Romans z Wrocławia i trochę filmu odc.2

Antek

Faces on TV- Love/Dead

Obudziłem się i natychmiast stwierdziłem, że jeśli chcę zdążyć na spotkanie z Kamilą, muszę natychmiast wyjść z domu. Nie wiedziałem, czemu tak długo spałem. Może była to kwestia tego, że długo włóczyłem się z Krzychem, który próbował nakręcić odpowiednią scenę i ciągle wydawało mu się, że jestem za mało naturalny.

- Zachowujesz się, jakbyś pierwszy raz dawał przypadkowej dziewczynie różę na ulicy - irytował się, po raz kolejny wrzeszcząc ,,cięcie’’ i strasząc kilka bezpańskich kotów.

- Bo robię to pierwszy raz - warknąłem.

Miałem dość kręcenia wielkiego filmu mojego przyjaciela. W pewnych momentach dochodził do absurdu, jak choćby każąc mi dawać róże przypadkowym kobietom na ulicy, co miało być wyrazem skruchy po śmierci tej, którą wrzuciłem do wody. Oczywiście Kamila nie umarła, ale Krzysztof stwierdził, że wytnie scenę gdzie się kłócimy i zamiast tego, wstawi taką gdzie dziewczyna leży bez życia w wodzie, a ja płaczę nad jej ciałem. Nie widziałem w tym najmniejszego sensu.

Poza tym czułem, że Krzysztof zaczyna powoli wariować. Często kiedy nie mogłem zasnąć w nocy, widziałem, że w jego pokoju pali się cały czas światło. Chodził jakby był po kilku mocniejszych, a na dodatek stał się drażliwy, jak kobieta przed okresem. Myślałem jak mu pomóc, ale chyba w tym stanie nie dało się nic zrobić.

Po wczorajszym dniu, miałem chyba największego moralnego kaca, największego w moim życiu. Większego nawet od tego, kiedy na osiemnastce Krzycha wszedłem na stół i zacząłem tańczyć. Oczywiście nie całkowicie ubrany. Cieszyłem się jednak, że tym razem być może mój kac się zmniejszy i będę mógł zapomnieć to, co się wydarzyło, a nie czuć się jak wtedy, kiedy zostałem nazwany marną podróbką Tatuma.

Bieg na przystanek zajął mi chwilę. Szybko przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu biletu. Na szczęście przez spacer z Krzychem po koncercie zostały mi jeszcze dwa bilety.

Skasowałem jeden i zacząłem wyglądać przez okno.

Mieszkałem we Wrocławiu już przeszło dwadzieścia lat, więc krajobraz powinien się już dawno znudzić. Jednak za każdym razem, odkrywałem coś nowego, co sprawiało, że wciąż zakochiwałem się w mieście, w którym przyszło mi żyć.

Czasem zastanawiałem się, czy gdyby los zadecydował inaczej o moim miejscu zamieszkania, to czy miałbym takie samo podejście do życia. Jednak zdawałem sobie sprawę, że dywagacje na ten temat niewiele mi dadzą. Tak naprawdę większość rzeczy poznaje się, gdy się je przeżyje.

Przez przemyślenia, prawie przegapiłem przesiadkę. Wyskoczyłem w ostatniej chwili, kątem oka widząc zdenerwowanego kierowcę. Później byłem już bardziej uważny i wysiadłem na odpowiednim przystanku, kierując się w stronę Hali Stulecia.

Dziewczyna już tam była. Wyglądała na zniecierpliwioną. Spojrzałem na zegarek w telefonie, ale miałem jeszcze z dziesięć minut do umówionej trzynastej, więc nie wiedziałem, co się stało.

- Cześć - przywitałem się wyciągając rękę, ale jej nie uścisnęła. - Ok… To może przejdziemy od razu do sedna?

- Właśnie o to mi chodziło - odparła i wyciągnęła telefon. Gwizdnąłem.

- O kurcze. A myślałem, że Nokie są niezniszczalne. - Spojrzała na mnie spod byka. - Dobra, dobra. Obawiam się, że niestety niewiele mogę w tym pomóc.

- A to dlaczego - zdenerwowała się. - Zniszczyłeś to teraz napraw.

- Nie chodzi o to, że nie chcę naprawić - westchnąłem. - Po prostu nie jestem pewien, czy takie telefony w ogóle produkują.

- To może chodźmy do najbliższego salonu i niech sami to ocenią - burknęła.

- Oczywiście.

Trochę się zawiodłem. Myślałem, że mimo wszystko dziewczyna będzie skłonna mi wybaczyć, ale chyba była jedną z tych, przywiązanych bez pamięci do swojego telefonu. Chociaż dziwiłem się jej, bo takiego używała chyba moja babcia, bo miał duże klawisze.

Kamila

Tiago Bett- Se me deixassess ser

The Killers- Mr Brightside

Wsiedliśmy do tramwaju. Niewiele się odzywałam. Chciałam mieć to spotkanie już za sobą, bo czułam, że jeśli zanadto się przeciągnie, nie zdążę na czas do domu. Miałam jeszcze do zrobienia obiad, a jeśli ojciec wróciłby do domu, a obiadu by nie było, chybaby się wściekł. Oczywiście gdybym miała telefon, napisałabym do brata, żeby mi w czymś tam pomógł, ale nie mogłam tego zrobić.

Z drugiej strony, było mi trochę szkoda Antka. Chyba naprawdę było mu przykro. Ja jednak nie chciałam, żeby się przede mną tłumaczył. Chciałam, żeby telefon działał, bo jeśli ojciec by się dowiedział, byłoby ze mną krucho. Tak się skupiłam na moich rozmyślaniach, że nawet nie usłyszałam pytania jakie zadał mi Antek.

- Proszę?

- Pytałem, co studiujesz. - Wydawał się być urażony.

- W tym roku zaczynam położnictwo. A ty?

- Drugi rok fortepian.

- Muzyk. No, no. Co robiłeś w jeziorku w takim razie?

- To ściśle tajne - uśmiechnął się i puścił mi perskie oko.

- Serio - jęknęłam wywracając oczami. - Chyba nie bawisz się w jakieś misje, czy inne głupoty.

- Nie, no coś ty. Chciałem być bardziej tajemniczy. - Poruszył brwiami w znaczący sposób.

- A to niby, dlaczego - zapytałam, odwracając się do niego.

- Podobno dziewczyny lubią tajemniczych chłopaków.

- A podobno jak wyciągniesz język, to możesz polizać łokieć.

- Serio? - Antek rzeczywiście spróbował polizać łokieć. - No nie da się.

- Tak samo nie każda dziewczyna, lubi tajemniczych chłopaków.

- Tak? A ty jakich lubisz?

W tym momencie spojrzałam za okno.

- Ojej zobacz! To nasz przystanek!

Niechętnie wyszedł za mną z tramwaju. Pewnie myślał, że zacznę mu się zwierzać z mojego życia. Niedoczekanie. Ruszyliśmy w stronę salonu telefonów. Gdy weszliśmy do środka, zadzwonił dzwoneczek, a mężczyzna za ladą podniósł wzrok znad gazety.

- Dzień dobry - odezwał się Antek. - Chcielibyśmy zapytać, czy da się coś zrobić z tym cackiem.

Położyłam na ladzie moją Nokię. Sprzedawca spojrzał na nią i wybuchnął śmiechem. Śmiał się tak długo, że myślałam, że nigdy nie przestanie.

- Przepraszam. - Otarł łzy z oczu. - Takich telefonów się już nie produkuje. Szczerze, to jestem zdziwiony, że nie działa. Przecież Nokie są niezniszczalne.

Przewróciłam oczami.

- Wpadł do wody. I nie da się go włączyć - odezwałam się.

- Radziłbym ci kupić nowy - odparł sprzedawca. - Kupno części do takiej starej Nokii, będzie graniczyło z cudem. Naprawdę lepiej wydać te kilka stów na nowy telefon, może jakiś porządniejszy smartfon, niż męczyć się z tym. - Wskazał na mój telefon. - Da się w ogóle na tym pisać smsy?

- Nie. Tylko dzwonić - mruknęłam.

- To tym bardziej polecam kupno nowego telefonu. Nie wiem czy wiecie, ale dzwoniąc przez telefon i trzymając go przy uchu przez jakiś czas, podgrzewamy miejscowo mózg. Na własne życzenie!

- No proszę, nie miałam pojęcia - mruknęłam.

- Poleca pan jakiś szczególny model - zapytał Antek.

Sprzedawca kiwnął głową i odwrócił się, by poszukać czegoś na półce za sobą. Po chwili położył na ladzie jakiś telefon.

- Polecam ten. Co prawda jest używany, ale mogę zaświadczyć, że nic złego się z nim nie działo i jest całkowicie sprawny.

- A niby skąd? - Zmrużyłam oczy, bo znałam te sztuczki sprzedawców, żeby opchnąć towar, który zalegał im na półce. Sama tak robiłam, gdy pracowałam jakiś czas w sklepie we wakacje.

- To telefon mojego syna. Sam mu go kupiłem - uśmiechnął się sprzedawca. - Znudził mu się po tygodniu i zamówił sobie jakiś z allie Express.

Antek obejrzał telefon z każdej strony, potem go włączył i przez chwilę coś sprawdzał. Zaczynałam się powoli nudzić. W radiu akurat słyszałam ,,Mr Brightside’’ The Killers, więc zaczęłam sobie cicho nucić pod nosem znaną melodię i wystukiwać rytm.

Kiedy Antek skończył oglądać telefon, spojrzałam na niego z nadzieją. Cieszyłabym się, gdybym już tego dnia mogła dostać ten telefon. Co prawda zaczęłyby się pytania, skąd go mam, ale wymyśliłabym coś. Jednak Antek odsunął telefon w stronę sprzedawcy.

- Dałoby się go dla mnie zarezerwować? Nie wziąłem aż tyle gotówki.

- Nie szkodzi. Może pan zapłacić kartą. - Sprzedawca wskazał terminal.

- Wrócę tu jutro. Obiecuję. - Antek skierował się do wyjścia, a ja pobiegłam za nim.

- Halo, co to ma być - zawołałam, ciągnąc go za ramię.

- Nie mam ze sobą żadnych pieniędzy, a dopiero jutro dostanę przelew mojej ostatniej wypłaty - westchnął Antek.

- Mogłeś o tym pomyśleć do cholery! Wiesz w jakiej mnie to stawia sytuacji?

- Błagam cię. Po pierwsze nie rób scen, a po drugie w jakiej niby cię stawia sytuacji? Przecież tym telefonem da się tylko dzwonić.

- Aha rozumiem. Jesteś jednym z tych dzieciaków, co rozbiją samochód za kilka tysięcy, bo co tam ojciec kupi nowy!

- Nie, nie jestem z tych dzieciaków i uspokój się!

- Dlaczego mam się uspokoić?! Zniszczyłeś mi coś i nie chcesz mi tego nawet odkupić!

- Nie, że nie chcę tylko nie mogę. Czego nie rozumiesz?! Poza tym telefon, który widzieliśmy przez chwilą, znacznie przekracza cenę tego twojego grata!

- Myślisz, że z własnej woli mam taki, a nie inny telefon?

- Błagam, ta rozmowa coraz bardziej przypomina scenę z ,,Galerianek’’.

- Sam ją zacząłeś - wrzasnęłam i zaczęłam iść w stronę najbliższego przystanku autobusowego.

Słyszałam, że Antek wykrzykuje moje imię, ale nie odwróciłam się, ani nie zatrzymałam, ale zaczęłam biec, bo myślałam, że może to go zniechęci. Po chwili nie słyszałam go już wcale. Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się przykro, że za mną nie pobiegł. Wzruszyłam ramionami. Właściwie nie miał obowiązku tego robić, a moje życie nie było żadnym filmem.

Zatrzymałam się dopiero na przystanku i spojrzałam na zegarek. Zbliżała się piętnasta. Zagryzłam wargi. Niedobrze.

Imany- Don’t be so shy

The Cranberries- Linger

W końcu udało mi się dostać do domu. Byłam zmęczona i zła. Wiedziałam też, że niewiele dobrych rzeczy czeka na mnie w domu. I nie myliłam się.

W kuchni słyszałam jakąś muzykę rodem z klubów, a przynajmniej wydawało mi się, że mogłaby być w klubie. Przy stole siedzieli rodzice i mój brat jedząc zupę. Przełknęłam ślinę.

- Cześć - odezwałam się i usiadłam przy stole. Sięgnęłam po chochlę, żeby nalać sobie też zupy.

- Miałaś zrobić obiad. Gdzie byłaś - spytała mama nawet na mnie nie patrząc.

- Musiałam załatwić jedną sprawę - odpowiedziałam patrząc w stół. Czułam, że to wszystko nie skończy się dobrze.

- To, czemu nie zadzwoniłaś - zapytała mama.

Zagryzłam wargi jeszcze mocniej, bo czułam, że jeśli tego nie zrobię, rozpłaczę się.

- Odpowiadaj jak matka pyta - burknął ojciec siorbiąc zupę. W tym momencie poczułam smak krwi w ustach. Znowu za mocno się ugryzłam.

- Nie mogłam - bąknęłam. Spojrzałam na mojego brata, ale on nie odezwał się ani słowem.

Nauczyliśmy się, że czasem lepiej jest milczeć, niż cokolwiek mówić, udawać że nie widzimy tego co się dzieje, że to nas nie dotyczy. Mój brat był jeszcze malutki, kiedy zaczęłam go uczyć, jak ma to robić, żeby nie widzieć tego, co się widzi i żeby nie słyszeć tego, co się słyszy. Nauczyłam go wypierać wspomnienia, mówić ,,nie wiem’’, kiedy wiedział i biegać najszybciej, jak tylko umie.

- Głucha jesteś - ryknął ojciec, a ja aż podskoczyłam. - Matka pyta, co było tak zajmujące, że nie mogłaś zrobić głupiego obiadu, albo chociaż zadzwonić do brata, żeby on to zrobił?!

- On nie działa. Mój telefon - powiedziałam tak cicho, że sama ledwo usłyszałam swoją odpowiedź.

- A co się niby w nim zepsuło?

- Wpadł do wody…

- Co?! - Ojciec wrzasnął tak głośno, że mój brat zakrztusił się zupą. - Co ty sobie myślisz, że co chwilę będziesz dostawać nowy telefon?! Że pieniądze to na drzewie wiszą?! Nie widziałem jeszcze w życiu tak niewdzięcznej osoby jak ty! Z matką wypruwamy sobie żyły, żebyś miała jak najlepiej, a ty tak nam odpłacasz?!

- Przepraszam - szepnęłam, drżąc na całym ciele i czując, że głupie łzy zaczynają płynąć mi po policzkach.

- No to nie będziesz mieć telefonu - powiedział ojciec już całkiem normalnym głosem. - Jest drugie danie?

Przez resztę dnia sprzątałam, albo siedziałam w ogrodzie i pieliłam grządki. Mama stała w pewnej odległości i podlewała kwiaty. Zawsze zastanawiałam się, jak to się stało, że ona jest taka idealna. Miała piękne duże orzechowe oczy i takie same włosy. Do tego zawsze perfekcyjna sylwetka, nawet bez ćwiczeń, a przecież urodziła trójkę dzieci.

Moje koleżanki zawsze zazdrościły mi mamy. Widziały jak wychodzi wypielęgnowana z salonów kosmetycznych, pachnąca jaśminem. Jak stuka obcasami wysokich szpilek, jak cudownie wygląda w obcisłej czerwonej sukience. Szkoda, że nie widziały jak wyciera nasze pocałunki chusteczką i jak potajemnie wyrzuca laurki mojego brata do kosza.

Nawet pracując w ogrodzie, potrafiła być doskonała. Jej ogrodniczki tylko w niektórych miejscach miały delikatne plamy po błocie, ale to dodawało im uroku. Słomkowy kapelusz i konewka w ręce. Jeszcze brakowało pieprzonej tęczy, żeby wyglądała jak reklama środków chwastobójczych.

Patrzyłam na nią zawsze z oddali i zastanawiałam się czy mnie kocha. Wiem, że kochała Marylę. Uwielbiała ją. Moja siostra była tą wybitną. No może nie do końca, bo mama też wycierała jej pocałunki i od razu klepała się pudrem, ale jednak miała wobec niej jakiś podziw. Może, dlatego że Maryla poszła na jedne z trudniejszych studiów na politechnice i miała prawie same piątki.

- Kończymy- zawołała mama, wyrywając mnie od myśli na jej temat.

Otarłam czoło zostawiając sobie ślad z błota. Poszłyśmy do domu i reszta dnia minęła względnie spokojnie, oprócz tego, że laptop gdzieś zniknął, tak jak przynajmniej kilka stów z mojej świnki skarbonki na czarną godzinę.

Wieczorem, kiedy już leżałam w łóżku myślałam o dniu, który minął i zastanawiałam się, czy Antek zrekompensuje mi stratę i czy moja przyjaciółka w tym momencie jest szczęśliwa.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Emil 16.07.2018
    Przyjemnie się czyta. Dobre kiedy potrzebuje się wyłączyć z myślenia.
  • ScarlettPapillon 16.07.2018
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania