Sny Kamili cz.1
Kiedy Kamila wchodzi rano do pokoju nauczycielskiego, kilka osób gromadzi się przed otwartym laptopem. Aha, zdjęcia z wycieczki do Zamościa. Kamila też na niej była, zatrzymuje się za innymi, ale nikt się nie przesuwa. Uczy w tej szkole od trzech lat, ale to wciąż za krótko, żeby uznali ją za swoją. Z kąta pomieszczenia mruga do niej Kaśka, młoda anglistka, przyjęta do pracy w tym samym roku. To z nią ma lepszy kontakt niż z resztą szanownego grona, choć wiekowo pasuje do tamtych. Spogląda jeszcze na ekran, o proszę, widzi siebie i znowu się dziwi własnej zgarbionej sylwetce. W swoich oczach zawsze jest wyprostowana i atrakcyjna, nawet teraz, po czterdziestce i po byciu porzuconą przez męża dla młodszej kobiety. W każdym razie nadal się zdarza, że mężczyźni się nią interesują. Teraz, patrząc na swoje zdjęcie, głowę schowaną między ramionami, zastanawia się, czy nie kieruje nimi jednak desperacja.
Nie będzie o tym myśleć. I tak nie ma energii na żadne randki, na razie odpoczywa po małżeństwie i pierwszy raz w życiu może myśleć tylko o sobie.
Podchodzi do Kaśki, która wskazuje na resztę uniesieniem brody.
– Jak stadko gęsi – podsumowuje. Czy próbuje ją pocieszyć po tym, jak tamci ją zignorowali? Tak czy inaczej, kiedy Kamila spogląda na zebranie przed ekranem, nie może powtrzymać parsknięcia.
– Totalnie.
Do pokoju zagląda matematyczka.
– Czy ktoś widział moją torebkę? – pyta. Ktoś podnosi ją z krzesła i demonstruje jak trofeum, matematyczka uśmiecha się z ulgą.
– Śniło mi się to – uświadamia sobie nagle Kamila.
– Że Ewka szuka torebki?
– Tak. I że ktoś ją od razu znajduje.
– Nieźle. – Koleżanka nie wygląda na przejętą. Najwyraźniej bierze to za zbieg okoliczności lub deja vu. Ale Kamili śniła się w nocy dokładnie ta sama sytuacja, jest tego pewna. Jakby dostała wiadomość z przyszłości. Niesamowite. I niewiarygodne – na tyle, że nie warto o tym mówić. Nie chce brzmieć, jakby oszalała. Nie przy Kaśce, jedynej osobie, która ją tu naprawdę lubi.
Myśli o tym jeszcze chwilę później, prowadząc lekcję. A potem zapomina.
Kolejnej nocy znowu śni o szkole. Tym razem Matylda, jej ulubiona uczennica, spóźnia się na lekcję i usprawiedliwia kolejką w toalecie. Po obudzeniu pamięta ten sen wyraźnie, mimo że nie niósł za sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Przez chwilę leży i zastanawia się, co też jej umysł próbuje jej zakomunikować. Nie dochodzi do żadnego wniosku, więc wstaje, gotowa stawić czoło codzienności równie zwyczajnej jak jej marzenia senne.
Na trzeciej godzinie ma lekcję z IIa. Po zamknięciu drzwi okazuje się, że w klasie nie ma Matyldy. Kamila zaczyna sprawdzać listę obecności, słyszy swój głos wyczytujący kolejne nazwiska, jej ręka zaznacza w dzienniku, co trzeba, ale umysł czeka w napięciu. Wreszcie drzwi się otwierają, pojawia się w nich uczennica.
– Przepraszam za spóźnienie. W łazience była kolejka.
– Usiądź, proszę – Kamila z trudem panuje nad drżeniem w swoim głosie. Co się dzieje? Uczniowie patrzą na nią, jakby wyczuli, że coś jest nie tak. Każe im otworzyć podręczniki i odpowiedzieć na pytania pod tekstem. Rzadko korzysta z tego wybiegu, ale tym razem musi pozbierać myśli.
– Na ocenę? – pyta jakiś głos.
– Tak – potwierdza. Potraktują to poważnie. Będą ciszej.
Spogląda na Matyldę. Dziewczyna wyciągnęła już podręcznik i pochyla się nad nim. Ma długie, matowe włosy, końcówki są zniszczone. Tak zresztą jak paznokcie dziewczyny, które właśnie obgryza. Poszłaby z nią do fryzjera, skróciła włosy, może dodała grzywkę. Zaprowadziłaby ją też do kosmetyczki z tymi paznokciami, a może nawet do psychologa. Chociaż gdyby to ona opiekowała się dziewczyną, być może obgryzanie samo by się skończyło. Może Matylda rozluźniłaby się w życzliwej i uważnej obecności Kamili jako mamy.
Żałosne, karci się w duchu. Tyle razy przyłapała się na marzeniach o przysposobieniu uczennicy, i nadal nie potrafi nad tym zapanować. Szczególnie kiedy dziecko jest zdolne i w widoczny sposób zaniedbane, jej głowa od razu wyświetla program naprawczy. Gdyby miała własną córkę, może nie szukałaby kogoś do jej roli wśród uczniów. Ale nie ma dziecka. Nawet oboje z mężem chcieli, kiedy się jeszcze dogadywali, jednak nigdy się to nie udało. Raz poroniła, i te kilka dni przed były wypełnione taką nadzieją, jakiej nie doświadczyła nigdy wcześniej. A potem wszystko przepadło. Posiadanie dziecka było po prostu czymś poza jej decyzją.
Musi przyznać przed samą sobą, że jej marzenia i obsesje nie tłumaczą przewidywania przyszłości we śnie. A nie ma żadnych wątpliwości, że właśnie to nieznaczące wydarzenie ze spóźnieniem wyświetliło się jej dziś w nocy.
Na przerwie ma dyżur z Kaśką i wielką ochotę, żeby podzielić się tym dziwnym zdarzeniem, ale ostatecznie rezygnuje.
Im mniej jest realne, tym większa szansa, że o nim zapomni i będzie żyła dalej. Schowa to doświadczenie w głąb siebie, jak wszystko, co do tej pory ją spotkało. Strata ciąży, strata miłości męża, wreszcie strata męża, i przeprowadzka do innego miasta, która kryła w sobie kolejne straty. Naprawdę, fakt, że dwa razy miała sen, który nic nie znaczył, ale się spełnił, to nie było najważniejsze wydarzenie jej życia.
Tyle że kolejna noc przynosi kolejny nieznaczący i wyraźny sen, który ze szczegółami pamięta po obudzeniu.
Komentarze (10)
A ze spraw technicznych: jeśli już pauzy to konsekwentnie, a nie na przemian z dywizami
to jest automatyczna funkcja. Można to chyba nawet pozmieniać w ustawieniach, ale w sumie równie szybko działa funkcja "znajdź i zamień" - no, przynajmniej ja tak to robię
lepiej
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania