Przylądek utraconej nadziei 2

Część pierwsza, autorstwa Eklera, znajduje się tutaj --> http://www.opowi.pl/przyladek-utraconej-nadziei-fragment-a9034/

Jeśli ktoś chciałby podjąć się napisania części trzeciej, zapraszamy.

 

Cecil usiadł na pryczy, sięgając po stare, wypłowiałe spodnie przewieszone przez oparcie. Chodziły legendy, że materiał, z którego były zrobione miał kiedyś granatowy kolor i silną strukturę włókien, ale obecnie wyglądały, jakby jedno dotknięcie wystarczyło, by rozleciały się w pył. Zaszurał nogami w poszukiwaniu butów, prawa stopa natrafiła na dziurawego pepega prawie natychmiast, lewą wyczuł jedynie chłód podłogowych kafelków. Zaklął pod nosem i zanurkował głową pod łóżko. Pusto. Omiótł wzrokiem sześć metrów kwadratowych celi. Obdrapane, betonowe ściany, dwie nary, rzucone obok nich zapluskwione koce w kratę, umywalka w rogu, z której odpływu mocno wybijał zapach szamba i ani śladu zagubionego buta. Zatrzymał wzrok na czarno-czerwonym, brudnym materiale, którym jego współlokator, Asajew, przykrywał swoje spocone cielsko każdej nocy. Przypomniał sobie dzikie sapanie dobiegające z jego kąta zeszłego wieczoru. Niezadowolony podszedł na czworaka do zniszczonego pledu leżącego koło pryczy Asajewa. Odrzucił na bok poły cuchnącej tkaniny i podniósł swoją zgubę na wysokość oczu. Kilka nowych plam potwierdziło obawy Cecila.

- Bardzo, kurwa, zabawne – mruknął do siebie, zastanawiając się nad słusznością zakładania zapaskudzonego buta na nogę.

- Nie guzdraj się tak, zaraz tu będzie. Już go widać!

Asajew od dobrych kilku minut stał na baczność przyklejony do krat, najwyraźniej wypatrując nadchodzącego dyrektora. Cecil pomyślał, że gdyby nie spuszczał mu się do trampka, nie byłoby teraz problemu, ale postanowił to przemilczeć. Czas spędzony w więzieniu nauczył go jednego - asertywność popłaca tylko, jeśli ma swoje granice. Sperma Asajewa mogła przecież wylądować w o wiele gorszym dla Cecila miejscu niż wnętrze buta.

Stukanie podbitych pantofli Pawlowskiego z każdą sekundą stawało się coraz bardziej wyraźne. Zawahał się przez chwilę, tkwiąc z nogą uniesioną kilka centymetrów nad podłogą, jednak wiedział, że to niewielkie upokorzenie jest niczym, w porównaniu z karą za nawet najmniejszą niesubordynację. Zaciskając zęby, szybkim ruchem wsunął stopę w pepega i ignorując śmiech współlokatora, podszedł do krat.

 

Wraz z Pawlowskim pojawił się drażniący nozdrza zapach taniej wody po goleniu. Aromat ziół i spirytusu wymieszany z panującym na oddziale odorem potu i moczu niejednego przyprawiał o mdłości, ale ani na dyrektorze, ani na towarzyszącym mu mężczyźnie nie robił wrażenia, a przynajmniej nie dawali tego po sobie poznać.

- Witam, Panowie! – zawołał radośnie Pawlowski, zatrzymując się przed ich celą i przeżuwając głośno miętową gumę. Asajew zrobił głupią minę. Cecil wiedział, o co mu chodzi. Pawlowski nie witał więźniów. A już na pewno nie zwracał się do nich per „Panowie”.

Towarzysz kierownika skinął tylko głową. Mężczyzna miał rzadkie, płowe włosy, prostokątne okulary w cienkiej oprawie i z pełnym skupieniem przerzucał kartki w niewielkim notatniku. Po chwili najwyraźniej znalazł to, czego szukał, bo zawiesił rękę w powietrzu i uniósł powoli wzrok.

- To on?

- Tak, tak – przytaknął energicznie Pawlowski, po czym odwrócił się w stronę celi.- Jedlecki!

- Słucham? – wydukał Cecil, siląc się na spokój, chociaż fala gorąca już zalewała jego ciało.

- Różyczka, świnka, ospa, odra. Przebyte?

-Tak.

- Choroby serca?

- Brak.

- Urazy głowy?

- Brak.

- Choroby dziedziczne, u kogoś w rodzinie występowały?

Cecil pokręcił przecząco głową. Pawlowski z wyraźnie zadowoloną miną spojrzał na swojego towarzysza.

- I co? Mówiłem, nasza dokumentacja nie kłamie. Odwalamy tu kawał solidnej roboty. Bierzecie?

Mężczyzna w okularach taksował przez chwilę Cecila niepewnym wzrokiem. Zerknął do notatek, znów na Cecila i znów do notatek. W końcu westchnął i machnął ręką.

- Bierzemy.

Pawlowski klasnął.

- Cudownie. O to chodzi, o to chodzi. Chłopaki otwierajcie, wyprowadzamy więźnia!

- Ale co… - zaczął zdezorientowany Cecil, lecz nim dokończył myśl, poczuł na policzku potężny cios. Zakołysał się, próbując złapać równowagę. Krew napłynęła mu do ust. Widział strażników kręcących się po celi, czuł, jak łapią go za ramiona i zakładają kajdanki na ręce, ale nie miał siły protestować. Na miękkich jak wata nogach wyczłapał się posłusznie na korytarz. Zanim pchnęli go pałką, by szedł dalej, zdążył jeszcze rzucić błagalne spojrzenie Asajewowi, ale ten stał wciąż w tym samym miejscu, z rozdziawionymi ustami i oczami wyrażającymi najszczersze zdziwienie. Cecil pomyślał, że to koniec, nie wiedział, dokąd go prowadzą, jednak czuł w kościach, że to nie będzie miłe miejsce.

- To wasz szczęśliwy dzień, chłopaki! – Dotarł do niego głos Pawlowskiego. Dopiero teraz zauważył wysokiego więźnia w koszulce bloku B. Mężczyzna miał nie więcej niż dwadzieścia kilka lat, krzywy nos i gburowate spojrzenie, ale jego obecność dodała Cecilowi dziwnej otuchy. Otarł twarz o ramię i wziął kilka głębokich wdechów, starając się przywrócić swój umysł do porządku.

- Doktor Kamiński zajmie się wami przez kilka dni, a potem będziecie wolni – kontynuował Pawlowski, wskazując głową na idącego przed nim mężczyznę w okularach, a widząc ich zaskoczone miny, dodał: - tak, dobrze myślicie. Będziecie mogli wyjść z tego zapchlonego miejsca. Powinniście się cieszyć, do cholery!

Mimo tych słów Cecil wątpił, aby dano mu jakiekolwiek powody do radości. Miał się nimi zająć szemranie wyglądający doktor i w kontekście tego miejsca nie przypuszczał, by jego opieka była jakkolwiek związana ze standardowymi badaniami lekarskimi.

- Macie zamiar przeprowadzać na nas eksperymenty? – mruknął więzień z bloku B, a Cecil drgnął. Ktoś wypowiedział na głos to, co on z całych sił próbował odgonić w dalekie zakamarki świadomości.

- Ha?! Jakie znowuż eksperymenty?! – żachnął się Pawlowski.

Doktor Kamiński poklepał go uspokajająco po ramieniu.

- Spokojnie panie dyrektorze, chłopcy są zdezorientowani. – Zwolnił na chwilę, aż zrównali się z nim krokiem. – Pozwólcie, że wytłumaczę. Chodzi o szczepionkę, ale nie, nie jest to żaden eksperyment. Szczepionka była testowana wielokrotnie, z pozytywnym rezultatem. Po prostu musimy mieć jasność, w ilu procentach oddziałuje na poszczególne partie organizmu, nim wprowadzimy ją na rynek. W jakim miejscu i w jakim wieku aplikowana jest najbardziej skuteczna. Czarno na białym. Dlatego teraz potrzebujemy na ochotników dwóch młodych mężczyzn. Rozumiecie? – Uśmiechnął się przymilnie. Cecil nie wierzył w ani jedno słowo tego człowieka, a już na pewno nie uważał za stosowne nazywać kogoś, kto został zdzielony w twarz i wywleczony z celi, ochotnikiem do czegokolwiek. Poczuł jak niepokój, zamiast maleć, rośnie w nim z każdą sekundą. Demony w jego głowie podsyłały mu najczarniejsze wizje najbliższej przyszłości. Kolejne obrazy dzikich męczarni potęgowały jeszcze jęki osadzonych z oddziału terapeutycznego, który z terapią wspólną miał tylko nazwę.

- Na co ta szczepionka? – Zapytał głośno więzień z bloku B, a Cecil sam nie wiedział, czy gość jest bardziej odważny, czy głupi. Kątem oka zauważył, jak dyrektorowi Pawlowskiemu bieleją knykcie w zaciskanych pięściach.

- Ściśle tajne – odparł wesoło Kamiński, akcentując sylaby i posyłając im kolejny ze swoich sztucznych uśmiechów. – Tak czy inaczej, to dla was bez znaczenia. Podłączymy swoją aparaturę i przeanalizujemy to, co nam pokaże. A wy będziecie musieli tylko leżeć. To wasze jedyne zadanie. Chyba nie brzmi tak strasznie, co? – Kolejny uśmiech. Cecil poprzysiągł sobie, że kiedyś wybije mu zęby i zrobi z nich naszyjnik. Więzień z bloku B wzruszył tylko ramionami.

- Och, już jesteśmy! – zaszczebiotał doktor, przyspieszając kroku. Pchnął białe drzwi skrzydła szpitalnego i teatralnym gestem zaprosił ich do środka. – Wchodzimy, panowie, żwawo!

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • KarolaKorman 28.02.2016
    ,,chłód podłogowych kafelków.'' - kafelek
    ,, dwie nary, '' -? Nie wiem, co to jest :(
    ,,umywalka w rogu,'' - umywalkę
    ,,Odrzucił na bok poły cuchnącej '' - tu nie pasuje mi słowo ,,poły''
    Nie powiem, zaciekawiłaś mnie tą szczepionką. Ciekawa jestem zachowania więźniów po jej podaniu. Muszę więc czekać na ciąg dalszy, 4 :)
  • Ronja 28.02.2016
    Karola, ja sama nie mam pewności, co się będzie działo dalej, bo prawdopodobnie nie ja będę pisać następną część :) też jestem ciekawa, chciałam, żeby kontynuator miał dużo opcji ;)). A Nary to prycze w celi, umywalka, bo narrator wymienia rzeczy, które widzi bohater :)
  • KarolaKorman 28.02.2016
    To zobaczymy, co kontynuator wymyśli :)
    Dziękuję za wytłumaczenie, co to nary :)
    A tu przytoczę urywek tekstu:
    ,, Omiótł wzrokiem sześć metrów kwadratowych celi. Obdrapane, betonowe ściany, dwie nary, rzucone obok nich zapluskwione koce w kratę, umywalka w rogu, z której...'' - tu jednak wydaje mi się, że słowo ,,umywalka'' powinno być w bierniku, bo ,,omiótł wzrokiem'' kogo? co?
  • Ronja 29.02.2016
    Wiem Karola o co ci chodzi, ja w zamyśle chciałam z tego zrobić osobne zdanie, po prostu opis pomieszczenia - w sensie Cecil gapi się na pokój, a narrator w następnym zdaniu go opisuje. Może faktycznie trochę nietrafione to było :P Btw. z tymi połami ja też mam problem. W krawieckim żargonie na fałdy materiału, sporą jego część mówi się właśnie "poły", natomiast ostatnio natknęłam się na twierdzenie, że tyczy się to wyłącznie części ubrań, więc sama nie wiem, jak to właściwie jest.
  • KarolaKorman 29.02.2016
    I bądź tu człowieku mądry :) Pisząc chcemy używać różnorodnych określeń, by pozbyć się monotonii i powtórzeń, a tu wpadnie Karola i tak namiesza, że nie wiadomo, co z tym zrobić. Sorki, Ronia, nie chciałam :)
  • Ronja 29.02.2016
    Hahaha :D Karola, coś ty. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wpadłaś :)) Twoje komentarze zawsze dla mnie dużo znaczą :))
  • Ekler 01.03.2016
    Pani doktor, magister, inżynier, a prawie lekarz! To mnie Pani zaskoczyła z tą szczepionką! Jak ja teraz mam to ugryź :D?
  • Ronja 03.03.2016
    Właśnie, właśnie. Ja bym z tego "ugryźć" zrobiła słowo-klucz! Ale decyzja należy do ciebie.
  • KarolaKorman 01.03.2016
    Najlepiej bocznymi Ekler, szkoda siekaczy :)
  • Ekler 01.03.2016
    A może chcesz Karola "ugryź" to z nami :D?
  • KarolaKorman 02.03.2016
    Chyba nie :) Świetnie się czyta i chcę poznać ciąg dalszy, ale chyba nie wiedziałabym, jak podejść do tego eksperymentu :( Z przyjemnością zerknę do kolejnej części napisanej przez Ciebie lub innego chętnego :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania