Sojusznicy Hitlera Część I Węgry
Sojusznicy Hitlera
Część I
Węgry
Dla Maurycego Leśniewskiego
Temat sojuszników Hitlera jest bardzo szeroki i nie chcąc pisać zbyt długich tekstów, postanowiłem skrócić go do najważniejszych jak mi się wydaje faktów i opinii.
Kiedy Adolf Hitler został kanclerzem Niemiec w 1933 roku, zaczął wprowadzać w życie swoje projekty polityczne, gospodarcze i militarne. Postanowił odbudować morale narodu, które bardzo upadło po klęsce w I wojnie światowej. Twierdził wszem i wobec że jego zadaniem, ba nawet przesłaniem jest "Podniesienie Niemiec z kolan i przywrócenie im należnego miejsca w Europie”. Kiedy już trochę okrzepł i zaczął się czuć pewniej, postanowił zawrzeć sojusze z państwami, które miały podobne do niego założenia polityczne, jak choćby Włochy. Tak powstała tzw. Oś. Pojęcie „osi Berlin-Rzym” zostało użyte przez Benita Mussoliniego w listopadzie 1936 roku w związku z podpisanym 25 października 1936 roku traktatem o przyjaźni między Włochami i Niemcami. Mussolini zadeklarował, że oba kraje będą tworzyć „oś”, wobec której pozostałe kraje Europy ulegną podporządkowaniu.
Określenie „Państwa Osi” formalnie zaczęło funkcjonować po podpisaniu paktu trzech przez Niemcy, Włochy i Japonię 27 września 1940 roku w Berlinie. Imię włoskie Roberto nabyło nowego znaczenia od anglojęzycznej nazwy tego paktu (Roma-Berlin-Tokyo).
Kolejnym państwem, na które zwrócił uwagę kanclerz, była faszystowska Hiszpania. Pod koniec października spotkał się z hiszpańskim dyktatorem, gen. Francisco Franco, w Hendaye. W trakcie rozmów Hitler kilkukrotnie poruszał sprawę przystąpienia Hiszpanii do paktu trzech, jednak Franco nie przejawiał większej chęci do tego pomysłu, unikając jednoznacznych deklaracji, a do tego odmówił przystąpienia do wojny po stronie Niemiec w styczniu następnego roku, tłumacząc się koniecznością odbudowy kraju po wojnie domowej. Po zakończeniu spotkania Hitler był wyraźnie zażenowany i zły. Powiedział „Prędzej dam sobie wyrwać kilka zębów niż będę chciał po raz kolejny rozmawiać z Franco”
Bardzo podobnie wyglądały rozmowy kanclerza z rządem Vichy.
W tym momencie Hitler postanowił wysunąć podobne postulaty w stronę południowej Europy. Tutaj bardzo szybko odniósł sukces, bo już 20 listopada 1940 roku do sojuszu przystąpiły Węgry, 23 listopada Rumunia, a 24 tego samego miesiąca Słowacja.
Kolejne państwa dołączyły w 1941 roku. W marcu Bułgaria i Jugosławia, zaś 15 kwietnia Niezależne Państwo Chorwackie, a w maju 1941 roku Finlandia.
Jako pierwsze państwo sojusznicze wybrałem Węgry.
Kiedy Hitler wypowiedział wojnę USA, zażądał, żeby wszyscy jego sojusznicy również zrobili to samo. Podobno właśnie wtedy doszło do bardzo ciekawej rozmowy między ambasadorem Węgier a urzędnikiem amerykańskiego Departamentu Stanu:
– Czy mógłby Wasza Ekscelencja jeszcze raz przypomnieć jaki kraj reprezentuje?
– Królestwo Węgier – odpowiedział ambasador.
– A kto jest tam królem? – zapytał urzędnik.
– Nie mamy króla. Głową państwa jest regent, admirał Horthy.
– W takim razie, do jakiego morza macie dostęp?
– Nie mamy dostępu do morza.
– Hmm… – zastanowił się biurokrata – … a czy w takim razie macie jakieś pretensje terytorialne do Stanów Zjednoczonych?
– Nie.
– A do sojuszników USA?
– Nie.
– A do jakiś innych państw?
– Tak… – rzekł dyplomata – … mamy roszczenia terytorialne do Rumunii, Słowacji i Niemiec.
– To dlaczego im nie wypowiecie wojny? – zapytał zadziwiony urzędnik.
– Na Boga! Nie możemy! Przecież to są nasi sojusznicy! – wykrzyknął ambasador.
Węgry nie były oczywiście głównym, czy najważniejszym sojusznikiem III Rzeszy, ale według mnie zasługują na uwagę jako taki najbardziej pro polski sojusznik Adolfa. To temat na osobny artykuł, ale tak skrótowo: Po pierwsze Węgry odmówiły Hitlerowi pomocy w ataku na Polskę w 1939 roku, mało tego nie pozwoliły na przerzut broni i amunicji. Co więcej Pál Teleki – premier Węgier, miał podobno zagrozić Niemcom, iż gdyby chcieli siłą przejść przez terytorium Węgier, to prędzej wysadzi swoje własne linie kolejowe, niż weźmie udział w inwazji na Polskę. Po drugie bez problemu przepuszczały przez swoją granicę żołnierzy i cywilów uciekających przed Niemcami, a potem nie robiły przeszkód w dalszej drodze Polaków do Francji. Po trzecie oficerowie węgierscy odmówili walki przeciw Polakom w powstaniu warszawskim, a ich oddziały zatrzymały się pod Warszawą. Dalej odmówili walki z oddziałami AK, które szły na pomoc Warszawie (niektóre z nich za cichym pozwoleniem przechodziły obok ich pozycji). Po czwarte Węgrzy sprzedawali Polakom broń przez praktycznie całą wojnę, o ile tylko stacjonowali na naszym terytorium. To tylko kilka przykładów zachowania naszych przedwojennych sąsiadów.
Dlaczego Węgrzy zdecydowali się na sojusz z "diabłem"
Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do historii. Na przełomie XIX i XX wieku po wielu powstaniach i próbach odzyskania pełnej niepodległości wreszcie uśmiechnęło się do nich szczęście. Austria, ich okupant przegrał dwie wojny, jedną z Włochami a drugą z Prusami. Monarchii zagroził rozpad. Austriacy zrozumieli, że muszą ratować to, co mają, a jedyna droga prowadziła do tego poprzez dogadanie się z podporządkowanymi monarchii narodami.
W grę wchodzili Polacy, Czesi i Węgrzy Tutaj znowu bardzo skrótowo: Polacy i Czesi "licytowali" zbyt wysoko, marzyły im się wolne państwa, natomiast Węgrzy wykazali więcej zrozumienia, albo nawet sprytu i dogadali się z Austriakami. Powstało państwo o nazwie Austro-Węgry. Węgrzy stali się podporą tronu i pomogli wyjść monarchii Habsburgów z wewnętrznego kryzysu. W zamian dostali szeroką autonomię polityczną, gospodarczą i kulturalną, wykorzystując ją do masowej i brutalnej " madziaryzacji innych narodów zamieszkujących Kotlinę Węgierską".
Taki okres prosperity trwał w zasadzie do końca I wojny światowej. Kiedy Austro-Węgry przegrały I Wojnę Światową, okazało się, że Serbowie, Chorwaci, Słowacy, czy Rumunii nie chcą już żyć razem z Madziarami w jednym państwie. Chaos pogłębiło jeszcze powstanie Węgierskiej Republiki Rad i interwencja przeciw niej armii rumuńskiej oraz czechosłowackiej.
W czerwcu 1920 roku pokonanym Węgrom narzucono traktat, który był dla nich ogromnym ciosem Na jego mocy utracili niemal dwie trzecie ludności (pozostało 8 z 21 milionów) oraz dwie trzecie obszaru państwa (pozostało 93 tys. km² z 325 tys. Km²). Dwie trzecie Węgrów znalazło się poza granicami kraju. Armię znacznie ograniczono. Węgry utraciły dostęp do morza, kopalnie, przemysł i znaczną część lasów. Ludzie z jednej strony płakali na ulicach, a z drugiej przysięgali zemstę na Rumunach, Słowakach, Serbach czy Bułgarach.
Pozostałe i bardzo okrojone państwo ogarnął kryzys. W takiej sytuacji władzę przejął w 1919 roku
admirał Miklós Horthy, który stał się jednym z pierwszych dyktatorów w Europie. 1 marca 1920 roku parlament uznał go za regenta królestwa. Na początku zaczął zwalczać komunistów i socjaldemokratów, uznając ich za największe zagrożenie dla państwa.
Bardzo szybko, bo już od 1920 roku Węgry zaczęły potajemnie przygotowywać się do wojny.
Organizowano różnego rodzaju grupy i stowarzyszenia paramilitarne. Bardzo silnie promowano wśród młodzieży sport i skauting. Potajemnie odbudowywano armię, wyposażając ją w nowoczesną broń. Węgry zaczęły się coraz szybciej rozwijać, jednak prawdziwa historia zaczęła nabierać tempa po dojściu do władzy Hitlera. Jako sojusznik Niemiec, Węgry ochoczo wzięły udział w rozbiorze Czechosłowacji. W ten sposób do Korony Świętego Stefana wróciła południowa Słowacja i Ruś Zakarpacka. To było już coś. W sierpniu 1940 roku doszło do tak zwanego II arbitrażu wiedeńskiego, podczas którego Niemcy zdecydowali się rozstrzygnąć spór rumuńsko-węgierski na korzyść Madziarów, co zaowocowało znów powiększeniem państwa. Węgry otrzymały północną część Siedmiogrodu o powierzchni 43 104 km², zamieszkałej przez około 2,5 miliona osób – w większości Węgrów.
Mimo sojuszu z Niemcami polityka rządu premiera Pála Telekiego polegała na balansowaniu między III Rzeszą, a Aliantami. W tym celu zawarł on pakt o nieagresji z Jugosławią, a do tego Węgrzy cały czas tolerowali na swoim terytorium działalność Polaków: funkcjonowały polskie szkoły i instytucje kulturalne. Swobodnie przemieszczali się również kurierzy z dokumentami z Londynu do okupowanego kraju. Premier Teleki starał się, żeby jego kraj zachował pewien rodzaj neutralności. Niestety regent, a właściwie dyktator Horthy miał inne zdanie i postanowił złamać traktat i uderzyć razem z Niemcami na Jugosławię. Pál Teleki na znak protestu popełnił samobójstwo. W tym momencie Węgrzy uzyskały Wojwodinę, ale znalazły się już w otwartym konflikcie z aliantami zachodnimi.
Kiedy w czerwcu 1941 roku Hitler zaatakował ZSRR, również Węgry przyłączyły się do tego ataku, wysyłając na front wschodni 2 Armię, która liczyła około 200 tys. Żołnierzy. Niestety uzbrojenie wojsk szczególnie w czołgi, artylerię czy samoloty było dużo słabsze niż w podobnych oddziałach niemieckich. Rosjanie bardzo szybko zorientowali się, że łatwiej im będzie atakować słabszych Węgrów niż lepiej uzbrojonych Niemców.
Armię skierowano pod Stalingrad.
W styczniu 1943 roku z dwóch przyczółków Armia Czerwona zaatakowała pozycję węgierskie siłami ponad dwudziestu dywizji. Prawie natychmiast przerwały one front i zmusiły wojska Madziarów do wręcz chaotycznego odwrotu. Przewaga Rosjan, szczególnie w czołgach, a do tego ponad 30-stopniowy mróz uniemożliwiały powstrzymanie sił radzieckich. Walki trwały ponad dwa tygodnie i w ich wyniku 2 armia węgierska została praktycznie zniszczona. Zginęło, dostało się do niewoli lub było rannych ponad 120 tys. żołnierzy.
Od tego momentu pozostałe oddziały węgierskie brały już tylko sporadyczny udział w walkach i to głównie obronnych.
W 1944 roku było już niemal pewne, że Niemcy przegrają wojnę, admirał Horthy zaczął nawiązywać kontakty z aliantami. Miał zamiar wyjść z sojuszu z Niemcami i wynegocjować odrębny traktat pokojowy z aliantami. Reakcja Hitlera była natychmiastowa, wydał rozkaz wkroczenia swoich wojsk na terytorium Węgier, okupując je od 19 marca 1944. Horthy zdecydował się wówczas utworzyć proniemiecki rząd pod kierownictwem Sztoyaya, dotychczasowego ambasadora Węgier w Berlinie i nie zaryzykował otwartego, beznadziejnego starcia z Niemcami. Kontynuował jednak poufne kontakty z aliantami zachodnimi.
W tym czasie coraz większą siłą w państwie stawali się strzałokrzyżowcy (pronazistowskie ugrupowanie), którzy chcieli przy pomocy Niemców przejąć władzę na Węgrzech.
Kiedy w październiku 1944 roku AC weszła na terytorium Węgier adm. Horthy próbował za pośrednictwem przywódcy komunistów jugosłowiańskich, Josipa Broz Tito, poddać Sowietom wojsko węgierskie na froncie. W odpowiedzi na to syn regenta został porwany przez niemieckich komandosów. Zakładnik miał być gwarantem wierności Horthy’ego. Mimo tego admirał w wystąpieniu radiowym ogłosił zawieszenie broni z Sowietami. Rozkaz jednak nie dotarł do większości jednostek. Zaraz po jego wystąpieniu z rozkazu Niemców strzałokrzyżowcy dokonali przewrotu i przejęli władzę. Horthy został aresztowany i wywieziony do Niemiec.
Proklamowano Państwo Węgierskie, zaś rządy na Węgrzech formalnie objął przywódca strzałokrzyżowców Ferenc Szálasi, podporządkowany Niemcom.
W 1944 roku Rumunia, Bułgaria i Finlandia przeszły na stronę aliantów, natomiast węgierscy strzałokrzyżowcy wiernie trzymali się Hitlera. W grudniu 1944 roku rozpoczęły oblężenie Budapesztu. Po ciężkich bojach 13 lutego stolica padła. Oddziały węgierskie w zachodniej części kraju nie zaprzestały jednak walki i w niektórych miejscach walki trwały do kwietnia 1945 roku.
II Wojna Światowa zakończyła się dla naszych bratanków niekorzystnie, choć nie tak tragicznie, jak choćby dla nas Polaków. Co prawda Węgry utraciły ponownie tereny odzyskane w latach 1938-1941, to jeszcze władze w państwie jak we wszystkich okolicznych państwach przejęli komuniści to jednak mimo wszystko były to dużo mniejsze straty niż można było się spodziewać po państwie będącym sojusznikiem Hitlera.
Na końcu jak zwykle pozwolę sobie na małą dygresję. Otóż moim zdaniem patrząc na straty biologiczne, materialne, czy nawet intelektualne, Węgry, mimo że były do końca praktycznie sojusznikiem Hitlera wyszły z wojny znacznie mniejszym kosztem niż Polacy. Możemy to zobaczyć bardzo wyraźnie, porównując straty ludzkie: (napisałem cyframi bo to jest bardziej przejrzyste)
- Polska około 6.000.000, czyli cirka 17% ludności sprzed wojny
- Węgry około 550.000, czyli cirka 6% ludności sprzed wojny
Bardzo podobnie wyglądało to także w porównaniu zniszczeń wojennych w Polsce i na Węgrzech. Co prawda o Budapeszt toczono ciężkie boje, ale miasto nie zostało zniszczone tak jak Warszawa.
A do tego w zasadzie aż do 1944 roku Węgrzy żyli w miarę spokojnie, bez okupacji, głodu, łapanek obozów KL itd. Nie było też codziennego strachu o siebie i swoją rodzinę, nie szalało Gestapo, a nawet węgierscy Żydzi zaczęli być wywożeni do Oświęcimia i innych obozów dopiero w 1944 roku, a wcześniej żyło im się w miarę spokojnie, gdyż rządzący nie widzieli w nich wrogów i nie ugięli się przed żądaniami Niemców (do 1944 roku, kiedy to władze przejęli skrajnie pronazistowscy przywódcy).
Reasumując można do pewnego stopnia zrozumieć historyków takich jak choćby nieżyjący już profesor Paweł Wieczorkiewicz, który twierdził, że powinniśmy dogadać się z Hitlerem, pójść na Rosję i pokonać ją, a potem podzielić się terenami z Niemcami. A gdyby jednak to się nie udało, to zawsze moglibyśmy zmienić front. Sam jestem tego samego zdania. Być może wtedy nie zginęłoby sześć milionów naszych obywateli w większości cywilów, zabitych tylko za to, że byli Polakami.
Komentarze (106)
To jak Węgry się "poruszały" w okresie wojny i sojuszu z Niemcami uzmysłowiło mi, że wojna to nie tylko siła militarna, karabin i czołg, ale również przemyślana strategia działania, umiejętności dyplomatyczne, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że spryt i cwaniactwo. No i bycie sojusznikiem w danym czasie nie oznacza bycie nim na zawsze, bo ostatni rok wojny (gdzie Niemcy tracili na sile) pokazał, że Węgry postanowili skończyć "współpracę" z Niemcami.
Podoba mi się również ten dialog "między ambasadorem Węgier a urzędnikiem amerykańskiego Departamentu Stanu". Po pierwsze, świetnie, że umieściłeś tą anegdotę ukazującą kuriozum sojuszu Węgrów z Niemcami, a po drugie, taka wstawka w historycznym tekście potrafi lekko rozluźnić umysł przy tylu informacjach ;-)
Podobało się :-)
Pozdrawiam!
(...)
"– W takim razie, do jakiego morza macie dostęp?
– Nie mamy dostępu do morza.
– Hmm… – zastanowił się biurokrata – … a czy w takim razie macie jakieś pretensje terytorialne do Stanów Zjednoczonych?
– Nie.
– A do sojuszników USA?
– Nie.
– A do jakiś innych państw?
– Tak… – rzekł dyplomata – … mamy roszczenia terytorialne do Rumunii, Słowacji i Niemiec.
– To dlaczego im nie wypowiecie wojny? – zapytał zadziwiony urzędnik.
– Na Boga! Nie możemy! Przecież to są nasi sojusznicy! – wykrzyknął ambasador."
No poprowadził tą rozmowę po mistrzowsku... ;-)
“Reasumując można do pewnego stopnia zrozumieć historyków takich jak choćby nieżyjący już profesor Paweł Wieczorkiewicz, który twierdził, że powinniśmy dogadać się z Hitlerem, pójść na Rosję i pokonać ją, a potem podzielić się terenami z Niemcami. A gdyby jednak to się nie udało, to zawsze moglibyśmy zmienić front.” - tak słyszałem, że rząd 2RP prowadził bardzo poważne rozmowę z Niemcami, gdyż nie ukrywajmy, zwłaszcza po niedawnej wojnie z bolszewikami, było nam z nimi bardziej po drodze niż mogłoby się to wydawać, ale oczywiście Wielka Brytania i Francją nie zasypiały gruszek w popiele, taki sojusznik dla Hitlera jak Polska, byłby zbyć cennym nabytkiem. Aby położyć kres negocjacjom polsko-niemieckim zawarły z nami sojusz, który wydawało się zabezpieczał nas, bo przecież nikt, zwłaszcza Niemcy po nauczce z pierwszej wojny, nie chciałyby walczyć na dwa fronty, a tak by to miało się skończyć zgodnie z paktem polsko-angielsko-francuskim. Oczywiście dziś wiemy ile ten kawałek papieru był warty...
Jeśli chodzi o Węgrów to faktycznie zachowali taką neutralność w stosunku do Polski jaka w tamtym czasie tylko była możliwa, a często niemal doprowadzali Niemców do szewskiej pasji.
Znam historię, może tez o tym słyszałeś, że Węgrzy pojmali odział polskich powstańców, przybyli Niemcy i zażądali ich wydania. Nasze Bratanki „z przykrością” jednak odmówili jakiemuś tam porucznikowi. Na drugi dzień przyjechał jakiś wyższy oficer, major lub generał
( nieważny szczegół) i znowu to samo żądanie, tym razem Węgrzy z przykrością stwierdzili, że Polacy(dobrze odżywieni wyekwipowani) w nocy niestety uciekli.
Zdecydowanie Węgrzy zdali test przyjaźni!
Tekst bardzo ciekawy, moim zdaniem o historii powinno mówić się właśnie szerzej bo same suche fakty niewiele mówią o motywach pchających decydentów do tej czy innej decyzji i co za nimi następowało ich skutkami.
Dobra robota Ozar!
Ps Powstanie Warszawskie z wielkiej, tam masz z małej tak mi się rzuciło w oczy.
„ Po trzecie oficerowie węgierscy odmówili walki przeciw Polakom w powstaniu warszawskim, a ich oddziały zatrzymały się pod Warszawą. ”
Pozdrawiam i dzięki za tekst!
No co do sojuszy z 1939 roku to rzeczywiście były tyle warte ile papier na którym zostały zapisane. Może, może trzeba było się dogadać z Adolfem, poczekać aż zajmie Francję, dozbroić sie i ruszyć razem na bolszewików. Co do tego oddziału to nie słyszałem, ale wcale mnie to nie dziwi. Oni rzeczywiście pomagali AK, czasem nawet wiele ryzykując. Niestety czasami trzeba zakopać swoje ego, swój honor i sie nagiąć tak, żeby na tym skorzystać wchodząc w sojusz z tym który dla nas jest najgroźniejszy, bo każda umowa, każdy układ jest lepszy od wojny z dużo silniejszym przeciwnikiem. Myśmy wybrali wojnę, a skutki odczuwamy do dzisiaj.
A teraz chciałbym się odnieść do Twojej konkluzji na temat losów Polski i Węgier w czsaie wojny:
My Polacy mamy wyjatkowy talent do robienia sobie krzywdy. Do tego od szesnastego wieku (pierwsze elekcje) mamy rządzących opierajacych swoją władzę na korupcji i nie mających poczucia obowiązku wzgledem swojego (jeśli ono było kiedykolwiek ich) państwa i narodu. W wyniku tego państwo upadło. Potem się odrodziło, ale przy pierwszym niebezpieczeństwie (wrzesień 1939) rządzący nawiali i próbowali rządzić z bezpiecznej odległości. Z Węgier, Czech czy Słowacji nikt nie nawiał. Naród polski zawsze zostaje wydymany przez swoich władców i przywódców - na tym polega nasza tragedia. Jestem pewny, że gdyby teraz wybuchła wojna, to rząd by też spieprzył.
Z takich dziwnych sojuszników Hitlera, był jakiś odział w Indiach. Oni się wspięli przeciwko Brytyjczykom. Również w Afryce doszło do wielu wystąpień. Wojna w Europie, podzieliła prawie cały świat.
Musiałbym trochę poczytać na ten temat tego Legionu pod wodzą hinduskiego nacjonalisty Subhasa Chandry Bose. Wydaje się prawdopodobnym, że miał w tym jakiś interes poza odseparowaniem się od Brytyjczyków ;-)
Pewnie szerszy temat...
I również uświadom sobie jak to nie dawno było :)
Do 1945 roku, Europa miała wpływ na 80% świata.
Podobnie miałem z Holandią i Danią.
A My? :) Może teraz Twój tekst jest obserwowany w Chińskiej Republice Ludowej :) Przepuszczają tekst przez Trn. Masz jeszcze smoka na fotce a to w ich kulturze też coś znaczy :) Może myślą, że jesteś cesarzem. Ja mam żółwia to dla nich jest to zupa :)
Pzdr :)
Do ssmego tekstu nie mam uwag.
Nie zgadzam się jednak że sojusz z hitlerem coś by zmienił
Zbyt nieerealistycczna wizja
5
Pozdrawiam
Jak będę miał wenę - to ten koncept wypisze w następnym manifeście nienawiści - podam swoje zdanie
Pozdrawiam
- Oj, Ozar, Ozar. Widać z tego jednego stwierdzenia jak płytko czytasz fakty, jak młody jesteś i jak mało wiesz o tym kim były Niemcy w 1938 i później. Kim był Stalin w tamtym czasie.
Zapytam tylko: kiedy miał miejsce pakt Ribbentrop - Mołotow, a kiedy pierwsze w tej sprawie rozmowy? Wiesz - prawda? A po co Niemcy poszli na Rosję? Też wiesz - prawda? A jaki był zatwierdzony plan dotyczący narodów słowiańskich (Żydzi, Cyganie, Słowianie) - też wiesz - prawda?
I tak widzisz Ozarze dobrze napisany i pełen faktów artykuł spierniczyłeś przytaczając zdanie germanofila i wystawiając sobie ocenę. Szkoda!
Wracając do drugiej wojny, problemem Polski była sanacja, która (zresztą jak obecna władza) zajmowała się głównie walką z opozycją. Sprzymierzyć to się mogliśmy z Czechami. (oczywiście, gdyby nie sanacja). My mieliśmy wojsko, oni przemysł zbrojeniowy. Niestety ówczesny rząd zdecydował się na aneksję Zaolzia, czym powiększył linię graniczną o setki kilometrów, a samo posunięcie sprawiło takie straty u zachodniej opinii publicznej, że nikt nie chciał umierać za Warszawę. Jeśli dziś wybuchnie wojna, będzie tak samo. W którą stronę zmierzają Stany Zjednoczone widać na pierwszy rzut oka, a Zachodnia Europa jeszcze długo nie zapomni nam uchodźców. Znowu nikt nie będzie chciał umierać za Warszawę.
Wracając do wojny. Dopiero po uzyskaniu dostępu do Czeskiej machiny zbrojeniowej Niemcy zostały potęgą militarną, a później, po wchłonięciu machiny zbrojeniowej Francji i dostępie do darmowej siły roboczej, osiągnęli punkt kulminacyjny. (41 r.) Dobrze, że Adolf nie czytał za dużo książek, bo by wiedział: Nigdy nie tocz wojny lądowej w Azji. Skończyło się przewidywanie, machina radziecka ruszyła i w 43 r., to ruscy zostali mistrzami blitzkriegu, udowadniając, że kto mieczem wojuje...
Jeśli chodzi o kampanię wrześniową, to mieliśmy nikłe szanse, ale mieliśmy też dowódcę, który może nadawał się na generała polowego (chociaż z drugiej strony tchórz, zawsze będzie tchórzem), ale na pewno nie na głównodowodzącego. Dlatego zamiast umiejętności, mieliśmy bufonadę i puste słowa. (też widzę pewne podobieństwa do dzisiejszych rządzących). Dziś już wiadomo, że Niemcy mieli zaopatrzenie tylko na trzy miesiące. Gdyby udało się tyle wytrzymać, front by się ustabilizował i sojusznicy mieliby czas na pomoc, a tak skończyło się, jak już dzisiaj wiemy.
W sferze historii obowiązuje tak wiele mitów, że czasem nawet nie chce się ich prostować np. bitwa pod Grunwaldem. (większość zna Sienkiewiczowską wersję, wie, w którym roku była, mniej więcej zna przebieg, ale jak zapytać, dlaczego pod Grunwaldem, a nie np. pod Obornikami to pojawiają się problemy). Albo jak słyszałem od któregoś z "geniuszy" partii obecnie rządzącej, że podczas drugiej wojny Polacy jako jedyni nie mieli rządu marionetkowego. Wielkie osiągnięcie zważywszy na fakt, że to Hitler nie chciał państwa marionetkowego. (Jak Karawan zauważył, miał co do Słowian inny plan). Ludzie do stworzenia takiego rządu w Polsce by się znaleźli, w końcu kilka lat później było ich na pęczki.
Kończę, napiszę jeszcze, że patrzę na dzisiejszą Polskę i widzę, że niczego się nie nauczyliśmy, dlatego obawiam się, że historia może się powtórzyć.
Pozdrawiam.
M.
Piszesz kim były Niemcy w 1938 roku. Ja piernicze chyba nie wiesz co piszesz. Jak tylko Hitler objął władze stosunki Polsko-niemieckie uległy wielkiej poprawie, zniesiono cła na polskie towary, znikła tak wszechobecna propaganda przeciw Polsce. Mało tego , jedynym politykiem w Europie którego szanował i bał się Hitler był... Piłsudski. Nie pisz głupot myląc ludzi którzy tego okresu nie znają. Hitler aż do końca 1938 roku był bardzo dobrze nastawiony do Polski, nie powiedział ani jednego zdania złego o Polsce. Mało tego Adolf zlecił już w 1936 roku opracowanie ataku na Francję. FRANCJĘ !!! nie na Polskę, ten plan powstał dopiero w 1938 roku. Hitler był przekonany, że razem z nim ruszymy na ZSRR. Jego podejście aż do nienawiści zmieniło sie pod koniec 1938 roku kiedy Beck zaczął swój romans z WB i Francją, co rujnowało całkowicie plany militarne Hitlera. A kiedy już na wiosnę 1939 podpisaliśmy sojusz z WB i Francją, Hitler zrozumiał, że wybraliśmy ich a nie jego i dopiero wtedy zaczął nas nienawidzić co można zrozumieć politycznie. A prof. Wieczorkiewicz jest dla autorytetem choćby dlatego, że głosi cos co dla zwykłego, głupiego Kowalskiego jest czymś niewyobrażalnym.
Kurde karawan chyba cie przymuliło, żeby pisac takie głupoty.
Czy możesz mi napisać, jak w czasie drugiej wojny nazywano Polaków, którzy popierali Hitlera i sojusz z nazistami? I co za to groziło ze strony państwa podziemnego? Też z powodu Francji i Anglii? I czy dziś w odniesieniu do ludzi (którzy dziś popierają sojusz z Hitlerem), również powinienem stosować to określenie?
Pozdrawiam.
M.
I co za to groziło ze strony państwa podziemnego?
Też z powodu Francji i Anglii?
I czy dziś w odniesieniu do ludzi (którzy dziś popierają sojusz z Hitlerem), również powinienem stosować to określenie?
Napisałeś "Wracając do drugiej wojny, problemem Polski była sanacja" To bardzo szeroki temat, ale tak skrótowo. Sanacja nie narodziła się z znikąd, a z burdelu i bałaganu tak rządowego jak i parlamentarnego w latach 1920-25. Dzisiejszy sejm to bardzo spokojne i idylliczne miejsce w stosunku do tego co działo się w latach dwudziestych, gdzie bijatyki i pojedynki były widokiem prawie każdego posiedzenia parlamentu.
W końcu marszałek miał dosyć burdelu i zrobił porządek. Problem sanacji polegał na, tu znowu skrótowo, dwóch sprawach. Po pierwsze oparciu się w zasadzie tylko na oficerach – tzw. rządy pułkowników, jak choćby Walerego Sławka, który był trzy razy premierem, choć o polityce miał bardzo mierne pojęcie, a do tego słabo pisał i mówcą też był kiepskim.
Po drugie w zasadzie tylko Piłsudski przy swoich wielu wadach był mężem stanu, a reszta jego "pomocników" to były w większości miernoty, co pokazało się w całej okazałości kiedy marszałka zabrakło.
Co do Czech to konflikt o Zaolzie i inne tereny trwał już od lat dwudziestych i dlatego nasze stosunki z tymi sąsiadami nie były dobre aż do samej wojny. Czy to wywołało sprzeciw na zachodzie? Wątpię oni to mieli gdzieś w tamtym okresie.
Napisałeś " Dopiero po uzyskaniu dostępu do Czeskiej machiny zbrojeniowej Niemcy zostały potęgą militarną, a później, po wchłonięciu machiny zbrojeniowej Francji i dostępie do darmowej siły roboczej, osiągnęli punkt kulminacyjny. (41 r.)"
Sorka ale to nie prawda. Ojcami przestawienia gospodarki niemieckiej na totalną wojenną byli tak naprawdę trze ludzie: Albert Speer jako minister uzbrojenia i amunicji, który przekonał wodzą o konieczności przestawienia całego przemysłu na tory wojenne, czyli był tak naprawdę ojcem tego pomysłu. Drugim był generał Heinz Guderian, który został w 1943 roku Głównym Inspektorem Wojsk Pancernych i zmienił cały program produkcji czołgów. Trzecim był Josef Goebbels, który propagandowo przekazał Niemcom idee wojny totalnej. Reasumując szczyt produkcji broni w Niemczech to nie jak napisałeś 1941 rok a wiosna 1944 roku, gdzie produkowano najwięcej samolotów, czołgów, dział pancernych, amunicji itd.
Napisałeś " machina radziecka ruszyła i w 43 r., to ruscy zostali mistrzami blitzkriegu" – tu znowu piszesz nieprawdę. Do końca wojny Niemcy byli lepsi taktycznie od Rosjan, ich ratowała przewaga ilościowa, a nie umiejętne dowodzenia. Rosjanie praktycznie nie mogli zastosować blitzkriegu, bo zawsze natrafiali na opór Niemców.
Co do Rydza-Śmigłego to znowu temat rzeka, ale napisze tylko, że był z niego tchórz i kiepski dowódca.
Bitwa pod Grunwaldem to znów temat rzeka i nie ma sensu go tu dodawać.
Tak samo mówili o sobie Niemcy po 45 r.
wyszli na tym znacznie lepiej niż my Polacy.
My byśmy nie wyszli, chociaż z drugiej strony dziś nie byłoby problemu z określeniem stosunku większości Polaków do żydów.
Za sanacji dochodziło do takich absurdów, że gdy w 38-39 r. ludzie (nazwisk nie pamiętam, ale da się znaleźć), zadali publiczne pytania do ówczesnej władzy: Jakie mamy plany obrony przeciwpancernej i jaki mamy plan na wypadek agresji sowietów? To w rezultacie zostali skazani i zamknięci do więzienia za obrazę majestatu Armii Polskiej. Takie jaja. Widzisz, my mieliśmy broń, żeby powstrzymać blitzkrieg, ale nie mieliśmy planu. Mieliśmy za to masę bufonów, którzy gardzili ludźmi.
Napisałeś " Dopiero po uzyskaniu dostępu do Czeskiej machiny zbrojeniowej Niemcy zostały potęgą militarną, a później, po wchłonięciu machiny zbrojeniowej Francji i dostępie do darmowej siły roboczej, osiągnęli punkt kulminacyjny. (41 r.)"
Sorka ale to nie prawda.
Nie napisałem, że w 41 r. produkowali najwięcej broni, napisałem, że na 41 r. przypadła kulminacja ich siły, co w praktyce oznacza, że Rzesza posiadała najsilniejszą armię świata, która zwyciężała na wszystkich frontach. W 44 r. Może produkowali więcej broni ( kłania się postęp wykładniczy), ale dawno stracili palmę pierwszeństwa.
Rosjanie praktycznie nie mogli zastosować blitzkriegu, bo zawsze natrafiali na opór Niemców.
Tu to się uśmiałem. Nie mogli atakować, bo Niemcy się bronili... Broniliśmy się My, Belgowie, Francuzi. Obawiam się, że to tak nie działa.
" machina radziecka ruszyła i w 43 r., to ruscy zostali mistrzami blitzkriegu" – tu znowu piszesz nieprawdę. Do końca wojny Niemcy byli lepsi taktycznie od Rosjan, ich ratowała przewaga ilościowa, a nie umiejętne dowodzenia.
I herkules dupa, kiedy ludzi kupa. Taktyka znana od starożytności. I Niemcy, chyba nie byli tacy dobrzy taktycznie, skro przegrywali na wszystkich frontach? Poza tym miałem na myśli działania, a nie samą doktrynę. Wyróżniającym elementem blitzkriegu było to, że dywizje czołgów po wygraniu pierwszych bitew nie zatrzymywały się w celu umocnienia przyczółków na nowej linii frontu, ale parły wciąż do przodu, ścigając pokonane wojsko i wdzierając się w głąb terytorium atakowanego kraju przy wsparciu zmasowanych sił powietrznych. Po wygranej na łuku Kurskim w największej bitwie pancernej drugiej wojny ruscy już się nie zatrzymali do samego Berlina.
Bitwa pod Grunwaldem to znów temat rzeka i nie ma sensu go tu dodawać.
Lubię Grunwald. Kilkusetmetrowy most pontonowy na Wiśle i kilkanaście tysięcy chłopa, którzy sforsowali rzekę w 24 godziny, robi wrażenie. :)
Pozdrawiam i EOT
M.
Kiedy dopadli ich Ruski, związali im ręce na plecach położyli na ulicy i przejechał im po nagach czołg. Ginęli w mękach.
Piszesz "My byśmy nie wyszli" – a dlaczego tak sądzisz? Niemcy byli od nas silniejsi, ale 40/50 dywizji polskich na froncie wschodnim to duża siła i chcąc nie chcąc musieliby się z nami liczyć.
Napisałeś "Jakie mamy plany obrony przeciwpancernej i jaki mamy plan na wypadek agresji sowietów? - no kurde chyba zdajesz sobie sprawę, że takie informacje są ściśle tajne i wcale mnie nie dziwi taka reakcja.
Napisałeś "Widzisz, my mieliśmy broń, żeby powstrzymać blitzkrieg, ale nie mieliśmy planu"
Tu znowu się mylisz. Po pierwsze nie mieliśmy odpowiedniej ilości choćby broni ppanc, czołgów nie mówiąc już o samolotach. W technice Niemcy nas bili na głowę. Plan za to właśnie mieliśmy, ale niestety oparty na całkowicie błędnych założeniach. Dokładnie by7ły dwa plany "wschód" i "Zachód" nie pamiętam dokładnie jak to się nazywało ale, pomijam wschód bo tam raczej nikt się nie spodziewał ataku. Natomiast plan Zachód przewidywał działania obronne na całej naszej granicy. To było samobójstwo, bo nawet jeśli Rydz-Śmigły przewidywał obronę granic przez tydzień do dwóch tygodni – kiedy miało nastąpić uderzenie odciążające Francji i WB na tereny Niemiec, to i tak była to mrzonka ponieważ jak napisał choćby płk. Norwid Polacy przegrali wojnę już 7 września, gdyż wtedy już nasze armie były rozbite i cofały się w nieładzie. Dużo bardziej sensownie było cofnąć nasze armie i skrócić linie frontu co najmniej o połowę. Tu odsyłam do mojego artykułu "Kampania wrzesnieow" tam to opisałem.
Napisałeś "Nie napisałem, że w 41 r. produkowali najwięcej broni, napisałem, że na 41 r. przypadła kulminacja ich siły, co w praktyce oznacza, że Rzesza posiadała najsilniejszą armię świata, która zwyciężała na wszystkich frontach." - tu wszystko zależy jak oceniać siły. Niemcy w 1941 roku mieli cirka około 3550 -do max 4000 tys. Czołgów i około 3000 samolotów. W tym samym czasie Armia Czerwona miała 25000 do 30000 tyś. Czołgów i ponad 5000 samolotów. Czyli przeliczając na te dwa rodzaje broni AC była 2 razy silniejsza.
Napisałeś "Rosjanie praktycznie nie mogli zastosować blitzkriegu, bo zawsze natrafiali na opór Niemców. Tu to się uśmiałem" – ciekawe z czego. Wiesz na czym polega blitzkrieg? Na szybkim ataku czołgów przy wsparciu lotnictwa co powodowało tzw. Głębokie rajdy pancerne. Rosjanie nie robili takich rzeczy bo Niemcy im na to nie pozwalali.
Napisałeś "I Niemcy, chyba nie byli tacy dobrzy taktycznie, skro przegrywali na wszystkich frontach? " - przegrywali strategicznie, ale do samego końca wojny nie dorównywali Niemcom taktycznie, czyli wygrywali ilością, a nie manewrami taktycznymi. Co do Kurska to czy rzeczywiście Niemcy ta bitwę przegrali? Jak powiedział Erich von Manstein "Operacja Cytadela została rozpoczęta zbyt szybko, a zakończona zbyt późno" Tam Rosjanie ponieśli straty 3 razy takie jak Niem,cy, ale mieli kim te straty zastąpić, a Niemcy nie i dlatego wygrali.
Pozdrawiam, ale akurat ten temat znam od wielu lat i wiem co piszę
Ciekawy artykuł.
Pozdrawiam.
Odpowiedz na moje pytania! Od tego zacznijmy - albo od razu skończmy!
stosunki z reszta świata - sameś napisał o Węgrach, Italii, Hiszpanii, ale i Japonia i nie tylko bo i ZSRR!! Jakie były?
"„Około godz. 10 dnia 17 września rozpoczął się druzgoczący atak lotniczy na nasze przeprawy przez Bzurę. Pod względem ilości samolotów, intensywności działania i śmiałości akrobacji był to dotychczas rekord. Każdy ruch, każde skupienie, wszystkie drogi domarszów były pod miażdżącym ogniem z powietrza. Brawurowo broniła przepraw bateria przeciwlotnicza 15 DP, ale gdy w godzinach popołudniowych zabrakło jej amunicji, cała masa lotnictwa całkowicie na nic nienarażona, rzuciła się na nas, niby jastrząb na gromadę bezbronnych kurcząt. Loty obniżono do maksimum, nurkowce pikowały jak na doświadczalnym polu ćwiczeń. Powstało piekło na ziemi. Zniszczono most, zatarasowano brody; kolumny taborowe czekające na przeprawę zbombardowane, broń przeciwlotnicza i część artylerii wybita – oto wynik kilkugodzinnej jednostronnej operacji lotniczej, bez bitwy powietrznej. Po takim przygotowaniu ogniowym natarły na 15 DP czołgi.
Ten opis wyjaśnia wszystko.
Co do ewentualnego sojuszu z Hitlerem. W sumie, to on sam uniemożliwił takie rozwiązanie, forsując żądania wstępne niemożliwe do przyjęcia dla Polaków (korytarz, Gdańsk). Niemożliwe do przyjęcia nawet nie tyle z przyczyn politycznych, co emocjonalnych i psychologicznych. A one też swoją wagę mają i należy je uwzględniać. Hitler zupełnie je zlekceważył, ostatecznie na własną szkodę. Jeszcze inna sprawa, to nasza zawadiacko-tromtradacka mentalność. Nie umiemy naginać się do okoliczności, preferujemy woluntaryzm, czyli oczekujemy, że nasze racje, nasze przekonania i siła woli zatriumfują nad światem i jego uwarukowaniami. Na tym z kolei, to my sami wiele razy się przejechaliśmy. Ale to chyba głęboko zakorzenione pozostałości mentalności szlacheckiej.
Pozdrawiam
Napisałeś "W sumie, to on sam uniemożliwił takie rozwiązanie, forsując żądania wstępne niemożliwe do przyjęcia dla Polaków (korytarz, Gdańsk)"
No to tak nie do końca prawda. Jak zapewne wiesz Gdańsk w zasadzie nigdy nie był polski. Weźmy chociażby czasy króla Stefana Batorego. Gdańsk był niemiecki i się zbuntował. Król wyznaczył hetmana Jana Tarnowskiego do zgniecenia buntu, a to tylko jeden z fragmentów buntowania się tego co by nie powiedzieć bardziej niemieckiego niż polskiego miasta. A co do korytarza, to dla mnie jest to dość oczywiste, że Niemcy chcieli mieć dostęp do Prus czyli swojej kolebki.
Co do naszego podejścia to masz całkowita razję. Dzisiaj zachowujemy sie tak samo jak w XVII/XVIII wieku nie wyciągając żadnych wniosków z historii.
Czyli przyjaźń miewała różne fazy i oblicza. Co do ewentualnego so
Pomijając jednak nawet ten głębszy rys historyczny, to trzeba spojrzeć na uwarunkowania 1939 r. Czy przedstawiłbyś ówczesnej opinii publicznej w Polsce argument, że Gdańsk "zawsze był miastem niemieckim" i z tego powodu należy ugiąć się przed żądaniami Hitlera? Nieprawdopodobne. Polska opinia uważała Gdańsk za miasto polskie i to się w realiach emocjonalnych (a i politycznych) liczyło. Korytarz z kolei, to dostęp Polski do morza. A sprawy morskie też odgrywały ogromną rolę w narodowo-patriotycznej propagandzie (zaślubiny z morzem gen. Hallera, budowa Gdyni, Liga Morska i Kolonialna). Wszystko to były kwestie niezwykle wrażliwe, kwestie dumy narodowej, emocji, a zresztą i realnych intersów również. Nie wyobrażam sobie rządu polskiego, który mógłby przystać na żądania Hitlera (wcielenie Gdańska do Rzeszy, faktyczna likwidacja korytarza).Upadłby natychmiast. Hitler zbagatelizował te uwarunkowania i próbował narzucić własny dyktat w tych kwestiach, proponując odszkodowania na Wschodzie, po wspólnym pokonaniu ZSRR. Sam pomysł nie był może zły, a i dla Polski może korzystny. Ale władze niemieckie forsowały go w sposób upokarzający i niemożliwy do przyjęcia. W połączeniu z naszym charakterem narodowym przesądziło to sprawę. W sumie, to uważam, że zawinił tutaj Hitler (o ile można to rozpatrywać w kontekście "winy"), bo tych okoliczności nie wziął pod uwagę. A chcąc realizować szersze cele, powinien.
Napisałeś „Polska opinia uważała Gdańsk za miasto polskie i to się w realiach emocjonalnych (a i politycznych) liczyło. To akurat prawda, ale to było w 1939 roku miasto rządzone przez Niemców.
Napisałeś „ Nie wyobrażam sobie rządu polskiego, który mógłby przystać na żądania Hitlera (wcielenie Gdańska do Rzeszy, faktyczna likwidacja korytarza).Upadłby natychmiast.” - to prawda, ale takie żądania pojawiły się pod koniec 1938 roku i w roku 1939, wcześniej ich nie było. Adolf wcale w latach 1933-1938 wcale tego nie chciał. On miał nadzieję na sojusz z polska i wspólny atak na ZSRR. Żądania Gdańska i korytarza pojawiły się dopiero w końcu 1938 roku!!!
Niestety zakłamana historia plus wielka propaganda te fakty zakłamuje i przemilcza.
Co do planów Hitlera wobec Polski. Sam wspomniałeś, że zawarciu porozumienia przeszkodziła ostatecznie Wielka Brytania, dając Polsce gwarancje zbrojne (niewiele warte, jak się okazało). Nastąpiło to jednak dopiero wiosną 1939 r., gdy żądania Hitlera zostały już jasno wyartykułowane. W tym momencie to takie porozumienie oznaczałoby po prostu przyjęcie niemieckiego dyktatu, na co w Polsce w sprawie Gdańska czy korytarza nikt by się nie zgodził, ani rząd, ani opozycja, ani społeczeństwo. Czyli porozumienie i tak było niemożliwe, a w takim razie te gwarancje brytyjskie miały dla postawy Polski znaczenie tylko drugorzędne. Liczyła się niemożność przyjęcia niemieckich warunków. Hitler, jeżeli naprawdę zależało mu na sojuszu z Polską przeciwko ZSRR, musiał zdawać sobie z tego sprawę. Wysuniecie takich żądań oznaczało w praktyce rezygnację z takiego sojuszu. Wtedy to już Polska wyboru nie miała. To znaczy, mogłaby po prostu skapitulować, jak Czesi. W sumie, pewnie nie wyszlibyśmy na tym ostatecznie gorzej niż oni. Ale jednak czynniki psychologiczne, emocjonalne i duma narodowa po prostu na to nie pozwalały. Tego Hitler pod uwagę nie wziął. I to uważam za jego błąd, jeżeli na sojuszu z Polską istotnie mu zależało. O tym, że potrafił wykazywać elastyczność w sprawach zdawałoby się, pryncypialnych, świadczy postawa wobec mniejszości niemieckiej w Południowym Tyrolu. Obszar ten należał do 1918 r. do Austrii, po pierwszej wojnie światowej przypadł Włochom. Zamieszkują tam Niemcy (po dziś dzień). Tymczasem, pomimo wielkich haseł o „jednoczeniu ziem i narodu niemieckiego” kwestii tego jednego obszaru Hitler nie poruszał. Powód bardzo prosty. Bo Włochy Mussoliniego były jego sojusznikiem.
Pozdrawiam
"Bo Polak z tego słynie, że jak wojna to na każdym froncie, ale jak pokój to w oficynie" (oficyna to kiedyś był korytarz, albo przedpokój. Smutne, ale prawdziwe. Pozdrowienia dla twojego taty, bardzo mnie cieszy, że czyta moje teksty.
Jest pytanie jaki masz cel. Jeśli nie kasę to spróbuj pierdyknać ebooka. I wdać do na przykład jak Adam przez e-bookowo.pl. poleci do sklepów empik, itd.
Ja akurat celuję w papier i e-book. Więc albo to będzie fortunet.eu albo NovaRes. Ci pierwsi kasują od Ciebie 10k złotówek i faktycznie wstawiają w wiele miejsc.
Czytamy po numerach (cz. 1, 2,3 itd) Tak naprawdę pierwsza część jest wprowadzeniem do klimatu. Pozostałe można czytać w dowolnej kolejnosci. Nawiązania do poszczególnych następujących po sobie części są symboliczne. Typu : przeczytał kartkę, na której było nazwisko bohatera kolejnej części.
Jak zauważysz, trochę namieszałem z numerami, i jeszcze namieszam. Ppmysly, które mi wpadają do głowy nie zawsze są zgodne z chronologią książki. A to też się zmienia. Na przykład mam już prawie gotowe opowiadania zamykające cykl, a nie mam środka. Jednak przestałem się przejmować na tym etapie chronologią, bo bym się zajebał na jakimś detalu i utknął w miejscu na pół roku. A takie akcje już przerabiałem.
Najważniejsze, jeśli wydasz. Nikt Ci tego nie zajebie. Wydawca ma obowiązek wysłać do bibliotek. Sam zadbasz o to, żeby to było w Google Scholar. No i do przodu.
Fajnie byłoby zadać pytanie "Co by było gdybyśmy za paktowali z Czechami?" Bo insynuacje przymierza z Trzecią Rzeszą są śmieszne. Gdyż Hitler może był dobrym mówcą oraz intrygantem ale smykałki do dowodzenia wojskami to nie miał wcale. Wcześniej czy później i tak by przegrał. Wtedy z nami byłoby jeszcze gorzej jak było.
Ale przecież Polska ich wtedy też zaatakowała. Odebraliśmy sobie siła Zaolzie Francja i Wielka Brytania były zdezorientowane.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania