Pokaż listęUkryj listę

Przygody Na Planecie Chariotarialandia I Jedna Wielka Kosmiczna Niespodzianka

"Przygody Na Planecie Chariotarialandia I Jedna Wielka Kosmiczna Niespodzianka"

 

gatunek: fantastyka/sny/surrealizm/podróże/przygoda

 

Planeta Chariotarialandia. Lato 2012. Nagle czas zatrzymał się w miejscu i od tej pory bez przerwy trwał zachód złocistego słońca na tle pomarańczowego nieba.

 

Na jednym z kilku wielkich kontynentów żyła wspaniała cywilizacja, wyglądająca podobnie do Rzymu i Grecji z czasów starożytnych, ale będąca pod pewnymi wybranymi względami jak najbardziej nowoczesna, dopasowana do czasów w których przyszło jej egzystować.

 

W centrum nadmorskiego miasta, niezwykle pięknego i pełnego renesansowych wież, wielkie dzwony wydzwoniły cztery różne nuty jedna po drugiej, po czym mewy, gołębie oraz papugi wzbiły się w powietrze, aby pofruwać nad okolicą.

 

Na przedmieściach stały otoczone obszernymi ogrodami wille, w których mieszkali jedni z najbardziej znanych oraz lubianych spośród uzdolnionych artystycznie osób na skalę całego świata. W jednym z domów spotkało się osiem około trzydziestoletnich osób, wchodzących w skład zespołu muzycznego. Jeden z raperów rapował, śpiewał i tańczył. Na przemian pojawiał się oraz znikał w różnych pomieszczeniach, a także w otaczającym luksusowy dom eleganckim, czarującym ogrodzie. Przez kilka do kilkunastu sekund znajdował się w dosyć przestronnym pokoju rekreacyjno-wypoczynkowym, a przez kilka do kilkunastu kolejnych sekund - na dość dużym balkonie, otoczonym płotem, obficie przystrojonym kwiatami ozdobnymi.

 

Postanowił, że zostanie na balkonie dłużej i nacieszy się wspaniałym krajobrazem. Siedmioro jego przyjaciół uznało, że przyłączy się do niego. Wszyscy równocześnie usiedli na stojących przy stole krzesłach, których było dokładnie osiem. Któryś z obecnych pstryknął palcami jednej ze swych dłoni, a wtedy na owym stole pojawiło się po osiem: talerzy z kawałkami pizzy, oraz noży i widelców, a także jeden radiomagnetofon. Spędzili razem wspaniale czas, jedząc pizzę i w międzyczasie podziwiając widoki oraz słuchając wybranych utworów z gatunków takich jak: funk, eurodisco, eurodance, eurorap i italo disco.

 

Nagle, nad rozciągający się przed posiadłością oraz otoczony dużym parkiem trawnik, nadleciała wielka chmura, na której stał złoty pałac. Z tajemniczego budynku, po srebrnym świecącym chodniku, prosto na trawnik zeszło dwadzieścia kilka skrzydlatych istot nadprzyrodzonych. Wtedy nastąpił nagły, niespodziewany i całkowity powrót całego układu planetarnego do Złotej Ery Ludzkości Kosmicznej, czyli do Pozytywnej Czasoprzestrzeni Starożytno-Mitycznej.

 

Niedługo potem, kilkadziesiąt kilometrów dalej, nad zatoką u wybrzeży morza, kilkadziesiąt tajemniczych istot człekokształtnych w wieku produkcyjnym, ubranych w białe, lśniące szaty, kąpało się w przybrzeżnych płyciznach. Podczas przerw od wypoczynku w otoczeniu fal i delfinów, postacie te wychodziły na plażę, gdzie mocą umysłu oraz wydawanymi przez siebie niezwykłymi dźwiękami, bez najmniejszych problemów przenosiły przedmioty dowolnego ciężaru oraz swobodnie zmieniały ich położenie.

 

Wkrótce zbudowały dom, a właściwie willę, lub wręcz pałac, a następnie w świeżo wzniesionej przez siebie wspaniałej budowli urządziły iście szampańską imprezę kulinarno-taneczną. Kilkaset metrów w głąb lądu, za kilkoma niewielkimi wzgórzami, rozciągało się średniej wielkości miasto, złożone z mających różne rozmiary budynków, najczęściej parterowych albo dwukondygnacyjnych, zazwyczaj otoczonych ogrodami i często posiadających dziedzińce, skrywające fantazyjne fontanny i niewielkie baseny kąpielowe.

 

Nad plażą pojawiła się potężna kula, podobna do gigantycznego błękitnego pączka umoczonego w lukrze. W jej pobliżu fruwało kilkadziesiąt wielkich talerzy satelitarnych, mających kolor piasku plażowego, a także cytryn, bananów oraz brzoskwiń. Nie wiadomo, co stało się później.

 

Tymczasem, na jednym z niewiarygodnych, oszałamiających, kosmiczno-magicznych, dużych subtropikalnych półwyspów, stanęła złota brama, za którą był umiejscowiony labirynt, składający się z korytarzy pełnych masywnych kolumn, eleganckich rzeźb i potężnych ścian, przyozdobionych pięknymi obrazami bądź muralami, przedstawiającymi domy, pomieszczenia oraz ogrody w stylu starożytnym i renesansowym. W samym środku labiryntu mieścił się przytulny pokój z basenem kąpielowym. Kilka podobnych pomieszczeń znajdowało się dookoła dziwnej, tajemniczej, enigmatycznej konstrukcji.

 

Wysoko ponad labiryntem przefrunęły cztery rydwany, a każdy z nich był ciągnięty przez dwa latające jednorożce z rybimi ogonami. Na kolejnym z wielkich wybrzeży, których w sumie było osiem, mieściły się otoczone potężnymi murami i gęstymi żywopłotami ogrody z basenami, fontannami, tarasami oraz altanami.

 

W międzyczasie na wielkiej, odległej, subtropikalnej plaży, gdzieś miedzy tajemniczym oceanem a mistycznym kontynentem, w przybrzeżnej dzielnicy magicznego, starodawnego, legendarnego, luksusowego miasta, zjawił się zespół muzyczny, składający się z kilku skrzydlatych istot człekokształtnych. Rozpoczął swój majestatyczny występ. Jedne z owych postaci grały na antycznych instrumentach, a inne tańczyły bądź śpiewały w zależności od tego, którym z nich przypadły tym razem role.

 

Tymczasem na słonecznej wilgotnej wyspie, leżącej w strefie międzyzwrotnikowej gdzieś po drugiej stronie planety, grupka około trzydziestoletnich osób, składająca się z czterech mężczyzn i czterech kobiet, beztrosko biegła wzdłuż plaży, goniąc wiatr oraz gubiąc kwiaty wetknięte we włosy. Nagle uniosła się w powietrzu i szybko pofrunęła za horyzont.

 

Daleko w kosmosie, na tle mgławicy wyglądającej jak otoczona plażą wyspa z osiemnastoma palmami...

 

W złoto-czerwono-pomarańczowej karocy, ciągniętej przez dwadzieścia kilka pegazów, siedziały dwadzieścia cztery potężne i wspaniałe istoty człekokształtne, nazywające się Magiczno-Kosmiczno-Wszechświatowo-Czasoprzestrzenni Satelitowcy. Nie wiadomo dlaczego, zmierzali w kierunku Układu Słonecznego. Dodatkowo nieopodal nich, w tę samą stronę podążało tajemnicze czarne słońce. Być może to legendarna Planeta X. Ale niedaleko za nim, nadciągało Centralne Świet(l)ne Słońce, we wnętrzu którego podróżowała grupa stu wspaniałych, niezwykłych, przełomowych, rewelacyjnych i pozytywnie rewolucyjnych istot, nazywająca się Potężni Arcymistrzowie Wszechświata. W jej skład wchodzili, między innymi, Gajusz Juliusz Cezar i Aleksander Macedoński Wielki.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Piotrek P.1988↔Mam skojarzenie z "Obrazkami z wystawy" Musorgskiego. Każdy akapit mógłby być, takim realnym lub filmowym obrazkiem. Lub nawet tylko namalowanym, to i tak, byłoby co oglądać. Tyle tu różności. Jak u Ciebie, zazwyczaj. No i zakończenie. Tajemnicze w swej wymowie, niczym↔X
    Pozdrawiam?:)
  • Piotrek P. 1988 ponad rok temu
    Czasami zdarza się, że kiedy śpię, to mam nie jeden, a dwa, trzy, lub może nawet i cztery różne sny, jeden po drugim. I coś takiego właśnie przypomniało mi się, kiedy pisałem to opowiadanie. Zakończenie powstało z takim zamysłem, aby zaskoczyć osobę czytającą i zachęcić ją do próby odgadnięcia: "Czy autor miał coś na myśli? Jeśli tak, to co to mogło być?"

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania