Rewolwer owiec - dalsze wypadki

Jest to kontynuacja tego dzieła http://www.opowi.pl/tw-03-rewolwer-owiec-a49344/

 

***

 

Powyższe wypadki opisał pewien Autor i poszedł spać (albo umrzeć).

Chyba jednak umarł, zostawiając mi wolna rękę, co źle wróży całości tej twórczości.

 

Tymczasem, w odległej galaktyce, na malutkiej planetce, znajdującej się o rzut beretem od Saturna, stado mokrych owiec postanowiło polecieć na Dziki Zachód. Podróż odbyły na wynajętym korabiu, Rewolwerze. Rewolwer mokrych owiec, obrał azymut wprost na zachód według wskazań GPSu. Poleciały zatem wartko na Ziemię, bo tylko na niej był wtedy zachód. Żyło tam pewne Plemię umajonych rogaczy. Przywódca tego plemienia, przy wódce zjadł stary, owczy ser i zwymiotował.

No ale wróćmy do owiec. Dlaczego w ogóle się tam wybrały?

Otóż, dorwały wielką anteną transmisję telewizyjną westernu klasy B, albo może nawet klasy Z. Był to tak zwany spaghetti western, mocno podlany przeterminowanym sosem z mielonką. To je zauroczyło, nigdy bowiem, nie widziały tak bardzo pokrętnej historii. Musiały to sprawdzić u źródła.

 

Rewolwer w ryku dysz wylotowych plujących plazmą, osiadł na czerwonej pustyni, gdzieś w Nevadzie Zachodniej, a może i gdzie indziej. Wyżłobił średniej wielkości krater, który lśnił w słońcu roztopioną krzemionką. Owce odczekały chwil kilkoro, by nieco opadły temperatury, a szkliwo zastygło, które tężejąc wydawało głośne trzaski. Zatuptały nerwowo raciczkami po trapie i po jeszcze miękkawym podłożu, wybiegły na wydmy.

Och i ach krzyczały becząco, wzniecając kurz, pył i zamieszanie.

W pewnym momencie, tych szalonych igrców i swawol, dostrzegły jeźdźca na bułanym ogierze. Zahamował tuż przed nimi czterokopytnie, spojrzał spode łba, co się wyprawia i wyciągnął potężnego Colta.

- Uwaga, będę strzyloł - oznajmił groźnie tajemniczy przybysz na bułanym. Okazało się, ze był to umajony rogacz, wódz. Świadczyła o tym rogata korona na jego łbie. Owce struchlały, ale że miały potężny rewolwer, odwołały się do jego atrybutów. Rewolwer plunął ogniem, aż przypalił wodzowi spodnie.

Jeździec rozkulbaczył się, zluzował popręgi, następnie zsiadł, aż owcom zsiadło mleko i począł pertraktować.

- Coście za jedne? To moja kraina - rzekł dumnie.

- Przybyłyśmy tu wyłącznie w celach turystycznych. Chcemy poznać Dziki Zachód. Słyszałeś coś może o Mechanicznych Rewolwerowcach?

- To moje roboty. Polują na takie cwane bestie jak wy - sapnął wściekle wódz i wyskoczył z onuc. Wyciągnął zza pazuchy wielki przyrząd z antenką i wysmarkał tajny sygnał. Glut poleciał z prędkością światła tam gdzie żadne światło nie dociera, a mianowicie do Rewolwerowców ukrytych w życie. Gdy nie polowali na niewinnych tam właśnie spędzali życie. W życie, abo może nawet w pszenżycie, ale kto by się na tym wyznał. Tak czy owak poszedł sygnał. Sygnał bojowy do wymarszu. I ruszyły maszyny powoli, całe i lśniące, i w słońcu błyszczące. Ruszyły powoli, ospale z wysiłkiem. Ruszyły do przodu, kręcąc tyłkiem. I z kroku na krok są co to raz szybsze. Już pędzą do wodza, już są bliziutko. Już dymią zza winkla. Już lufy ich wielkie, strzelają hardo. Już kroki ich zbrojne stąpają twardo. Już owce spłoszone, chowają swe runo. Lecz nagle nieboskłon zapłonął złą łuną i wprost od słońca głaz na nich runął. I zieje po zbrojnych krater dymiący. A stało się to całkiem niechcący.

 

Wódz zdębiał. Owce zajojczały.

- I co teraz? I co teraz? - Rozległy się płacze. Wódz płakał po swych siłach zbrojnych. Owce płakały, bo nie dane im było bliżej zapoznać Mechanicznych Rozporów-Potworów.

 

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Owce wraz z wodzem poleciały na swoją planetkę. Wodza wzięły jako pamiątkę, by nie wracać z pustymi racicami.Z wielkiego krateru natomiast, wylazły wszystkie ofiary Mechanicznych Rewolwerowców. Między innymi doktorek wraz z Edwardem i Conwayem.

Baj.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania