Poprzednie częściRozdział 1 - Zaginiona

Rozdział 2 - Skazani | cz 1

Budzik zadzwonił równo o szóstej dwadzieścia. Adam dał mu chwilę podzwonić, a w tym czasie przeciągnął się i obrócił w kierunku szafki na, której leżał wibrujący telefon oraz książka Stevena Kinga „To”.

Gdy zapętlony sygnał zaczął się powtarzać, Adam uniósł się i powolnym ruchem wyłączył go. Nie wstawał jeszcze położył się na plecach spojrzał w sufit i zaczekał, aż zaspany wzrok wyostrzy się. W końcu odciągnął kołdrę za jeden z rogów i zmusił lewą, a następnie prawą nogę do powędrowania na podłogę, gdzie czekały na nie ciepłe kapcie. Siedząc na wersalce rozejrzał się po pokoju w którym panował nieprzyjemny półmrok, utrudniający znalezienie ubrań, które znajdowały się na pufie stojącej obok małego stolika.

Kiedy ubrał się wyszedł do kuchni. W pomieszczeniu paliło się światło przez, które zmusiło go do zmrużenia oczu. Gdy zamroczenie minęło zobaczył mamę czekającą na niego przy stole. Przywitał ją ciepłym uśmiechem, który odwzajemniła.

- Wyspany? – spytała, a następnie ziewnęła i pięścią przetarła lewe, podkrążone oko.

- Nie zupełnie, ale widzę, że nie jestem z tym sam – uśmiechnął się. Odsunął krzesełko i usiadł naprzeciwko matki. - Zanim zaczniesz jeść, poszedłbyś obudzić Janka? – poprosiła zaspanym głosem i złapała syna za prawą rękę.

- Jasne – odpowiedział Adama, podniósł się i ruszył do pokoju brata, drapiąc się po prawym biodrze.

Uchylił delikatnie drzwi i zobaczył brata pakującego książki do plecaka. Na krześle leżał pognieciony i brudny od ziemi strój Hulka. Mały, gdy tylko zobaczył brata w drzwiach uniósł się znad porozrzucanych książek.

- Nie wyniosłeś go jeszcze do łazienki? – Adam wskazał na kostium i zrobił poważną minę, Janek wyraźnie się speszył i skierował wzrok ku czubkom butów, na twarzy wyskoczyły mu dwa rumieńce.

- Wyniosę – rzekł, dłubiąc nogą w podłodze.

- Dobrze, ale to później. Teraz bierz plecak i chodź jeść – Adam uśmiechnął się do brata, atmosfera w pokoju wyraźnie się rozluźniła. Gdy wyszedł z pokoju Janek złapał plecak i ruszył za nim. Po wejściu do kuchni oparł tornister o nogę stołu i usiadł obok brata.

- Jest i mój drugi syn – rzekła mama w przerwie między łykami kawy z mlekiem.

- Cześć mamo – odparł Janek i ugryzł kęsa kanapki z pomidorem, a następnie popił go łykiem herbaty.

- Mały, chyba ci mówiłam, że nie powinno się popijać jedzenia, bo to niezdrowe – mama zmarszczyła delikatnie brwi. – To utrudnia trawienie.

- Daj mu spokój, to on będzie miał raka, a nie ty – zaśmiał się Adam trącając Janka łokciem, który o mało się nie zachłysnął.

- Racja co ja się będę wami przejmować, róbcie co chcecie – powiedziała mama i wzruszyła obojętnie ramionami.

Adam uśmiechnął się i przeniósł wzrok z mamy na młodszego brata, który również spojrzał na niego zakłopotanym wzrokiem.

- To co domówka dziś wieczorem, masz tam jakieś koleżanki w klasie. Co Janek? – spytał Adam, a Janek wymownie uśmiechnął się i delikatnie zaczerwienił. Nie odpowiedział.

- No, no synu. Nie rozpędzaj się – mama skończyła pić kawę i z uśmiechem na twarzy wstała, zabrała kubek i podeszła do zlewu. Odkręciła wodę i umyła naczynie. Gdy skończyła oparła się o blat. – A właśnie, zapomniałam spytać, wiadomo coś tej nauczycielce.

Janek szybko odwrócił wzrok od matki i zaczął nerwowo rzuć skórkę od pomidora, która została mu w ustach. Nie lubił, gdy mama wchodziła na ten temat, bo zazwyczaj kończyło się to kolejnymi wykładami na temat jego zachowania w Hallowen. Za każdym razem zapewniał, że już nigdy nie zrobi czegoś podobnego, ale mama zawsze do tego wracała. Wiedział, że robi to z miłości, ale i tak tego nie lubił. „Jeśli ma mi okazywać miłość to wolę żeby robiła to poprzez kupowanie mi zabawek, albo gier, a nie krytykowanie” pomyślał i zrobiło mu się trochę głupio.

- Z tego co piszą w internecie, to podejrzewają jej męża. Rozwiedli się dwa lata temu i chłop trafił do więzienia za znęcanie się nad nią i niedawno miał wyjść. Kto wie co takiemu psycholowi siedzi w głowie. Mógł ją porwać i zatłuc.

- Adam – przerwała mu matka. – Oszczędź szczegółów Jankowi. Co?

Adama rzucił wzrokiem na Janka, który uciekł przed jego spojrzeniem.

- Racja – przytaknął matce i zacisnął na chwilę usta, po czym dopił herbatę i wstał od stołu. Wyjął telefon i sprawdził Messengera.

- Oho, Filip napisał, że zaraz będzie – obdarzył spojrzeniem mamę, która właśnie sprzątała po nim naczynia.

- No to się zbieraj, żeby znowu na ciebie nie czekał – odłożyła naczynia do zlewu i oparła ręce na biodrach. Cały czas mierzyła Adama wzrokiem.

- Jakie znowu – uśmiechnął się i uścisnął matkę, na plecach poczuł jej delikatny i opiekuńczy dotyk.

- A co było w zeszłym tygodniu? Zapomniałeś? – Wypuściła syna z uścisku i trzymając go za barki spojrzała z udawaną powagą w jego oczy.

- Hmm – Adam z ciągłym uśmiechem udawał, że próbuje unikać jej wzroku. – Wiesz, chyba wyleciało mi z głowy.

Mama puściła go i delikatnie pchnęła w kierunku wyjścia z domu.

- W takim razie poproś, by ci przypomniał.

- Tak zrobię – dał mamie buziaka w prawy polik i ruszył do wyjścia.

W korytarzu, gdzie zakładał buty, na niebieskiej ścianie wisiało podłużne, wąskie lustro, w którym zawsze przed wyjściem się przeglądał. Ruchem dłoni poprawił średnio długie czarne włosy i gdy to zrobił wycelował w swoje odbicie obiema rękoma i pomyślał:

- Niezły z ciebie przystojniak, wiesz? No jasne, że tak.

Delikatnie zachichotał, obrócił się w kierunku szafki i wyjął z niej czarną jeansową kurtkę, którą bardzo lubił. Zarzucił ją na siebie i zauważył, że ubranie idealnie podkreśla jego bladą, jak ściana twarz i podkrążone, zaspane oczy. Obiema rękami rozmasował buzię, a następnie ponownie spojrzał w lustro. Sam nie wiedział na co liczy, ale i tak efekt masarzu go nie zadowolił. W między czasie usłyszał wołanie mamy:

- Adam! Nie zapomniałeś o czymś?

Rozejrzał się po korytarzu i zauważył brak plecaka. Puknął się delikatnie w czoło i wyobraził sobie nauczycielkę polskiego drwiącą z niego przed klasą, poczuł delikatne zakłopotanie. Po chwili zdał sobie sprawę, że jego nauczycielka polskiego została porwana, poczuł ulgę zmieszaną z wyrzutami sumienia.

- Założyłem już buty, możesz mi go przynieść?

W korytarzu zjawiła się mama niosąca plecak jednym palcem, na jej twarzy malował się ponury grymas.

- Ty w ogóle nosisz w nim jakieś książki? – spytała z wyraźnym wyrzutem.

Zakłopotany Adam odebrał plecak i jednym ruchem zarzucił na plecy.

- Tylko te, których potrzebuje, a dziś mam mniej lekcji – odparł i wyszedł.

W rzeczywistości nie pakował się od połowy września. W plecaku cały czas nosił tylko polski i matematykę, bo tylko te książki były mu przydatne w szkole. Nauczyciele od reszty przedmiotów, lekko mówiąc, nie przykładali większej wagi do przygotowania uczniów, po prostu przychodzili na lekcje realizowali temat i mieli wszystko gdzieś. Więc skoro oni się tym nie przejmowali to po cholerę on miał zaprzątać sobie tym głowę?

Przed bramą podwórza w samochodzie czekał na niego Filip, który przez szybę siwego Peugota wyglądał na bardziej zmęczonego od Adama. Miał na sobie niebieską bluzę, która kojarzyła się Adamowi z amerykańskimi filmami o nastolatkach. Obie ręce miał oparte na kierowcy w którą rytmicznie uderzał. Gdy zobaczył Adama prawy kącik jego ust zauważalnie się uniósł. Uniósł prawą rękę w geście powitania, Adam zrobił to samo. Gdy otwierał drzwi od strony pasażera, Filip krzyknął:

- Siema stary – i nie czekając, aż ten wsiądzie uniósł w jego kierunku prawą rękę.

Adam wsiadając złapał za nią i w samochodzie rozległo się głuche klaśnięcie.

- Siema, jak tam wolne minęło – spytał, przerzucił plecak na tylne siedzenie i zapiął pasy.

- Zajebiście stary – odparł Filip i złapał ręką za gałkę od skrzyni biegów, wrzucił wsteczny i spojrzał do tyłu. Samochód powoli ruszył, Filip wyjechał na drogę, wrzucił jedynkę i ruszyli.

- A coś więcej? – Spytał Adam z niezręcznym uśmiechem spoglądając na Filipa.

- No wiesz. Objeździłem ze starymi wszystkie cmentarze, a potem pojechaliśmy do ciotki i wuja – odpowiedział. Adam złapał za uchwyt nad lewym barkiem.

- I to było takie super? – burknął.

- Super to był serniki, jaki miała ciotka. W życiu takiego nie jadłem – Filip zaśmiał się i spojrzał ukradkiem na Adama.

- A rozumiem – uśmiechnął się, zaczął nerwowo podrygiwać nogą. – Bo u mnie to było niezłe zamieszanie. Słyszałeś, że Baśkę porwali?

- No coś mi się obiło o uszy. I co z tym?

Adam oblizał nerwowo dolną wargę ust i podrapał się po czole.

- Kapujesz, że Janek widział ją jako ostatni tego wieczora, a potem jeszcze, kurwa, wlazł do jej domu zaraz po porwaniu – puścił uchwyt i położył rękę na dygoczącej nodze.

- No co ty, głupoty gadasz – Filip z zaciekawieniem spojrzał na Adama.

- Właśnie nie.

- I widział coś dziwnego? Policja pewnie zawracała mu nieźle głowę o to.

- I to jeszcze jak, pół dnia go przesłuchiwali. Mówił im, że gdy wrócił do domu to nikogo tam nie było, a ci i tak go męczyli. Nieźle mnie wkurzali, a jego tylko niepotrzebnie stresowali.

- A czego się po nich spodziewałeś? Nie od wczoraj wiadomo, że psy niuchać lubią.

- W sumie racja – noga Adama delikatnie się uspokoiła, wyjrzał przez okno.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania