Poprzednie częściBez skrzydeł cz 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Bez skrzydeł cz16

Ile widział doktorek? - Zastanawiał się młody niewolnik, patrząc za odchodzącymi, dopóki nie zniknęli w bocznym korytarzu. Był świadkiem całego zajścia i obserwował z ukrycia czy trafił do piwniczki dopiero na sam koniec?

Niezależnie od tego jaka była prawda, chłopak czuł wdzięczność, a jednocześnie obawę, że nierozważny lekarz poprzez chęć pomocy i nieznajomość parszywej natury Tobiasza, mógł wpakować się w kłopoty.

Niepewny, co powinien zrobić, po ciemku wrócił na dół, zabrał z drewnianego stojaka pierwszą lepszą butelkę i odstawił ją do kuchni. AnnaSu chciała coś powiedzieć, ale zanim zdążyła otworzyć usta, za młodym niewolnikiem na powrót zamknęły się drzwi.

Chciał pomóc, jednak z każdym zbliżającym go do gabinetu metrem, jego krok zwalniał coraz bardziej. Tym razem nie mógł liczyć, że tak jak w piwnicy zaskoczy strażnika i uzyska przynajmniej odrobinę przewagi. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydało się słudze wezwanie na pomoc któregoś z ochroniarzy, jednak nie chciał tego robić zbyt wcześnie, bo nie miał rozeznania, co dzieje się gabinecie.

Przystanął pod drzwiami i starał się wyłowić podejrzane odgłosy dobiegające z wnętrza, a kiedy usłyszał, że coś z głuchym plaśnięciem upadło na podłogę, ostrożnie nacisnął klamkę. Przez niewielką szczelinę zajrzał do środka i znieruchomiał, z trudem powstrzymując jęk przerażenia.

Grisza na wpół leżał na nowym drewnianym biurku z klatką piersiową przyciśniętą do blatu, rękoma spętanymi na plecach skórzanym paskiem i spodniami opuszczonymi do kostek. Tobiasz pochylony nad nową ofiarą, wdzierał się brutalnie w odbyt doktora, raz po raz uderzając nabrzmiałymi jądrami o wypięte pośladki. Posapując lekko, przymknął oczy z zadowolenia i podciągnął wyżej biodra lekarza.

Nie, nie, nie. To wszystko moja wina – pomyślał wstrząśnięty Uriel, kiedy strumyk zimnego potu spłynął mu po karku i wsączył w materiał kołnierzyka. Grisza przyjął na siebie całą wściekłość ochroniarza, pierwotnie skierowaną przeciw młodemu słudze, a on sam nie mógł nic zrobić, bo nogi niemal przyrosły mu do podłogi. Przecież nie był tchórzem, dlaczego więc teraz stał jak skamieniały, niezdolny drgnąć ani wydobyć z siebie głosu.

Uspokój się – upomniał siebie. Z trudem przełknął ślinę i odetchnął głęboko. Pomyślał o Winie, ale szybko uświadomił sobie, że skoro Tobiasz pracował dziś w domu, drugi, bardziej życzliwy strażnik z pewnością towarzyszył panu. Był już gotowy się ruszyć, by pobiec do stróżówki, po któregokolwiek ze ochroniarzy, nie mając pewności, czy to coś da, ale wtedy doktor obrócił głowę, a ich spojrzenia się spotkały.

„Zostaw nas samych” wyczytał słowa z ruchu warg Griszy, których nigdy by się nie spodziewał, a którym towarzyszył lekki, uspokajający uśmiech.

Zaskoczony podręczny zamrugał kilkukrotnie, po czym zdjął rękę z klamki i zrobił pierwszy, niepewny krok w tył. Nie rozumiał... Nie takich słów się spodziewał. Czy powinien zignorować prośbę i mimo wszystko wezwać pomoc - czy posłuchać medyka i odejść? Nie potrafiłby spokojnie wrócić do kuchni ani zająć się Liz, udając, że nie dzieje się nic złego, bo ręce za bardzo mu się trzęsły, a oddech nie chciał przybrać normalnego rytmu. Właściciel miał rację, kiedy kilka dni temu zwrócił uwagę, że chłopak nie umie ukrywać emocji.

Niby zawieszony w próżni, nie mógł odejść ani tym bardziej zostać tu gdzie stał. Najrozsądniejszym wyjściem wydało mu się znalezienie kryjówki w pobliżu miejsca, pozwalającego na obserwowanie sytuacji i pozostaniu niewidocznym.

Ukryty za drzwiami jednego z nieużywanych często pomieszczeń, nie miał pojęcia, jak długo nasłuchiwał, zanim Tobiasz opuścił gabinet lekarski i wolnym krokiem udał się do kuchni.

Niewolny zdawał sobie sprawę, że powinien, jak najszybciej dotrzeć do młodego lekarza, który po kontakcie ze strażnikiem sadystą mógł wymagać pomocy, ale spętane strachem nogi nadzwyczaj wolno prowadziły go w wybranym kierunku.

Cholerny tchórz! – Wściekły na siebie nacisnął klamkę i zajrzał do środka, ale widok, jaki ujrzał, całkowicie go zaskoczył. Grisza nie kulił się w kącie, nie popłakiwał, nie wyglądał, jak zdaniem chłopaka powinna wyglądać ofiara gwałtu. Rudzielec kompletnie ubrany klęczał na podłodze, zbierając zrzucone z biurka książki. Jego twarz była spokojna, wyglądał na zrelaksowanego.

- Nie wiedziałem, że lubisz podglądać. - Na widok Uriela uśmiechnął się trochę krzywo, po czym odłożył na blat ostatnią partię papierów.

- Nie... Ja...- zająknął się Uriel. - Przepraszam, to wszystko przeze mnie.

Młody lekarz z rozbawieniem patrzył, jak twarz niewolnego zmienia kolor z kredowo białej na czerwoną i z powrotem blednie. Podszedł do chłopaka, delikatnie ujął pod łokieć i podprowadził do leżanki.

- Masz – wcisnął mu w dłoń szklankę wody. - bo jeszcze mi tu zejdziesz. I nie przejmuj się aż tak. Jest dobrze.

- Jak może być dobrze, kiedy przeze mnie ten skurwysyn zrobił ci coś takiego? - Uriel z niedowierzaniem wpatrywał się w doktora, usadowionego wygodnie na krześle. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego ten człowiek wyglądał w tej chwili jak kot, który obżarł się tłustych kanarków.

- Nie przez a dzięki tobie, nasz dzielny strażnik dał z siebie wszystko co najlepsze. - Grisza roztarł czerwone ślady po krępującym go niedawno pasku. - Tylko teraz nie wiem, czy bardziej bolą mnie ręce czy dupa, bo chłop wwiercał się, jak gdyby ropy szukał. Ale pozostaje szansa... mała ale jednak, że tobie troszkę odpuści.

Uriel na moment otworzył usta ze zdumienia, a kiedy nareszcie je zamknął, oparł się o ścianę. Tego wszystkiego było za dużo jak na jego biedną głowę. Niespodziewanie coś mu zaświtało, ale była to myśl dosyć obrzydliwa.

- Chwila, czekaj, ty od początku wiedziałeś, co zrobi Tobiasz. Gorzej, liczyłeś na to. Naprawdę jesteś pojebany – wyrzucił z siebie oskarżenie, zamiast kolejnych przeprosin lub podziękowań. Zauważył, że ostatnio, coraz częściej zdarza mu się przeklinać, ale użyte określenie było całkowicie trafne.

W odpowiedzi doktorek parsknął beztroskim śmiechem.

- Można i tak to ująć, ale wolę określać siebie jako masochistyczną kicię w rui.

Niewolnik jęknął głośno i zamknął oczy.

 

*****

 

Jak zwykle, w podobnych sytuacjach, strażnik postawił w holu krzesło dla szefa. Mężczyzna usiadł i pochylił się do przodu, opierając przedramiona na kolanach, a ołowiane spojrzenie szarych oczu sprawiło, że klęczący przed nim człowiek zadrżał na całym ciele.

- Daję ci minutę, żebyś wytłumaczył mi, czego nie zrozumiałeś w moim poleceniu – odezwał się Atari, zwodniczo łagodnym tonem, po czym spojrzał na zegarek. - Czas start. Możesz zaczynać.

Tęgawy facet, o przerzedzonych blond włosach i poczerwieniałej twarzy, sapnął zirytowany. Spróbował wstać, ale zanim zdążył się wyprostować, jeden z ochroniarzy zmusił go do przybrania uległej pozycji, zręcznie wykręcając rękę na plecach.

- Ruka, przyjacielu, nie sądzisz, że przesadzasz? Przecież to tylko towar, a ty chcesz zmusić mnie do tak upokarzających tłumaczeń. Daj już z tym spokój.

Wbił wzrok w Atariego, ale ten nadal przyglądał się wskazówkom zegarka, czekając, aż minie ustalona minuta i dopiero po tym czasie zaszczycił klęczącego spojrzeniem. O tym, jak bardzo jest zły, mógł świadczyć jedynie ledwo drgający mięsień w lewym policzku, a jego ludzie doskonale wiedzieli, że nie wróży to niczego dobrego.

- Miałem nadzieję, że wykażesz się erudycją i jakoś mi to wszystko wytłumaczysz, ale jak widzę, byłem w błędzie, tak jak wtedy, kiedy powierzyłem ci dziewczęta. - Ruka wstał powoli i podszedł do mężczyzny. Miał wielką ochotę kopnąć go, ograniczył się jednak do pojedynczego uderzenia w twarz, które posłało nieszczęśnika na posadzkę. - Myślisz może, że wejście do naszej rodziny, daje ci jakieś specjalne przywileje? Albo, nie daj boże, że jesteśmy przyjaciółmi?

- Nie, przyjaciółmi z pewnością nie jesteśmy. - Tęgawy facet, z niewielką pomocą Wina, wrócił do pozycji klęczącej i otarł kilka kropli krwi z kącika ust. - Ale jestem mężem twojej kuzynki i nie masz prawa traktować mnie w ten sposób, tylko z powodu jakichś szmat i zwykłego pieprzenia.

Atari, który miał właśnie z powrotem usiąść, odwrócił się gwałtownie i tym razem na odlew trzasnął mężczyznę w twarz, pozostawiając na policzku kilkucentymetrowe rozcięcie od sygnetu. Przymknął na chwilę oczy i poirytowany ścisnął pomiędzy palcami nasadę nosa.

- I właśnie tu mamy problem, mniej pieprzenia mojego towaru, a więcej wykonywania poleceń, a nie byłbyś teraz w takiej sytuacji, Eryku. – Imię winowajcy wymówił niemal miękkim głosem. - Twoja żona będzie musiała mi to jakoś wybaczyć – westchnął. Wyciągnął rękę, w którą jeden ze strażników, natychmiast wsunął mu pistolet. - Zabierzcie to ścierwo na zewnątrz!

Groźby, przekleństwa i błagania o litość, splatały się w dziwną, nieskładną całość, kiedy dwóch ubranych na czarno ochroniarzy wywlekało z holu szamoczącego się skazańca.

Zanim Ruka ruszył za nimi, z wysokości pierwszego piętra usłyszał delikatnie zamykające się drzwi apartamentu.

*****

Kiedy drzwi się otworzyły, przestraszony Uriel drgnął i z pochyloną głową oraz rękoma spuszczonymi wzdłuż tułowia stanął przy biblioteczce. Wyglądał trochę jak zabawka, w której wyczerpały się baterie, uważał, by choć na chwilę nie podnieść głowy. Wiedział, że nie będzie w stanie zapanować nad wyrazem twarzy aby właściciel nie wyczytał z niej przerażenie jak z otwartej księgi.

- Witaj w domu, mój Panie - wymówienie oczekiwanej formułki przyszło mu z trudem, bo ledwo był w stanie zapanować nad drżeniem głosu. - Przyniosę kolację.

Celowo zaczekał, aż mężczyzna oddali się, tak aby wychodząc nie znaleźć się zbyt blisko niego. Chciał, jak najszybciej wyjść z apartamentu, jak najdalej od osoby, która jeszcze kilka minut temu strzelała do błagającej go o litość osoby i być może nawet zabiła.

- Nie jestem głodny. Już powiadomiłem kuchnię, że mogą iść spać – powiedział Ruka i zdjąwszy marynarkę, niedbale rzucił ją na najbliższe krzesło. Wydawał się zmęczony, a na nogawkach szarych spodni widniało kilka rdzawoczerwonych kropli. - Nalej mi drinka – nakazał.

Niewolnik przełknął ślinę i nie podnosząc wzroku, podszedł do barku w rogu pomieszczenia. Chociaż już nie raz serwował swojemu właścicielowi alkohol, karafka z rżniętego kryształu wydała się dzisiaj tak ciężka, że nie był w stanie unieść jej drżącą ręką. Część płynu rozlała się na srebrną tackę, gdzie zwykle ustawiano szklanki.

- Jak się domyślam, wszystko widziałeś – powiedział cicho Ruka i podszedł bliżej. Jego uwadze nie uszła nerwowość chłopaka. - Boisz się teraz? Tylko nie kłam.

- Tak, boję się – wyszeptał, a kiedy mężczyzna znalazł się tuż przed nim, spróbował cofnąć się o krok. Nim jednak mu się udało, poczuł na plecach nacisk ręki pana, unieruchamiający go w miejscu. Urielowi zaschło w gardle, a dłonie zwilgotniały od potu.

- Ani drgnij - padło polecenie tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Podnieś głowę.

Zanim Uriel spojrzał w twarz właściciela, ten wolną dłonią wziął napełnioną szklankę z blatu i upił potężny haust.

Atak był niespodziewany. Usta Ruka naparły na wargi niewolnika, rozchyliły je, zmusiły do uległości, niemal miażdżyły i wtłaczały do środka porcję alkoholu zmieszanego ze śliną.

Zaskoczony blondyn prawie się zakrztusił, potem jednak przełknął, czując, jak ciepło rozchodzi się przez gardło aż do żołądka. Oszołomiony wiedział, że nie byłby w stanie się ruszyć, nawet gdyby od tego zależało jego życie. Jak zwierzę złapane w pułapkę reflektorów i jedyne na co mógł sobie w tym momencie pozwolić, to zamknięcie oczu.

Napastnik zmienił taktykę, już nie rozgniatał, ale skubał zębami dolną wargę, by po chwili koić przygryzione miejsce, lekko ssąc. Zanurzył palce w lokach na karku i odchylił głowę chłopaka, ułatwiając sobie wniknięcie do wnętrza miękkich, pachnących whisky ust. Badał językiem podniebienie, dotykał zębów, zdobywał nowe terytorium. Dłonią, którą wcześniej przytrzymał przy sobie niewolnika, nieśpiesznie przejechał wzdłuż kręgosłupa. Z przyjemnością odnotował fakt, że blondyn lekko drżał na całym ciele.

- Nie musisz się bać, przynajmniej na razie – powiedział Ruka, przesuwając usta w stronę ucha blondyna, a oddechem wywołując uniesienie się delikatnych włosków na jego karku. - Dopóki jesteś mi posłuszny, nic ci nie grozi. Musisz pamiętać tylko o jednym, jak wszystko tutaj należysz do mnie. Mogę położyć na tobie ręce w każdej chwili i nie będziesz w stanie mnie powstrzymać. Mogę też okazać łaskę, nie biorąc siłą tego, co i tak mi się należy. Ale jeżeli zbliży się do ciebie ktoś inny, będziesz musiał liczyć się z konsekwencjami.

Uwolniony niespodziewanie Uriel zachwiał się na nogach i zamrugał zdezorientowany. Nie rozumiał tego, co się właśnie wydarzyło. Pocałunek nie sprawił bólu, tak więc z całą pewnością nie był karą za podglądanie. Wydawało mu się, że po zetknięciu ust z innym mężczyzną poczuje obrzydzenie, jednak wcale tak nie było, zdominowało go zaskoczenie. W dodatku słowa, z których prawie niczego nie zrozumiał, sprawiły, że nie miał pewności, czy były próbą nastraszenia go, czy wręcz przeciwnie starały się go uspokoić.

- Wypij do końca. - Mężczyzna wcisnął mu w rękę do połowy opróżnioną szklankę, a dla siebie napełnił drugą. Opróżnił ją natychmiast, jednym haustem, po czym uzupełnił ponownie trunku. - Alkohol powinien pomóc ci się uspokoić. Potem wyjmij z szuflady przy łóżku zdjęcia i przynieś mi je.

- Dobrze, Panie.

Chłopak przyglądał się, jak właściciel podąża w stronę biurka i wygodnie rozsiada w fotelu, jak zwykle wyciągając przed siebie długie nogi, a potem spojrzał na szklaneczkę w swojej dłoni. Z powodu słabej tolerancji na alkohol, Uriel zawsze unikał picia, w tej chwili jednak uznał, że bardzo mu się on przysłuży. Zapiekło i po całym ciele rozeszło się ciepło, dając zwodnicze uczucie pocieszenia.

Szafka przy łóżku zawierała teczki z dokumentami, na wierzchu zaś leżały dwa zdjęcia, przedstawiały młode dziewczęta w wieku około dwunastu lat.

Nowe niewolnice - pomyślał Uriel i nie przyglądając się ich twarzom, zabrał fotografie aby oddać Rukowi. Nie chciał na nie patrzeć, miał wystarczająco dużo własnych problemów, żeby przejmować się losem nieznanych dziewcząt. Położył zdjęcia na blacie i cofnął trochę, w oczekiwaniu na dalsze polecenia.

- Bezrozumny, zwierzęcy strach jest czymś, co bardziej przeszkadza, niż pomaga w sprawowaniu kontroli nad swoimi ludźmi – odezwał się mężczyzna cicho i bardzo powoli, jak gdyby rozważał każde wypowiadane słowo. - Ani pracownik, ani sługa, nie powinien się bać, jeśli nie zrobi czegoś wbrew mojej woli, a żeby tak było, powinien wiedzieć, czego oczekuję. Wykonywanie poleceń przychodzi łatwiej, jeśli się wie, czemu mają służyć, prawda? Zapewne spala cię ciekawość, co tak naprawdę wydarzyło się w ogrodzie. Nie mając tej wiedzy, zacząłeś snuć w głowie przerażające obrazy i mało nie zemdlałeś, kiedy wszedłem do pokoju.

Ruka obrócił się w fotelu, by lepiej widzieć twarz stojącego obok blondyna. Chłopak rozumiał, co jego właściciel miał na myśli, dlatego skinął tylko głową. Taka szczerość ze strony pana była czymś nowym i niecodziennym. Nastolatek nie wiedział, jak na nią zareagować.

- Te dwie dziewczynki trafiły do mnie w zeszłym roku. - Przesunął fotografie, żeby niewolnik przyjrzał się im dokładnie. - Obie posłuszne i inteligentne, wymagały tylko odpowiedniego przeszkolenia. - Widząc, jak na te słowa Uriel drgnął, westchnął i lekko pokręcił głową. - Nie takiego, jakie przyszło ci w tej chwili do głowy.

- Sam jesteś temu winien - wymamrotał nastolatek i prawie zgrzytnął zębami. - Po tym, co zgotowałeś mi, kiedy tu trafiłem...

Alkohol, choć w niewielkiej ilości sprawił, że poczuł się bardziej rozluźniony - dużo wysiłku kosztowało go zapanowanie nad językiem, na szczęście jednak Ruka nie usłyszał, albo zignorował słowa chłopaka.

- Miały nauczyć się prowadzenia domu, rachunków i etykiety. Przyjmowania gości, zabawiania ich lekką, niezobowiązującą rozmową. Jednym słowem gospodynie. Na taki towar obecnie jest całkiem spory popyt. Dlatego wysłałem je do domu mojej kuzynki, tam miały przejść całą edukację i pozostać dziewicami, ale gospodarz uznał, że ma do nich prawo. - Odstawiona na biurko z impetem szklanka, przewróciła się, zalewając zawartością blat i leżące na nim fotografie.

- Wytrę – wymamrotał Uriel zaskoczony brakiem opanowania właściciela i pospiesznie wyciągnął z szafy opakowanie serwetek.

- Zignorował moje polecenie, czego efektem stało się samobójstwo jednej z dziewcząt i bękart w brzuchu u drugiej. Ponadto, ciężarna upiera się, że ona i jej pan się kochają. Czysty obłęd. - Sfrustrowany Ruka przeczesał palcami zwichrzone włosy i wbił spojrzenie szarych oczu w niewolnika. - Powiedz mi, Szczurku, co zrobiłbyś na moim miejscu?

Blondyn zamrugał. Jeszcze przed chwilą myślał, że pan zwyczajnie potrzebuje oczyścić myśli, poprzez wyrażenie na głos wszystkiego, co nazbierało się wewnątrz, a w roli słuchacza mógł wystąpić ktokolwiek i jedynie przypadek sprawił, że trafiło na podręcznego.

- Dlaczego Pan mnie o to pyta?

- Bo chcę poznać zdanie kogoś, kto myśli o mnie jak o potworze. Kogoś, kto zdaje sobie sprawę, że żywię do niego pewną słabość, ani razu nie próbował mi się podlizać, by coś dla siebie ugrać i nie targuje się przy użyciu własnego ciała. - Przetarł ręką oczy, jak ktoś bardzo zmęczony. - Powiedz mi, Szczurku, widzisz we mnie diabła?

- Tak... Nie... Nie wiem – odpowiedział i była to najszczersza opinia, na jaką mógł się w tej chwili zdobyć. Ostatnimi czasy gubił się, nie wiedział, co myśleć o tym człowieku. Zdarzały się chwile, kiedy bał się go tak, jak zaledwie kilka minut temu, jednak coraz częściej dostrzegał rysy, a nawet niewielkie szczeliny w pancerzu pana.

Uriel powoli uczył się tego świata, do którego wepchnięto go wbrew woli. Obserwując, zaczynał pojmować, czym jest władza i nie był na tyle głupi ani naiwny, by myśleć, że można było ją utrzymać, nie rozstając się ze skrupułami. Tylko czy była warta utraty człowieczeństwa?

Zanim odpowiedział na wcześniej zadane pytanie, przez chwilę myślał intensywnie. Poczęstowana odrobiną alkoholu odwaga, usiłowała wepchnąć mu w usta słowa, których wypowiadać nie powinien, dlatego każde zdanie układał w głowie bardzo starannie.

- Rozumiem, że ten człowiek zasłużył na karę i powinna być ona surowa, ale żeby od razu go zabijać? Nie, martwy nie zapłaci za straty, jakie pan poniósł – stwierdził ostrożnie, w nadziei, że nie zabrzmiało to jak napomnienie.

- Masz rację – pochwalił Ruka. Odwrócił wzrok od chłopaka i przez chwilę z zainteresowaniem obserwował, jak światło odbija się w krysztale szklanki. - Nie zabiłem go, chociaż chciałem i mogłem to zrobić, ograniczyłem się do przestrzelenia kolana. Ulżyło ci?

Za odpowiedź musiało wystarczyć kilkukrotne, energiczne skinienie głową i błysk radości w niebieskich oczach niewolnika.

- Kuzynka by mi nie wybaczyła, gdybym go zastrzelił, chociaż to pies i jako taki powinien zostać odpowiednio potraktowany. Ale będzie musiał zapłacić cenę rynkową obu dziewcząt i wziąć odpowiedzialność za ciężarną.

Myśl o tym, że reakcje Uriela nadal pozostawały czyste i nieskomplikowane, wywołała ledwie zauważalny uśmiech na twarzy pana. Ruka nie był pewien, czy sprawiało to spojrzenie, czy pasma blond loków, a może magiczna mieszanka słodkiej niewinności i buty. Chłopak wywoływał w nim sprzeczne emocje. Z jednej strony chciał go chronić i otoczyć opieką, z drugiej zaś zbrukać i zniszczyć. Teraz chciał go bardziej niż pierwszego dnia, nie mógł się jednak zdecydować, czy tak jak planował na początku, lepiej było go złamać i pozbawić woli, czy oswajać powoli i sprawić, że sam do niego przyjdzie. W mężczyźnie obydwa te uczucia mieszały się ze sobą, żadne jednak nie było w stanie zdominować tego drugiego. Ustawione na dwóch szalach wagi nie przechylały jej ani w jedną, ani w drugą stronę, wywoływały jedynie frustrację. Mógł zerwać ten kuszący owoc prosto z drzewa i po kilku kęsach wyrzucić, uznawszy za zbyt cierpki, albo zaczekać aż dojrzeje i sam wpadnie mu w ręce.

Niespodziewanie Ruka chwycił blondyna za przedramię i przyciągnęł bliżej. Niewolnik został zmuszony, by przyklęknąć u stóp pana, a długie palce wplotły się w jego włosy, unieruchamiając głowę i zmuszając do spojrzenia w szare oczy.

Tylko nie drżyj, nakazał sobie Uriel, z którego ulotniła się właśnie cała odwaga wzniecona odrobiną wypitego alkoholu.

- Twoje włosy... - Właściciel z przyjemnością owinął wokół dłoni jedno sprężyste pasmo. - Są trochę za długie jak na mężczyznę, ale podobają mi się. Nie masz prawa ich ścinać bez rozkazu.

- Dobrze, Panie – wyszeptał chłopak. Intensywność zimnego spojrzenia sprawiła, że brakowało mu powietrza, jak gdyby znalazł się pod taflą lodu.

- Nic ci nie zrobię - powiedział Ruka, wyplątując rękę spomiędzy jasnych loków. Odchylił głowę na oparciu i westchnął: - Ale moja cierpliwość też ma swoje granice.

Przymknął powieki, odgradzając się od uroczego widoku niewolnika o szeroko otwartych, niepewnych oczach i lekko rozchylonych ustach. Własne pożądanie było w tej chwili jego najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek się mierzył. Nic nie stało na przeszkodzie, by nawet teraz sięgnął po podręcznego i wziął go tu przy biurku, doznając uczucia ulgi. Tylko czy satysfakcja nie byłaby wtedy chwilowa? Wiedział, że tak. Chciał więcej. Duszy i ciała. Wszystkiego.

- Idź i powiedz Winowi, żeby sprowadził zestaw drugi – nakazał właściciel, nie otwierając oczu i nie zmieniając pozycji ciała.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Akwadar ponad rok temu
    Ło, Pani!
    Dzieje się, dzieje... Serca, Angi nie masz dla chłopaków. Czy mnie się zdaje, czy płomienny romans chowasz w zanadrzu? Tak jakoś mnie się zdaje, że Ruka i Uriel... no dobra, poczekam na c.d. ;)
  • Angela ponad rok temu
    Panie, no może i nie mam serca, całe moim chłopcom oddałam ☺. Ale to chyba dobrze.
    Co do romansu, nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć☺
    Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.
  • Szpilka ponad rok temu
    Angela, świetne pisanie, bardzo ciekawie opowiedziana historia, tylko nie wiem, dlaczego takie długie przerwy robisz w publikacjach?

    Drobiazgi do poprawy - winno być "nadziei' i płeć Ruki trzeba skorygować ?

    'Niespodziewanie Ruka chwyciła blondyna za przedramię i przyciągnęła bliżej'

    Super! Dobrze, że mam niezłą pamięć i nie zapomniałam wszystkiego.
  • Angela ponad rok temu
    Dziękuję Ci Szpileczko i cieszę się, że zazaglądnełaś. Błędy poprawiłam, musiały umknąć.
    Co do pisania, to postaram się wstawiać częściej, może już w przyszłym tygodniu.
    Kłaniam się i pozdrawiam?
  • Szpilka ponad rok temu
    Angela

    ?
  • Angela rok temu
    Szpilka przepraszam, że w tygodniu w którym obiecałam wstawić, nie udało się,
    ale kawałek jest na ukończeniu i powinien być po niedzieli.
    pozdrawiam.
  • Szpilka rok temu
    Angela

    Nie ma sprawy, poczekam ?
  • NataliaO rok temu
    Tytuł jest the besth :) a historia ciekawa, tez ciekawi mnie... romans
  • Angela rok temu
    Hej Natalio, przez trzy lata nie wymyśliłam stałego tytułu, dlatego na razie jest jak jest : )))
    Co do samego romansu, w sytuacji moich chłopców nie będzie to takie proste, ale zobaczy się.
    Bardzo mi miło, że zajrzałaś.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Kocwiaczek rok temu
    *Uczucie pocieszenia – zjedzona kropka na końcu;
    *Jednie frustrację – Jedynie;
    *przedramię i przyciągnęła bliżej – przyciągnął;
    *Wydaję mi się też, że przed "aby" w dwóch miejscach powinien być przecinek, ale trochę zardzewiałam ostatnimi czasy, więc mogę się mylić ?.

    Dzieje się, Angie ?. Oj, dzieje. Zastanawia mnie fakt, że Ruka ani razu nie zapytał kim tak naprawdę jest Uriel. Może już to wie? A może go to nie interesuje? Albo jest po prostu za wcześnie, by z miana "towaru", sługa przeskoczył na osobę bliższą Panu? Okaże się. Zapewne nadejdzie na to jeszcze czas. Rozdział oczywiście jest świetny. Zadziwiająca była postawa doktorka. Zrozumiałe zachowanie Ruki w odniesieniu do krewnego. Podobało mi się to "pękanie" skorupy Pana. Jeszcze bardziej to, iż Uriel odnotował ten fakt. Mówi się, że z natury ludzie są dobrzy, a tylko doświadczenie kształtuje nasz charakter. Małymi krokami prowadzisz nas do celu. Historia nabiera tempa. Pomimo długich odstępów będę wracać. Wiem jak jest z tym pisaniem. Czasem lecisz jak burza, a czasem stoisz, mocząc nogi w kałuży. Pozdrowienia, dużo weny i do napisania pod kolejnym rozdziałem ?.
  • Angela rok temu
    Cześć Kocie, fajnie że jesteś. Błędy poprawiłam i dziękuję za ich wskazanie : )
    Myślę, że teraz będę pisać ciut więcej, a z całą pewnością, historię zakończę do września.
    Powinno sporo jeszcze się wydarzyć i mam nadzieję, że kolejne fragmenty będą satysfakcjonujące.
    Dziękuję pięknie i kłaniam się.
    Do następnego : )
  • Pasja 7 miesięcy temu
    Bardzo energiczna akcja i bardzo zamyślona. Rozmowa zakropiona alkoholem ma w sobie dobre strony. Ukazuje lepsze strony Ruki i chyba kontrowersyjne pożądanie wobec Uriela?

    ... /Mógł zerwać ten kuszący owoc prosto z drzewa i po kilku kęsach wyrzucić, uznawszy za zbyt cierpki, albo zaczekać aż dojrzeje i sam wpadnie mu w ręce./... rozerwanie i pragnienie bez siły,. Czyżby miłość?

    A Uriel?
    .../Uriel powoli uczył się tego świata, do którego wepchnięto go wbrew woli. Obserwując, zaczynał pojmować, czym jest władza i nie był na tyle głupi ani naiwny, by myśleć, że można było ją utrzymać, nie rozstając się ze skrupułami. Tylko czy była warta utraty człowieczeństwa?/... niedomowienie w sprawie moralności.

    i końcowa refleksja... /Chciał więcej. Duszy i ciała. Wszystkiego./

    Pozdrawiam serdecznie
  • Angela 7 miesięcy temu
    Podobno po alkoholu ludzie zdejmują maski i okazuje się, kim są, w głęboko skrywanym
    wnętrzu. Czy w tym przypadku jest podobnie, zostawiam do zastanowienia się czytelnikowi : )))

    Ściskam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania