Przypowieść o gównie
Był sobie człowiek. Szedł właśnie ze sklepu do swojego domu. W ręku trzymał foliową torebkę, a w niej warzywa, owoce i same najlepsze rzeczy. Szedł sobie spokojnie, spoglądał na słońce i niebo. A innym razem na drogę. Droga była zaniedbana. Było w niej wiele dziur z deszczową wodą. Drogę usypano ze żwiru i innych kamyków.
Tak się zapatrzył człowiek, że aż wdepł w gówno.
– Szlag – wrzasnął.
Spoglądał wtedy w niebo z zażenowaniem. Bardzo wnerwiony pomyślał o czymś. Wyglądał jakby się zastanawiał. W końcu poszedł dalej prosto. Tak jakby nigdy nie wdepł w gówno.
Mężczyzna ostatecznie dotarł do swojego domu. Żona machała do niego z okienka. On odmachał. Położył foliówkę pod drzwiami w ganku.
Facet użył gówna jako nawozu, by pożywić samotną jabłoń, która była jedynym drzewem rzadko dającym cokolwiek. Jabłka z drzewa nigdy nie były zbyt smaczne.
W końcu drzewko do wiosny podrosło. Pierwsze jabłko zostało zjedzone przez syna. Zasmakował, że aż wziął kolejne, a pestki zasadził. Ojciec też zjadł, żona także.
– Tato, dlaczego te jabłka są takie smaczne – zapytał ze zdziwieniem syn.
– To dlatego, że tatuś użył gówna, jako nawozu. Nawóz dla roślin jest jak jedzenie dla ludzi. Zapamiętaj to synu.
Komentarze (3)
Ogólny sens wporzo, ale z gównami różnie być może; ponoć najbeściejszy tzw. kurzak (guano) albo koniak (na ból zęba także), a krowiak (nie mylić z łańcuchem) już mniejbeściejszy.
Gdzieś czytałem, że w Chinach o gówna biły się triady, walczyły o kontrolę nad terenami wpływów, więc gówno ma znaczenie strategiczne, mityczne, może nawet boskie.
cul8r
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania