Scysja czarownika Fabloka
Niebo zasnute ciemnymi chmurami północy zbladło i poczęło czernieć, zwiastując, iż wieczór ustępuje miejsca nocy. W karczmie zebrało się pospólstwo z wiosek okolicznych. Nieliczni wśród nich, jak czarownik Fablok skryci byli pod kapturami, udając niecny rzezimieszków, bowiem taki kamuflaż zwykle działał na prostackie wzroki niczym trucizna.
– Wypij za moje, skoro za swoje ci niedane! – zagrzmiał rosły mężczyzna z rodu Wielkouchych. Postawił przed Fablokiem kufel piwa i spojrzał w jego mętne, zasnute mgłą tajemnicy oczy. – Kim jesteś, nieznajomy? Nie wyglądasz na łotra, jakim się przedstawiasz.
Fablok nie odpowiedział. Odsunął jedynie kufel, na co tamten wyraźnie się obruszył.
– Piwa odmawiasz, heretyku?!
W gwarze rozmów bełkot Wielkouchego nie był słyszalny ponad miarę, a raczej tonął wśród zalewu słów z ust innych.
– Odejdź, jeśli życie ci miłe i przyszłość bliska – rzekł Fablok, starając się nadać głosu łotrowską chrypkę.
– Tutaj jestem panem. Staniesz po niewłaściwej stronie i więcej świtu nie zaznasz.
Czarownik w pierwszej chwili chciał ukrócić tę parszywą gadkę jednym z zaklęć, ale począł po chwili kajać się w myślach, wszak to nędzna natura ludzka, pierwotna chęć zemsty pchała go do tego czynu kretyńskiego. W tych okolicach musiał się ukrywać, a nocą strach przez lasy przeprawą urządzać.
– Sam mi nie skoczysz wyżej niźli za cholewę.
– Nie błądź, łotrze! Nie takich jak ty łamałem jak suche gałązki.
Fablok naciągnął mocniej kaptur i skierował się do wyjścia. Przy karczmie też będzie bezpieczny. Ułoży się pod jakimś drzewem niedaleko, przekima do poranka i ruszy dalej, do rzeki Urh’ok, naturalnej granicy tej krainy. Tutaj nie miał już czego szukać. Imię Fablok miej praw posiadało, niźli pospolita nierządnica z trądem na żebraczym padole. Cóż więc szukać, prócz kłopotów?
Gdy stanął na progu wyjścia, poczuł na barku silny ucisk dużej, ciężkiej dłoni, pełnej siły i gniewu. Odwrócił się i zobaczył mordę Wielkouchego, czerwoną, fioletową, a w niektórych miejscach nawet granatową. Druga dłoń szybowała, cięła powietrze, gnała, aby zetknąć się w kulminacyjnym momencie z twarzą czarownika. Ten jednak był o wiele szybszy. Unik wyszedł mu nader przyzwoicie. Piącha uderzyła w futrynę. Kilkoro mężczyzn spojrzało ciekawsko w stronę miejsca zdarzenia. Ktoś krzyknął:
– Rozróba!
I niczym wsparci mocą pierwotną, rzucili się sobie do gardeł spici sąsiedzi, kuzyni i bracia. Jeden wielki harmider, a pośród niego czarownik Fablok, który sposobem wymknął się na zewnątrz, a tam już nie miał zamiaru udawać łotra. Zdjął więc kaptur. Wielkouchy od razu poznał z kim ma do czynienia.
– Czarownik Fujara! Wieści do nas doszły, a jak! – zadrwił.
Fablok zachował zimną krew. Wypowiedział zaklęcie, nieznane w tych stronach, bo i zakazane. Tutejsze prawo było rygorystyczne, stawiało na staroświeckie sposoby rozwiązywania konfliktów, a za czarnoksięstwo karano śmiercią.
– Będziesz płonął! – zawołał Wielkouchy.
Czarownik zakończył formułę i po chwili noc stała się dniem na kilka szybkich sekund. Potem nastąpił huk i ponownie ciemność ogarnęła okolicę. Ciało zaś tamtego w częściach rozrzucone to tu to tam poczęło martwo stygnąć i krwawią resztkami juchy. Pospólstwo wyległo na zewnątrz, ale nie wszyscy. Ciekawi byli, głównie ciekawi. Nikt nie żałował Wielkouchego, bo podtruwał piwem i lubił to jak diabli. Fablok zaś ulotnił się w cień lasu, do którego nie chciał za nic nocą wchodzić, ale musiał. Żałował, że odprawił z kwitkiem Moderusa. W takich chwilach ten gamoń był przydatny.
Komentarze (15)
Literówki tu i ówdzie.
Pozdrawiam.
Czarne drapacze chmur zwiastowały, że wieczór ustępuje miejsca ...północy. W karczmie było jasno od ognia świeczek. ? W kominie nie paliło się od dawna. Fabryki od dawna zamknięte.
Nieliczni fabrykanci, wśród nich czarownik Fablock, skryci pod kapturami, ...
Aleks99, czemu służy to przypadkowe? wstawianie części zdań.
Nieliczni wśród nich, jak czarownik Fablok skryci
niecny
skryci byli pod kapturami,
udając rzezimieszków, bowiem taki kamuflaż zwykle działał na prostackie wzroki niczym trucizna.
działał na wszystkie prostackie wzroki
Tak jakbyś skupił się na niektórzy, wszystkie, czyli usiłował coś zaznaczyć. No ale czemu przy takiej cyrkowej składni?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania