Poprzednie częściRose moja historia

Rose moja historia 4

Moj plan byl taki - odciac sie od Barbie i zajac sie soba. Przestalam jej ufac i mowic o czymkolwiek. Przychodzilam do pracy i opowiadalam moim dziewczynom o spotkaniu z mlodziencem Stevenem, dzieki ktoremu moja pewnosc siebie wzrastala....

Uwierzcie, skakalam przez ogrodzenie i ta ucieczka w nieznane....

Cieszylam sie, ze moglam wyjsc, to spotkanie z Nim bylo moja magia oraz odskocznia...

Cieszylam sie, gdy Pola poswiecila mi swoj czas i otwarte uszy w pracy i sluchala mojej zabawnej opowiesci. Jej oczy swiecily sie gdy opowiadalam swoja historie. Pola byla bardzo empatyczna osoba z poczuciem humoru. Najbardziej bede pamietac ten kolczyk przy kaciku ust. Pola smiala sie a kolczyk razem z nia :D

Laska po przejsciach zyciowych a otworzyla swoje uszy wlasnie dla mnie. Prosilam Ja nieraz aby mnie kryla przed Vita gdyby z mojego powodu wydajnosc firmy spadla....

Podmalowalam oko, poprawilam biust, spielam moje rozdwojone, zniszczone koncowki wlosow i szlam do pracy. Dziewczyny szybko zainteresowaly sie moja zmiana ;) Wszystkie wiedzialy, wszystkie.... oprocz Barbie ;) Barbie widzac, ze traci grunt i kontrole pod nogami, zaczela za mna latac. Padlo mase pytan dotyczace mojego zycia prywatnego....

Nie pisnelam ani slowa....

 

Jedna osoba wyrzadzila mi mega krzywde przez co zaczelam oceniac ludzi jedna miara....

Ta jedna osoba pozbawila mnie radosci z pobytu w nowym miejscu...

To przez nia stracilam zaufanie do ludzi...

To bylo dla mnie trudne ale musialam sie odciac...

Nareszcie poczulam sie wolna...

 

@----->-----

 

Pomimo ciezkiej pracy i wysilku jaki wkladalam w swoje obowiazki nie wyrabialam postawionych wymagan.

Barbie wlaczyla sie rywalizacja. Wiedziala, ze jestem bardzo ambitna osoba i postanowila to wykorzystac. Lalka wcale mi nie ulatwiala wykonywania obowiazkow. Chciala pozbyc sie mnie jak najpredzej i udalo jej sie. Zalezalo Jej tylko i wylacznie na zaspokojeniu swoich potrzeb osobistych jak i zawodowych, umiejetnie wykorzystujac moja osobe.

Z kolei Ja stracilam bezsens wykonywania zawodu.

 

Czulam sie coraz gorzej, kable plataly mi sie w rekach, moja samoocena spadla, zaczelam plakac......

 

Dziewczyny smialy sie, gadaly a Ja gaslam w oczach.

 

Nikt nic nie wiedzial poniewaz z nikim nie rozmawialam o swoich uczuciach. Nie moglam odwazyc sie mowic o sobie. Nikt nic nie wiedzial nawet moi bliscy. Zamykalam sie w sobie i stwierdzilam, ze nie jestem godna tej pracy. Pola zauwazajac moja upadlosc, przybiegla do mnie z pomoca.

 

Nerwy braly gore a kazdy blad w firmie bralam na siebie. Zaczelam kwilic jak male dziecko po urodzeniu, rece zaczely mi sie trzasc, stracilam nad soba panowanie...

Moje cialo oblala fala goraca... Rzucilam rekawiczkami w maszyne, zaczelam plakac wnieboglosy....

Nie pisze tego po to aby obgadywac innych..... ,, Och ja biedna jestem a Wy mnie skrzywdziliscie,, (...)

Nie.....

 

Pisze po to aby odslonic swoje prawdziwe Ja....

Moja roze

 

@----->-----

 

Ochlonelam....

Dostalam szklanke wody....

Vita zaopiekowala sie mna i pozwolila mi odpoczac a nastepnie wrocic do swoich obowiazkow....

Dzieki Niej nabralam sil i pomalu stawalam na nogi....

Jednak ponownie zalamalam sie.

 

Nowa maszyna, zasady i wydajnosc....

 

I nagle pojawila sie Ona....

Kobieta biznesu, zdecydowana, najszybsza w zespole....

Kalinka byla najlepsza ;)

Zawsze gotowa do pracy i te zolnierskie nastawienie.... :D Boze, jak Ja wyzywalam po cichu bo nie moglam nadazyc z racji tego iz byla szybsza ode mnie. Poczatkowa Nasza relacja nie nalezala do latwych ze wzgledu na bariere jezykowa ale z czasem znalazlysmy wspolny jezyk jakim byla ambicja i wspolpraca w zespole ;) uwijalam sie jak w ukropie aby dorownac Kalince. Zawsze do niej szlam gdy rozpoczynalismy prace. Poczatkowo balam sie Jej ale znalazlysmy wspolny jezyk. Jej postawa byla zdecydowana i gotowa do pracy.

Pomimo obnizonego samopoczucia pracowalam na miare swoich mozliwosci.

 

Kazda z pszczolek dala cos od siebie w ramach pomocy....

Od Kalinki dostalam tajemnicza, kolorowa koperte.

Otworzylam Ja z radoscia na twarzy.

Okazalo sie, ze to byla kartka swiateczna z napisem

,, Still the best in 2019,,

Buzia usmiechnela mi sie. Poczulam sie doceniona....

Od reszty zalogi dostalam cieplo slow i wsparcia...

Z wyjatkiem Patrici, ktora na kazdym kroku podcinala mi skrzydla i wmawiala mi beznadziejnosc...

Jednak moj stan zdrowia pogarszal sie...

 

Barbie dalej prowokowala sytuacje a ja z czasem przybralam kamienna twarz aby nie dac sprowokowac sie. Mijaly miesiace a ja czulam sie coraz gorzej....

Praca snila mi sie po nocach, budzilam sie....

Tracilam sily....

Plakalam.....

To bylo bledne kolo....

Mijaly miesiace....

Pracowalam tak samo....

Monotonnie, jednostajnie....

Pojechalam do domu rodzinnego, po powrocie dowiedzialam sie, ze opuszczam dziewczyny...

Zalamalam sie....

Nie dosc, ze przyjezdzam w obce strony, zdazylam przyzwyczaic sie a tu nagle bach....

 

Zmiana.... Nie lubie zmian....

 

@---->--------

 

Zmiany, zmiany, zmiany..... Ciezko bylo przestawic mi sie na nowe otoczenie. Ta sama firma tylko inny oddzial...

 

Ehhhh.....

 

Masakra jakas....

 

Dlaczego Ja?

 

Pelno roznych ludzi z jednym celem - wspolpraca oraz plynnosc.

Spogladalam na wszystkich z gory....

Jedno wielkie skupisko mrowek ;)

 

Bylam przerazona...

Obce dla mnie osoby, ktore ciezko pracuja...

I Ja mialabym tu pracowac? Ja mialabym tu byc??

 

Wprowadzono mnie do dzialu glownego, ktory przypominal puzzle - wystarczylo polaczyc ze soba pasujace elementy i gotowe....

Czarna magia...

 

Pojawil sie strach i obawa czy bede wystarczajacym pracownikiem....

 

Wsrod grupy byl Mitch. Poznalam Go juz pierwszego dnia kiedy przyszlam do pracy. Nie wiedzialam kim jest w tej firmie.

Mial krotko strzyzone wlosy jak skoszona trawka o poranku a z jego oczu bil jakby magnetyzm, sympatia oraz optymizm i zapal do dzialania. Wzielam Go za pracownika i traktowalam Go normalnie jak reszte pracownikow :D Mial ze mna przeboje oj mial lecz uwielbialam Go denerwowac. Bo Go nadzwyczajnie lubilam. ;)

Wynikla taka sytuacja gdzie po raz pierwszy podniesiono na mnie glos. Oczywiscie obie strony mialy swoje racje. Spuscilam glowe, sluchajac z pokora racji drugiej strony. Nagle poczulam narastajaca we mnie wscieklosc...

Peklam...

Zaczelam sie wydzierac wnieboglosy, wymachujac przy tym gwaltownie rekoma. Ze lzami w oczach zaczelam krzyczec...

Pierwszy dzien nie byl moim szczesliwym dniem ale musialam pokazac swoja asertywnosc...

Gdy po tygodniu pracy zorientowalam sie kim Mitch jest naprawde, zrobilo mi sie glupio....

Mitch byl taki uprzejmy i sympatyczny. Od razu zdobyl moje zaufanie. Uswiadomil mnie, ze powinnam pracowac plynnie, spokojnie jednak czulam wewnetrzny niepokoj...

 

A co jezeli zawiode? A co jezeli zawiode i bedzie musial nadstawiac za mnie kark?

 

Pelno pytan, obaw klebilo sie w mojej glowie....

Mialam pelno watpliwosci. Mitch mnie uspokajal poniewaz widzial moja postawe w stosunku do pracy i zapewnil mnie o pozostaniu w firmie.

 

Boze, On uwierzyl w moje mozliwosci....

 

Oczy zaszklily mi sie. Malo co nie poplakalam sie.

We mnie ponownie obudzila sie nadzieja zwiazana z dalszym pobytem na obcej ziemi ;) normalnie rzucilabym wszystko w p@#$u ale dzieki Mitchowi uwierzylam w siebie.

 

Postanowilam, ze dam z siebie wszystko poniewaz dal mi szanse.....

,, Bedziesz ze mnie dumny,, - pomyslalam sobie....

 

Nareszcie odzylam... I'm alive

 

@----->-----

 

Fifi56

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania