Przeklęta chata cz. 2 (ostatnia)
W drodze powrotnej obie milczymy myśląc zapewne o tym samym, ale bojąc się poruszyć drażliwy temat morderstwa. Drzwi witając nas przeraźliwie skrzypią. Natychmiast zapalamy wszystkie lampy i dopiero kiedy wnętrze spowija światło, oddychamy z ulgą.
– Napijesz się herbaty? – pytam wpatrującą się w kufer Ilonę.
– Tak, chętnie.
Zaczynam sprawdzać kuchenne szafki w poszukiwaniu kubków. Gdy podchodzę do przyjaciółki z dwoma trzymanymi w dłoni, po brzegi wypełnionymi parującym napojem ona wydaje się inna. Zamyślona i nieobecna.
– Hej, wszystko w porządku? – jej puste spojrzenie sprawia, że zaczynam się bać. Opanowuję jednak strach i ponawiam pytanie.
– Mówiłaś coś? – niespodziewanie się odzywa, jakby wróciła z zupełnie innego miejsca.
– Pytałam czy jest ok.
– Tak – kiwa twierdząco głową i upija łyk herbaty. – Kurwa! – krzyczy, gdy parzy sobie wargi i oblewa spodnie.
Wstaję i podaję jej ręcznik kuchenny, który wyszarpuje mi z dłoni jakby to mnie winiła za swoją nieuwagę. Jej zachowanie działa na mnie dezorientująco. Pierwszy raz widzę ją taką wściekłą. Na co dzień jest chodzącą świątynią spokoju. Nie przeprasza i idzie na górę, a ja zrzucam winę na wydarzenia dzisiejszego dnia. Wzruszam ramionami i sięgam po jabłko i mały nożyk, zanosząc wszystko do sypialni. Zanurzona po szyję w wodzie relaksuję się i rozkoszuję wszech obecną ciszą. Zaczynam doceniać zalety głuszy i mogłabym się do niej przyzwyczaić. Po kąpieli owijam się jedynie ręcznikiem, bo i tak planuję spać nago, nareszcie od niepamiętnych czasów. W pokoju, który wynajmuję u sędziwej kobiety jest to raczej niemożliwe. Siadam na łóżku i zaczynam obierać czerwony owoc, po czym odkładam nóż i obierki na stoliku. Przypominają mi się słowa nieznajomego, ale ignoruję je. To czysty przypadek. Jestem pewna, że wymyślił tą bajeczkę specjalnie. Mniejsza o to. Kładę głowę na puchowej poduszce i zasypiam.
Budzi mnie skrzypienie podłogi. Unoszę głowę, ani żywej duszy. Przeczesuję palcami włosy i głośno wypuszczam powietrze z płuc. Kiedy tylko na powrót zamykam oczy dobiega mnie ten sam odgłos, tym razem dochodzący z bliska. Siadam pospiesznie i naciągam pod sama brodę kołdrę. Uspokój się! To stary dom. Na pewno myszy urządzają sobie harce – rozkazuję swojej podświadomości, ale uczucie czyjejś obecności staje się coraz bardziej namacalne. Co dziwniejsze im mocniej je czuję tym bardziej się uspokajam. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Wiem, że nic mi nie grozi. Od wewnątrz rozpiera mnie szczęście. To tak jakbym w końcu doczekała się czegoś dla mnie bardzo ważnego. Nagle cała kołdra zsuwa się ze mnie ukazując bladość nagiej skóry. Dotyk dużych, męskich dłoni paraliżuje mnie jednocześnie sprawiając przyjemność. Biegnie od łydek po rzez uda kończąc na piersiach, których sutki momentalnie twardnieją pod lodowatymi pocałunkami. Czymkolwiek to jest i cokolwiek mi robi, nie chcę by przestało. Zimne muśnięcia powietrza okalają moją szyję, a rozkoszne uczucie wypełnienia napędza mnie od środka. Raz za razem coraz mocniej i głębiej. Materac na swych końcach ugina się przypominając wgniecenia zaciśniętych w pięści dłoni. Unoszę biodra pragnąc więcej, jak narkoman w amoku głodu. Gdy jestem już u szczytu, drzwi do pokoju otwierają się z hukiem uderzając o ścianę. W progu stoi Ilona, a moja ekstaza natychmiast mija. Zażenowana próbuję się tłumaczyć, lecz ona wydaje się głucha na moje słowa. Chwyta za nóż. Wpadam w panikę uświadamiając sobie co się dzieje. Zanim zdołam zareagować powietrze przeszywa świst ostrza i rozdzierający, męski krzyk. Nóż zatrzymuję się tuż nade mną, po czym Ilona zamachuję się raz jeszcze. Stal wbija się w mój brzuch, jak w masło, gładko i bez oporów sprawiając mi niedoniesienia ból. Jednak nim wydaję ostatnie tchnienie patrzę jak moja przyjaciółka upada na podłogę.
Małą drewnianą chatę otacza tłum miejscowych i turystów, szepczących między sobą własne teorie rozegranej wczorajszej nocy tragedii. Komendant tutejszej policji przygląda się dwóm, okaleczonym kobietą.
– Szkoda, takie młode – mówi i wita się z barczystym mężczyzną, którego twarz szpeci podłużna blizna nad lewym okiem.– Znów to samo poruczniku – on tylko patrzy na kolegę i kuca przy zwłokach. Uprzedzałem, a wy nie chciałyście wierzyć – myśli i zamyka ich powieki zasłaniając tępe i beznamiętne, martwe spojrzenie.
Komentarze (12)
5
,,po rzez uda" - ,,poprzez";
,,sprawiając mi niedoniesienia ból." - ,,nie do zniesienia" i jako sugestię mogłabym dodać, że zmieniłabym szyk na ,,sprawiając mi ból nie do zniesienia";
,,okaleczonym kobietą" - ,,kobietom".
Poza tym wszystko zostało już napisane. Zgadzam się z poprzednikami. 5:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania