Bez skrzydeł cz 6
W centrum miasta panował spory ruch, jednak szoferzy bez problemu znaleźli miejsce do zaparkowania przed piętrowym budynkiem z czerwonej cegły. Wyprowadzony z samochodu nastolatek, ze zdumieniem odczytał szyld salonu tatuażu.
- Idź grzecznie za szefem. – pouczył jeden z ochroniarzy, po czym pchnął go w kierunku schodów prowadzących do suteryny. - I lepiej, żebyś nie sprawiał problemów.
Chłopak lekko skinął głową. Nie miał siły na sprzeciw. Czuł, jak z głodu coraz bardziej zaczyna boleć go głowa, a żołądek zaciska się w skurczach. Zastanawiał się, czy jego pan postępował tak ze wszystkimi niewolnikami, czy była to tortura wybrana tylko dla niego, mająca go do końca złamać. Czy musiał poprosić? A może po prostu właściciel zapomniał, że człowiek -wolny czy nie, aby funkcjonować potrzebuje pożywienia?
Starał się iść prosto, ale kiedy noga nie trafiła na stopień i omal nie runął ze schodów, chwycił się poręczy.
Ruka otworzył drzwi. Zadźwięczały umieszczone pod sufitem dzwoneczki, które pasowały bardziej do kwiaciarni niż salonu tatuażu. Leżący na skórzanej kanapie w niedbałej pozie i przeglądający katalogi mężczyzna był najbardziej barwnym stworzeniem, jakie Uriel kiedykolwiek widział. Odsłonięte partie ciała: ramiona, szyja, twarz i część czaszki pokrywały roślinne wzory przedstawiające pnący się bluszcz i kwiaty. Nawet powieki osobnika były zielone jak listki, a czubek głowy wieńczył pęk dredów w kolorach tęczy.
Na widok przybyłych wstał pospiesznie i wyszczerzył w uśmiechu wypiłowane w szpic zęby.
- Witam cię, panie! - przemówił niespodziewanie melodyjnym głosem i stając przed gościem, skłonił się z szacunkiem. Trwał z pochyloną głową, dopóki Ruka nie podszedł bliżej i klepnął go po ramieniu.
- Mam dla ciebie robotę, Aki.
Uśmiech dziwnego mężczyzny zbladł odrobinę, kiedy przeniósł spojrzenie z gościa w garniturze, na stojącego nieco z tyłu drobnego chłopaka.
- Rozumiem, mam go oznakować? - Ruszył w stronę nastolatka, jednak zatrzymał się w półkroku i spojrzał w twarz zleceniodawcy. - Nowych przywożą zawsze strażnicy, dlaczego dzisiaj pofatygowałeś się sam?
- Tym razem symbol będzie inny. - Najwyraźniej zadomowiony Ruka wygodnie rozsiadł się na sofie i z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął gotowy szablon. - Chcę, aby znalazł się w widocznym miejscu.
Aki wziął do ręki rysunek, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Panie, ale to przecież… Jesteś tego pewien?
Skinienie głową musiało wystarczyć za odpowiedź. Właściciel salonu westchnął, potem zwrócił się do Uriela:
- Chodź, młody. Uporam się z tym bardzo szybko i prawie nie będzie bolało.
Uriel nie protestował, kiedy sadzano go na fotelu. Czuł powoli ogarniającą obojętność i znużenie.
Nie miał wpływu na to, co się z nim stanie, jedno co mógł zrobić, to płynąć z prądem i poddać się woli właściciela, mając jednocześnie nadzieję, że ten nie okaże się nazbyt okrutny.
- Nie wiem w jaki sposób na to zasłużyłeś, farciarzu – wyszeptał, aby tylko chłopak go usłyszał.
Wciąż nie potrafił zrozumieć, cóż było zaszczytnego w znakowaniu człowieka jak bydło. - Gdzie by to umieścić? Może na policzku? Tam byłby najbardziej widoczny.
- Nie. Zewnętrzna strona prawej dłoni – zarządził Ruka, odchylając głowę na oparciu i przymykając oczy.
Nastolatek przyglądał się wzorowi przenoszonemu z szablonu na skórę, nie znajdując w nim niczego interesującego. Na symbol składał się okrąg, mający przedstawiać księżyc w pełni i przeszywający go japoński miecz.
Kiedy maszynka została włączona, a Aki rozpoczął wypełnianie konturów, Uriel postarał się odgrodzić od bólu, pogrążając w myślach o rodzinie. Nie wiedział, czy kiedy go zabrakło, dają sobie radę z codziennymi sprawami. Czy lodówka jest pełna, a opłaty uiszczane w terminie? Zrozumiał, że wyręczając ich we wszystkim, nieświadomie wyrządził bliskim krzywdę.
Miał nadzieję, że nie szukają go i nie wpakują się w żadne kłopoty. Razjel, Gabriel i Erika musieli być bezpieczni, jeśli tak będzie, on również znajdzie w sobie siłę, żeby przetrwać.
Chociaż właściciel powiedział poprzedniej nocy, że po odpracowaniu wyimaginowanego długu może pozwoli mu odejść, to szanse zdawały się maleć. Kurczyły się, z każdą kroplą tuszu wnikającą pod skórę. Po co tatuować kogoś, kogo i tak ma się za jakiś czas uwolnić? Marzył, żeby znaleźć sposób i jakoś uciec. Nawet, gdyby udało mu się zdjąć bransoletkę, pozostawała jeszcze kwestia małej Liz. Chyba że udałoby się ją wykraść i zabrać ze sobą.
Nie był w stanie się skoncentrować; splątane myśli nie tworzyły żadnego sensownego planu.
Powoli zaczynał odpływać w niebyt, kiedy tatuażysta lekko trącił go w ramię.
- No, mały, skończyłem – obwieścił zadowolonym głosem, zabezpieczając świeży tatuaż przezroczystą folią. - Idź pokazać dzieło swojemu panu.
Uriel wstał posłusznie, jednak już przy pierwszym kroku nogi odmówiły mu posłuszeństwa i upadł na kolana. Na czoło wystąpiły krople potu.
- Co się dzieje? - Przestraszony Aki uklęknął tuż obok, uważnie przyglądając się chłopcu. - Nie zrobiłem ci próby, ale chyba nie jesteś uczulony na tusz?
- To nie to, prawda? - Ruka otworzył oczy i podniósł się niespiesznie z kanapy, przewiercając młodego niewolnika wzrokiem. - Śmierć głodowa może zostać potraktowana jak próba ucieczki, podobnie jak ten numer z nadgarstkiem. Pamiętasz, co wtedy stanie się z dziewczynką?
- Ale ja nie… - chciał zaprotestować, ale spojrzenie mężczyzny sprawiło, że skulił się na podłodze.
- Cierpliwie czekałem, aż poprosisz. To chyba nie powinno być trudne, kiedy umiera się z głodu. Musisz przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
W pierwszym odruchu nastolatek chciał powiedzieć, że nie zamierza o nic prosić. Powstrzymał się jednak, gdyż nie byłoby to dobre rozwiązanie. Musiał udawać, przynajmniej na razie. Powinien być posłuszny i wypatrywać nadarzającej się szansy, a oprawca myśleć , że niewolnik się poddał.
- Jestem głodny. Czy mogę dostać coś do jedzenia?
Ciche słowa i pokornie opuszczona głowa przyniosły zamierzony efekt. Wzrok mężczyzny w garniturze złagodniał. Silna ręka pomogła podnieść się z podłogi, dając tak potrzebne oparcie.
- Wracamy do domu. - Ruka skinąwszy głową tatuażyście i podtrzymując niewolnika, ruszył ku drzwiom.
Tuż za progiem puścił ramię Uriela, pozwalając mu iść samodzielnie. Kiedy jednak dzieciak zaczął kierować się w stronę drugiego samochodu, właściciel zatrzymał go, wydając krótkie polecenie.
- Jedziesz ze mną.
Wciśnięty w kąt, na tylnym siedzeniu, tak by jak najmniej rzucać się w oczy, Uriel nerwowo obracał w dłoniach szklaną butelkę, podaną mu przez pana. Zawartość była płynna i we wściekle pomarańczowym kolorze, przypominała sok marchwiowy, na myśl o którym, ślina sama pociekła mu do ust. Bardzo chciał odkręcić nakrętkę i osuszyć opakowanie jednym haustem, do dna, bał się jednak wykonać choćby jeden ruch, bez wyraźnego rozkazu. Nie znał swojego oprawcy na tyle, by wiedzieć, co mogłoby wywołać jego gniew.
- Pij – padło polecenie, pierwsze jakie chłopak mógł wykonać z radością.
Nie miało znaczenia, że Ruka przygląda mu się spod lekko przymkniętych powiek, w wygodnej pozie rozparty na siedzeniu. W tym momencie liczył się jedynie cudowny smak soku na podniebieniu. Nie zdążył jednak wypić więcej niż kilka łyków, a butelka została mu z powrotem odebrana.
- Dlaczego…? - zdołał jedynie wykrztusić, w myślach przeklinając samego siebie, za tą ogarniającą go słabość i z trudem powstrzymywane łzy zawodu.
Zanim właściciel odpowiedział, starannie zakręcił butelkę i odłożył ją do schowka, tak by nastolatek nie mógł już po nią sięgnąć.
- Jeżeli twój żołądek nie utrzyma płynu, zanieczyścisz mi samochód – wyjaśnił spokojnie, jak dziecku. - Ci, którzy musieliby to później sprzątać, raczej nie byli by ci wdzięczni. Musisz jeszcze trochę wytrzymać.
Urielowi nie pozostało nic innego, jak tylko skinienie głową. Argumenty pana wydawały się rozsądne. Wymiotowanie w aucie byłoby upokarzające, jak gdyby nie wystarczył sam fakt zostania czyimś niewolnikiem. Chłopak zamknął oczy, starając się opanować rozszalały żołądek, który dostawszy już coś do trawienia, serią gwałtownych skurczy domagał się więcej.
Był już gdzieś pomiędzy snem a jawą, kiedy poczuł dotyk chłodnych palców, odgarniających splątane włosy i gładzących czoło. Działały jak kompres na rozgrzanej skórze... koiły. Nie otworzył oczu.
Komentarze (83)
O lesbijkach trzeba było pisać, nikt tu jeszcze nie poruszył takiego tematu i nie byłoby porównania, przy którym blado wyglądasz.
Ale co mnie to obchodzi...
Arystokrata Violet był mi zupełnie obcy. Nie mam zamiaru gonić Violet, bo to niemożliwe, moje postaci
są inne, a ich historia też potoczy się innymi torami.
To zwykłe opowiadanie yaoi, jakich w internecie znajdziesz setki.
Nie wiem o co tak sapiesz.
Poczekaj trochę, to się jej odmieni ;)
Powinnam była zignorować jej zaczepki, ale poniosło mnie :-/
Nie wytrzymałaś ciśnienia? Przykre!
Ja nie sapię. Ot, każdy widzi, że się starasz iść z prądem, bo temat nośny... ale po Arystokracie raczej nie masz szans na zaistnienie. Niemniej masz jakieś tam grono, które chwalisz, więc może chociaż komentarze zwrotne otrzymasz na pocieszenie, czego życzę.
Przykry natomiast był twój komentarz, nie dotyczący zanadto tekstu, a celem którego było jedynie
upuszczenie jadu.
Tak więc daruj sobie i spłyń.
Baj : D
Trzymaj się!
Masz swoje urojone wizje i trzymaj się ich.
pisano już o wszystkim i chyba na wszystkie możliwe sposoby.
Gdybyś przez chwilę przestała na mnie zębiskami kłapać i raczyła poczekać, przekonałabyś
się, w jaką stronę zmierza fabuła.
O ile powieść Violet z całą pewnością można nazwać ambitną, moja to zwykłe czytadło,
ale właśnie taką chcę ją widzieć. Tyle ode mnie.
Przestań się umniejszać, bo jakiś krytykant, co sam guano potrafi jadem strzyknął.
Sprawnie napisane, dobrze się czyta i to nie jest pochlebstwo, wypowiadam się jako wybredna czytelniczka. Poza tym zwykła, ludzka przyzwoitość nakazuje mieć respekt dla czyichś wysiłków twórczych, bo przecież pisanie wymaga zacięcia, pracy i czasu ?
Dziękuję Ci i pozdrawiam cieplutko w ten mroźny poranek?
Poczytaj Bukowskiego np. "Z szynką raz!", operuje prostym językiem i stylem, ale to język trafiający do każdego, jego pisanie się wręcz pochłania. Mnie osobiście męczy wydumane i ciężkie pisanie.
Też pozdrawiam ?
Tak więc niczym się nie przejmuj, rób swoje.
Pozdrawiam.
Bertrand Russell
Jean Cocteau
Przemysław Semczuk, To nie przypadek
Wang-mu pochyliła głowę, aż prawie... prawie... dotknęła czołem podłogi. Potem wycofała się do drzwi, by nie pokazać swej pani pleców. Skoro tak się do mnie odnosisz, ja będę cię traktować jak wielką księżniczkę. A jeśli nie dostrzeżesz w moim zachowaniu ironii, to która z nas jest głupia?
Orson Scott Card
"Czuł, powoli ogarniającą obojętność" - zbędny przecinek
"Nie wiem, w jaki sposób" - zbędny przecinek
"bezpieczni, jeśli tak będzie, on również znajdzie w sobie siłę," - zamiast przecinka po "bezpieczni" dałbym dywiz
"= Jestem głodny." - no, wiadomo jaki błąd
"o którym, ślina sama pociekła" - zbędny przecinek
"jeden ruch, bez wyraźnego rozkazu."-zbędny przecinek
"pierwsze, jakie chłopak mógł wykonać z radością." - zbędny przecinek
Cóż, przywiodły mnie tu komentarze...
I w ogóle pamiętam, że czytałem poprzednie części i przypomniałem sobie, dlaczego przestałem. Yaoi, tortury... Elementy, z którymi nie mam za dużo styczności i za którymi po prostu nie przepadam, a w przypadku yaoi wręcz unikam.
Niemniej - jest to całkiem niezła historia, o czym już bodajże pisałem przy okazji wcześniejszych części. No i ma jedną niewątpliwą zaletę - da się to czytać nie będąc kobietą, która gustuje w gejowskich romansach.
Powodzenia przy pisaniu, pilnuj poprawności i
Pozdrawiam
P. S. Poczułem się literacko sprowokowany przez komentarz Betti. "O lesbijkach trzeba było pisać" - jakbym wpadł na jakiś pomysł, to podejmuję wyzwanie! :)
Pamiętam że czytałeś wcześniejsze części, w nadzieii, że nie będzie to yaoi. No cóż, będzie,
mogę jednak obiecać, że będzie to wersja bardzo soft, bazująca bardziej na uczuciach, niż samej
erotyce.
Jak zaczniesz coś o lesbijkach, chętnie poczytam.
Jeszcze raz dzięki.
Pozdrawiam.
A i ogólnie widać, że soft, nie musisz mnie o tym zapewniać xd, ale ciągle mam z tyłu głowy czerwoną lampkę: "nie, to yaoi, nie mogę tego czytać, muszę chronić swoją męskość" :)
Co do yaoi, hmmm podobno prawdziwy facet wyzwań się nie boi XD
Z tymi odrębnymi światami, czasem tak bywa i nic się na to nie poradzi.
Dziękuję za wysiłek, włożony w czytanie.
Pozdrawiam.
Pierwszy - "PO DRUGIEJ STRONIE ULICY"
Drugi - "MANDRAGORA"
Można pisać na jeden lub na drugi, można też połączyć w jedno drabble.
Zaznaczamy, że piszemy tylko jedno drabble.
Termin do północy 16 luty / 2021
Liczymy na Ciebie!!!
Literkowa
Instynkty pierwotne, niektórzy dają im upust, to u nich silne.
Mam podejrzenia, że Uriel może lubić taki stan, ale może zaspojlrerowałem?
Nie, co do Uriela nie zaspojlerowałeś, ale podsunąłeś pewien pomysł : )
Dzięki.
Może nie powinienem pisać o treści, bo wpływam na bieg zdarzeń, przeinaczam zamysł.
Nie przeinaczasz, ale coś mi do łebka wpadło i jest ok.
Jak wpadło, to teraz dostanie za to łomot i ok, samo chciało.
Jeno reżyser musiałby być odpowiedni, by wyeksponować swoisty klimat.
Chociażby ta scena, z piciem soku. Z ilu to ujęć by można.I różne inne...
Pozdrawiam:)→5
Dzięki wielkie.
Pozdrawiam,
Myślał o swojej rodzinie. Ciekawe co tatuaż ma za znaczenie. Skoro, aż Aki się zdziwił.
Fajnie, że piszesz dalej.
Pozdrawiam
*myśleć , że / bliżej ć przecinek;
Bardzo szybko się czytało. Akcja wartka, dialogi jak zawsze świetne. Rzeczowość Ruki mam ochotę skomentować "zimny drań". Próbuje złamać Uriela, ale nie robi tego w sposób jakiś bardzo agresywny czy siłowy. Tak na pewno jest skuteczniej. Jednak delikatność dotyku pod koniec, znów przywróciła mi myśl, że ten człowiek nie jest do końca zły. Po prostu dotąd nie trafił na kogoś, kto to zauważył i wytargał z czeluści jego duszy. Obym się nie myliła, że to właśnie Uriel będzie tą osobą.
Miło mi i dziękuję. Pozdro : )
laura123 rok temu
'' Dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia''
Jean Cocteau
Najlepsza autoprezentacja ever.
Tu nie ma głupich ludzi, a twoje zamiary nadto przejrzyste... ?
Uczcie się, ale wcześniej podziwiajcie...?
Posłuchaj, chamico, odwal się ode mnie, zanim się zdenerwuję. Te gierki na piziomie pidstawowki, więc na razie śmieszą.
Ale nie mam nic przeciwko, żebyś pokazywała tę klasę...?
Trzeba to robić z klasą... ciut wyższą od podstawowej.?
Ale próbuj, niech moc będzie z tobą, robaczku!
A ten ban to dla kogo i w jakich okolicznościach - bo kolekcjonuję wcielenia i chciałabym wiedzieć. A mam dopiero dwa...
Końcówkę snickersa rzucę ci do miski. Chociaż nie zasłużyłaś.
Uśmiałam sięęę....
A moze szyć umiesz?
A ty zawsze tak kopiujesz wpisy innych, czy jesteś w stanie wykrzesać z siebie chociaż jedno swoje własne słowo?
W twoich marzeniach?
Ona za moimi wpisami chodzi, chyba tycj nie do niej... ot, ciemnogród kolejny na portalu.
Pisać nie umie, to chociaż się przyczepi...
Dobra, spadam, znudziłas mnie...
co byście się mogły radośnie po napierdalać.
Ale po co ja do samej siebie piszę, przecież jestem Twoim klonem, w dodatku zbanowanym :) I kochanką mojego szwagra :)
Będziesz dzisiaj czytana, ale to dopiero jak chlewik ogarnę :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania