spacer
hołubicie pełne kieszenie
jakby miały jakąś wartość
muchy na suficie dają więcej światła
mam brudne ręce
i niewiele do powiedzenia
przez przedmieście w stronę rzeki
idę by obrócić się w proch
ruchome piaski na ulicy
chłoną każde spojrzenie
kiedy nie ma skrzydeł
trzeba pełzać krok za krokiem
stawiając stopy na cudzych twarzach
nawiedzeni esteci nie pojmują
że glina i pot
scalą każdą przestrzeń
pod mostem jest mój dom
wracam do niego zawsze
gdy potrzebuję nieba
boli tylko trochę bardziej
wyrwany wenflon otwiera drogę
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania