Rozdział 1
OSTRZEŻENIE: występują przekleństwa
Rozdział 1
Pov. Ala
Ja. Pier. Do. Le. Gdzie jest wyjście z tych jebanych słoneczników?! Zabiję tego kto wymyślił żebyśmy się bawili w nich w chowanego. Chwila, kto to był? A no tak- moja jakże wspaniała przyjaciółka Iza. Jednak powstrzymam się od zabójstwa- nie miałabym kogo denerwować.
"Dobra Ala, teraz się uspokój i sprawdź na mapach gogle gdzie jest wyjście z tych jebniętych kwiatków" pomyślałam. Jakimś cudem udało mi się złapać zasięg. Do drogi miałam jakieś 60 metrów. Westchnełam i zaczęłam przedzierać się przez łodygi. Nagle ktoś mnie popchnął i usłyszałam wrzask
– BU! ZNALAZŁEM CIE!
– Mirek idioto czy chcesz żebym tu zawału dostała?!
Opieprzyłam go za to co zrobił i uderzyłam w rękę
– No ok sorry nie bij mnie, tylko się już uspokój ok? Widziałaś gdzieś resztę?
– Ok już będę spokojna ale więcej tak nie rób. I nie- nie widziałam tych debili, pewnie też się zgubili tak jak ja wcześniej. - oznajmiłam mu z nutką złości w głosie
– No to może stąd wyjdziemy, może na nas czekają gdzieś na drodze?
Zgodziłam się z nim i po chwili wyszliśmy z tych przeklętych żółtych kwiatków. Te debile stały już na drodze. No co za ludzie. Jak tylko wyszliśmy Iza opierająca się o samochód zaczęła się głupkowato uśmiechać i już wiedziałam o co jej chodzi. Moja psychicznie chora psiapsi shipowała mnie z Mirkiem. No pojebana normalnie. I w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego że ona wymyśliła tak idiotyczną zabawę i potem specjalnie zostawiła w tym polu tylko mnie i Mirka. Z jakimi ludźmi ja żyję ale to potem sobie z nią wyjaśnię. Później bez świadków żebym w razie czego mogła ją za to zabić i schować ciało wśród tych słoneczników.
Pov. Iza
Uśmiechnęłam się głupio gdy zobaczyłam jak Ala wychodzi z Mirkiem ze słoneczników. Nasze spojrzenia się spotkały i już wiedziałam że się domyśliła i będę musiała wybrać sposób w jaki chcę umrzeć. Mirek pożegnał się z nami i pojechał ze swoim bratem Grześkiem do domu. Dusząc się ze śmiechu podeszłam do Ali.
– Jak poszła randka?
– Spierdalaj albo cię zabiję. Btw gdzie są te dwa debile?
– Które? spytałam
– Damian i Bobek.
– Bob mi napisał że zabarykadował się u ciebie w domu w łazience przed Pusią, a do Wiewióra nie chciało mi się pisać.
Spojrzała na mnie jak na debila. Serio.
– Iza wiesz że z nimi trzeba uważać. Ostatnio się tak schlali że włamali się komuś do domu przez okno i jeszcze się z nim kłócili że tylko go odwiedzają.
No fakt. Zapomniałam. Wyjęłam telefon i napisałam do Damiana
<Gdzie jesteś?>
<Mie sweim>
Nosz kurwa znowu się nachlał
<W słonecznikach czy gdzieś indziej?>
<Psdzed dowmem>
<Jakim domem?>
<Taski z ansoisem ASLKOHOKE 25H>
<A w jakim mieście?>
<NIew weim>
<Okej pa>
<Oa>
– I co?
– Siedzi ewidentnie pijany przed jakimś sklepem alkoholowym. Gdzieś blisko. Pojadę po niego.
– Nie wiesz gdzie jest....
– Mapy Google?
– A no tak. To ja jadę do mnie, do domu.
– Dobra przyjadę do ciebie z Damianem
Komentarze (10)
Czy autor używa tego dla siebie, bo nie jest w stanie skumać, gdzie pisze jaką narracją? Czy ma czytelnika za mało rozgarniętego?
A, i rozmowę telefoniczną, z tego co mi się wydaje, zapisuje się normalnie dialogiem.
Tu się stosuje zasady zapisu obowiązujące w języku polskim, a nie co "wy" sobie wymyślicie.
Zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby się poprawić, i umilić Tobie i innym Czytelnikom lekturę tej książki ?
Dziękujemy za porady ~ Ala&Iza
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania