So Vaporwavey!
"So Vaporwavey!"
gatunek: sny/fantastyka/czas wolny
Lata 2011-2013. Przyprawiony Surrealizmem Alternatywny Wszechświat Nieskończonych Pozytywnych Możliwości.
Dwadzieścia pięć kilometrów od tajemniczych wybrzeży Morza Egzystencji znajdowało się miasto Imprezorelaks, zamieszkiwane przez trzydzieści osiem tysięcy osób.
Na pograniczu centrum i przedmieść, tuż obok dużego parku stylizowanego na pełny antycznych ruin las, stał duży, tajemniczy budynek. Posiadał on halę sportowo-taneczną, kilka sal jakby wykładowych, bistro, ośrodek wypoczynkowy, galerię sztuki, atelier malarskie, kafejkę internetową, bibliotekę, sklepy z pamiątkami oraz bibelotami, parking, basen kąpielowy i niezwykłe pomieszczenie, gdzie pracowali programiści czasoprzestrzenni, tworzący sny oraz marzenia. Wszystkie ściany, podłogi, a także znaczna większość przedmiotów, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, miały jasne, pastelowe kolory. Wszystkie samochody w tym niezwykłym świecie wyglądały tak, jakby zostały przez jakiś portal czasoprzestrzenny przeniesione tu prosto z środkowego i późnego dwudziestego wieku.
Jednego dnia, niebo przez cały czas było barwy pomarańczowej. W środku dnia, na otoczony trawnikiem i żywopłotem parking, oddzielony od wyglądającego jak pałac budynku szerokim deptakiem, przyjechał czerwony samochód sportowy w stylu tych z lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Wysiadło z niego dwóch kolegów: starszy, mający trzydzieści osiem lat i młodszy, mający trzydzieści pięć lat. Obaj weszli do lokalu przypominającego jednocześnie bar mleczny i amerykańskie bistro, gdzie zjedli obiad.
— Ten lokal wygląda jak bar mleczny, albo jak amerykańskie bistro z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku — stwierdził starszy.
— Jakie niezwykłe, piękne, pastelowe kolory są prawie wszędzie dookoła! So vaporwavey! — skomentował podekscytowany młodszy.
Kiedy zjedli obiad to, kierując się ciekawością, postanowili zwiedzić tajemnicze zakątki intrygująco wyglądającego budynku, a wtedy atmosfera powoli zaczęła stawać się coraz bardziej niezwykła. Odwiedzili wszystkie pomieszczenia, najpierw na parterze a potem na piętrze.
Starszy z kolegów znalazł na stole w bibliotece zeszyt, który okazał się być prawie cały zapełniony opowiadaniami, napisanymi przez młodszego kolegę kilkanaście lat wcześniej. Zabrał brulion ze sobą, bo był to przedmiot o bardzo wielkiej wartości historycznej. Nie wiadomo, skąd ten zeszyt się tu nagle wziął. Być może, ten budynek był jednym z kilkudziesięciu ukrytych portali czasoprzestrzennych, porozmieszczanych po całym mieście, powiecie i regionie.
Ten kolega, który dłużej żył na świecie, wyszedł wkrótce z budynku tak bardzo tajemniczego, że aż dziwnego. Młodszy kolega zgasił dwa światła w holu, i tak bardzo dobrze oświetlonym przez intensywne, wczesnopopołudniowe promienie słoneczne. Potem znalazł na stole trzydziestokilkuletnią, edukacyjno-informacyjną książkę o zwierzętach, roślinach i zagadnieniach geograficznych. Szybko przypomniał sobie, że miał ją kiedyś, w dawniejszych czasach. Była cała przyozdobiona wykonanymi przez niego rysunkami. Całkowicie nieoczekiwane znalezisko sprawiło, że był bardzo zaskoczony, wręcz niemal zszokowany, że zguba się odnalazła po latach, i to w takim, zupełnie niespodziewanym miejscu.
Poza tym, człowiek ten znalazł także cztery zdjęcia, przedstawiające po kilkudziesięcioro imprezujących tu niegdyś artystów, oprawione w cienkie ramki, a poza tym także kilka miniaturowych, zarówno metalowych jak i plastikowych, modeli samochodów osobowych o realistycznych, wiernie odwzorowanych kształtach. Pamiętał, że miał takie same, albo bardzo podobne, kiedy był w wieku przedszkolnym, a także wczesnoszkolnym.
— Pamiętam te wszystkie rzeczy! Skąd się one tutaj wzięły? To niemożliwe! A jednak. Tak czy inaczej, bardzo się cieszę, że je znowu mam! Może to tylko sen? Nie wiem ale jeśli tak, to niech trwa jak najdłużej! So Vaporwavey! — skomentował.
Zapewne znalazłby jeszcze więcej artefaktów z czasów zamierzchłych, ale już nie chciało się mu kontynuować poszukiwań. Niebo zmieniło kolor na żółto-różowy, a słońce przybrało czerwono-pomarańczową barwę. Starszy kolega, który do tej pory czekał na chodniku przed budynkiem, przeszedł na parking znajdujący się obok obiektu. Wsiadł do samochodu i wyjechał nim na ulicę. Przejechał wzdłuż drogi, oddzielającej duży park na przedmieściach od tajemniczej budowli i zatrzymał się na pobliskim zakręcie.
Wówczas, młodszy kolega wyszedł z budynku oraz przeszedł po chodniku w stronę pojazdu. Dotarł do auta i wsiadł do środka, a wtedy obaj razem odjechali z tej dzielnicy w kierunku zamieszkiwanej przez nich okolicy, znajdującej się kilkaset metrów dalej.
— Co za niezwykła przygoda! Odjazdowa, a nawet odlotowa! So Vaporwavey! — podsumował młodszy z kolegów.
Koniec.
Komentarze (2)
/Jednego dnia, niebo przez cały było barwy pomarańczowej./ – chyba czasu zabrakło...
Retrospektywna przygoda nie jest łatwa.
cul8r
"Retrospektywna przygoda nie jest łatwa". Tak, podczas podróży, także tych po krainie snów, wspomnień i wyobraźni, różne przygody mogą się zdarzyć. 😄
Pozdrawiam 😀
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania