Sąd Krwi Rozdział 3: Pożoga
– POŻOGA –
– Wygląda na to, że nasze ostatnie spotkanie odbyło się dwa miesiące temu – powiedział, pozbywając się niewidzialnego kurzu z mankietu koszuli. – Czy od tamtego czasu wydarzyło się coś, o czym chciałbyś wspomnieć?
– Miewam sny, straszne sny. – powiedziałem, a psychiatra przechylił głowę – W jednych widzę nagą ciemność, w drugich ogień, choć w obydwu przypadkach czuję jakbym się w nich... taplał...płonął. – Ucichłem, czekając, aż mój rozmówca zrobi krok do przodu. Bardzo chciałem, by go zrobił. – Czy to ma sens? – spytałem, nie mogąc znieść tej trupiej ciszy. – To znaczy, wiem, że to wszystko jest tylko wymysłem mojej głowy...
Mężczyzna rozsiadł się wygodnie w fotelu, sprzątnął stertę zżółkłych kartek z powierzchni biurka, a następnie posłał mi spojrzenie pełne zapytań. Natychmiast pociągnąłem porządny łyk kawy, czym tylko sparzyłem się w język.
Gabinet psychiatry zmienił się po raz kolejny. Tym razem ściany były całkowicie puste, a znajdujące się za biurem psychiatry okno jakby zyskało na szerokości i wysokości. Dywan póki co pozostał bez zmian, jednak stąpanie po nim nie dawało tego samego odczucia, co wcześniej.
– Czasami my, ludzie, mamy problem z dostrzeżeniem jednego z podstawowych prawideł rządzących w naszym świecie, nie zgodzi się pan? – zaśmiał się cicho, tłumiąc tym samym odgłosy zdradzieckiego wiatru. – Chodzi mi o rozróżnianie prawdy od bujdy, czy inaczej, rzeczywistości od wyobraźni ludzkiego umysłu.
– Więc mam pańskim zdaniem spróchniałą głowę? – Otworzyłem szeroko oczy, niwelując siłę zmęczenia. – Ale co to ma do ogólnego celu tych naszych spotkań?
Wstał z fotela i przysunął swoją twarz niemalże na parę centymetrów od mojej.
– Powiedz... – zaczął powoli – Czy twoim zdaniem jestem prawdziwy? A może stanowię jedynie jeden z wielu punktów twej chaotycznej wyobraźni?
–...
Zatkało mnie. Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś byłby w stanie powiedzieć mi coś takiego. Z początku uznałem to za żart, jednakże poważna twarz starca zmazała ze mnie powierzchowną warstwę pewności siebie.
– Skoro nie potrafisz odpowiedzieć mi na to pytanie – Uśmiechnął się. – To, czy którekolwiek z naszych dotychczasowych spotkań miało sens? – Cisza. – Właśnie. – Spojrzał na zegarek kieszonkowy – Panie Honney, wygląda na to, że w tym miejscu kończy się nasze dzisiejsze spotkanie... Spotkajmy się gdy będzie mnie pan potrzebował, a obaj dobrze wiemy, iż czas ten prędzej czy później nadejdzie...
***
Tego dnia postanowiłem udać się do księgarni, by odprężyć swój mózg porcją literatury, jednak mój wzrok przykuł pewien artykuł, a konkretnie jego tytuł:
"EMERYTOWANY POLICJANT HANK BOWERS POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWO"
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania