Poprzednie częściBez skrzydeł cz 1

Bez skrzydeł cz 14

Na czas rozmowy chłopakowi zabroniono wstępu do apartamentu i kazano pozostać pod drzwiami razem ze strażnikiem, którego widział po raz pierwszy. Myślał przez chwilę, czy nie spróbować podsłuchać, jednak nieruchoma twarz Azjaty w czarnym uniformie skutecznie odwiodła go od tego pomysłu. Lekarz zdążył zirytować młodego niewolnika, ale nie życzył mu źle. Na szczęście zza drzwi nie dobiegały żadne niepokojące odgłosy, co dawało nadzieję, że wewnątrz nie dzieje się nic niepokojącego.

Może po prostu rozmawiają? - Uriel uczepił się tej myśli jak tonący brzytwy, w tę i z powrotem przemierzając korytarz na piętrze. Tak właśnie musiało być, bo przecież, gdyby pan chciał skrzywdzić doktorka, nie czekałby, aż znajdą się w odosobnieniu.

Kiedy Grisza wyszedł, początkowo jego twarz nie zdradzała niczego. Oblicze doktora przypominało maskę, po chwili jednak uśmiechnął się trochę krzywo.

- Mam dwa dni, żeby pozamykać swoje sprawy i stawić się na służbie – powiedział, po czym zamyślił się na chwilę, jak gdyby już zaczął planować. - Fajnie, co nie? Chyba zrobiłem interes życia, bo dostanę nawet mały gabinet.

Ten entuzjazm... Urielowi z trudem przychodziło zrozumienie mężczyzny. Owszem, mógł odczuwać ulgę, że uratował rodzeństwo, ale ta radość, kiedy oddawał życie w ręce kogoś, kto już pokazał, jak wielką władzą dysponuje, wydawała się niepojęta. Czy nie bał się o własny los? Ale czy on sam, będąc na jego miejscu, nie zrobiłby tego samego? Co, gdyby chodziło o jego rodzeństwo? Wizja braci i siostry znajdujących się w takim położeniu sprawiła, że aż się wzdrygnął i natychmiast odgonił ją od siebie. Obserwował lekarza spokojnie schodzącego po schodach w towarzystwie przywołanego ochroniarza, zastanawiał się, jaki los go czeka.

- Wejdź do środka, Urielu. - Spoza lekko uchylonych drzwi, przywołał go do rzeczywistości głos pana.

To, że Atari użył jego imienia po raz pierwszy, wywołało w młodym niewolniku niepokój i sprawiło, że lekko zadrżał. Myśl o karze, jaką miał otrzymać na krótko wyleciała mu z głowy, ale właściciel doskonale o niej pamiętał.

Blondyn powoli i niechętnie wsunął się do środka, cicho zamknął drzwi, po czym stanął przy nich z kornie spuszczoną głową. Dyskretnie zlustrował otoczenie, będąc prawie pewien, że znajdzie Ruke przy biurku, tyle że miejsce w skórzanym fotelu było puste.

- Trzeba koniecznie coś zrobić z twoim pędem ku samozniszczeniu – Usłyszał chłodny głos od strony jednej z wnęk okiennych.

Mężczyzna stał odwrócony tyłem, co uniemożliwiło odczytanie wyrazu twarzy, ale sam ton zwiastował nadchodzące kłopoty.

Podręczny przełknął ślinę, usiłując pozbyć się kuli więznącej w gardle i dyskretnie wytarł nagle spocone dłonie o spodnie.

- Pierwszego dnia, wczoraj w ogrodzie – wyliczał Ruka – i wreszcie dzisiaj, wykazałeś się szczeniackim brakiem rozsądku. O ile dwa pierwsze incydenty pozostawiłem bez konsekwencji, dzisiejszego nie mogę. Mam tylko pytanie, czy wiesz dokładnie, za co zostaniesz ukarany?

- Tak, wiem, postąpiłem samowolnie - przyznał chłopak. Powoli podniósł głowę i wbił spojrzenie w plecy pana. - Ale ten człowiek wydawał się taki żałosny, ja nie mogłem zachować się inaczej. - Niezdarnie próbował bronić siebie i prawa do zachowania resztek człowieczeństwa.

- Jeśli nadal będziesz taki głupi, nie minie nawet miesiąc, a któryś z moich ludzi, otrzyma ten przykry obowiązek zakopania w jakimś miejscu twoich zwłok. - Właściciel odwrócił się powoli, a chłopak dojrzał w jego dłoni krótki bat. - Pewnie nadal nie rozumiesz, a na mnie, jako twoim panu, ciąży obowiązek tłumaczenia. Doceń to.

- Doceniam, Panie – odpowiedział Uriel, czujnie obserwując, jak szpicruta powoli uderza o rękę Ruka. Nie uważał, że zasłużył na karę, jednak jeśli miało zakończyć się tylko na biciu, był w stanie to przełknąć.

- Ludzie w sytuacji w jakiej znalazł się Grisza, kiedy mają świadomość, że stracili wszystko, zachowują się na dwa sposoby - tłumaczył, spokojnym głosem nauczyciela. - Atakują w szale, albo się poddają. Jest lekarzem... Jak myślisz, gdyby miał nóż, to czy wiedziałby, gdzie dźgnąć, żeby osoba, która znajdzie się najbliżej, wykrwawiła się w możliwie spektakularny sposób? Wystarczyłoby jedno odpowiednio głębokie cięcie przez tętnice szyjną. Po kilku, kilkunastu sekundach straciłbyś przytomność, a zmarł w przeciągu następnych pięciu minut.

- Ale on przecież...- podręczny podjął próbę obrony. Powoli docierało do niego, że mógł się pomylić, a co za tym szło, reprymenda właściciela była czymś słusznym, a nawet wskazanym. Zdał sobie sprawę, jak bardzo potrafił być naiwny.

- Na szczęście dla ciebie i dla niego doktorek wybrał drugą opcję. Uznał moją pozycję i można powiedzieć, że położył się na plecach, odsłaniając podbrzusze. Tylko dlatego pozwoliłem ci się nim zająć. Rozumiesz teraz?

Chłopak nie odpowiedział od razu, jedynie niżej opuścił głowę. Rozumiał, nie pojmował tylko, dlaczego mężczyzna postanowił mu to wytłumaczyć. Przecież nie musiał, włożył jednak wysiłek, by wszystko mu dokładnie wyjaśnić. Nie jak właściciel, a ktoś, kto samodzielnie obwołał się jego opiekunem, prawie mentorem. Takie zachowanie sprawiało, że coraz ciężej było go nienawidzić.

Zatopiony w myślach nie zauważył, kiedy Ruka podszedł bliżej na odległość wyciągniętego ramienia i położył dłoń na barku sługi w miejscu, gdzie pod koszulą dało się wyczuć opatrunek. Ból wywołany naciskiem sprawił, że skrzywił się lekko. Pomimo nałożenia przez AnneSu grubej warstwy maści przeciwbólowej, miejsce po uderzeniu laską nadal pozostawało obrzęknięte i tkliwe.

Atari westchnął i powoli zabrał dłoń, co niewolnik przyjął z ulgą. Trwała ona jednak krótko.

- Wystaw ręce - padło polecenie, wypowiedziane prawie ciepłym głosem. - Wewnętrzną stroną do góry.

Wykonał rozkaz i niemal natychmiast poczuł piekący ból pierwszego wymierzonego razu. Wciągnął głęboko powietrze do płuc, starał się skupić na oddychaniu i nie krzyczeć, kiedy rzemień raz za razem wgryzał się w skórę. Ciosy padały w równych odstępach czasu, jak gdyby bijący doskonale wiedział, kiedy mijał ból po jednym uderzeniu, nie pozwalał, by zlał się w jedno odczucie. Tortura się odnawiała.

Musiał mieć w tym niezłą wprawę, pomyślał Uriel, kiedy po ósmym uderzeniu, skóra na prawej dłoni zaczęła pękać. Z coraz większym trudem udawało mu się powstrzymać przed cofnięciem rąk i zdławieniem jęku, który próbował wydostać się poprzez zaciśnięte usta. Chciał przyjąć karę w milczeniu, chociaż zdawał sobie sprawę, że upór może być dla niego zgubny. Właściciel mógł nie przestać do czasu, kiedy chłopak nie zacznie krzyczeć, jednak po szesnastym razie nie pojawił się następny. Kara dobiegła końca i młody niewolnik mógł nareszcie odetchnąć.

- Dobrze. - Duża dłoń mężczyzny delikatnie przeczesała jasne, wilgotne od potu sploty i prawie natychmiast się cofnęła. - Idź przygotować mi kąpiel.

Zadowolony, że może opuścić pomieszczenie, Uriel ostrożnie podniósł głowę, spodziewając się ujrzeć na twarzy pana wyraz satysfakcji, jednak oblicze mężczyzny pozbawione było wyrazu, a oczy pozostały poważne, bez charakterystycznego dla nich błysku.

- Później możesz iść do kuchni, niech AnnaSu posmaruje czymś twoje ręce - rozkazał i nie spojrzawszy więcej na chłopaka, podszedł do biurka, gdzie w jednej z szuflad umieścił szpicrutę.

Muszę bardziej nad sobą panować – pomyślał chłopak, kiedy odkręcił kurek w kranie i wsunął bolące dłonie pod strumień letniej wody. Z ulgą przymknął oczy. Bał się, że będzie gorzej, tymczasem właściciel naprawdę potraktował go ulgowo, trochę jak niezdyscyplinowanego ucznia. Czy był taki w stosunku do wszystkich swoich ludzi, tego Uriel nie wiedział, cieszył się jednak, że sam nie skończył dzisiaj gorzej.

Kiedy ból zelżał, napełnił wmurowaną w posadzkę, głęboką wannę i przygotował ręczniki. Tak szybko, jak tylko się dało, poinformował właściciela o wykonaniu zadania, po czym opuścił apartament. Obawiał się, że jeśli nie zniknie wystarczająco szybko, panu może przyjść do głowy zmuszenie sługi do asysty w trakcie kąpieli.

 

Stanąwszy w kuchennych drzwiach, młody niewolnik zamarł, na widok rozgoszczonego przy stole, roześmianego tatuażysty. Nie spodziewał się jeszcze kiedykolwiek go zobaczyć, tymczasem mężczyzna wygodnie rozparty na krześle popijał herbatę i wyglądał na całkowicie zadomowionego.

Pomyślał, żeby się wycofać, jednak zanim zrobił krok w tył, został zauważony.

- Nie czaj się tak, młody - Aki przywołał blondyna skinieniem ręki i wyszczerzył w uśmiechu wypiłowane zęby. - Wyglądasz lepiej niż ostatnio. Może poza kilkoma rysami, ale zawsze. Siadaj.

Uriel, powłócząc nogami, przestąpił próg i przysiadł po przeciwnej stronie stołu, ukrywając obolałe dłonie pod blatem. Do tej pory widywał w kuchni jedynie służbę i obstawę pana, do których obecności zdążył już przywyknąć, dlatego w towarzystwie cudacznego mężczyzny poczuł się trochę niepewnie.

- Z tatuażem wszystko w porządku? - zapytał przybysz i upił łyk herbaty.

- Tak, ale dzieciak gorączkował, kiedy wrócił razem z paniczem – zanim Uriel odpowiedział, głos zabrała AnnaSu i ustawiła na stole drugie nakrycie. - Naprawdę nie mogłeś go namówić, żeby wstrzymał się kilka dni, aż nasz biedny aniołek poczuje się lepiej?

Kucharka czule pogładziła Uriela po włosach i wyjąwszy z puszki kilka ciastek, ułożyła je na niewielkim talerzyku.

- I już widzę, jakby mnie posłuchał – westchnął Aki, nie spuszczając pełnego nadziei spojrzenia z pilnowanych przez kobietę łakoci. - Dzisiaj też mnie nie przyjął, zresztą wiesz, jak jest. Uparty jak za dziecka. Bo widzisz młody, kiedyś i ja byłem na twoim miejscu.

- Naprawdę? - Młody sługa niepewnie uniósł głowę, z ciekawością spojrzał w wytatuowaną twarz. - Pan też był niewolnikiem?

- Chyba nie powinieneś... - AnnaSu jęknęła i ostrzegawczo pokręciła głową, ale tatuażysta zbył jej wątpliwości wzruszeniem ramion.

- Dzieciakowi będzie łatwiej, powinien cokolwiek wiedzieć. Chcesz posłuchać, młody?

- Chcę. - Uriel poruszył się nerwowo na krześle. Był ciekawy, co do przekazania ma mężczyzna, a co mogło wpłynąć na sposób, w jaki odbierał otaczającą go rzeczywistość.

- Miałem mnie więcej siedem lat, kiedy przywieziono mnie do rezydencji, jako prezent urodzinowy dla pięcioletniego panicza. Pamiętam, że ustawiono mnie w kącie pokoju, obwiązanego czerwoną wstążką. Miałem być niespodzianką.

- To straszne. - Niewolnik z uwagą wpatrywał się w tatuażystę, usiłując ocenić, czy nie kłamie, ale coraz odleglejsze spojrzenie świadczyło, że w swojej opowieści wrócił do bolesnej przeszłości. mężczyzny

- Zostałem niańką, towarzyszem zabaw i nauki oraz oczywiście chłopcem do bicia. Siedzenie młodego dziedzica było zbyt cenne, żeby zbierać klapsy, dlatego za wszystkie wybryki obrywałem ja. Młody panicz starał się być grzeczny i nie psocić, ale obaj byliśmy dziećmi i nie zawsze spełnialiśmy oczekiwania dorosłych. Wtedy to ja dostawałem lanie, a on musiał na to patrzeć. Nie miał prawa nawet odwrócić wzroku. - Usta Akiego na chwilę zacisnęły się, po chwili jednak mówił dalej. - Na początku płakał i prosił, ale to nie miało znaczenia, siepacze starszego pana nigdy nie odstąpili od wymierzenia kary, później już tylko patrzył z nienawiścią w tych swoich wielkich, szarych oczach. Po wszystkim zamykał się w sobie na kilka dni i prawie nie opuszczał pokoju.

- Wtedy ukradkiem przynosiłam wam ciastka – cicho powiedziała AnnaSu. Przysiadła na skraju krzesła i chociaż na początku była przeciwna opowieści tatuażysty, sama na pewien czas pogrążyła się w świecie wspomnień. - Nie mogłam zrobić nic więcej, bo gdyby pan się dowiedział...

- To było dość dla nas obu. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy sami. - Mężczyzna pogładził lekko spracowaną dłoń kucharki.

Do Uriela przyglądającemu się tym dwojgu skrajnie różnym osobom zaczęło docierać, jak wielka więź spowodowana trudnymi przeżyciami łączyła ich z właścicielem. Chociaż bardzo tego nie chciał, przed oczami raz po raz pojawiał się obraz małego, zapłakanego, srebrnookiego chłopca z przeszłości.

Nie możesz tak o nim myśleć, to niebezpieczne – nakazał sobie w myślach. - Trudna przeszłość nie powinna była stanowić wymówki dla obecnych poczynań Atariego. A może jednak? Nie, myślenie w ten sposób mogło sprawić, że straci czujność wobec mężczyzny, zacznie postrzegać w nim coś więcej niż zagrożenie.

Sługa lekko pokręcił głową, usiłując pozbyć się natrętnych myśli i ponownie skupił na słowach Akiego.

- Tak naprawdę nie było nam źle, aż do czasu, kiedy panicz skończył czternaście lat. Myślę, że to właśnie wtedy coś do niego dotarło. Do mnie nie i pojawił się nawet jeden moment, kiedy nienawidziłem go. - Ręka spoczywająca luźno na stole, na kilka sekund zacisnęła się w pięść. - Przyszedł do pokoju, kiedy porządkowałem jego książki i kazał mi usiąść na chwilę. Był bardzo poważny, ale nie chciał powiedzieć, co się stało, tylko przeprosił. Kazał wytrzymać ten ostatni raz, a potem wyszedł, zostawiając mnie oniemiałego. Za co przepraszał i co miałem wytrzymać, dowiedziałem się pół godziny później, ale i tak byłem zbyt tępy, żeby od razu pojąć cel jego działań.

- Co było dalej? - Nawet jeżeli Uriel tego nie chciał, historia opowiadana przez tatuażystę wciągnęła go bez reszty, a przerwy na łyk herbaty czy kęs ciastka bardzo irytowały. Zapomniał nawet o bólu w dłoniach.

- Panicz Ruka ukradł kluczyki od jednego ze służbowych pojazdów i rozbił auto na bramie wjazdowej. Lanie, jakie wtedy dostałem... Myślałem, że mnie zatłuką, raz chyba nawet straciłem przytomność, ale ocucili i prali dalej. Młody pan oczywiście musiał się przyglądać, jednak tym razem nawet powieka mu nie drgnęła, uśmiechał się, kiedy wyłem z bólu, kiedy zeszczałem się w gacie.

- To skurwysyn, jak mógł... - syknął młody niewolnik, ale Aki natychmiast mu przerwał.

- Jesteś tak samo głupi, jak ja wtedy, ale słuchaj dalej, a chyba zrozumiesz. Nie wróciłem już do dużej sypialni. Zawleczono mnie do pokoiku w suterenie i tam dochodziłem do siebie, a on, nawet raz mnie nie odwiedził. Sługa, który zmieniał mi opatrunki powiedział, że dziedzic świetnie się bawi z nowymi przyjaciółmi. To bolało, chyba bardziej niż wpierdol. Tydzień później odesłano mnie do domku na wsi i dopiero tam, kiedy cała złość mnie opuściła, zacząłem myśleć. Dotarło do mnie...

- Że twój młody pan z wrażliwego dziecka zmienił się w kanalię? - Uriel poczuł, jak krew zaczyna w nim wrzeć ze złości. Wiedział, że powinien trzymać usta zamknięte, opowieść jednak wywarła na nim zbyt duże wrażenie i nie potrafił się pohamować.

- Nie, zrozumiałem, że mnie uratował. Zorientował się i zerwał więzy. Pokazał ojcu, że nie jest już w stanie nim sterować, używając do tego mnie i ciągłego poczucia winy. O tym, jak dużo siły go to kosztowało, dowiedziałem się znacznie później. Był niesamowity, ale oni i tak go...

- Aki, nie waż się o tym mówić. Nie było cię tutaj.. - AnnaSu wyrwała rękę z dłoni tatuażysty i cała spięta wyprostowała się na krześle. - Nie wolno ci.

Aki przez chwilę przewiercał kucharkę wzrokiem, potem skinął głową.

Kolejna rzecz, którą przede mną ukrywają – pomyślał młody podręczny, niemal płonąc z ciekawości. Zdawał sobie sprawę, że proszenie tatuażysty o dalsze wyjaśnienia nie miało sensu. Nie tutaj, gdyby jednak udało mu się porozmawiać z dziwnym facetem na osobności... Musiał spróbować przy najbliższej okazji.

- Dobra, wracajmy do mnie. - Mężczyzna sięgnął po ciastko i wgryzł się w nie z przyjemnością. - Praca na wsi była bardziej niż w porządku, mało obowiązków, sporo swobody. Mało kto tam zaglądał, a pilnujący nas strażnicy byli bardziej jak rodzina niż nadzór. Tak sobie leciał rok za rokiem, wszystko zmieniło się jakieś dziesięć lat temu, po śmierci starszego pana. Panicz przysłał po mnie samochód i byłem pewien, że wrócę do rezydencji, ale tak się nie stało. Kierowca zawiózł mnie do jednego z mieszkań w mieście, należących do rodziny Atari. Dowiedziałem się, że jestem wolny.

- Tak po prostu? - Oczy Uriela ze zdumienia zrobiły się wielkie jak spodki. Zupełnie nie tego się spodziewał.

- Tak po prostu, ale to wcale nie było dla mnie łatwe, bo nie znałem życia na wolności. Na szczęście panicz i o tym pomyślał. Przysłał instruktora, który miał wprowadzić mnie w życie i zapisał na wszystkie szkolenia, o których majaczyłem jako dziecko. Nawet nie wiedziałem, że wtedy tak uważnie mnie słuchał. - Aki roześmiał się cicho, jego oczy zwilgotniały. - Później był salon tatuażu, wielkie otwarcie. Naprawdę myślałem, że przyjedzie, ale nie zobaczył się ze mną. Przysyłał tylko niewolników do oznakowania i płacił słono za usługi, które chciałem wykonywać za darmo. Odkładałem te pieniądze i odkładam nadal, ale pomimo że przestał mnie już unikać, forsy nie chce przyjąć nadal. Dlatego tu jestem raz na jakiś czas. Panicz udaje wtedy, że jest zajęty i tak w koło.

- To brzmi nieprawdopodobnie, jak bajka jakaś. - Po chwili ciszy odezwał się podręczny, na głos wyrażając swoje wątpliwości.

- Życie czasami bywa dziwniejsze od bajek, więc nie łam się młody. – Były niewolnik dopił herbatę i ruszył ku drzwiom.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Możesz zapodawać dalej w tempie nieco szybszym niż raz na pół roku :)))
    Bo bende czytaa
  • Angela 27.02.2022
    Postaram się wrócić do pisania, ale porywającej historii raczej nie oczekuj.
    Dziękuję za wizytę :)
  • Angela Se sama ocenie. Autor ma pisać, ocenia czytnik.
  • Violet 27.02.2022
    W opowieści powoli odkrywają się karty z przeszłości, robi się coraz ciekawiej, a postacie coraz bardziej skomplikowane. Przyznaję, że jestem bardzo ciekawa dalszych części. Daję pięć i czekam :)
    Pozdrawiam
  • Angela 27.02.2022
    Witaj Violet, nie spodziewałam się Ciebie pod tekstem i tym bardziej mi miło.
    Tak jak pisałam wyżej, postaram się pisać częściej i odsłonić troszkę sekretów Ruka, ale to stopniowo.
    Dziękuję pięknie i pozdrawiam : )
  • miętus 28.02.2022
    Powołując się na słowa mistrza Hitchcocka stwierdzę – zaczęło się od trzęsienia ziemi, a dalej napięcie cały czas rośnie. ??
    Wszystkie rozdziały przeczytane, więc czekam na kolejne. ?
  • Ja też czekam :)
    A co do trzęsienia ziemi - jeśli na 17 stronie z około pięciuset rozpierdalam samolot, to nie za późno? Tylko nie za bardzo mam co rozpirzyć na wcześniejszych stronach :))) Tak mi się skojarzyło...
    Pozdro.
  • miętus 28.02.2022
    błękitnypłomień
    nigdy nie jest za późno, a co dopiero na siedemnastej stronie z pięciuset ?
    Pozdro.
  • Angela 28.02.2022
    Miętus "wszystkie rozdziały przeczytane" to słowa o jakich maży każdy autor. Dziękuję bardzo i obiecuję wstawić wcześniej niż za pół roku ?
    Pozdrawiam
  • Angela 28.02.2022
    błękitnypłomień potwierdzam, gdzieś okolice 17 czy 18 strony?
    A taki ładny był...
  • Angela Kacandryjcki :)
  • Vespera się pytała, czy typ jest najlepszym pilotem w galaktyce, bo ponoconi mają tendencje do rozpieprzania wszystkiego, czym lecą... (jej słowa są).
    Też przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały, tak że masz festiwal spełniających się marzeń :)
  • Kocwiaczek dwa lata temu
    Dotarłam. Z mega opóźnieniem, ale jestem. Nadal zaciekawiasz historią. Czyta się płynnie. Nawet jeśli są gdzieś błędy, to chrzanić to. Niniejszym dajesz dowód, iż historia może się sama obronić:) Jak rzadko ostatnio, przeczytałam bez zgrzytów i dosłownie nic mi nie przeszkadzało w lekturze, ponieważ fabuła przysłoniła wszystko. Miło. Naprawdę miło czyta się takie teksty. Widzę, że Uriel powoli stara się zrozumieć swoje położenie i tym bardziej Atariego. Choć droga to zapewne długa i niewykluczone, że dojdzie do spięć, nie mogę się doczekać aż tajemnice zostaną wyjaśnione. Tymczasem idę czytać dalej;) (Btw. Gratuluję Angelo. Podoba mi się fest:).
  • Angela dwa lata temu
    Nie spóźniłaś się, jesteś o czasie : ) Karty z przeszłości będą odkrywały się powoli i poprowadzą
    Uriela ku zrozumieniu.
    Miło mi, że część przypadła do gustu.
    Dziękuję i pozdrawiam : )
  • Pasja 7 miesięcy temu
    Ciekawa opowieść tatuażysty. Jednak można się wypiąć z kajdanów niewoli. dobrze, że kara nie była taka bolesna. Tym bardziej, że kucharka jest jak matka dla Uriela i wynagradza ból ciasteczkami. Jednak znowu wszystkiego nie wypowiedziano i pozostaje niedomówienie.

    przy nich z kornie spuszczoną głową. - pokornie

    Pozdrawiam
  • Angela 7 miesięcy temu
    Witaj Pasjo, dawno Cię u mnie nie było i bardzo cieszy mnie ta niezapowiedziana wizyta.
    Nie wszystkie sekrety mogą być zdradzone na raz, bo byłoby nudno, ale już niebawem.
    Aki miał wiele szczęścia, ale i AnnaSu jest przecież wolna, choć nie zawsze tak było.
    Myślę, że ona tam chyba wszystkim trochę matkuje : )))
    Odpozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania