ślepnąc od mielonki
DRAMAT
Występują:
1. Mieczysław Mielonek - restaurator
2. Jan Maria Pierchlak - guru biznesu (płatny doradca)
WIZYTA I
- Dzień dobry.
- Tysiąc złotych.
- S...słucham?
- Moje porady są płatne z góry. Abym mógł z panem zacząć rozmowę musi pan zapłacić tysiąc złotych gotówką.
Chwila ciszy.
- Proszę. Oto tysiąc złotych.
- Dzień dobry. Jak mogę szanownemu panu pomóc?
- Biznes mi się wali! Biznes mi się sypie! Jest pan ostatnią deską ratunku dla mnie!
- Co się stało?
- Panie. Tragedia! Jestem restauratorem i jak dalej tak będzie, to zbankrutuję.
- Ludzie przestali przychodzić?
- Wręcz przeciwnie. Walą drzwiami i oknami. Opędzić się nie można. Nic tylko żrą i piją, a potem ja muszę za ten cały ruch, za ten cały kram, płacić podatki. Zaszlachtują mnie tymi podatkami. Zbankrutuję jak amen w pacierzu.
- A co pan serwuje swoim klientom?
- Mielonkę.
- Jaką mielonkę?
- Paskudną. Paskudną i drogą.
- To dlaczego przychodzą i zamawiają?
- No właśnie tego nie wiem i z tym właśnie do pana przychodzę.
- A z czego ta mielonka?
- Z pulpy.
- A pulpa?
- Z melasy.
- A melasa?
- Z mielonki z odzysku zmieszanej ze zregenerowaną pulpą.
- Niech pan podniesie ceny.
- Już podniosłem. Jak kulą w płot! Złażą się teraz snoby. Całymi stadami. Jacyś hipsterzy z tatłarzami, kolczykami w nosie, uszach, policzkach, na różowych rowerach bez hamulców przyjeżdżają, włosy zielone mają, albo fioletowe, spodnie rurki, albo jeansy podarte, z dziurami. I nic ich nie interesuje oprócz mojej mielonki. Twierdzą, że serwuję najlepszą mielonkę w mieście.
Chwila ciszy.
- Musi ich pan wytrącić ze strefy komfortu.
- Czyli?
- Musi pan sprawić, żeby wizyta w pana lokalu wiązała się z dyskomfortem.
- Czyli?
- Przede wszystkim obsługa. Czy pana obsługa jest wystarczająco nieuprzejma?
- Tak. Moi kelnerzy to wyjątkowe gbury.
- To za mało. Muszą być nieokrzesani i chamscy. Dobrze, żeby mieli łupież i żeby cuchnęło im z ust. I żeby oszukiwali na rachunkach.
- Popracuję nad tym.
- Koniecznie! W ogóle zapach! Zapach to bardzo ważna rzecz. Jaki jest zapach w pańskiej restauracji?
- Czuć mielonką.
- No właśnie.
- To nie jest przyjemny zapach.
- To zależy. To całe stado przychodzi do pana na mielonkę, więc zapach mielonki jest dla nich jak najbardziej okej.
- To co mam zrobić?
- Musi pan zagłuszyć zapach mielonki innym nieprzyjemnym zapachem.
- To nie będzie łatwe. Pulpa, z której wyrabiana jest mielonka strasznie śmierdzi.
- Są specjalne odświeżacze powietrza. W puszkach. Do tego kupuje pan urządzenie na baterię i wkłada taką puszkę do środka i ustawia rozpylenie raz na dziesięć minut. Urządzenie montuje pan nad drzwiami do restauracji. Klientów wita zapach z puszki zamiast zapachu mielonki.
- I jaki zapach pan poleca?
- Najlepsze są spraye firmy "ŚWIEŻOŚĆ". Z serii "Odor zgon". Szczególnie dobre to "Kac kupa alkoholika degenerata" albo "Zaniedbane akwarium nastolatka".
- I myśli pan, że to pomoże?
- Na pewno nie zaszkodzi. Zapach siarkowodoru nie sprzyja konsumpcji.
Chwila ciszy.
- Może pan też w ramach zniechęcenia rzucić przed wejściem do restauracji pawia.
- Rzucić pawia? No co pan?
- Oczywiście nie pan! Nie osobiście. Nie namawiam pana absolutnie do wymiotowania. Ale może pan kupić w sklepie ze śmiesznymi rzeczami sztucznego pawia. Taką atrapę gumową. Ewentualnie gumową kupę. Zostawia pan taki gadżet w miejscu o największym natężeniu ruchu i on robi panu robotę.
Chwila ciszy.
- Ważna jest też muzyka. Ma pan jakąś muzykę?
- Mam. Jakiś chillout, czy coś...
- Musi pan koniecznie zmienić na muzykę dodekafoniczną. W pana przypadku tylko muzyka dodekafoniczna się sprawdzi.
- A jeśli to nie pomoże? Jeśli to wszystko nie pomoże i klienci dalej będą się złazić i mnożyć jak karaluchy? Co wtedy?
Chwila ciszy.
- Jeśli chamski kelner z cuchnącym oddechem, łupieżem i żałobą za paznokciami nie pomoże, jeśli kac kupa albo zaniedbane akwarium nastolatka nie pomoże, jeśli muzyka dodekafoniczna nie pomoże, jest jeszcze jeden sposób.
- Jaki?
- Ale to opcja atomowa. To może zmieść pana biznes z powierzchni ziemi. Zostaną tylko ruiny i zgliszcza. Będzie płacz i zgrzytanie zębami. Rozumie pan?
- Czyli co?
- Czyli zatrudni pan madkę z bombelkiem. Albo jeszcze lepiej madkę z dwoma bombelkami. Musi jej pan udostępnić stolik w samym centrum wydarzeń. To musi pomóc. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie pomogło.
- Ale...
- Do widzenia.
- S...słucham?
- Do widzenia. Czas pańskiej wizyty się skończył. Jeśli chce pan dalej rozmawiać, musi pan zapłacić następne tysiąc złotych gotówką.
- Ale ja nie mam tyle gotówki. Może być kartą?
- Nie może. Niech pan przyjdzie za miesiąc z gotówką i powie czy coś zmieniło się na lepsze. Do widzenia.
- Do widzenia.
WIZYTA II
- Dzień dobry.
- Tysiąc złotych.
- Proszę.
- Dziękuję. No i jak panu szanownemu poszło? Czy wdrożył pan wszystkie zmiany, które panu doradziłem?
- Wdrożyłem.
- I co? Podziałało?
- Podziałało.
- No to czemu pan taki smutny?
- Wszystko szło jak po maśle. Klienci, których nie zraził paw przy wejściu i smród kac kupy z odświeżacza powietrza, wymiękali od muzyki dodekafonicznej, którą puściłem bardzo, naprawdę bardzo głośno. Nawet nie musiałem zatrudniać madki z bombelkiem. Powoli wychodziłem na prostą. Przychodzili do mnie tylko najwięksi desperaci, fanatyczni miłośnicy mielonki. Obroty spadły i wreszcie mogłem płacić mniejsze podatki tym krwiopijcom. Wszystko szło w dobrym kierunku, poczułem wielką ulgę i zacząłem patrzeć w przyszłość z optymizmem. I wtedy zdarzyło się nieszczęście...
- Co się stało?
- Buuuu... ełk ełk ełk!
- Niech pan nie płacze. Niech pan nie łka...
Chwila ciszy (w sensie - że nie ma dialogu) wypełnionej rozdzierającym szlochem.
- Magda Gessler poleciła moją restaurację w "Fakcie". W tym brukowcu. Napisała, że atmosfera u mnie może nienajlepsza, ale za to jaka mielonka...
Chwila ciszy (szloch przechodzący w łkanie, ślurgotanie gili, smarkanie).
- No to przejebane. Ja tu nic już nie pomogę.
- I co ja teraz pocznę?
Chwila ciszy.
- Niech pan kupi młotek i zacznie napadać na samotne staruszki w parku. Do widzenia.
- Do widzenia.
KURTYNA
Komentarze (12)
Po raz pierwszy od bardzo dawna nie zauważam ekranu komputera, czuję się, jakbym czytała coś... Coś prawdziwie wartościowego. I dobrze napisanego.
Pozdrawiam :))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania