwa ta twoja zabawka. – Rubi usiadł w fotelu naprzeciw Ruka, a wzrokiem odprowadził do drzwi młodego niewolnika. – Bardzo ładny, tylko ten bandaż na nadgarstku. Coś ty mu zrobił... ciąłeś? A może więzy były zbyt ciasne? Zdradź jakieś szczegóły.

– Zaczynam mieć dosyć twojej błazenady. – Mężczyzna w fotelu prezesa wyprostował się i wbił spojrzenie szarych oczu w gościa. – Mówisz, o co chodzi albo możesz zbierać się do wyjścia. Gluber cię odprowadzi.

– Kanały tranzytowe. – Dwa słowa wystrzeliły w powietrze jak korek od szampana i przykuły całą uwagę Ruka. – Są twoje, skurwielu, choć całe towarzystwo snuje domysły, co musiałeś zrobić, żeby Stary scedował je na ciebie.

– Niech się domyślają. Chociaż, aż strach sobie wyobrazić, co roi się w tych brudnych umysłach.

– Oj, brudnych – przytaknął brązowowłosy. – Ale co się dziwić, stary zboczeniec pominął własnego syna, a zostawił wszystko tobie. Ludzie zastanawiają się, co oddałeś w zamian. Już kombinują, jak by ci je wydrzeć.

Ruka wziął do ręki pióro i zaczął powoli przesuwać je między palcami, Myślał, jaki interes miał przyjaciel z dzieciństwa, by pofatygować się do biura osobiście i przestrzec go. Oczywistym było, że nie robił tego charytatywnie, ale co chciał w ten sposób ugrać?

– Poznałeś Tristena, syna Starego? –Atari poczekał, aż rozmówca skinie głową, kontynuował. –Wychował się za granicą, z daleka od interesów ojca i wcale się na nich nie zna. Jak myślisz, ile zajęłoby ludziom z miasta, zanim wyszarpaliby mu punkty przerzutowe na wschód? Miesiąc, może dwa.

– Aaa, więc o to chodzi. – W oczach Rubiego pojawiło się zrozumienie.

– Tak, chłopak dostanie procent, pozwalający na dostatnie życie i moją ochronę. Ale nadal nie wiem, co ty chcesz na tym ugrać, bo nie sądzę, że przygnał cię tu czysty altruizm, więc?

– Pomyślałem, że mogę się przydać, a jednocześnie skubnąć też coś dla siebie. Informacje. – Gość spektakularnie zawiesił głos. Kiedy wyraz twarzy Ruka nie zmienił się nawet odrobinę, westchnął teatralnie i mówił dalej: – Jesteś na celowniku towarzystwa, teraz nawet bardziej niż zwykle. Do moich klubów przychodzą ludzie z naszego środowiska, a nic tak nie rozwiązuje języków, jak dobry alkohol i miła zabawka w łóżku. Wielu z nich robi się naprawdę gadatliwych w sypialni, jak gdyby myśleli, że przechwałki sprawią, że ich kutasy wydadzą się większe niż w rzeczywistości.

Stojący za fotelem szefa Gluber parsknął cicho.

– Moje dziewczęta i chłopcy są nie do pobicia, jeśli chodzi o pozyskiwanie informacji, a w zamian nie wezmę dużo. Jeden transport miesięcznie przez nowy kanał na wschód, a będziesz wiedział o wszystkim, co dzieje się w mieście – kusił.

– Propozycja nie jest zła, ale muszę to przemyśleć. – Ruka odłożył pióro i odchylił się w tył na oparciu fotela. – Jak do tej pory nigdy nie wyszedłem dobrze na próbie ubicia z tobą interesu. Jeden przerzut w miesiącu...

– Nie, nie – przerwał szatyn, machnąwszy ręką. – Nie mam zamiaru robić ci konkurencji, nie puszczę żadnej broni ani dzieł sztuki. Zwykły towar, tylko ludzie i prochy.

Ruka zamyślił się przez chwilę. Jeżeli mógł pozyskiwać informacje, nie narażając przy tym własnych ludzi, propozycja dawnego przyjaciela nie wydawała się wcale zła. Nic by nie stracił, musiał jedynie omówić jeden istotny szczegół.

– Muszę mieć wgląd w to, co puścisz w obieg udostępnionymi kanałami. Cherlawi albo niezdyscyplinowani niewolnicy, narkotyki wątpliwej jakości mogłyby bardzo obniżyć moją wiarygodność na tamtejszym rynku.

– Rozumiem. – Rubi skinął głową. – Będę się zbierał, a gdybyś chciał omówić szczegóły i napić się jak za dawnych czasów, zapraszam do Szpileczki. Tylko koniecznie zabierz ze sobą tego słodkiego chłopca. Kto wie, może wystarczy coś do palenia i łyczek czegoś mocniejszego, by zrobił się bardziej przyjazny? – Obserwował przez chwilę, jak na czole dawnego przyjaciela pojawia się pionowa zmarszczka, po czym wstał z fotela i ruszył ku drzwiom.

 

Kiedy Uriel opuścił gabinet i stanął pośrodku sekretariatu, kobieta siedząca przy biurku odwróciła głowę od przeglądanych dokumentów i przywołała go lekkim gestem dłoni. Spojrzeniem bystrych oczy zlustrowała od góry do dołu, a jej wąskie usta wygięły się w życzliwym uśmiechu.

– Pierwszy dzień? – zapytała melodyjnym głosem.

Pracownica stanowiła całkowite zaprzeczenie tego, jak młody chłopak wyobrażał sobie sekretarki w wielkich biurach. Chociaż zdecydowanie elegancka, nie była już pierwszej ani drugiej młodości, nie powalała też urodą.

Blondyn skinął głową. Nie miał pojęcia, jak dużo wiedziała kobieta i ile wolno mu powiedzieć, nie narażając się na kłopoty. Co by się stało, gdyby poprosił ją o pomoc, a ona doskonale znając sytuację doniosła do szefa? Musiał uważać, bo konsekwencję mógł ponieść nie tylko on sam, ukarane mogło zostać biedne, nieświadome niczego dziecko. Niewidzialna smycz i kaganiec. Zabezpieczenie.

Sekretarka wstała energicznie i odebrała mu z rąk pomiętą marynarkę. Strzepnęła kilkakrotnie i odwiesiła na stojący w rogu wieszak.

– Pracuję w domu. – Uriel wybrał, jak mu się wydawało, bezpieczną wersję i uśmiechnął się nieśmiało. – Ale szef uznał, żebym raz na jakiś czas przyjechał z nim do biura i czegoś się nauczył.

Kobieta podeszła do niego blisko, zachichotała jak nastolatka, a potem zapytała konspiracyjnym głosem.

– A Gluberowi żyłka przez to nie pękła?

– Prawie – przyznał szczerze zadowolony, że ktoś jeszcze podzielał jego zdanie odnośnie sekretarza. – Nie podoba mu się moja tu obecność.

– Doskonale, przyda mu się świadomość, że nie jest niezastąpiony. Ale, w jakim celu cię tu do mnie odesłano? I najważniejsze, jak mam się do ciebie zwracać? Wystarczy imię, bo jeśli mamy razem pracować, będzie łatwiej, przechodząc od razu na ty. Jestem Blanca.

– Bardzo mi przyjemnie, proszę mówić do mnie Uriel. – Skłonił się chłopak, jednocześnie myśląc, jak to możliwe, że poznane dotąd kobiety z otoczenia pana, sprawiały wrażenie ciepłych i dobrych. –Mam nauczyć się parzenia kawy takiej, jak szef najbardziej lubi.

– Czyli poważna sprawa. – Sekretarka skinęła głową i złapawszy blondyna za rękę, pociągnęła w stronę niewidocznej na pierwszy rzut oka wnęki. – Pan Ruka jest bardzo wybredny. Jeśli napój nie sprosta jego standardom, wystarczy, że powącha i do ust nie weźmie. Trzy „O”, to wszystko, co musisz wiedzieć i będzie dobrze.

– Trzy „O”?

– Odpowiednia ilość świeżo zmielonych ziaren. Odpowiednia temperatura wody. Odpowiedni czas parzenia – objaśniła.

Uriel skinął głową i zaczął przyglądać się z uwagą jak sekretarka z wprawą baristy odmierzała ziarna, mieliła i sprawdzała temperaturę wody. Sam od zawsze lubił kawę, nigdy jednak nie przypuszczał, że proces parzenia tej naprawdę dobrej może być tak bardzo skomplikowany. Zwykle zadowalał się rozpuszczalną, bo wystarczyło tylko zalać ją wrzątkiem, ale teraz, kiedy do jego nozdrzy dotarł anielski wręcz aromat, ślina napłynęła do ust.

– Spróbuj. – Pani Blanca wcisnęła mu w dłoń maleńką filiżankę. – Kiedy zaczynałam tu pracę kilka lat temu, pan prezes wysłał mnie na kurs, uznawszy umiejętność robienia dobrej kawy, jako niezbędną w zawodzie sekretarki.

Chłopak upił mały łyk i aż przymknął oczy z zadowolenia, co sprawiło, że zadowolona starsza sekretarka zaśmiała się cicho. Zanim odstawił na blat puste naczynie, kobieta przygotowała kolejną kawę i ustawiła ją na niewielkiej tacy.

– Idź i zanieś ją szefowi – nakazała i popchnęła chłopaka w stronę gabinetu.

Z ręką na klamce prawie przekraczał próg, kiedy w otwartych gwałtownie drzwiach pojawił się Rubi z nieodłącznym uśmiechem, jak gdyby na stałe przyklejonym do przystojnej twarzy. Jak wielu dało się zwieść tej pozornej pogodzie ducha? – pomyślał blondyn. Cofnął się o krok i zrobił przejście dla nieznajomego.

– Jeszcze się spotkamy, słodki chłopcze – powiedział miękko, jednak oczy pozostały zimne i niewolnik zdał sobie sprawę, że wolałby uniknąć kolejnego z nim kontaktu.

Łakome i ciekawe spojrzenie mężczyzny przesunęło się leniwie po sylwetce nastolatka. Kiedy dotarło do prawej dłoni, w której trzymał tacę, na widok tatuażu oczy zwęziły się jak u gada.

– No, no, panie Atari – mruknął sam do siebie.

Uriel obserwował mężczyznę, gdy gość opuszczał sekretariat, a kiedy ten zniknął za drzwiami wszedł do gabinetu.

 

Ruka odłożył na blat plik przestudiowanych dokumentów i kątem oka spojrzał na stojącego przy szklanej ścianie niewolnika. Decyzja, aby zabrać go dziś ze sobą do biura, była jedną z najmniej przemyślanych w ostatnim czasie. Nie miał dla niego żadnych poleceń i chłopak z pewnością nudził się okropnie. Pozostawał jednak cichy i spokojny, jak gdyby chciał stopić się z otoczeniem. Nie starał się zwrócić na siebie niczyjej uwagi, nie zdradził też sekretarce natury łączącej ich relacji. Szantaż się powiódł; właściciel jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że było to rozwiązanie chwilowe, a chłopak tylko pozornie pogodził się z losem. Gra, mniej lub bardziej udolna, miała na celu uśpić czujność Pana. Niewolnika zdradzały oczy, gdzie spod zasłony strachu przebijała się niezłomność. Łamanie biciem lub gwałtem mgło przynieść efekt odwrotny do zamierzonego, a Ruka chciał, żeby przyszedł do niego sam, z własnej i nieprzymuszonej woli. Nie do końca wiedział, skąd wzięło się to pragnienie, może ze znużenia dotychczasową egzystencją? Dobrze się bawił i póki co nie zamierzał z tego rezygnować.

Musiał przyznać, że obecność młodego sługi niezwykle go rozpraszała. Wystarczyło, by lekko pochylił głowę i odsłonił delikatny kark, a krew zaczynała wrzeć Ruka w żyłach w sposób, jakiego wcześniej nigdy nie doświadczył

– Niech Win odwiezie chłopaka. – Westchnął po kilku próbach skoncentrowania się na pracy i puścił po blacie biurka w stronę sekretarza niewielki przedmiot, wyglądający jak pilot do samochodu. – Później kierowca niech odeśle auto, bo będzie mi jeszcze potrzebne.

– Dobrze, szefie. – Gluber uśmiechnął się, a uwadze pana nie umknął zadowolony wyraz twarzy sekretarza. Ruka wiedział, że gdyby asystent dysponował odpowiednią władzą, z przyjemnością odesłałby niewolnika na wieś albo sprzedał do burdelu o jak najgorszej renomie.

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • laura123 17.03.2021
    Widzę, że kolega popracował, bo nie ma rażących błędów... widzisz jak dobrze mnie posłuchać.
    Tak trzymaj!
  • Angela 17.03.2021
    Miło, że zajrzałaś.
  • Szpilka 17.03.2021
    Angela, przeczytałam jednym tchem, a najlepsza kawa jest z ekspresu kolbowego. O! Piątak ?
  • Angela 17.03.2021
    Cieszę się i dziękuję za odwiedziny : )
    Pozdrawiam.
  • Dekaos Dondi 17.03.2021
    Angelo↔Nadal przeczytałem z zaciekawieniem i nadal myślę to samo, w kwestii ruchomych obrazów:)
    I nadal ta... aura, że coś nie tak, jak wygląda:)↔Pozdrawiam:)↔%
  • Angela 17.03.2021
    Cieszę się, że ową aurę udało się zatrzymać i w tej części. Dopiero wyjdzie w praniu, czy miałeś rację :)
    Dziękuję za zaciekawienie i pozdrawiam : )
  • Kocwiaczek 17.03.2021
    Nie miał pewności czy kiedykolwiek, nawet jeśli uda mu się przetrwać i uciec, będzie w stanie uwolnić się od uczucia przerażenia towarzyszącego mu przez ostatnie dni./ drugie "mu" zbędne/ewentualnie przerobilwbym trochę zdanie aby uniknąć powtórki "się";

    porządnej porządnej kawy/2x;

    –Usłyszał/spacja pomiędzy;
    –Atari poczekał/j.w.

    Atari poczekał, aż rozmówca skinie głową, kontynuował. –Wychował/ brakuje mi po głową czegoś w stylu "po czym kontynuował", ewentualnie " Atari poczekawszy aż". Później jak powyżej brak spacji pomiędzy półpauzą a wychował;

    że mogę ci się przydać/ "ci" jest zbędne. Wynika z kontekstu i usuwając je unikniesz powtórzenia z zamkiem we wcześniejszym zdaniu;

    Rozumiem – Rubi/ kropka po "rozumiem";

    znając sytuacje/ę;

    doniosła by szefowi – bym dała/unikniesz zaimka "niego";

    mu się wydawało/ "mu" zbędnę i unikniesz powtórzenia w zdani powyżej;

    moja tu obecność/ "tu" zbędne, ale bym przeredagowała całe zdanie, by uniknąć powtórzenia "mu" w kolejnym. Dałabym "Nie przepada za mną lub moją obecnością" albo coś tego typu;

    cię tu do mnie/ "tu" zbędne; lub zmieniłabym na "W jakim celu do mnie przyszedłeś" wówczas unikniesz cię i ciebie;

    poważna sprawa. - Sekretarka/ dywizik;)

    odmierzała ziarna, mieliła i sprawdzała/ zmiana czasu – powinno być jak odmierza, mięli i sprawdza/ aczkolwiek coś mi w tym zdaniu zgrzyta, ale nie umiem sprecyzować co (jakaś mnie niemoc dopada ostatnio;/). Być może jest okej jak napisałaś, ale już sama nie wiem;

    ducha? - pomyślał /dywizik;

    z nim kontaktu / "z nim" zbędne. Dałabym jednak "jakiegokolwiek" kontaktu;

    "stopić się" i "starał się"/ za blisko 2xsię, ponieważ później masz kolejne się przy szantażu;

    Pana i pana/ dawałabym z małej;

    mgło przynieść/mogło;

    wrzeć mu w żyłach/ bez "mu", bo wtedy nie wiadomo czy to nie Urielowi w tym karku w żyłach nie buzuje;

    doświadczył/ kropka na końcu;

    chłopaka. – Westchnął/ z małej westchnął, ponieważ dotyczy mówienia;

    Ale mi obszernie wyszło. Niezamierzenie, bo czyta się płynnie, błędów coraz mniej i mniej znaczące. Kolejny bardzo dobry rozdział. Jest pewien sprzymierzeniec w postaci sekretarki, jest wróg Rubi, są uczucia coraz mocniej pulsujące Ruce pod skórą, no i jest dobra kawa ;) Odkrywasz historię coraz bardziej, ale ciekawie i krok po kroku, bez napinki, dozując odpowiednio ilość informacji. Nie można się nudzić czytając, bo ciągle się coś dzieje i nawet z pozoru nieistotne sytuacje, jak ta z kawą zapewne będą miały głębszy sens w kolejnych odsłonach. Dla mnie wszystko picuś-glancuś od strony treści. Co do uwag powyżej, można je zastosować, a można olać, jak wiesz, zostawiam to tobie ;) Będę wracać tutaj co środę na pewno, aby dowiedzieć się co u twoich "milusińskich" słychać. Podsumowujac: coraz bardziej jestem głodna dalszego ciągu:) Przesyłam pozdrowienia i trzymam kciuki za kolejne rozdziały :)
  • Angela 18.03.2021
    Dziękuję Ci za kolejny przemiły komentarz. Trochę się wystraszyłam, kiedy zobaczyłam ile tego
    wyszło : / . Tak jak pisałaś, z częścią się zgodziłam, z pozostałymi nie.
    Co mogłam, to pozmieniałam, postanowiłam jednak zostawić dialogi prawie bez zmian. To mowa
    bohaterów i wydaje mi się, że powinna być jak najbardziej naturalna, obawiam się, że gdybym
    zaczęła przy niej grzebać, wyszłoby sztucznie.
    Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i wysiłek jaki włożyłaś w wypisanie wszystkiego.
    Pozdrawiam.
  • Kocwiaczek 19.03.2021
    Angela, nie ma za co. Cieszy mnie, że idzie ci coraz lepiej :)
  • Ja widzę dopracowany tekst, a Koćwiaczek potrafi jeszcze go poprawić, znaczy percepcja yankowa ma granice na tym etapie, a raczej jeszcze przed.
  • Angela 20.03.2021
    Yanko nie przejmuj się, moja też : )
  • Pasja 25.03.2021
    Bardzo ciekawy odcinek. Powiązane koligacje ze wschodem... Kanały tranzytowe. Atari znajomość z dzieciństwa i jego zainteresowanie Urielem? Coraz więcej osób jest zainteresowane blondynkiem. Czy chłopiec wyrzuci lęk z siebie i zacznie być bardziej odważnym? Do tej pory zagubiony i zastraszony błąka się pośród mgły. I o dziwo spotyka na tej drodze kobiety, które inaczej go postrzegają. Tutaj Blanca jest tym katalizatorem dobra. Przejście na ty i parzenie kawy przerwały częściowo lęk.
    Na horyzoncie pojawił się Gluber... czy coś się wydarzy w czasie drogi?

    Pozdrawiam serdecznie
  • Angela 25.03.2021
    Chyba nie jest łatwo pozbyć się strachu, zwłaszcza w sytuacji, w jakiej znalazł się Uriel, ale kto wie...
    Mam nadzieję, że sobie poradzi i będzie dobrze, bo jak wspomniałaś, ma obok siebie dwie dobre
    kobiety i pewne sekretne wsparcie : )
    Miło mi, że zajrzałaś : )
    Odpozdrawiam wiosennie.
  • Podobają mi się "kanały tranzytowe" :)
  • Angela 27.02.2022
    A to miło. Zawsze coś : )
    Dziękować
  • Angela Ale oczywiście nie tylko. Ale mam percepcję podwyższoną na pewne hasła :)
    Aha! Tam wspominałaś gdzieś, że czasami nie wiesz nawet jak się pisze "alkohol" - Angela, pamiętaj, "alkohol" nie trzeba wiedzieć, jak się piszę, trzeba wiedzieć jak się pije - wiem, że to kwestia zmiany jednej litery na dwie inne, ale wiesz...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania