#
Twierdza Poszukiwaczy
We mgle, gdzie wszystko zlewało się w jedną białą plamę, a każdy wydany szelest napawał niejednego strachem, wiodła niewidzialna dookoła nić, która stanowiła barierę. Bowiem po przekroczeniu niej, nagle biała poświata znikała, a oczom ukazywała się ogromna, zielona przestrzeń. Przez zgliszcza wysokich traw, co jakiś czas napotykano strumienie, które z napływem wody wydawały szumienie. W słońcu skały nabierały jaśniejszych barwy i wydawało się, że przy dokładniejszym przejrzeniu się lśniły. Jednak nie to mogłoby przybysza zdziwić. Otóż każdy niewielki fragment skały miał wbudowaną starodawną magiczną tablicę, gdzie odczytywano skaliste murki. Zdobyte klucze przez Poszukiwaczy teraz zostały wbite w utworzone dziury skał i przymocowane, aby w każdej chwili móc przekręcić złoty zamek, i ukazać przepięknie wyryte słowa myślicieli. Dlatego gospodarze tego miejsca zadbali z wielką starannością o wszelkie zabezpieczenia przed niepowoływanymi. Ta niewielka biblioteka była skarbem, a także jedynym miejscem, gdzie uczenie się nie było zakazywane, ale szerzone innym jak dawniej.
Następnie znajdująca się w środku budowla zadziwiała swoją wielkością i złotymi, pięknie wyrzeźbionymi płatami winorośli. Pięły się w górę, owijały wokół skał i tworzyły przy tym solidne umocowanie. Półkoliste okna nadawały dzikiego charakteru i jakże podążały zgodnie z nowoczesnym stylem. Wieża stanowiła jedną z głównych lin obronnych, a oprócz tego była idealnym miejscem na ćwiczenie zasadzek i szybkim w ekwipunku przegrupowaniem.
Plac, gdzie zazwyczaj odbywały się główne posiedzenia i zgrupowania, należał do najbardziej zagęszczonego miejsca, gdzie Poszukiwacze mogli porozmawiać i omówić różne, ważne sprawy.
Miejsce to emanowało ciszą i spokojem, chociaż w gruncie rzeczy wcale takie nie było. Najważniejszą zasadą, jaka panowała w tym miejscu, było dochowaniem tajemnicy dokładnej lokalizacji miejsca oraz staranie się unikać granicy, która bez wcześniejszego uzyskania zgody na otwarcie była bardzo niebezpieczna. Już samo zbliżenie się do niej groziło halucynacjami i jakże uczuciem słabości. W dodatku ponownie rozciągała się w trybie natychmiastowym mgła, dlatego bez mapy nikt nie powinien się tam wybierać.
Rubin, gdy się obudził z początku nie wiedział, gdzie się znalazł. Z materacu na którym spał, otarł zaspane jeszcze oczy i postanowił powoli wstać. Wydawało mu się, że ponownie znalazł się w domu, tylko nigdzie wzrokiem nie mógł znaleźć brata Stara. Nie dane mu było dokładniej rozejrzeć się po pokoju, gdyż ktoś właśnie zapukał. Nie czekał na odpowiedź i wszedł. W drzwiach zobaczył tę samą osobę, co przed zemdleniem.
– To pan – szepnął. Nagle wspomnienia powróciły, wbijając sztylety prosto w serce, jakże czuł w klatce piersiowej dziwny uścisk. Ciężko oddychał i próbował sobie wszystko na spokojnie poukładać. Jednak emocje górowały nad nim i wciąż był zdenerwowany, a także troszkę niepewny tego, co właściwie się działo.
Teraz spojrzał na przybysza. Jego twarz, która już nie była niczym zasłonięta, obdarzona była w liczne, drobne piegi. Krótki zarost, liczne zmarszczki i zapadnięte oczy, które bacznie się chłopakowi przyglądały. Najbardziej wyróżniała się blizna na policzku. Sięgała od kącika ust po lewe oko. Wydawało mu się, że dopiero co rana niedawno się zagoiła. Jednak nie zdobył się na odwagę, aby zapytać skąd ją miał i w jakich okolicznościach się to stało. Mężczyzna za to odruchowo przejechał palcami po bliźnie i szczerze się uśmiechnął. W końcu przemówił:
– Witam cię w twierdzy Poszukiwaczy. – Rubin szeroko otworzył usta. – Tak, chłopcze – zapewnił go, kiwając głową do przodu i pochylając się do przodu w lekkim geście ukłonu. Chłopiec zdziwił się, ponieważ nigdy nie słyszał o żadnej z twierdz Poszukiwaczy. Nawet przez myśl mu nigdy nie przeszło, że takie miejsce mogło istnieć. Przecież niby jak dało się ukryć coś tak wielkiego, każdy w końcu by się o tym miejscu dowiedział. Kręcił z niedowierzaniem głową. – Spokojnie, tu jesteśmy bezpieczni. – Mężczyzna zauważył, że chłopiec nerwowo zerkał na okna i drzwi, więc szybko mu objaśnił, że nie było czego się bać.
Jakoś Rubin nie mógł na wszystko uwierzyć na słowo, że tak miało być. Już nigdzie nie było się chronionym, a co dopiero bezpiecznym. Zaraz, właśnie. Dostał olśnienia, ponieważ szybko się z tych nowych wiadomości otrząsnął i stwierdził, że tylko marnował czas.
– Nie mogę tu zostać – wypalił. Chwycił się za głowę. – Moja siostra...
– Zajmiemy się tym. Obiecuję. Teraz przede wszystkim musisz odpocząć – nie dokończył, ponieważ Rubin mu przerwał.
– Ale ja nie chcę pana pomocy. Muszę uratować moją siostrę. Pan nie rozumie. Została mi tylko ona!
– Dobrze wiesz, że nie masz żadnych szans z armią króla.
Na te słowa cały entuzjazm chłopaka rozpłynął się. Nagle w pokoju zrobiło się ciemno. Staruszek zbliżył się i wypowiedział słowa w niezrozumiałym języku. Zrobił krok do przodu i znikąd pojawiło się ostrze, które wbiło się prosto w serce. Chłopak odruchowo chwycił się w miejsce, gdzie przed chwilą było ostrze. Dosłownie przed chwilą, bo teraz rozpłynęło się. Kiedy spojrzał ponownie, z jego ciałem wszystko było w porządku.
– Co się dzieje? – zapytał, ciągle strach w oczach jego widniał.
– Nie bój się, to nazywamy iluzją. Gdyby jednak stała się urzeczywistnieniem, już dawno byłbyś martwy.
– Jak pan może? – Wściekły chciał coś jeszcze dodać, ale dziadek miał poniekąd rację. Wiedział, że w takim stanie nie uratuje siostry. Tylko nie mógł sobie pozwolić na siedzenie i nic nie robienie. Adrenalina buzowała w nim do tego stopnia, że pragną się wyżyć na kimkolwiek. Nie chciał się czuć się taki bezsilny, właśnie w chwili, kiedy stracił rodzinę.
– Chcę ci w ten sposób przekazać, że najpierw musisz nauczyć się walczyć. Chodź, oprowadzę cię i zapoznam z innymi. A no i pewnie jesteś głodny. – Mrugnął do Rubina, któremu właśnie w brzuchu głośno zaburczało. Jakby wydarzenie z przed kilku minut się nie wydarzyło, tak zwyczajnie dalej prowadził konwersacje.
Do pokoju niespodziewanie wbiegła krótkowłosa dziewczyna, za nią podążał, krok za krokiem kot.
– Dziadku, prędko.
– Te maniery, a mówiłem, że należy pukać... – nie dokończył ostatnich słów, bo mu przerwano.
W tym czasie Rubin sobie dopowiedział. – A pan za to nie czekał na żadną odpowiedź, kiedy pukał – pomyślał. – Pewnie mieli to rodzinne.
– Zaczekaj tu! – odparł starzec do Rubina, ale ten nigdzie nie miał zamiaru zostawać. Może nie było to z jego strony miłe, a co dopiero uprzejme, ale chciał jak najwięcej dowiedzieć się o tym miejscu, a siedzenie mu w tym raczej nie pomoże.
– Idę z wami – oznajmił ze stanowczością w głosie.
– Dobrze. Ale tym razem masz robić to, co ci powiem. Zrozumiano?
I cała trójka wyszła z pokoju, kierując się do innego miejsca w twierdzy. Miejsce to bowiem było oazą, gdzie udzielano schronienia wszystkim porzuconym i zagubionym Poszukiwaczom.
Komentarze (15)
T
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania