Poprzednie częściPrestiż

Prestiż

W szkole, do której rzadko chodziło się z przyjemnością, było nauczycieli w bród. Zazwyczaj przypadkowych, traktujących kontakt z młodzieżą jak kolejny, przymusowy odrobek pańszczyzny. Sfrustrowanych, zgorzkniałych, zakompleksionych, którym przyszło uczyć „cudze dzieci”, którym sfajczyły się słoniowate ambicje i niewczesne marzenia o naukowych dokonaniach, którzy, zamiast tego, trafili za karę do szkół jako „pedagogiczne ciało”. I, nie tworząc niczego nowego, nie poszerzając zdobytej wiedzy, nie walcząc z przeładowanym programem, kontentowali się tym tylko, co wynieśli z liceum.

A naumieli się nieprzydatnych bzdur. Dzięki nim szary księgowy posiadł wiedzę na temat konstrukcji żaby, nie miał natomiast pojęcia o bilansach, budżetach i stopach procentowych. Zdechły w nich wielkie plany na najbliższe kiedyś. Stawali się albo złośliwymi urzędnikami szlajającymi się po MEN-ach, albo pokornymi administratorami cudzego przychówku.

Nieliczni zaś, wychowawcy z powołania, edukowali - podobnych sobie: pasjonatów obdarzonych poznawczą inwencją, chętnych do poszerzania granic. Tych pamiętamy do dziś.

To oni nadali sens wszelkim poszukiwaniom faktów, to oni sprawili, że nasze szkolne wspomnienia są arkadyjskie, to dzięki nim jesteśmy zaopatrzeni w trzeźwe oceny i nieprzekupne zdania. To dzięki nim jesteśmy wyzuci z uprzedzeń, zabobonów, guseł blokujących zdrowy rozsądek. To im zawdzięczamy, że rozbudzili w nas poznawcze żądze. Ciekawość i wieczny, a niezaspokojony głód wiedzy. Ciągłą, lecz, na szczęście, daremną pogoń za jej horyzontem.

Wracamy do nich z niekłamanym sentymentem, przywołujemy pamięcią ich głosy przesycone ciepłem, życzliwością do świata, ich nauczycielskie twarze, fizjonomie znamionujące bezwarunkową aprobatę.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Marian rok temu
    Ja szczególnie pamiętam i cenię nauczycieli SPRAWIEDLIWYCH.
  • zsrrknight rok temu
    w szkole bardzo dobrze widać, kto pracuje faktycznie nadaje się na nauczyciela i kocha, to co robi, a kto pracuje z przymusu, jakby całkiem za karę. I ten drugi rodzaj nauczycieli jest naprawdę bardzo powszechny, co odbija się i na dzieciach/młodzieży i ich edukacji. Dlatego tym bardziej warto doceniać tych dobrych nauczycieli i stawiać ich za wzór i przykład. No i chyba nauczycielstwo to faktycznie taki zawód, do którego trzeba mieć "powołanie", bo takie właśnie "odrabianie pańszczyzny" zupełnie się nie sprawdza w kształceniu młodych umysłów.
  • Grisza rok temu
    Dwa spostrzeżenia.
    Moja córka do podstawówki poszła już w wolnej Polsce. Kiedy już zacząłem od czasu do czasu sprawdzać zeszyty (sprawdzone wcześniej przez nauczycielkę, skądinąd przesympatyczną osobę), to musiałem kupić zielony długopis. Po moim sprawdzeniu zielonego było więcej, niż czerwonego...
    Gdy była w liceum ("moim") przyszła kiedyś ze szkoły z kolejną piątką z pracy klasowej. Przeczytałem, poszperałem w szpargałach, przyniosłem swoje wypracowanie z II klasy liceum i przeczytałem jej. Pytam, co bym dzisiaj za to dostał? Córka mówi: mocne 4, a nawet 5. A ja 30 lat wcześniej dostałem za to ndst. Ale na pogrzeb mojej polonistki w tamtym roku poszedłem. I nie byłem sam!
  • realista rok temu
    Nauczyciel z powołania, to jak kapłan wierzący w to co wypowiada . Edukator, czyli przekaziciel wiedzy, w obu profesjach to to samo, odfajkować program nauczania, bez osobistego zaangażowania i satysfakcji. O jakże daleko im do miana WYCHOWAWCY NOWEGO POKOLENIA. To do nich odnosi się stare porzekadło >abyś cudze dzieci uczył i w ciasnych butach chodził". Z obu tych rzeczy tylko utrapienie.
  • Aleks99 rok temu
    Osobiście trafiłem na znośny odsetek tych dobrych nauczycieli, mniej więcej 40% wszystkich na każdym szczeblu nauki. Od nich posiadłem wiedzę związane z wykładanymi przedmiotami i obyciem wśród ludzi. Reszta nauczyła mnie, że ciche przyzwolenie na przemoc i prześladowanie jest ok, bo przecież nie wolno skarżyć na kolegów, przedmioty które wykładali to flaki z olejem i byle od semestru do semestru, i że w zasadzie nie mam do powiedzenia nic, a nawet jeśli coś powiem - jestem w błędzie
  • Bettina rok temu
    Ja w sumie byłam lubiana przez nauczycieli. Szczegòlnie przez tych , którzy ogólnie byli nieprzyjemni. Pamietam jak raz ściągalam na biologii ( nauczycielka nie miala ani nie zabiegala o kontakt z uczniami) , zostalam przylapana, widzialam. Nagle nauczycielka zjechala moja kolezanke za jakies gówno.
  • Bettina rok temu
    Na maturze, ta sama kolezanka oglądala sie pytajac o ortografie. W ktòryms momencie zapytala ' , przez jakie ó ktòry" Powiedxialam przy tym ktòry, ze to ostatni raz. Przy nastepnym pytaniu dostanie w łeb.

    Historie sciągalysmy , dalam jej polowe. Druga miala ona. Bala sie. Wyszlam do ubikacji. Mòj historyk, gdy wracalam , powiedxial ' Na raxie to jest 3.
    Usiadlam I powiedxialam kolezance - mamy 2, wyciągaj ściągi. Bylo OK
  • Bettina rok temu
    Wiele wynika z naszych krzywych wyboròw. Teraz mi sie wydaje, ze absolutnie wybralabym biologie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania