Skradziony liryk
Ktoś mój świat podwędził i podrzucił wrogi -
taki obcy i zimny. Nie da się przytulić.
Próbuję go odnaleźć w labiryntach ulic,
w kafejkach pełnych ludzi, na poboczach drogi,
w wyżłobieniach kolein. Ciemno - reflektory
pędzących samochodów nie wiadomo dokąd,
oślepiają. Przecieram, chyba tylko po to,
by łzawiły i piekły. Do nich mówię: - Sorry
za tę miękkość pod mostkiem. Może tam wciąż żyje
bicie fal o filary - twoje, moje, niczyje...
Komentarze (10)
Pozdro
Dzięki :)
Super wiersz 6
I dzięki za dobre słowo :)
Do poczytania więc :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania