Poprzednie częściPunkt widzenia - część 2
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Punkt widzenia - sezon 2, odcinek 4: "czarne koty i laleczki voodoo"

Przymykam oczy, próbując odgonić stres. Zawsze, gdy mam wystąpić publicznie, dostaję mdłości. Na całe szczęście, dzisiaj powinno być łatwiej. Knajpa pęka w szwach, ale większość czasu spędzę w przebraniu. Muszę się jednak uspokoić, jeśli wszystko ma pójść zgodnie z planem.

 

Słyszę znajome szepty. Głosy ludzi, dotąd bez twarzy. Delikatnie zaglądam przez szparę w kurtynie. Są! Nie sądziłam, że tylu się zjawi. To był nasz wspólny pomysł, ale i tak myślałam, że nie przyjadą. Miło było dać się tak pozytywnie zaskoczyć.

 

Wszyscy zajmują wygodne miejsca i z entuzjazmem rozmawiają z ludźmi znanymi dotąd tylko ze zdjęć. A te tak często się zmieniają. Sama miałam już kilka awatarów. Uśmiecham się z rozrzewnieniem na myśl o małym kociaku w koronie. To było coś!

 

Z rozmyślań wyrywa mnie uścisk dłoni. Aż odskakuję widząc uśmiechniętą szatynkę. Życzy mi szczęścia i staje przy wyjściu zza kulis. Jej czerwona sukienka przywodzi mi na myśl pewnego truskawkowego drinka. Puszcza do mnie oko i podnosi uniesiony kciuk. To miłe, że mnie wspiera.

 

Spektakl zgodnie z planem rozpoczyna dźwięk gitary. To Joyce gra melodię ze swojego epilogu. Czuję jej ból, gdy łzy spadają na struny. Czy kiedykolwiek Kruk dokończy tą smutną opowieść? Może jednak nie pozwoli ograć się małej myszce? Chciałabym poznać jego punkt widzenia…

 

Wiem, że to nie czas na smutki. W końcu przyszliśmy się tutaj bawić. Czasem jednak warto wpaść w nostalgię i na chwilę się po prostu zatrzymać. Pokazać, że nie jest się tylko uśmiechniętą mordką. Tak, czasem dobrze jest to zrobić, lecz wiem, że nie teraz i nie tutaj.

 

Nerwowo odchrząkuję i czekam. „Czerwona sukienka” dziarsko wkracza na scenę, witana gromkimi brawami. Joyce niczym bańka mydlana rozpływa się w powietrzu. Moja pocieszycielka zaczyna acapella śpiewać tekst „Fallin'” Alicii Keys. Ma świadomość swoich błędów, ale stara się je przezwyciężać. Podziwiam jej upór i chęci. To motywujące. Aż unoszę wąsy do góry.

 

Po pewnym czasie słyszę huk. To jej mikrofon uderza o ziemię. Mój znak. Czas rozpocząć imprezę. Wyprostowuję się, aby nabrać powietrza w płuca i zaczynam piosenkę Black Eyed Peas:

 

- „Let's get it started, in here... – przeciągam ostatnie słowo po czym wyskakuję zza kotary. Zaczynam rapować, szatynka tańczy do rytmu, a konsoletę przejmuje pewien surrealista. Publiczność szaleje i przyłącza się do śpiewu: „in this context, there's no disrespect, so, when I bust my rhyme, you break your necks”, a potem już dziko wyje przy „everybody, everybody, let's get into it, get stupid”.

 

Widownia bawi się w najlepsze. Moje kigurumi lwa rozbawiło wszystkich do łez, tańczą jak wariaci na dachu świata, zapominając o wszystkich troskach. To też czasem warto zrobić. Odciąć się i wyłączyć myślenie. Płynąć z melodią i rytmem.

 

Jest mi strasznie gorąco, więc cudem kończę swój śpiew, pozwalając właścicielowi baru zająć miejsce przy mikrofonie. Znikam za sceną szczęśliwa, że się udało. Chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec moich dzisiejszych występów…

 

Kierownik baru przedstawia się, dziękuje za przybycie i zaprasza do dalszej zabawy. Skromny z niego chłopak, widać, że się denerwuję, bo ciągle poprawia okulary. Ale uśmiechem nadrabia swoją nieśmiałość. Cóż, uśmiech potrafi zdziałać cuda.

 

Idę przebrać się na zaplecze. Ledwo mi się udaje zdjąć pidżamę, a już wpada barmanka i wlecze mnie siłą do baru. W czarnych legginsach i podkoszulku, na bosaka lecę za nią, nie rozumiejąc powodu całego zamieszania. W końcu zatrzymuje się jak wryta, a ja wpadam na jej plecy. Na całe szczęście zdążyłam uchwycić jej ramion.

 

- Nie uwierzysz! – krzyczy w podnieceniu - Zobacz kto przyszedł!

 

Trąc nos, wychylam się zza niej i zerkam na przyczynę jej ekscytacji.

 

U progu stoi jegomość w płaszczu. Zwyczajny człowiek, taki na którego nie zwróciłabym uwagi na ulicy. Po chwili jednak zauważam coś dziwnego. Gdy tylko stawia pierwszy krok, dwie połówki jego nieco kobiecej twarzy odklejają się i spadają na ziemię. Bez krwi, zupełnie jakby zdejmował maskę. To samo dzieje się, gdy ściąga okrycie wierzchnie. Tym razem cała buzia spada, roztrzaskując się jakby była z porcelany – Już nie da się jej naprawić – kwituję w myślach.

 

Patrzę teraz na zupełnie inną twarz. To chyba ostatnia i jedyna prawdziwa. Mimo kolejnych kroków stawianych pewnie przed siebie, nic się z nią nie dzieje. No może nie do końca. Wykrzywia ją grymas niezadowolenia, płynący z przyglądania się zebranym gościom – Po co tutaj przychodził, skoro jest taki zniesmaczony? – pytam siebie w duszy, ale nie znajduję odpowiedzi.

 

Nieznajomy zmierza do baru. Po drodze wymija uczestników zabawy, bujających się w rytm hitów lat „wszechdziesiątych”. Nie jest przy tym zbytnio ostrożny, zdarza mu się kogoś popchnąć, co tylko sprawia, że jest jeszcze bardziej wzburzony. Zachodzę w głowę, czym zasłużyliśmy sobie na jego towarzystwo.

 

W końcu dociera do baru i bez przywitania rzuca:

 

- Dawać mi tu różową jajecznicę!

 

Czuję jak mięśnie barmanki się napinają. Walczy ze sobą, by nie powiedzieć czegoś niemiłego. Szczypię ją w dłoń, szepcząc krótkie – Nie warto, zaufaj mi, wiem co mówię. Będziesz potem żałować jak ja, że udało mu się cię sprowokować.

 

Słyszę jak głośno wciąga powietrze. Podjęła decyzję. Nie wiem, o co powinnam się teraz modlić: o to, że się nie uniesie, czy o to, by gość przeżył tę konfrontację. Siadam po cichu w oddalonej części baru i sięgam po kabanosa. Muszę odreagować wcześniejszy stres.

 

Dziewczyna gibkim krokiem zmierza za kontuar. Sięga po ścierkę i przerzuca ją sobie przez ramię. Zdobywa się na wymuszony uśmiech, po czym zwraca się do człowieka o przynajmniej czterech twarzach:

 

- Witam, co podać?

 

- Przecież mówiłem, że chcę różową jajecznicę! – warczy w odpowiedzi gość – Myślisz, że przychodziłbym do takiej speluny bez konkretnego powodu?

 

Widzę, że barmanka dostaje gęsiej skórki. Nie zielenieje jednak na twarzy, tak robią tylko ludzie słabi. A ona nie jest z tych, co dają sobie dmuchać w kaszę. Lodowaty chłód zaczyna bić z jej oczu, lecz o dziwo mówi uprzejmym tonem, tak jakby miała jeszcze nadzieję, że uda się naprawić czyjeś maniery:

 

- Czy życzy pan sobie coś do picia?

 

- Powiedziałem przecież wyraźnie, czego oczekuję – widzę jak zaciska zęby ze złości - Dawaj mi tę jajecznicę, ale to już!

 

Już miałam wstać, ale wyprzedza mnie właściciel. Biegnie za ladę i świdrując gościa dwoma parami oczu, pyta:

 

- Czy może pan być nieco milszy? Straszy pan gości swoim uniesionym tonem, roztrąca ludzi na parkiecie, a do tego denerwuje naszą szefową.

 

Na te słowa, rozjuszona już nieco barmanka łagodnieje i bierze kilka szybkich wdechów.

 

- A kim ty niby jesteś marna imitacjo siebie, żebyś mi mówił, co mam robić? – ryczy ze śmiechu ten od płaszcza – Co, kataną mi łeb utniesz?

 

Widzę, że szef zastyga w miejscu, tak jakby na serio rozważał tę propozycję. Wtem głos zabiera barmanka:

 

- Spokojnie – klepie kierownika po ramieniu – ja to załatwię. Przez chwilę wymieniają spojrzenia. Mężczyzna w końcu kapituluje i mówi poważnym tonem – Tylko bez rozlewu krwi. Wiem, co trzymasz za podwiązką. Lepiej byś nie musiała z tego robić użytku.

 

Odpowiada mu jedynie kiwnięciem głowy. Szef idzie zbierać zamówienia, ona zaś odwraca się w kierunku gościa.

 

- Dobrze, czyli raz różowa jajecznica – udaje, że zapisuje zamówienie w małym notesiku. Nawet z mojego miejsca widzę, że nic nie zanotowała. Zmierza tylko w stronę nowej zmywarki – prezentu od chętnych do składki użytkowników. Obydwoje wspólnicy cieszyli się z niego jak małe dzieci.

 

- I to migiem! – mówi przykry klient – Niebywałe ile można czekać na realizację zamówienia. Do tego ten jazgot. Nie ma już na tym portalu porządnej muzyki? – O, a tamci! – kieruje swój wzrok na śmiejącą się parę – Nie wstyd im tak?

 

Gdera tak sobie pod nosem jeszcze kilka dobrych chwil. W końcu barmanka stawia przed nim pusty i gorący talerz.

 

- Proszę bardzo – uśmiecha się przymilnie – Smacznego!

 

W tej sytuacji bitwa staje się nieunikniona. Wstrzymuję powietrze.

 

- Co to ma być! – gość aż podskakuje na krześle, czerwieniejąc ze złości – Tutaj nic nie ma!

 

- Nie prawda – barmanka kręci przecząco głową. – To jest pańskie zamówienie.

 

- Żartujesz sobie ze mnie? To ma być jajecznica? Bez jaj?!

 

Dziewczyna wychyla się zza lady i cmokając z dezaprobatą, bez żadnego zażenowania kieruje swoje spojrzenie na rozporek przybysza:

 

- To tak jak tutaj – mówi i na powrót unosi wzrok – Czy mogę panu w czymś jeszcze pomóc?

 

Mężczyzna bulwersuje się nie na żarty. Wymachuje rękoma i wyrywa sobie włosy z głowy. Próbuje nawet płaszczem rzucić w szefową, ale ta w porę odskakuje. Odzienie przelatuje jednak przez pół baru i tym samym roztrzaskuje kieliszki, i zrzuca tacę z gotowymi drinkami, stojącą tuż obok mnie. Jeden z odłamków boleśnie rani mój policzek. Syczę z bólu.

 

Wtem pojawia się koło mnie człowiek, który pomimo emanującego z niego smutku, natychmiast udziela mi pomocy. Rana nie jest głęboka, wystarczy wyjąć kilka drobinek szkła i zatamować krwawienie. Gdy wszystko zostaje zrobione - ostrożnymi dłońmi i urwanym kawałkiem męskiego rękawa, ratownik uśmiecha się subtelnie i bierze mnie w objęcia. To wystarcza, byśmy obydwoje poczuli się lepiej.

 

Dopiero po chwili spostrzegam, że muzyka zamilkła, a oczy każdego z gości, są zwrócone ku nam. Mój wybawca kieruje się ku wpienionemu klientowi. Ciszę mącą jedynie kroki stawiane przez ratownika i przyspieszony oddech intruza.

 

- Czy jest pan dumny ze swoich poczynań? – pyta zimno ten pierwszy – Powinien pan opuścić lokal.

 

- Nigdzie nie pójdę dopóki nie otrzymam swojego zamówienia! Nie ma jajek, nie ma jajecznicy, nie mówiąc już o tej różowej od soku z buraka!

 

- Ależ myli się pan – wybawiciel sięga po zimny już talerz i wręcza gościowi – teraz wszystko się zgadza.

 

- Nie rozumiem – po raz pierwszy mężczyzna ścisza ton.

 

- Proszę spojrzeć w tamtym kierunku – ratownik wskazuje lustro wiszące na ścianie – Widzi pan swoje odbicie?

 

- Jak to w lustrze... – rzuca od niechcenia agresor.

 

- Panie i Panowie, powitajmy zatem buraka! – ogłasza wybawiciel.

 

Na te słowa cała sala zaczyna ryczeć ze śmiechu. Nie wiedząc, co robić, mężczyzna szamocze się i wykrzykuje zajadłe komentarze. „Ja wam jeszcze pokażę!” – to chyba ten najczęstszy. Nie wiem czy wyszedł, czy może nadal się rzuca. Nie mogę już dłużej czekać. Zrywam się i pędzę do przebieralni. Czas na mój finałowy występ.

 

Gdy jestem gotowa, maestro wrzuca bit na głośniki. Kostium „kobiety-kot”, może nie leży idealnie, ale nie zostawia miejsca na niedomówienia. Zanim wychodzę na scenę zauważam na monitoringu, że jakaś postać czai się pod drzwiami wejściowymi. Chyba boi się do nas dołączyć. Nie mogę odgadnąć jej płci. Wzruszam jednak ramionami i krzycząc „Na na na. Come on” rozpoczynam śpiew piosenki S&M Rihanny.

 

Mruczę w przerwach pomiędzy „cause I may be bad, but I'm perfectly good at it”, łapię jak ciekawski kociak swój ogon, gdy „sticks and stones may break my bones” i ocieram się o kurtynę, kiedy „chains and whips excite me”.

 

Zanim nastąpują finałowe brawa, cisza zostaje zmącona przez głuchy dźwięk. To człowiek na zewnątrz osunął się bezwładnie na ziemię i padł trupem.

 

//

 

Taki właśnie miałam sen - zakręcony jak baranie rogi! :)

 

Z góry przepraszam za wszelkie błędy - pisane po nocy, więc oczy już nie te...

 

A "dlaczemu" talerz był ciepły? Bo na początku mieliśmy jeszcze dobre chęci...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (23)

  • Puchacz 22.04.2020
    Malinowe :)
    Wprawna łapka do pisania. Z pazurkiem.
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    Dzięki Puchaczu:) Widzę jeszcze trochę błędów, jest co opiłowywać.
  • A. Hope.S 22.04.2020
    ? No ładnie dałaś czadu!
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    :) starałam się, a teraz kawy kochana, daj mi kawy... ;)
  • A. Hope.S 22.04.2020
    Kocwiaczek ☕?
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    A. Hope.S ojej, z jajem, jak miło :) dzięks
  • A. Hope.S 22.04.2020
    Kocwiaczek nie zostawię kocika bez śniadania. ;)
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    A. Hope.S <mruczy w podzięce>
  • kigja 22.04.2020
    Skromna opowieść. Niepozorna ale z dużą porcją emocji.
    Nie wiem kim był nie miły człowiek, ale zoztał potraktowany surowo. Na co zasłużył. Czy na końcu umarł?
    Dobrzs mi się czytało.
    Pozdrawiam
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    Dziękuję.
  • Johnny2x4 22.04.2020
    Umiesz budować emocje, Kocwiaczku. Podobało mi się :)
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    Dzięki Jo, twoja opinia jest dla mnie niezwykle cenna :)
  • Shogun 22.04.2020
    No, no, no, cóż za historia. Pazur, emocje, jajo. Wszystko, jest tu wszystko co trzeba. Muszę przyznać, że znów pozamiatałaś :D
    Doprawdy, świetny "Punkt Widzenia" ;)
  • Kocwiaczek 22.04.2020
    Dzięki Shogunie. Chyba mój ostatni - przekażę pałeczkę innym.
  • Shogun 22.04.2020
    Kocwiaczek ha, cóż, ja jeszcze jeden muszę napisać, bo mam w głowie pomysł, a potem niech inni mnie zaskoczą ;D
  • Piotrek P. 1988 28.04.2020
    Black Eyed Peas - Let's Get It Started to bardzo dobra piosenka, wywołująca u mnie mnóstwo wspaniałych wspomnień. 5, pozdrawiam :-)
  • Kocwiaczek 28.04.2020
    Uwielbiam ją :) zawsze chciałam ją zaśpiewać publicznie, więc chociaż w ułamku się tutaj udało :D Dzięki Piotrze za odwiedziny i przeczytanie:)
  • Raven18 29.05.2020
    Kocwiaczku, mam takie pytanie. Na początku odesłałaś mnie właśnie do "czarnych kotów ...". Jaka jest pierwsza część tego wszystkiego? :D
  • Shogun 29.05.2020
    Siemasz Raven, wybacz, że się tak wtrącę pod Twój komentarz u Kocwiaczka, ale tak się składa, że pierwszą częścią tego wszystkiego jest moje "Drabble - Punkt widzenia - część 1" :D
  • Raven18 29.05.2020
    Shogun Dzięki wielkie! Dziś się z pewnością zabiorę za czytanie i ocenkę :D
  • Shogun 29.05.2020
    Raven18 jak coś to wejdź sobie na forum i wpisz w wyszukiwarkę "Seria Punkt widzenia - linki do" i tak dalej, bo założyłem wątek, w którym części Punktu widzenia są "mniej więcej" uporządkowane :D
  • Raven18 29.05.2020
    Shogun Okej, spróbuję
  • Kocwiaczek 29.05.2020
    Raven18 to była całkiem ciekawa seria. Każdy pisał że swojego punktu widzenia o użytkownikach. Głównie jednak satyry z tego wychodziły, ale można było się dowiedzieć czegoś ciekawego o sobie samym ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania