Romans z Wrocławia i trochę filmu odc.1

Przed fragmentami pisanymi z perspektywy bohaterów zamieszczam utwory przy których dobrze mi się pracowało, bądź pasują do danego momentu. Zapraszam do słuchania!

1

Organek- Wiosna

Organek- Czarna Madonna

Kamila

Dookoła mnie i mojej przyjaciółki tańczyli spoceni ludzie sprawiając, że słuchanie muzyki wcale nie było przyjemne. Popatrzyłam na nią znacząco, a ona zrozumiała mnie bez słowa. Zaczęłyśmy się przepychać praktycznie spod samej sceny gdzieś, gdzie nie musiałybyśmy dostawać glanami w kolana.

Jak co roku miasto organizowało koncert na pożegnanie lata1. Mówiło wtedy wszystkim dzieciakom: ,,Sorry, idziecie do szkoły’’, a jednocześnie krzyczało do wszystkich studentów: ,,Hej macie jeszcze miesiąc wolnego’’. Otwierało to nieoficjalnie serię wydarzeń dla studentów, jednak wiadomo jak to wyglądało w praktyce. Nawet na nie przychodziła banda dzieciaków, które tak strasznie chciało być dorosłymi.

-Lila- zawołałam próbując przekrzyczeć hałas.- Idziemy gdzieś indziej?

- Maksym napisał, że zaraz tutaj będzie- wrzasnęła przyjaciółka uśmiechając się smutno.

Zapomniałam, że w naszej relacji to ja byłam ,,ta gruba i brzydka’’.

Lila poznała Maksyma właściwie przypadkiem. Kiedyś złapała jakiegoś wirusa i jak to robi większość społeczeństwa udała się do lekarza. A tam jakimś dziwnym trafem poznała Maksyma- studenta medycyny, który oczywiście był na praktykach po pierwszym roku i postanowił zbadać moją przyjaciółkę pod nieobecność swojego opiekuna. Jak się potem dowiedziałam, to nie był na praktykach, a odwiedzał po prostu ojca- też lekarza. Jednak najwyraźniej widok różowego stanika w zielone groszki mojej przyjaciółki tak podziałał na przyszłego lekarza, że postanowił się z nią umówić. I tak im jakoś do tej pory zostało.

Maksym zjawił się jak zwykle ubrany w stylu Alvaro ewentualnie młodego dandysa. Uśmiechnął się do Lilii i natychmiast rozpoczął proces zasysania zawartości mojej przyjaciółki. Przewróciłam oczami na ten pokaz niezwykle inspirującej pompy tłocząco-ssącej2 . Kiedy wreszcie się od siebie oderwali Maksym odezwał się:

- Kamila nie przewracaj oczami, bo ci tak zostanie.

-Powiedział co wiedział- mruknęłam, ostentacyjnie patrząc w stronę Ogrodu Japońskiego.

- Porywam tę wspaniałą damę, gdyż właśnie dzisiaj dostałem po okazyjnej cenie lot do Portugalii, gdzie spędzimy razem cudowne dwa tygodnie.- Uśmiechnął się ukazując garnitur białych zębów. Przypominał mi rekina z ,,Gdzie jest Nemo’’.

- Nie byłeś tam już czasem- zapytałam go bawiąc się pasmem włosów.

- Jasne, że był!- Moja przyjaciółka spojrzała z uwielbieniem wiernego psa na swojego chłopaka.- Ale co zaszkodzi jechać jeszcze raz?

- No nie wiem, może czerniak skóry?

- Kamila- jęknęła Lila.- Nie bądź taka…

- Obiecałaś, że zostaniesz we wrześniu i zrobimy zakupy, no i że pomogę ci w przeprowadzce.

- Przecież zakupy możemy zrobić jak wrócę, a nie musisz mi pomagać w przeprowadzce, bo Maksym wynajmie ubera.

- Jak chcesz- mruknęłam.- To życzę wam miłego wyjazdu.

- Dziękujemy- odpowiedział Maksym i przygarnął ramieniem moją przyjaciółkę.

Ona obejrzała się jeszcze, ale on szybko odwrócił jej uwagę ode mnie.

Nie chciałam jeszcze wracać do domu, bo było mi zbyt przykro i nie chciałam pokazywać moich łez rodzicom. Powrót Lilii nakładał się z jej wyjazdem do Warszawy, gdzie się przeprowadzała. A skoro Maksym załatwił jej ubera to pewnie i ekipę do przeprowadzek, więc nie byłam jej potrzebna. A na zakupy we Warszawie nie było mnie stać. Ostatnie oszczędności wydałam na bilet na koncert.

Udałam się w stronę Ogrodu Japońskiego, który tym razem nie pobierał opłat za wejście. Spodziewałam się zobaczyć spacerujące wszędzie parki, ale dziwnym trafem w żadnej alejce nie spotkałam żywej duszy. Stanęłam na moście i popatrzyłam w jeziorko. Docierała do mnie piosenka, ale nawet nie rozróżniałam słów.

Wtem zobaczyłam jakiś kształt. Myślałam, że to kaczka, ale było zbyt duże na kaczkę i poruszało się zbyt szybko. Przestraszona cofnęłam się, ale wtedy zobaczyłam jak stworzenie odgarnia sobie włosy z czoła. Środkiem jeziora płynął jakiś chłopak.

-Hej, hej- zawołał.- Czarna Madonno weź mnie w ramiona!

Spojrzałam na niego podnosząc jedną brew. Cały był brudny od rzęsy pokrywającej wodę.

- Tu nie wolno pływać.

- A kto tak powiedział?

Wtedy pokazałam mu ręką znak. Odwrócił wzrok w tamtą stronę.

- A… O tym mówisz. Zawsze mogę powiedzieć, że nie umiem polskiego.

- To pismo obrazkowe.

- Jestem ślepy.

Odwróciłam się, chcąc odejść od tego najwyraźniej kompletnie pijanego chłopaka, kiedy ten krzyknął:

-Hej zaczekaj!- Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się.- Pomożesz mi wyjść?

Westchnęłam i wyciągnęłam do niego rękę. W tym momencie jednak zadziały się rzeczy, których kompletnie się nie spodziewałam.

Chłopak chwycił mnie mocno i pociągnął w swoją stronę. Z wrzaskiem wpadłam do wody. Od razu ogarnęła mnie panika. Czułam, że mokre ubranie ciągnie mnie w dół, zaczęłam więc przebierać rękami i nogami aby wydostać się na powierzchnię. Nie wiem dlaczego, ale chciałam krzyczeć o pomoc, więc woda wpadła mi do ust i nosa, przez co wpadłam w jeszcze większą panikę. Po chwili poczułam jednak, że się przesuwam, a za chwilę dotknęłam rękami trawy.

Kaszlałam okropnie, ale ktoś klepał mnie po plecach, dzięki czemu udało mi się pozbyć wody. Odwróciłam się, żeby podziękować i zobaczyłam tego chłopaka. Natychmiast siły mi wróciły i stanęłam na nogi.

- Zwariowałeś- wydarłam się.- Mogłam umrzeć do cholery! Masz mózg pod tym futrem?- Wskazałam na jego włosy.

- Po pierwsze to nie futro, a po drugie…- Nie dałam mu dokończyć.

- Jesteś chory!

Odeszłam trzęsąc się bardziej ze złości niż z zimna. Sięgnęłam do kieszeni, żeby wyjąć bilet autobusowy. Na szczęście nic mu się nie stało. Za to telefon był do wyrzucenia. ,, Świetnie. Rodzice mnie zabiją’’ pomyślałam wychodząc przez Pawilon Czterech Kopuł.

Antek

Soundtrack z filmu ,, Podwójne życie Weroniki’’

Gun’s n’ roses- Paradise city

Chciałem pobiec za dziewczyną, którą potraktowałem w tak głupi sposób, ale wtedy usłyszałem głośne: ,,Cięcie’’ i zza drzewa wyszedł mój przyjaciel ze swoją nieodłączną kamerą.

- Nigdy jeszcze scena improwizowana nie wyszła tak dobrze!- Włożył kamerę do torby i uśmiechnął się pokazując mi swój aparat ortodontyczny w pełnej krasie.- Rany Antek byłeś idealny!

- Nie można tego powiedzieć o tej dziewczynie- bąknąłem, patrząc na jej oddalającą się sylwetkę.

- Nie łam się stary. Poszukamy jej na spotted.

- A jak nie ma facebooka?

- To ma instagrama albo inne badziewie. Jak nie ma instagrama to na pewno ma wats’upa , jak nie ma wats’upa na pewno ma telefon czyli numer, z którego można dzwonić i wysyłać smsy, przynajmniej jeśli ma jakiś stary model. Jeśli ma komórkową babcię, z której można tylko dzwonić to dalej ma numer. Jak nie ma telefonu to na pewno gdzieś mieszka. Jak nie ma gdzie mieszkać na pewno znajdziemy ją w noclegowni. Jak nie korzysta z noclegowni to na pewno…

- Ma swoją ulubioną ławkę. Wiem- przerwałem mu.

- No. Przynajmniej jak zdobędę jakieś nagrody to odpalę jej procent za występ w moim pierwszym filmie.

- Nie uważasz, że najpierw trzeba by się dostać do tej szkoły filmowej?

- Błagam. To tylko formalność. Z moim imieniem…

- Krzychu imię nie czyni z ciebie drugiego Kieślowskiego albo Gonciarza.

- O wypraszam sobie. Gonciarza to ty szanuj, bo może filmów telewizyjnych nie robi, ale przynajmniej spełnia się zawodowo.

- Dobra, niech ci będzie. Ale chodźmy już, bo spóźnimy się na autobus.

Krzysztof zapakował się i ruszyliśmy. Właściwie trafiliśmy na najgorszy z możliwych momentów. Koncert Organka się skończył i ludzie zaczęli wychodzić całą masą. Westchnąłem tylko i dałem się ponieść razem z tłumem. Dopiero na przystanku stanąłem koło Krzysztofa, który wyglądał jakby zaraz miał umrzeć.

- Błagam przejdźmy się chociaż kawałek. Nie wyobrażam sobie jak moja kamera wytrzyma w tym ścisku.

Kiwnąłem tylko głową, chociaż dobrze wiedziałem, że Krzychowi wcale nie chodzi o kamerę tylko o niego samego, ponieważ od kiedy go znałem miał straszną klaustrofobię.

Ruszyliśmy przez most nad Starą Odrą. Krzysztof był dziwnie milczący, ale to zdarzało mu się dość często. Ostatnimi czasy w ogóle wydawał się jakiś przybity. W końcu po raz kolejny próbował dostać się do łódzkiej szkoły filmowej. Rok za rokiem odrzucano jego filmy, a mój przyjaciel stawał się coraz bardziej osowiały. Za każdym razem, gdy wracał z kwitkiem miał nowy wspaniały pomysł na film. Wzorował się już chyba na każdym reżyserze począwszy od Bergmana aż po Nolana. Jednak nigdy jego film nie był dość idealny. W tym roku było jednak inaczej.

- Mówię ci to będzie hit- zapewniał wręczając mi scenariusz… Czyli puste kartki.

- Krzychu, czy scenariusz nie powinien no nie wiem mieć chociaż jednego napisanego słowa?

- Otóż nie Antonio- zawołał kręcąc się w kółko.- Teraz na pewno się uda, gdyż wszystko co nakręcę będzie całkowicie improwizowane.

Krzysztof wpadł na pomysł nakręcenia historii człowieka prostego, czyli w tym wypadku mnie jako jedynego aktora, który zgodził się dla niego zagrać za piwo. Inspirował się jak sam przyznał lekturą ,,Nabożnej nędzy’’, którą czytał na zajęcia z literatury fińskiej. Biedak pod presją rodziny wybrał byle jakie studia, a jako, że jako dzieciak uwielbiał czytać ,,Muminiki’’ zdecydował się na filologię ugrofińską. Jednak całym sercem dalej trwał w postanowieniu pójścia do łódzkiej filmówki.

Właściwie podziwiałem go w głębi serca. Chciał spełnić swoje marzenie i nic nie mogło go od tego odwieźć. Sam chciałbym być tak upartym jak on w dążeniu do celu, ale prawda była taka, że wolałem siedzieć cicho i godzić się na to co dawał mi los, czyli na niekończące się godziny ślęczenia nad fortepianem.

Kiedy wybierałem te studia, nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie tak trudne. Miałem wrażenie, że stanę się artystą, który większość czasu będzie spędzał na wałach nad Odrą podrywając piękne dziewczyny z ASP. Tymczasem więcej widziałem ścian i sufitów niż promieni słońca.

Doszliśmy do placu Grunwaldzkiego i Krzysztof usiadł ciężko dysząc. Spojrzałem na rozkład i uśmiechnąłem się do niego.

- Zaraz przyjedzie 255, więc nie masz co się martwić.

- Właśnie mam- wyjąkał patrząc na mnie ze smutkiem.- Nie mam biletu.

Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. Nigdy bym się nie spodziewał, że Krzysztof będzie tak roztargniony. Sam nie mogłem mu kupić, bo akurat zostały mi ostatnie dwa.

- Stary nie mam jak cię poratować akurat zostały mi ostatnie dwa, a musimy się przesiąść.

- Kurcze trochę słaba sytuacja, bo nawet nie mam drobnych.

- Dobra chodźmy na nogach. Nie ma co kusić losu.

Wzięliśmy sprzęt pod pachę i ruszyliśmy w kierunku Muchoboru Małego. Byliśmy już porządnie zmęczeni, w końcu praktycznie cały dzień spędziliśmy w Ogrodzie Japońskim nagrywając wciąż od nowa sceny, bo Krzysztof wiecznie narzekał, że jest za mało naturalnie.

Byliśmy na moście Grunwaldzkim, kiedy usłyszeliśmy trąbienie. Zatrzymaliśmy się, żeby zobaczyć kto to taki. Jakimś dziwnym trafem akurat tak późno wracał mój ojciec z pracy.

- Co jest chłopaki? Szliście zabawić się do klubu- zaśmiał się otwierając nam drzwiczki.

Usiadłem z przodu, a Krzysztof z tyłu razem z całym sprzętem.

- W sumie to bylibyśmy już w domu, ale koncert późno się skończył i trafiliśmy na prawdziwy tłum w autobusie- odezwałem się poruszając stopą w rytm ,,Paradise city’’.

- Rozumiem. Też nie cierpię tłumów- odpowiedział ojciec skręcając w Sądową.

Krzysztof nie odzywał się za dużo. Ojciec najwyraźniej to zauważył, bo uśmiechnął się i powiedział:

- A jak idzie praca nad filmem Krzychu?

- Bywało lepiej- mruknął mój przyjaciel reżyser.- Dzisiaj prawie utopiliśmy jakąś dziewczynę.

- Co?!- Ojciec gwałtownie zahamował. Całe szczęście, że nikt za nim nie jechał.- To prawda Antek?

- No…

- Antek czy ty się dobrze czujesz? Ja rozumiem, że jesteście młodzi, że hormony i te sprawy, ale serio robić takie rzeczy?

- Ale nic się nie stało, ok?- Byłem wzburzony, ale pewnie przez to, że ojciec miał rację.- Pomogłem jej dostać się na brzeg.

- To gdzie byliście, że prawie się potopiliście?

- Oj Antek tylko pływał w jeziorku w Ogrodzie Japońskim- bąknął Krzychu.

Tym razem ojciec nie zahamował. Zjechał na bok i wyłączył silnik. Czułem, że szykuje się kazanie. I nie myliłem się.

- Krzychu powiedz ile razy starałeś się dostać do szkoły filmowej?

- Na razie dwa proszę pana.

- Krzychu, a może ty naprawdę masz nie być tym reżyserem co? Nie chodzi mi o to, że się nie nadajesz tylko…

- Tylko co?

- Krzychu nie obraź się, ale za dużo kombinujesz. Widzisz co się dzisiaj stało?

- Widzę.

- Pomyśl nad tym Krzychu. Jesteś dorosły, więc nie będę cię pouczał z resztą nie powinienem, bo nie jestem twoim ojcem.

- Jasne proszę pana.

- Z tobą porozmawiam sobie w domu.- Zwrócił się w moją stronę.- Wiecie chociaż jak nazywała się ta dziewczyna? Moglibyście ją zaprosić na kawę czy coś… No wiecie w ramach wynagrodzenia.

- Jeszcze nie wiemy, ale się dowiemy- zapewnił Krzysztof.

W końcu znaleźliśmy się na Greckiej. Ojciec zaparkował pod naszym domem. Krzysztof zabrał sprzęt i wyszedł. Ja ociągałem się z wyjściem, ale w końcu ruszyłem za ojcem do domu.

- To do jutra Antek- zawołał Krzychu wchodząc do domu obok. Pomachałem mu i zamknąłem furtkę.

W domu ojciec spojrzał na mnie przelotnie i powiedział tylko jedno:

- Znajdź tę dziewczynę i ją przeproś. O nic więcej cię nie proszę.

Lana del Rey- Born to die płyta

Kamila

Powrót do domu okazał się najgorszym doświadczeniem w moim życiu. Autobus był praktycznie pusty oprócz kilku łysych chłopaków, którzy na mój widok zaczęli się śmiać i rzucać głupie komentarze. Usiadłam jak najbliżej kierowcy starając się nie widzieć troski na jego twarzy.

Kiedy znalazłam się w domu dziękowałam, że rodzice najpewniej już śpią. Na palcach przeszłam do kuchni, przez którą szło się do łazienki. Wtedy zaświeciło się światło i zobaczyłam mojego ojca siedzącego za stołem. Przełknęłam nerwowo ślinę.

- Dlaczego wróciłaś tak późno?- Nawet nie silił się, żeby być cicho. Przestąpiłam z nogi na nogę.- Odpowiadaj!

- Koncert się przeciągnął i…- Wtedy zobaczyłam, że uważnie mi się przypatruje. Pewnie już zauważył, że jestem przemoczona.

- Dlaczego masz mokre ubranie?

- Wpadłam do wody.- Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.- Przewróciłam się i wpadłam.

- Nie życzę sobie więcej podobnych ekscesów- mruknął i skierował się do pokoju rodziców.- I masz nie wracać do domu po nocy jak jakaś dziwka.

Przełknęłam łzy i przebrałam się w łazience. Nawet się nie myłam, bo nie miałam na to siły. Jedyne o czym marzyłam to łóżko.

Mój brat już dawno smacznie spał, kiedy wślizgnęłam się do pokoju. Słyszałam jak chrapie, więc bez problemu zapaliłam lampkę i spróbowałam jako tako osuszyć włosy. W końcu zawinęłam je w ręcznik i włączyłam płytę Lany del Rey. Zamknęłam oczy marząc, żeby zasnąć.

Rano kiedy tylko się obudziłam zobaczyłam, że łóżko mojego brata jest puste. Pewnie zjadł śniadanie i od razu pobiegł do kolegów jeździć z nimi na rowerach albo wybrali się do Wrocławia. Nie wnikałam. Na stole w kuchni leżała lista rzeczy do zrobienia. Z radością zauważyłam, że moja starsza siostra Maryla wracała niedługo z Holandii. Wyjechała tam na wakacje, żeby dorobić sobie do studiów mimo, że tak jak ja mieszkała w domu, a codziennie dojeżdżała z Wilczyc do Wrocławia.

Włączyłam po raz kolejny płytę Lany a przy okazji komputer, bo chciałam sprawdzić czy już wstawili plan zajęć na ten semestr. Trochę się denerwowałam w końcu to miał być mój pierwszy rok na studiach i pierwszy rok bez Lilii. Znałyśmy się niby tylko sześć lat, jednak ona jedyna była mi bliską osobą. Praktycznie nie miałam nikogo poza nią. Oczywiście byli jacyś znajomi z którymi czasem pisałam o głupotach albo spotykałam się raz na ruski rok przy kawie, ale nie mówiłam im takich rzeczy jak Lilii. Nikt nie znał mnie tak jak ona.

A teraz Lila miała chłopaka i wyjeżdżała mieszkać razem z nim do Warszawy. Robiło mi się przykro kiedy myślałam o tym, że będę ją widziała może raz na miesiąc. Poza tym czułam gdzieś wewnętrznie, że gdy tylko wyjedzie nasza przyjaźń się rozpadnie, bo ona będzie żyła studiami i życiem z Maksymem, a ja zostanę sama.

Wtedy zobaczyłam, że Lila chce nawiązać ze mną połączenie na Skype. Od razu włączyłam.

- Hej kochana- zawołała Lila. Promieniała, a za nią widziałam oświetlony słońcem pokój.- Jak się czujesz po koncercie?

- Bywało lepiej- zaśmiałam się usiłując ukryć gorycz.- Powiedz lepiej jak minął ci lot.

- Nawet nie zauważyłam, kiedy startowaliśmy, a za chwilę stewardessa powiedziała, że jesteśmy na miejscu. Niesamowite!

- Cieszę się. Masz jakieś plany na dziś?

- Och pewnie pójdziemy z Maksymem popływać i może trochę pozwiedzać. Jeszcze nie wiem. Jutro jego rodzice mają do nas dołączyć- świergotała w najlepsze.

Słuchałam jeszcze z dziesięć minut jej paplania o tym jaki to Maksym jest wspaniały od czasu do czasu przytakując i pilnując, żeby owsianka mi się nie przypaliła.

- A tak poza tym to co to za chłopak co cię szuka?

- Co?- Nawet nie zauważyłam, że zwróciła się do mnie. Lila zrobiła karcącą minę.

- Błagam. Włącz facebook. Oznaczyłam cię.

- Co?- W tym momencie powróciłam do rzeczywistości.- Dlaczego to zrobiłaś?

- Opis pasował do ciebie, więc cię oznaczyłam. Co w tym złego?

- A to, że obiecałyśmy sobie, że nie będziemy się oznaczać pod postami na spotted. Pamiętasz tego gościa, który chciał cię zabrać do Hiszpanii?

- O rany Kamila nie rób z tego takiego halo. Chłopak wydawał się być w porządku.

- Błagam przecież ty nawet nie wiesz kim on jest. Przypominam ci, że na spotted publikuje się anonimowo!

- Przestań wrzeszczeć, bo obudzisz Maksyma!

- Ach już wszystko rozumiem! Maksym tak ci zawrócił w głowie, że już nawet nie pamiętasz, że cię o coś prosiłam!

- Przestań ciągle czepiać się Maksyma! Jesteś o niego zwyczajnie zazdrosna i dlatego się tak zachowujesz.

- Ja jestem zazdrosna?! W ogóle nie jestem zazdrosna! Po prostu ty poza tym chłopakiem nie widzisz świata!

- Ach tak?!- Lila zrobiła się czerwona na twarzy.- Wiesz co ci powiem Kamila? Nie chciałam tego mówić, bo cię szanuję, ale wydaje mi się, że już czas przestać myśleć o Darku i poszukać kogoś innego.

- Nie chodzi o Darka- mruknęłam.- Po prostu kiedy poszłaś ze swoim chłopakiem spotkała mnie niezbyt miła sytuacja.

- Och…- Lila od razu spoważniała.- Co się stało?

- Kochanie co ty robisz?- Zobaczyłam jak Maksym gramoli się z łóżka.- Jesteśmy na wakacjach. Zobaczysz się z Kamilą za dwa tygodnie. Nie umrzecie przez ten czas.

- Maksym jeszcze chwilka. To bardzo ważne.

- Nie, nie. Maksym ma rację. Do zobaczenia potem.- Rozłączyłam się pozostawiając Lilę z wyrazem zaskoczenia na twarzy.

Od razu zalogowałam się na facebook. Rzeczywiście Lila oznaczyła mnie pod jakimś postem na spotted. Natychmiast otworzyłam stronę i zaczęłam czytać treść posta. A brzmiał on tak:

,, Poszukuję dziewczyny, którą wczoraj około godziny pierwszej wciągnąłem do wody w Ogrodzie Japońskim. Miała długie rude włosy, czarny kostium i dżinsową kurtkę. Chyba była na koncercie Organka jeśli to coś pomoże. Proszę odezwij się, przepraszam, że zachowałem się jak dzieciak’’.

Musiałam przyznać sama przed sobą, że ten post mnie zaskoczył. Nie myślałam, że ten chłopak w ogóle się odezwie, a raczej że będzie udawał, że nic się nie stało i to ja będę musiała go szukać, żeby odkupił mi telefon.

- Jednak nie wszyscy ludzie to potwory- powiedziałam cicho.

W innych wiadomościach zobaczyłam, że najprawdopodobniej ten chłopak chciał się ze mną skontaktować. Z ulgą stwierdziłam, że nie mamy jakiś ważnych dla mnie wspólnych znajomych, a poza tym jego imię- Antek nic mi nie mówiło.

Antek: Cześć. Twoja przyjaciółka oznaczyła cię pod moim postem i jak zauważyłem jesteś osobą, której szukam. Wiem, że przeprosiny napisane to żadne przeprosiny, dlatego chciałbym się z tobą zobaczyć i wynagrodzić ci tę głupią sytuację. Oczywiście jeśli chcesz. Pozdrawiam!’’

Patrzyłam na wiadomość przez kilka minut nie bardzo wiedząc co zrobić. Z jednej strony chciałam, żeby zapłacił za szkody, a z drugiej bałam się, że w złości mogę mu powiedzieć coś nieprzyjemnego.

Po namyśle stwierdziłam, że nie chcę się spotykać z tym chłopakiem. Wolałam, żeby przelał mi kasę za telefon, bo czułam, że mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo.

Kamila: Nie chcę się z tobą spotykać. Nie wiem dlaczego miałabym to robić. Zniszczyłeś mi telefon, przez co będę mieć kłopoty w domu.

Antek: O rany, telefon? A próbowałaś wsadzić go do ryżu?

Spojrzałam na moją nokię zasypaną trzema torebkami ryżu.

Kamila: Tak. Nie widziałam, żeby coś się zmieniło.

Antek: Przepraszam, naprawdę. Myślisz, że ile by kosztowała naprawa?

Kamila: Nie wiem! Nie zajmuję się takimi rzeczami!

Antek: Ok, ok. Myślę, że najlepiej będzie jeśli się spotkamy mimo wszystko i pójdziemy do jakiegoś serwisu, a tam ocenią straty i zobaczymy czy da się go naprawić, czy będę zmuszony kupić ci nowy telefon.

Kamila: Zmuszony? Gdybyś myślał choć trochę, nic by się nie stało!

Antek: Hej! Uspokój się dobrze? Nie znasz sytuacji jaka zmusiła mnie do tego, żebym postąpił tak, a nie inaczej. Spotkajmy się jutro koło Hali Stulecia o 13 dobra?

Kamila: Ok.

Czułam się trochę lepiej, bo część złości na Antka odeszła. Wyłączyłam komputer i postanowiłam w końcu zjeść owsiankę i zabrać się za zadania, które wyznaczyła mi mama.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Elorence 10.07.2018
    Ogółem, bardzo dobrze się czyta, ale jest kilka błędów: spacja powinna być przed i po myślniku, a po przecinku również powinna być spacja (ale nie przed), za dużo zaimków, no i tekst jest dość długi, spróbuj dodawać ciut krótsze części :)
    Piąteczka na początek :)
    Pozdrawiam!
  • Elorence 10.07.2018
    Co do długości tekstu, w sumie, nie sugeruj się - czytam na telefonie, więc ciężko ocenić czy tekst jest krótki czy długi :)
  • ScarlettPapillon 10.07.2018
    Elorence dziękuję ślicznie za opinię :) Postaram się wziąć sobie Twoje wskazówki do serca (wcześniej pisałam raczej w zeszytach, więc ciężko mi ogarnąć worda haha).
    Również pozdrawiam!
  • Elorence 11.07.2018
    Wróciłam wstawić piątkę, bo na moim telefonie się nie dało :)
  • ScarlettPapillon 11.07.2018
    Elorence ślicznie dziękuję ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania