Przygoda - kartka z pamiętnika

Kilka dni temu w moim mieście miała miejsce wystawa fotografii, w ramach międzynarodowego festiwalu Interphoto 21. Nie poszłabym na tę wystawę, bo chociaż uwielbiam fotografię, wolę spędzać czas w domu, a tu wiadomość – imprezę ma zakończyć występ muzyczny mojego syna. No, to musiałam pójść. Obejrzałam wszystkie dzieła zawieszone na ścianach i ustawione pod ścianami przestronnego lokum. Przed występem Maćka, zapowiedzianym na godzinę dwudziestą pierwszą, odbył się też pokaz slajdów prezentujących zdjęcia z projektu „Hotel” Krzysztofa Gołucha. Gołuch opowiadał o trzech latach pracy, które złożyły się na efekt w postaci tych zdjęć. Jego słowa przekładała na angielski sympatyczna tłumaczka. Na obszernej sali zgromadzeni byli ludzie z różnych krajów. Autorzy wystawianych prac, ich przyjaciele, dziennikarze, a też tacy widzowie, jak ja.

Muszę napisać kilka słów o projekcie Krzysztofa Gołucha. „Hotel” to zbiór fotografii przedstwawiających osoby niepełnosprawne (np. z zespołem Downa) podczas pracy, którą zapewnił im stworzony specjalnie ośrodek – hotel właśnie. Gołuch, w swoich artystycznych ujęciach nie pokazywał bohaterów jako takich, ale sytuacje, w których widać było np. fragment postaci znikającej w korytarzu za zakrętem, czasem same ręce, podrzucające do góry zmieniane w pokoju prześcieradło. Zdjęcia były kolorowe i oszczędne jeśli chodzi o szczegół. Dopiero w podsumowaniu pokazał portrety pracowników niezwykłego hotelu, uśmiechniętych lub zadumanych, podczas odbierania z rąk fotografa albumów ze zdjęciami.

 

„Niepełnosprawni, to największa mniejszość na świecie” - mówił Gołuch, a tłumaczka przekładała to zdanie na angielski. - „Niepełnosprawni to ludzie, dla których fundamentalna potrzeba nadania życiu sensu jest szczególnie ważna. Nie mogąc ścigać się w walce o osiągnięcia z tak zwanymi sprawnymi, są, zdawałoby się, na straconej pozycji. Nic bardziej mylnego. Praca to jedna z podstawowych wartości w ich życiu. Potrafi przynieść zmęczenie, ale i satysfakcję. Zabiera czas, dając w zamian poczucie bycia potrzebnym, przydatnym, istotnym. Dzięki niej mogą odczuwać dumę, zyskać nagrodę nieprzeliczalną na żadną walutę świata – poczucie godności”.

 

Miło było słuchać Gołucha, który o swojej pracy wypowiadał się ze skupieniem, a o ludziach z „Hotelu” - z szacunkiem i sympatią. Byłam zadowolona ze swojej wyprawy. Cieszyłam się też, że ten fotograf słuchał później jak gra i śpiewa mój syn. Byłam też jednym z ostatnich gości tego wydarzenia, bo zostałam do końca, żeby pomóc przenieść gitary do samochodu. Zresztą, tym samochodem miałam być odwieziona do domu.

 

Ale to nie na tym polegała przygoda, którą chcę opisać.

 

Otóż... Następnego dnia, około południa, mój mąż zwrócił się do mnie z pytaniem:

- Masz ochotę na coś specjalnego? Jadę do sklepu.

- A wiesz co? Może się z tobą zabiorę? - odpowiedziałam i zadziwiłam go bardzo, bo zazwyczaj piszę tylko na kartce: maślanka, bagietka, pomidory, i nigdzie się nie wybieram. - Za dziesięć minut będę gotowa!

Minęło dziesięć minut i już w zasznurowanych butach sięgam w przedpokoju po kurtkę, gdy... No nie!... Czyja to kurtka?... Wróciłam z miasta w cudzej kurtce?...

 

- Wróciłam z miasta w cudzej kurtce! - wypowiedziałam na głos swoje zaskoczenie, chociaż i tak nie było przy mnie nikogo, kto by słuchał.

 

Jak to się stało? - zastanawiałam się w myślach, wkładając tę cudzą kurtkę, żeby w niej jechać do sklepu. Dzień był chłodny i wietrzny, jednak druga, zimowa, z ogromnym futrzanym kapturem, nie nadawała się na wrześniowe eskapady. Była za ciepła.

- A nie jest porwana z tyłu? Nie brudna? - zapytałam męża, który stwierdził, że wszystko jest w porządku, tylko że jest to... kurtka męska!

Hmm. Ale jaka wygodna. I w ogóle – dobry fason. Trochę za duża, ale za to z kapturem. Moja, którą pewnie wziął przez pomyłkę, miała tylko szeroki, efektowny kołnierz. Można go było postawić, w razie wiatru, ale na deszczowe dni musiałam brać parasolkę. Och, szkoda, że tę muszę oddać...

 

Jechaliśmy do sklepu w milczeniu, a ja zastanawiałam się, co dalej. Jak nawiązać kontakt z właścicielem wspaniałego wdzianka. On pewnie nie jest zadowolony z damskiej. A jeśli to był gość z Niemiec, albo Francji? Jeśli już pojechał do domu? Jest nadzieja, haha! Postanowiłam sprawdzić kieszenie. Może mi coś powiedzą? Dwie zewnętrzne były puste, ale w wewnętrznej znalazły się chusteczki higieniczne. Jedno opakowanie nierozpoczęte, a dwa – prawie zużyte. Były to opakowania polskiej marki, a te dwa niepełne - ze znamionami takiej starości, że utwierdziły mnie w przekonaniu, iż kurtka należy do Polaka. Musiał te chusteczki kupić bardzo dawno!

 

Po powrocie ze sklepu zwyczajnie zadzwoniłam do siedziby wczorajszego wydarzenia, z zamiarem podania swojego numeru telefonu, na wypadek, gdyby ktoś szukał zaginionej kurtki. Ale nikt nie odebrał telefonu. Dzwoniłam kilka razy, i nic. Więc znalazłam adres organizatora większości imprez w mieście. Dowiedziałam się, że najlepiej zgłosić się do Opery i Filharmonii Podlaskiej, bo tam mają adresy współorganizatorów wystawy i koncertu. Pani z biura Filharmonii i Opery powiedziała, że jest RODO, i mimo, że coś wiedzą, nie powiedzą. Gdy już całe miasto usłyszało, że wróciłam do domu w kurtce innego człowieka, zadzwoniłam ponownie do dawnej Astorii, a teraz – NIE Teatru, i dowiedziałam się, że właściciel kurtki czeka niecierpliwie, bo... nie ma w czym chodzić! I że najlepiej będzie, jak przywiozę ją na miejsce. Bo moja też tu jest. Przekażą mi ją panie z minikawiarenki zorganizowanej na czas wystawy. I one zaopiekują się czasowo kurtką tamtego człowieka. Och...

 

Jechałam, ubrana w sweterek, bo akurat było ciepło, z cudzą, ale już trochę nawet i moją, bo bardzo miłą w noszeniu, kurtką, zapakowaną w reklamówkę, i zastanawiałam się, czy ktoś, kto wie, że ktoś inny spędził chwilę w jego ubraniu, chciałby wiedzieć, kim ta osoba jest, jak wygląda. Ciekawa byłam, czy będzie swoją kurtkę wąchał, szukając śladu zapachu. Jak będzie się czuł, wkładając ją pierwszy raz po tej całej przygodzie. Pewnie po prostu wrzuci do pralki i szybko o wszystkim zapomni.

 

A jakim sposobem doszło do „zamiany”?

 

W NIE Teatrze, który dopiero rozkręca swoją działalność, nie było typowej szatni. Ubrania gości, którzy przyszli na wystawę i koncert, wisiały na starodawnym, trójnogim wieszaku, stojącym w ciemnym kącie korytarza. Niektórzy nie skorzystali z wieszaka, nosili kurtki przewieszone przez ramię, albo w ogóle ich nie zdejmowali. Ja powiesiłam swoją na dolnym haczyku, i stamtąd ją wzięłam, w półmroku, w pośpiechu, a że było mi wygodnie, i że jej nie zapinałam, nie zorientowałam się, że to pomyłka. Po powrocie do domu nawet nie spojrzałam w lustro!

 

- Czy pani stała wczoraj tam na górze, przy barierce?

- Tak, tam właśnie stałam.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Grain 01.10.2021
    Zgadzam się ze zdaniem, że niepełnosprawni to największa mniejszość na świecie. I nie chodzi mi o te, stwierdzone komisyjnie.
    Dobry, pożyteczny tekst. Tym bardziej, że nie poszłaś w moralistykę jak niektórzy lajkopisarze.
  • Trzy Cztery 01.10.2021
    Dzięki!
  • Bożena Joanna 01.10.2021
    Kiedyś były spółdzielnie dla niepełnosprawnych, ale zniknęły, gdyż brak było popytu na ich wyroby w gospodarce rynkowej, Znam kobietę, która specjalnie się zatrudniała do prac chałupniczych w imieniu syna, aby zapracować mu na utrzymanie, kiedy odejdzie.
    Zamiana kurtek to przypadek, który każdemu może się zdarzyć, ale sporo wysiłku Cię kosztowało znalezienie właściciela, zwłaszcza że to nakrycie było wygodne.

    Pozdrowienia!
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Bożeno, przypadek tej kobiety to jeszcze jeden obraz matki, która dla swojego dziecka pragnie szczęśliwej przyszłości. Niektórym matkom jest dużo trudniej, tak jak tej, o której wspomniałaś. Dzięki za zajrzenie i komentarz!
  • Garść 01.10.2021
    Ale z Ciebie podstępna pisarka, żeby tak zakończyć?! I teraz ja muszę się głowić, i na pewno za chwilę pod prysznicem, co finał może sugerować?
    A serio, to szacunek. Tak trzeba przytrzymywać czytacza, z mgiełką tajemnicy, z subtelnym niedopowiedzeniem, mimo "zdradzenia" (bo raczej fikcji tu nie stosujesz) wielu szczegółów.
    Piąteczka leci. :D
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Garść, zakończenie jest rzeczywiście niedopowiedziane, i jakoś nie chciało mi się (podstępnie!) wyjaśniać, że ta krótka rozmowa potoczyła się między mną, a uroczą babeczką, która przyjęła ode mnie czarowną kurtkę jakiegoś tajemniczego, roztargnionego gościa:)
  • Garść 05.10.2021
    Trzy Cztery, ciekawość nie popłaca :D
  • Narrator 02.10.2021
    Podmiana kurtki to świetny temat.

    Często mi się zdarzało na lotnisku odebrać nie swoją walizkę, gdyż są do siebie tak podobne. Przyjeżdżam do domu, próbuję otworzyć i dopiero wtedy się okazuje, że to nie moja, bo kluczyk nie pasuje.

    Ta publikacja przypomniała mi opowiadanie Himilsbacha „Kochankowie z Werony”, w którym bohater budzi się obok pięknej kobiety i próbuje sobie przypomnieć skąd się ona wzięła w jego łóżku.

    Dla większości niepełnosprawnych praca to wciąż pobożne życzenie. Znam ten problem z pierwszej ręki ponieważ mój syn ma autyzm oraz lekkie opóźnienie w rozwoju.

    Pozdrawiam ☆☆☆☆☆
  • Cicho_sza 02.10.2021
    Narrator, masz rację z tym pobożnym życzeniem posiadania pracy. Udaje się tylko nielicznym. Mój syn też spod znaku niebieskiego puzzelka, ale to dopiero 10 latek, choć już wybiegając w przyszłość drżę na myśl co go w życiu czeka...
    3/4, bardzo dobra kartka z pamiętnika. Opowiedziane rzeczowo, zajmująco i łagodnie w odbiorze. Też kiedyś pisałam pamiętnik, ale spłonął na stosie po kolejnej próbie bycia inną niż mnie stworzono. Czekam na kolejne karty ?
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Narratorze, dla mnie zazwyczaj świetnym tematem wydaje się taki, który mnie zaskoczy, rozśmieszy. A ta sytuacja taka była.

    Słyszałam o pomylonych walizkach, lecz do tej pory nie wiem, jak dalej załatwia się taką sprawę. To musi być niezła kołomyja.

    U Himilsbacha musiało być ciekawie. Jego przemyślenia znam głównie z filmów, w których grał. Bywał tam głównie sobą.

    Z tą pracą jest też tak, że nawet jak się znajdzie, może nie okazać się dobra. Na pewno dużo zależy od opiekunów, od porozumienia. Mój ojciec ożenił się po raz drugi tuż po siedemdziesiątce, po śmierci mojej mamy, z kobietą, która miała niepełnosprawnego syna. Prawie czterdziestolatek, na poziomie ośmiolatka. Mój ojciec był bardzo szczęśliwy, że ma wreszcie, po latach, syna. Ich przyjaźń, a nawet chyba synowsko-ojcowska, prawdziwa miłość, była po prostu piękna. Dużo żartów, wzajemnej troski... Robercik (bo tak na niego wszyscy mówiliśmy) był fantastycznym człowiekiem. Pełnym dobroci. Lubił śpiewać, patrzeć w oczy, i głaskać przy tym po plecach, czy po ręce. Musiał mieć w sobie jakieś pozytywne prądy życiowe, bo zawsze po takim spotkaniu lepiej się czułam. Weselej.
    (Jak śpiewał - przekręcał słowa, ale zawsze te same i w ten sam sposób. Po prostu miał "swoje teksty").
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Cicho_sza, piszesz o "niebieskim puzzelku" - pierwszy raz się spotykam z tym określeniem. Jest w nim dużo do wyobrażenia. Błękit, który wpasowuje się w niebo, coś, co oderwane jest od ziemi, jak te chmury, w których czasem buja się myślami. Inny świat, który nie daje się w pełni ogarnąć.
    Ja nie pisze pamiętników. To taka raczej pojedyncza notatka z życia, a dopisek dałam dlatego, że jest ta notatka dosyć surowa, dosyć żywa, trochę w niej powtórzeń i innych niedociągnięć, na które w pamiętnikach nie zwraca się uwagi...
  • Cicho_sza 04.10.2021
    Trzy Cztery niebieski puzzel to międzynarodowy znak autyzmu. Niebieski, bo to przeważnie chłopcy cierpią na zaburzenia ze spectrum, a nawiązałam do słów Narratora, który mówił o swoim synu z autyzmem. Mam na opowi wiersz o tym samym tytule, w wolnej chwili możesz zerknąć ?
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Cicho_sza, poszukam, pewnie. Czytałam na ten temat sporo. Jednak akurat to określenie mi umknęło.
  • Bajkopisarz 02.10.2021
    Bardzo ładnie opowiedziałaś tę historię. Jest dzięki temu taka zwyczajna i taka niezwyczajna jednocześnie. Wiele dał wstęp, o niepełnosprawnych, który zrobił wielką robotę.
    Ostatecznie doszło do happy endu, skutecznej wymiany i cennego doświadczenia - męskie kurtki są wygodniejsze od damskich :) I ogólnie jest taka niesprawiedliwość, że na przykład na festiwalach czy koncertach panie wola kupować męskie koszulki zespołów, czy te festiwalowe, bo są wygodniejsze (luźniejsze) i mają więcej nadrukowanych motywów. I z tym nie ma problemu. A założy jakiś facet sukienkę i od razu części społeczeństwa odbija ;)
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Bajkopisarzu, to jest bardzo dobra i prawdziwa obserwacja ubraniowa:))
  • Pasja 04.10.2021
    Kiedyś identyczny przypadek miałam w przychodni. Wychodziłam ostatnia i zabrałam z wieszaka skórzaną kurtkę w szarym kolorze. W domu odwiesiłam na wieszak. Parę dni nie ubierałam jej, po tygodniu zadzwoniła pani z przychodni i dopiero pomyłka się wyjaśniła.
    Bardzo fajny tekst, ciekawe przetłumaczenie tłumaczki słów o niepełnosprawnych i koncert i kurtki. Mógłby z tego powstać fajny film krótkometrażowy :)

    Pozdrawiam
  • Trzy Cztery 04.10.2021
    Pasjo, dziękuję za wspomnienie Twojej przygody. A jednak Bajkopisarz miał rację - wszystko już było:)
  • LBnDrabble 05.10.2021
    Kikimora i Literkowa zapraszają do zabawy ze stu słówkami.
    Wszystko w zakładce KONKURSY na Głównej: https://www.opowi.pl/konkursy/
    albo na Profilu w zakładce o mnie: https://www.opowi.pl/profil/lbndrabble/opis
    Tematy:
    1) Tam jeszcze nie byłem/byłam
    2) Portret w złotych liściach.
    Możesz pisać na jeden lub drugi, albo ująć dwa.

    Proponowany termin: szósty październik 2021- północ.
    Liczymy na Ciebie!!!
  • Dekaos Dondi 07.10.2021
    Trzyczterowski tekst:)↔Kiedyś napisałem Ci, że potrafisz zajmująco pisać i w ładnym stylu pisać,
    o tz: zwyczajnych sprawach. Podtrzymuję ów pogląd.
    A co do podmianki kurtki... to dobrze, że nie była to kurtka z horroru, gdzie fluidy seryjnego mordercy, wchłania nieświadomie osoba nosząca, bo jej się odzienie spodobało, a nie wie komu oddać... i co z tego wynika.
    Pozdrawiam:)↔%
  • Trzy Cztery 11.10.2021
    Dekaos, kurtka z horroru? Och, na drugi raz będę ostrożniejsza. Nigdy nie będzie mną rządzić żadna kurtka.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania