Proszę zachować bezpieczną odległość od rzeczywistości.
Przystanek Dworzec Wschodni Kijowska znowu wygląda jak kosmodrom dla ludzi, którzy nie mogą wystartować.
Tramwaj w kierunku Rotundy zatrzymuje się ze zgrzytem, jakby próbował się wtopić w tłum.
W międzyczasie z peronu dworca, jak strzał z moździerza:
„Pociąg SKM w kierunku Śródmieście wjedzie na tor drugi.”
Ktoś dostanie zawału przez te głośniki.
Czemu nie poszedłem na SKM?
Więc stoję tu z rękami w kieszeniach, udając, że wszystko jest pod kontrolą, licząc że wciśnę się do puszki na szynach.
Powiedzmy że się udało. Śródmieście. Pustka i cisza tworzą największy hałas — taki, który odbija się od szkła wieżowców i wraca jak wyrzut sumienia.
Po chodniku suną milionowe tłumy, każdy z twarzą w ekranie.
Powiadomienia migają im pod powiekami.
– Nowa promocja! Zgarnij cashback!
– Nie przegap okazji!
Widziałem dziś gościa w różowym VIP roomie jednego z tych klubów, które świecą nawet wtedy, gdy powinny dawno zasnąć.
Wyglądał jak człowiek, który tańczył już wszystko, łącznie z własnym cieniem.
Ludzie przesuwają się po amarantowym pyle, resztkach czyichś błyskotek, brokacie z wczoraj.
Każdy sunie nogami po ziemi, ale głową zahacza o orbitę — bo trzeba o czymś marzyć, nawet jeśli to marzenia na raty.
Ja zbieram myśli jak naklejki z Biedronki — niby niepotrzebne, a szkoda wyrzucić.
Układam je w sobie, powoli, żeby nie rozlały się na chodnik.
"Uwaga pasażerowie, opóźnienie wynosi około piętnastu minut. Za utrudnienia przepraszamy."
To drugi komunikat ze wschodniego, ale dopiero teraz do mnie dociera.
To śmieszne, bo życie rzadko przeprasza.
Warszawa tym bardziej.
Tramwaj odjeżdża, zostawiając smugę światła jak niedokończone zdanie.
Podnoszę głowę i widzę, jak neon odbija się w kałuży, trochę jak obietnica, trochę jak kpina.
Miasto szumi:
„Zapisz ten moment, bo jutro będzie inny.”
A ja tylko słucham i notuję — bo między komunikatami, reklamami i stukotem torów wciąż da się złapać chwilę, w której człowiek naprawdę wie, gdzie stoi.
Choćby tylko przez trzy sekundy.
Komentarze (2)
Cały ten urywek poświęcony realowi, niby nic, zwyczajnie a ile osób które Cię mijały nie miały pojęcia że mają mobilny kaganiec przed sobą. Nawet gorzej niż zniewolenie, to już jest zhakowanie umysłów, na dodatek dobrowolnie, bo jeden zacznie i idzie jak owce reszta. Bardzo żadko ktoś na kogoś spojrzy, czyta książki w miejscu publicznym, chociaż zdarza się to co raz częściej na szczęście, że nie dziobią pikseli.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania