Bez skrzydeł cz 5
Rozparty na tylnej kanapie samochodu Ruka, z zainteresowaniem przyglądał się fasadzie starego domu. Nie trzeba było znawcy, aby dostrzec, że domostwo czasy świetności miało już dawno za sobą. Od ścian i balustrady niewielkiego ganku grubymi płatami odchodziła farba, a dach wymagał natychmiastowej naprawy. Jedyną wartość stanowiła dobra lokalizacja miejsca, położonego blisko centrum handlowego, szkoły i parku.
Kiedy jeden ze strażników zbliżył się do samochodu, mężczyzna opuścił przyciemnioną szybę, oczekując dokładnego raportu.
— Kobieta jest w środku razem z najmłodszymi dziećmi — podwładny zdał relację, stając na baczność. — Albo jeszcze o niczym nie wie, albo nie ma gdzie uciec. Co robimy?
— Wyprowadźcie ją na zewnątrz — padło polecenie wypowiedziane lekko znudzonym głosem.
Ochroniarz skinął tylko głową, nadal jednak czekał, niepewnym wzrokiem wpatrując się w szefa opuszczającego pojazd.
— Co znowu? — zapytał Ruka poirytowany opieszałością jednego ze swoich ludzi.
— Panie Ruka, czy to naprawdę konieczne?
Mężczyzna rozumiał wahanie podwładnego i sam po części je podzielał. Żeby jednak przetrwać w tym interesie, należało wyzbyć się wszystkich słabości.
— Tak, chyba że sam chcesz spłacić ich długi? No… — Machnął zniecierpliwiony ręką. — Tylko niech ktoś zajmie się dzieciakami, nie muszą na to patrzeć.
Stare drzwi nie stawiały oporu, kiedy dwaj na czarno ubrani ludzie wtargnęli do środka. Po chwili jeden z nich wyprowadził szarpiącą się, szczupłą kobietę. W bladej i nijakiej twarzy wrażenie robiły jedynie szare oczy, przepełnione nienawiścią.
— Po co przyjechaliście? Mało wam nieszczęść? — zapytała, zadzierając głowę, aby lepiej widzieć twarz Ruka. — Czego jeszcze chcecie?
Mężczyzna podszedł bliżej. Jego wzrost i postura zawsze działały onieśmielająco na przeciwników, więc nie spodziewał się, aby tym razem było inaczej. Miał jednak do czynienia z lwicą, gotową za wszelką cenę bronić swojego potomstwa.
— Pani Swips, jestem tu tylko po to, co mi się należy. Wykazałem już i tak wiele taktu, czekając prawie miesiąc od pogrzebu pani męża. A długi należy spłacać — wyjaśnił spokojnie, w odpowiedzi otrzymując jedynie wściekłe syknięcie.
— Ja o niczym nie wiedziałam, ten drań przepuścił wszystko w kasynie, a potem on…
—Tak wiem... Zostawił was z długiem. Gdyby pomyślał, aby przed śmiercią sprzedać swoje organy, to po spłacie należności zapewne zostałyby jeszcze jakieś pieniądze, choćby na szkołę dla dzieci. — Ruka na chwilę zawiesił głos, obserwując reakcję wdowy. Jej ramiona drżały, a kiedy pojęła do czego zmierza , w oczach kobiety pojawiło się przerażenie. — Mam dla pani propozycję. Ten dom. Jeśli nie policzę odsetek za ostatni miesiąc, powinno wystarczyć.
— Wtedy nie będziemy mieli już nic. — Pokręciła głową i zacisnęła dłonie na fałdach czarnej spódnicy, chcąc powstrzymać drżenie. — Moje dzieci wylądują na ulicy, a stamtąd już prosta droga na targ niewolników. Naprawdę nie ma pan sumienia!
Przyglądanie się złamanej kobiecie nie sprawiało mu nawet odrobiny przyjemności, ale przecież nie zadał jeszcze decydującego ciosu.
— Mam też inną propozycję. Dwoje najmłodszych dzieci to bliźnięta, prawda? Chodliwy towar. —Uśmiechnął się szyderczo. — Jedno wystarczy na spłatę, za drugie zapłacę gotówką i obiecam, że ich nie rozdzielę. — Spojrzał w stronę domu, gdzie poruszająca się lekko firanka świadczyła o obserwatorach. — Na aukcji sprzedam je w komplecie. To rozwiązanie pozwoli wam zachować dach nad głową i zapewni środki do życia na jakiś czas.
Doprowadzona do granicy furii i rozpaczy wdowa zrobiła do przodu, jeden chwiejny krok, zadarła głowę do góry i splunęła Ruka w twarz.
— Trafisz do piekła — wysyczała.
Uderzona niespodziewanie upadła na bok, ramionami osłaniając głowę, gotowa na przyjęcie kolejnych ciosów. Te jednak nie nastąpiły. Wystarczył zaledwie jeden ruch ręki Ruka, aby jego ochroniarz odsunął się i stanął z pokornie pochyloną głową.
Elegancko ubrany bandyta wydawał się nieporuszony, kiedy wycierał resztki śliny z policzka, a gdy skończył, na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień. Oblicze przypominało maskę.
— Do piekła? Cóż, całkiem możliwe, kiedy tylko odbiorę już wszystkie długi, kupię to fascynujące miejsce wraz z tronem szatana… I zasiądę na nim. — Jedwabna, zużyta chusteczka uniesiona podmuchem wiatru wylądowała u stóp wdowy. — Wrócę za dwa tygodnie, zanim odsetki znowu urosną. Proszę się zastanowić nad moją ofertą.
Nie czekając na odpowiedź, ruszył do auta, przelotnym spojrzeniem omiatając zaparkowany obok drugi pojazd, w którym z tylnego siedzenia całe zajście obserwował Uriel. Twarz chłopca prawie całkowicie przykleiła się do szyby, a w oczach widniało przerażenie i ledwie tłumiona furia. Pomimo starań, jego prawdziwa natura i temperament nie dawały się ukryć, a to bardzo cieszyło właściciela.
Na samą myśl o tym, jak młody zareaguje na zapowiedziany wcześniej drugi prezent, Ruka nie był w stanie powstrzymać uśmiechu.
Komentarze (18)
Dawno niewidziany Ruka powrócił i dobrze.
Wrócił, a właściwie reanimowałam go i zaczął się pisać, tylko się wahałam, czy wstawić. Ale co tam : )
Pamiętaj, czytasz na własną odpowiedzialność, jednocześnie nie mam nic przeciwko, nawet ekstremalnym
komentarzom.
Pozdrawiam : )
Też jestem zadowolony że publikujesz i musiałem wrucić dp początków by sobie przypomnieć.
Pozdrawiam.
nie tracę jednak nadziei, że kiedyś zalęgnie się we mnie odwaga, by napisać coś w podobnym
stylu.
Dziękuję za komentarz i kłaniam się : )
Ciekawość pcha na bagna i manowce, bo jest faktem, który łatwo się uautentycznia.
Może z uwagi na mą wyobraźnię, rzeknę, że mogło być gorzej:)
Trza umieć oddzielić tekst, od Autora.
Ważne by swych wyobrażeń niektórych, w życie nie wprowadzać. O!
Taż niedawno napisałem... dziwny tekst.
Dobrze napisane, zdaniem mym:)↔Pozdrawiam:)↔5
Fajnie, że w miarę wyszło.
Pozdrawiam i dziękuję.
Myślę, że matka nie pozwoli skrzywdzić dzieci.
Pozdrawiam serdecznie
Postaram się też nie skrzywdzić Uriela. Obiecuję.
Dziękuję Ci ślicznie za wizytę.
Pozdrawiam.
*zmierza , w /przecinek bliżej a;
*splunęła Ruka/ Ruce?;
Dzieje się. Z jednej strony mam ochotę zastrzelić Rukę, z drugiej wiem, iż byłaby to strata, nie dając mu szansy na zmianę zachowania, które zapewne pod wpływem Uriela zmieni się za kilka-naście-dziesiąt rozdziałów ;) Więc dam mu jeszcze teochę pożyć. Chce być sprawiedliwy, ale metody jakie stosuje nie do końca odpowiadają powszechnym standardom. No, ale taki już jest, więc i tak go po cichu lubię;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania