Przemytnik (część 6)
- Lee, co jest? Jak to się do cholery mogło stać? – Baijiu trząsł się cały ze złości.
- Coś nie tak? – mózg Lee potrzebował kilku chwil, żeby do końca wyjść z transu.
- Patrz na to! – komputer renderował obrazy Mai Lark z trądzikowymi wypryskami, szaro-mysie włosy związywała przed lustrem w pospolity koński ogon swoją podrapaną dłonią.
- Komu ona się taka spodoba!? - coraz mniej panował nad nerwami - Yunru, kiedy będzie można spróbować znowu?
- Hipnozy? Najwcześniej jutro. Dziś może tylko coś ze zwykłych wspomnień, ale nie sądzę. Najlepiej dopiero za kilka dni. – spokojny, mimo ewidentnej porażki głos Yunru jeszcze zwiększył zdenerwowanie Baijiu.
Wśród potoku przekleństw Lee zrozumiał tylko: „Najlepszy klient z Shenzen czeka, obiecałem mu”… „Jak będę teraz wyglądać”…
- Najlepiej będzie jak przenocujesz u matki. Odpoczniesz i za parę dni spróbujemy znowu - Yunru wyprowadziła go na zewnątrz.
Przeszli połowę drogi do stacji metra, kiedy Yunru odwróciła się i lękliwie spojrzała za siebie.
- Nie idź do matki, tylko natychmiast stąd uciekaj. Zawaliłeś, a te kilka dni o których mówiłam niczego nie zmieni. Zbyt silne emocje. Nieprędko zapomnisz o tej pannie. Może nawet nigdy. Hipnoza raczej eliminuje takie rzeczy, ale to utkwiło ci w głowie bardzo głęboko. Mówimy na to "dystraktor podprogowy". Dla Baijiu jesteś już bezużyteczny. On nie wybaczy, bo popsułeś mu gruby biznes. Jest cholernie lojalny wobec swoich klientów, a tym razem wpłacili mu pewnie gigantyczne zaliczki. Kto wie co ci zrobi za tę wpadkę jeśli kiedykolwiek jeszcze pojawisz się w tej części świata. Wracaj do tych swoich Stanów i zapomnij o tym całym przemytniczym biznesie. Dla ciebie to koniec.
Lee był w ciężkim szoku, ale nie aż takim, żeby nie posłuchać tej mądrej rady. W końcu ten jowialny staruszek był od lat jedną z naj potężniejszych postaci przestępczego półświatka, mógł naprawdę wiele i nie zawaha się zrobić naprawdę wiele dla ratowania swojej reputacji w tym środowisku.
***
Zdążył na ten sam ciasny samolot wracający tym razem do Stanów, gdzie Baijiu ani żaden z jego zbirów w życiu się nie dostanie. System identyfikacji twarzy dokładnie śledził wszystkich, którzy w jakikolwiek podpadli chińskim policjantom, a debiutanta nie wyślą na akcję do USA. Trochę uspokojony próbował zasnąć, co na chwilę mu się nawet udało, ale pod zamkniętymi powiekami pojawiały się natrętne obrazy dziewczyny o różnokolorowych oczach, podrapaną dłonią, z trądzikiem i końskim ogonem z włosów o nijakim kolorze. Nic dziwnego, że hipnoza nie była w stanie wyciągnąć z jego mózgu czystego obrazu Mai Lark, jeśli te niedoskonałości przypadkowo spotkanej w samolocie Polki tak mocno utkwiły w jego pamięci blokując pożądaną przez Baijiu i jego klientów treść. Utkwiły i fascynowały, a myśli o nich smakowały jak egzotyczny owoc nie przypominający niczego znanego do tej pory. Zdawało mu się, że otwiera drzwi do jakiegoś nowego świata zamieszkanego przez prawdziwych ludzi, istniejącego naprawdę w odróżnieniu od filmowych obrazów, którymi dotychczas karmił swój umysł. Dopiero dziś ten prawdziwy świat zdawał się pokazywać mu, że jest lepszy od tamtego idealnego. Teraz zrozumiał dlaczego tak bardzo potrzebne były prawdziwe wzorce do imawizji, a on wszedł na zupełnie nowy poziom ich realizmu.
Wysiadł z samolotu zagubiony, zdezorientowany i zmartwiony. Wyjął telefon. Wybrał numer matki. Sztuczny głos jakby z wczesnego etapu rozwoju syntezatorów mowy oznajmił, że rozmowa z abonentem z tej części świata podlega kontroli właściwych organów i może być podstawą wszczęcia postępowania wyjaśniającego.
- Mamo, cofnęli mi tę stałą wizę. Podobno limit już wyczerpany, więc w najbliższym czasie nie będę mógł przylecieć. – przez telefon kłamało się nieco łatwiej.
***
Komórka senatora Jacka B. Nortona odegrała kilka pierwszych taktów "The Army Goes Rolling Along". Ten dzwonek miał ustawiony tylko dla jednego kontaktu.
- Cześć, Frank.
- Cześć, właśnie się dowiedziałem, że najzdolniejszy przemytnik właśnie wypadł z zawodu. W swojej wyćwiczonej łepetynie wywiózł ze dwieście największych hollywoodzkich kasowych produkcji do Chin. – każde słowo generała Brewstera było niemal muzyką dla uszu spragnionego dobrych wieści Jacka.
- Jak to się udało?
- Tajemnica operacyjna – przekomarzał się zadowolony z sukcesu generał – w każdym razie efekt jest taki, że ten dżentelmen podpadł teraz chińskiemu gangowi i w tamtą część świata już się nie wybierze. Nawet matkę tu ściąga. A i jego nieprzeciętne zdolności mocno ucierpiały. Niestety konstytucja nie pozwala postawić stawiać zarzutów kryminalnych za myśli i wspomnienia.
- Kiedyś był pomysł, żeby ją zmienić i móc legalnie przeszukiwać ludziom mózgi pod tym kątem, ale... sam go utrąciłem – zwierzył się Jack.
- Może to i lepiej, bo kiedyś ktoś mógłby chcieć przeszukiwać nas.. - uśmiechnął się Frank – ale z tego powodu musimy w pracy używać mniej zaawansowanych technicznie metod, a więcej angażować zasobów ludzkich... A propos tych zasobów: wpadnij w przyszłym tygodniu do nas do Waszyngtonu na uroczyste wręczenie medalu naszej zasłużonej agentce Agnieszce Kviatkovsky, która to osobiście wyłączyła tego drania z przemytniczego procederu. A może przy okazji też dasz jej jakiś dyplom od Senatu?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania