Poprzednie częściPrespula - Wstępnie

Prespula - Shadow

Pierwszym lokatorem w tej jakże uroczej nieruchomości została wampirzyca z sześcioletnim stażem krwiopijcy. Tym razem nie będziemy aż tak przenosić się w czasie, bo moment kulminacyjny, decydujący o przeprowadzce miał miejsce kilka dni wcześniej. 

 

Koniec lata zwiastował nie tylko początek roku szkolnego i rychłe zakończenie sielankowych wakacji, ale stanowił także przedsmak zbliżającej się wielkimi krokami jesieni. Chłodniejsze wieczory czy deszczowa pogoda niestety nie nastrajały do nocnych spacerów i poszukiwania potencjalnego dawcy krwi. W dołujących chwilach Shadow zwykle nawiedzała swojego wampirzego papcie (czyli istotę nocy, która dała jej nieśmiertelność), licząc na rychłe poprawienie humoru. Jej mentor, jako członek wampirzej rodziny szlacheckiej,  pomieszkiwał w wielkiej posiadłości przy starym cmentarzu. Liczne zaklęcia ukrywały budynek przed śmiertelnymi. 

Do głównego holu i zarazem karnej sypialni Henrego prowadziły ogromne, ciężkie wrota, których istota nieposiadająca nadludzkiej siły nie byłaby w stanie przesunąć. Dlatego zwykle wybierała drzwi dla służby na tyłach dworu. Oczywiście jej umiejętności pozwalały na dokonanie tego niesamowitego czynu, ale i tak była na to zbyt leniwa. Mijając po drodze kuchnię zwykle zabierała stojący w szafce wysokoprocentowy trunek. Zaletą i zarazem wadą długowieczności był brak tragicznych skutków za przekroczenie granicy stężenia alkoholu we krwi.

Zaletą, bo i tak przeżyjesz.

Wadą, bo pijesz ile wlezie, a później dopada cię kac morderca. 

Tak było w przypadku Henrego, który leżał nieprzytomny na pianinie i sobie chrapał w najlepsze. Na początku planowała wejść po cichu, ale widząc swojego przyjaciela w takim stanie postanowiła się nie hamować. Idąc w jego kierunku kopała porozrzucane wokół butelki rozbijając je o meble i ściany. O dziwo hałas nie obudził padniętego wampira. 

- Henry, menelu. Wstawaj. - Szturchnęła go, ale i to nie pomogło. Wciąż spał smacznie śniąc o smukłej szyjce jakiejś niewiasty. Postanowiła obudzić go w mniej delikatny sposób. Spoliczkowała go, pozostawiając na bladym poliku pokaźny ślad. Niestety to także nic nie dało. 

- Cholera. Czy ty w ogóle jeszcze żyjesz? - potrząsnęła nim, prawie rozbijając głowę o krawędź pianina. Wciąż bez efektu. Lekko spanikowana obróciła krzesło stojące przy instrumencie i wyłamała jedną nogę. Poszarpanym końcem wymierzyła w pierś Henrego. Na szczęście instynkt przetrwania okazał się silniejszy od poalkoholowej agonii i starszy wampir w porę chwycił za drugi koniec prowizorycznego kołka, zanim ten przebił mu serce. 

- Pojebało cię?! - ciepłymi słowami przywitał swoją przyjaciółkę.

- O. Jednak żyjesz. - Odrzuciła za siebie kawałek drewna, trafiając w stojącą nieopodal antyczną wazę. 

- I planowałaś to sprawdzić mordując mnie?! Ała! Moja cholerna głowa - jęknął, prawie natychmiast ściszając głos. 

Bez słowa wręczyła mu pełną flaszkę. Stare przysłowie mówi: "Lecz się tym czym się strułeś". 

- Dziękuję - szepnął i wychylił na hejnał jedną trzecią trunku. 

Odczekała chwilę zanim napój dopłynął mu do żołądka niosąc ze sobą ulgę, a później pstryknęła go w ucho. 

- Kurwa! Za co? 

- Za całokształt. Mówiłam ci żebyś tyle nie pił. A szczególnie beze mnie. 

- Ta, ta - odpowiedział, machając lekceważąco dłonią. 

- Zgaduje, że żonka już cię widziała w tym stanie?

- I to nie jeden raz. 

Tutaj warto się choć na chwilę pochylić nad wspomnianą postacią.

Cassandra Eleonora de Clare, długoletnia małżonka Henrego z francuskim rodowodem. Była ciut starsza od męża, gdyż urodziła się w trakcie trwania rewolucji francuskiej. Jej matka wkrótce po porodzie straciła głowę dla pewnego, uroczego kata, a ona sama trafiła pod opiekę wujostwa. Pech chciał, że wujaszek przegrał jej rękę w karty i wyszła za dalekiego kuzyna Henrego. Pierwsze małżeństwo Cassi nie należało do udanych, ale na szczęście było stosunkowo krótkie. Kuzynek podpadł pewnemu znanemu łowcy wampirów i kilka miesięcy po ślubie została po nim tylko kupka kurzu. Obecnego małżonka poznała na prowizorycznym pogrzebie. Jakoś tak wyszło, że się pokochali i niedługo potem pobrali. Niedawno świętowali dziewięćdziesiątą rocznicę ślubu. 

- I zgaduję, że znowu zarzygałeś całą łazienkę? 

- A żeby tylko łazienkę. Oj długo mnie do łóżka nie wpuści. 

Shadow przysunęła bliżej stojący nieopodal fotel, tak, aby mógł zsunąć się z instrumentu wprost na miękki mebel. 

- Jakoś nie chcę słuchać kontynuacji tej historii. 

Usiadła na zimnej posadzce i oparła plecy o nogę starszego wampira.

Relacja jaka ich łączyła była trochę skomplikowana. Z jednej strony mistrz-uczeń, z drugiej przyjaźń, oparta na podobieństwie. Zero romantyzmu, braterskiej więzi, tylko porozumienie. 

- A ty co taka markotna? - rzekł, podając jej zaczętą flaszkę. Przyjęła ją i wzięła dużego łyka. 

- To przez pogodę. 

- Ciekawa odpowiedź. Trzeba było zostać w domu, przykryć kocykiem i popijając krew z kubeczka oglądać brazylijskie telenowele. Jak każda kobieta w twoim wieku...

- Ten obraz zdecydowanie do mnie nie pasuje. Nie uważasz? 

- Może trochę. 

Odchyliła nieco głowę do tyłu, dając Henremu jasny przekaz, że chce odrobinę czułości. Zaczął ją głaskać po głowie. 

- Czasami przypominasz mi kota. Tylko nie zacznij mi tu mruczeć. 

- Tobie? Też coś... Jeszcze byś się doceniony poczuł czy coś. 

Uśmiechnął się lekko pod nosem. Zapadła między nimi cisza. Każde pochłonięte własnymi myślami odpłynęło gdzieś w dal. Nawet nie zauważyli schodzącej po schodach Cassandry, która widząc ten dość intymny moment zmarszczyła brwi. 

- Dzień dobry - przywitała się. 

Henry szybko zabrał swoją dłoń i spojrzał na żonę. 

- Dzień dobry kochanie - opowiedział, robiąc głupkowatą minę. 

Shadow siedziała cicho. Nie za bardzo lubiła towarzystwo tej wyniosłej wampirzycy. Jej bezpodstawna zazdrość trochę ją drażniła. 

- Shadow, miło cię widzieć. 

- Ciebie również. Zmieniłaś fryzurę? Do twarzy ci w niej. 

Jeszcze kilka dni temu widziała ją w burzy czarnych loków, a teraz miała proste i zdecydowanie krótsze włosy. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że starała się do niej upodobnić, gdyż miały praktycznie takie samo uczesanie. 

- Dziękuję. Co cię do nas sprowadza?

Obeszła ją i usiadła na kolanach męża, a ten zaskoczony w pierwszej chwili chciał ją zepchnąć. Piorunujący wzrok Cassandry szybko przywrócił mu trzeźwość myślenia. Shadow podniosła się z podłogi, aby dać im trochę miejsca. 

- Po prostu przyszłam w odwiedziny. 

Z boku trzeba przyznać wyglądało to trochę zabawnie. Ubrana w bogatą suknie wampirzyca siedząca na kolanach faceta, którego strój przypominał wiosenną linię ciuchów Le Menel, a przed nimi dziewczyna wciśnięta w obcisłe, skórzane łaszki. Na myśl przychodzi wiele scenariuszy z licealnych imprez. 

- Tak bez zapowiedzi? To niegrzeczne. 

Postawa Cassie wskazywała na gotowość do słownej walki. Zwyciężczyni będzie mogła pozostać w pokoju z Henrym. 

Niestety Shadow była na to również zbyt leniwa. 

- Wiem. Jednak lubię towarzystwo twojego męża. Z resztą mam do niego maciupką sprawę. 

- Czyli nie jesienna chandra cię tu sprowadziła? - zapytał Henry, obejmując żonę ramieniem. Szybko przekonał się, że to był kiepski pomysł, jak tylko poczuł paznokcie na swoim ramieniu. Wciąż była na niego zła. 

- Też. W sumie sprawa, a raczej prośba dotyczy waszej dwójki. 

Twarz starszej wampirzycy nieco złagodniała. Shadow nigdy ją, ani Henrego o nic nie prosiła. No nie liczyć tylko sytuacji w szpitalu, kiedy to błagała o ugryzienie. Ale to było dawno. 

- To w czym możemy ci pomóc? - spytała.

- Mogę u was trochę pomieszkać? 

- Jasn... -zaczął wampir. 

- Absolutnie nie - skończyła za niego Cassie. 

- Ależ kochanie! 

- W porządku. I tak nie spodziewałam się innej odpowiedzi. 

Przez chwilę zapanowała między nimi niezręczna cisza, którą przerwało pytanie Henrego.

- A co z twoim mieszkaniem?

- Jakieś urzędasy wykupili cały budynek i postanowili wybudować w jego miejsce biurowiec. Mam tydzień by się wynieść. 

- Tydzień? Myślałem, że w takich sytuacjach daje się znacznie więcej czasu. 

- Powiedzmy, że o tym zapomniałam. Dziś rano pewien miły pan postanowił mi o tym przypomnieć. 

- W takiej sytuacji...

- Nie, nie zgadzam się. - Czarnowłosa wstała z kolan męża i spiorunowała wzrokiem Shadow. Akceptowała ją, ale nie mogła pozwolić by z nimi zamieszkała. To już stanowiło przekroczenie granicy tolerancji. 

- Kochanie, przecież nie może zamieszkać na ulicy.

- Dlaczego nie? Wampiry nie potrzebują wygód śmiertelnych. Da sobie radę. Z resztą może próbować coś przez ten czas znaleźć. Wokół jest tyle mieszkań do wynajęcia. 

Z tym akurat musiał się zgodzić. Prawie na każdym słupie wisiała krótka notka z informacją i numerem telefonu. Henry spojrzał na przyjaciółkę przepraszającym wzrokiem. Młodsza wampirzyca tylko wzruszyła ramionami. 

- Skoro tak, to idę szukać. 

- Daj znać, jak coś znajdziesz. 

Bez słowa opuściła pomieszczenie, a potem dwór. W myślach obiecała sobie, że przez pewien czas nie będzie się z nim kontaktować. Tłumaczyła to sobie oczyszczeniem atmosfery, ale tak na prawdę była zła na tego pantofla. 

Kilka dni spędziła na poszukiwaniach nowego lokum, niestety nie każdy chętnie przyjmował wampira pod swój dach. Raz musiała nawet wzywać karetkę, jak po pokazaniu zębów właścicielka budynku dostała ataku serca. 

Siódmego dnia spakowała swoje manatki w dwie walizki i wyniosła się z domu. Cały ranek spędziła w parku leżąc na drewnianej ławce. Wpatrzona w błękitne niebo rozmyślała o dostępnych opcjach. Nie było ich zbyt wiele. 

Myślała właśnie o przytułku dla bezdomnych, jak coś przysłoniło jej widoczność. Ściągnęła niezidentyfikowany obiekt z twarzy i od razu zgniotła go w dłoni. 

- Ej, ty! - usłyszała za sobą. 

Wzrokiem odszukała właściciela krzyku. Był nim ciemnowłosy mężczyzna w poszarpanych, zakrwawionych ubraniach. Nos podpowiedział jej, że to nie jego krew. 

- Słucham pana? - zapytała spokojnie, siadając prosto na ławce. Na leżąco nie mogłaby odepchnąć potencjalnego ataku. 

Stanął przed nią. 

- Ta kartka jest moja. Mogę ją odzyskać? - wyciągnął dłoń. Zobaczyła świeżą ranę w miejscu środkowego palca. Coś musiało mu niedawno go odgryźć. 

- Pan łowca, zgadza się? 

- Ta. Oddasz mi kartkę? Nie ukrywam, że mi się trochę śpieszy. 

- Nieźle cię coś urządziło. Bies? Czy inna cholera?

- Słuchaj wampirku. Na prawdę nie mam na to czasu. Oddawaj co moje i spieprzam stąd. 

Wstała. Za szybko odkrył jej naturę. 

- Skąd wiesz, że jestem wampirem? 

- Zdradziło cię opakowanie syntetycznej krwi, które trzymasz w kieszeni spodni. 

Szybko wepchnęła głębiej zaczętą paczuszkę. 

- Spostrzegawczy jesteś. 

- Taką mam pracę. Jak chce przeżyć, to oczy muszę mieć nawet w dupie. 

Rzuciła mu zgniecioną kulkę papieru, którą bez problemu złapał. 

- Dzięki. 

Wyprostował kartkę i złożył ją na pół. Starał się nie zabrudzić krwią treści. 

- Tak traktujesz ważne dokumenty?

- To nie dokument, a ogłoszenie. Jakbyś zgniotła mi dokument, to już by cię zbierali szufelką. 

Przewróciła oczami i z powrotem usiadła na ławeczce. Najwidoczniej dzisiejszą noc spędzi tutaj. Nieznajomy przyjrzał się jej walizkom. 

- Wycieczka?

- Raczej wymuszona przeprowadzka. 

- To widzę, że koleżanka jest tak samo w dupie, jak ja. - Ponownie wyprostował kartkę i wręczył jej. - Zapisz sobie numer i do nich zadzwoń. 

- Co to? - Zerknęła do kartki. Jakieś małżeństwo miało pokoje do wynajęcia w samym centrum miasta. Szybko przepisała sobie numer i oddała papier. - Dziękuję. 

- Spoko. Podziemny, podziemnemu powinien pomagać. 

- Cóż za piękna i zarazem idiotyczna myśl. Ale i tak dziękuję za pomoc, panie...?

- Możesz mi mówić Ryu. 

- Ryu? Tak więc dziękuję, Ryu. 

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Witam,

    "i poszukiwania potencjalnego dawcy krwi" - dobre ;))

    Ooo Ryu :))
    Więc tak to się zaczęło :)

    Fajnie, lekko napisane. Gdzieś tam mi się dublowały dookreślenia go, mnie, jego... ale nie było to jakos szczególnie rażące.
    Pozdrowionka :))
  • Cyber.Wiedźma 02.11.2019
    Agu, dziękiii.
  • krajew34 02.11.2019
    Nawet ciekawe, nie ciężkie, idealne dla mózgu, bez możliwości przeciążania go. :) Wyobraźnia podsyła różne miejsca, czy też sytuację, gdzie ludzie mogą spotkać się, ale miłość na pogrzebie? Dosyć niecodzienna wizja.
  • Cyber.Wiedźma 02.11.2019
    krajew, to wampirki... dla nich to raczej standard.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania