Spadkobierca (Scenariusz) - 5
WNĘTRZE, BIURO, REZYDENCJA LINKE, WIECZÓR
Franciszek dzwoni do Alfreda
FRANCISZEK
— Sądzisz, że to jakiś oszust, żeby to olać,,, W razie czego, to trzymam ten numer w swoim biurku,,,Obgadamy tą sprawę przy obiedzie,,,Więc do później.
WNĘTRZE, REZYDENCJA LINKĘ, JADALNIA, WIECZÓR, PRZY STOLE SIEDZI FRANCISZEK, MICHAŁ I IWONA. SŁUŻĄCY PRZYNOSI KACZKĘ.
Michał zerka z przerażeniem na tacę z kaczką, którą służący kładzie na stół.
MICHAŁ
— Iwona jest wegetarianką.
FRANCISZEK
—Do prawdy! Czemu nie wspomniałeś mi o tym wcześniej. Coś innego by się upichciło.
IWONA
— Nic nie szkodzi.
FRANCISZEK
— Zaraz poproszę, aby przygotowano coś wegetariańskiego. Mój kucharz potrafi i też przyrządzać magiczne potrawy bez mięsa. Nie wybaczył bym sobie, jak byś się nie przekonała do niego, jeszcze tego wieczora.
Iwona zarumieniła się lekko na twarzy,
IWONA
— Ależ nie trzeba.
Franciszek nie musiał nic mówić służącemu. Jego pracownik kiwną głową na znak, że usłyszał, co jego szef mówił wcześniej i że zaraz wegetariańska potrawa, trafi na stół.
FRANCISZEK
— Słyszałem o Twoich zainteresowaniach. Michał mi napomniał, że będziesz weterynarzem.
IWONA
— Zostało mi jeszcze rok i będę mogła zacząć pracę w tym zawodzie.
FRANCISZEK
— A to już prawie. A czym się zajmują rodzice.
Michał lekko pochyla głowę by za chwilę wtrącić się do dyskusji.
MICHAL
— Tato czy to takie ważne?
IWONA
— Nie mam rodziców. Wychowałam się w domu dziecka.
FRANCISZEK
— Może po obiedzie przejdziemy się na ogród. Pokarze zbiór moich roślin.
IWONA
— Interesuje się Pan botaniką?
FRANCISZEK
— Tak, hobby pokrewne do Pani zainteresowań. Pasja moja i jeszcze raz moja pasja.
IWONA
— To pięknie.
REZYDENCJA LINKE, SALA, GRA MUZYKA, FRANCISZEK OPROWADZA IWONĘ I MICHAŁA PO SALI Z RZEŹBAMI. DO POMIESZCZENIA WCHODZI ALFRED
ALFRED
— Cześć wszystkim. Ta piękna dziewczyna to zapewne znajoma Michała. Miło mi Ciebie poznać. Jestem Alfred.
MICHAŁ
— Iwono, to Alfred. Dobry przyjaciel, naszej rodziny.
Alfred całuje Iwona w rękę.
IWONA
— Również mnie jest miło.
FRANCISZEK
— Przepraszam was na moment. Mamy z Alfredem pewną sprawę do obgadania.
WNĘTRZE, REZYDENCJA, POKÓJ, ALFRED Z FRANCISZKIEM ROZMAWIAJĄ.
FRANCISZEK
— Co z tym zakonnikiem?
ALFRED
— A daj spokój. To jeszcze może być jakieś oszustwo. Ty lepiej miej na uwadze numer na policję.
FRANCISZEK
— Dobra. Zwyczajnie, to nie będziemy do niego dzwonić. Chciałem, abyś wiedział o tej historii.
ALFRED
— Dobra! Masz piękną dziewczynę w gościnie. Wracajmy więc do nich.
Alfred przyklaskuje rękami.
FRANCISZEK
— Lecz może…
Franciszek myśli przez moment.
FRANCISZEK
— Może lepiej obserwuj wszystko co dookoła się dzieje. A może ja jestem za bardzo przewrażliwiony.
ALFRED
— Dobra! Będę miał uwagę! Jak zwykle. Wszystko pod kontrolą! A teraz już idźmy.
WNĘTRZE, REZYDENCJA, KORYTARZ, WIECZÓR
Alfred z Franciszkiem idą korytarzem. Wracają do Iwony i Michała.
FRANCISZEK
— To chyba się kiedyś działo na prawdę. Jeden z moich przodków był inkwizytorem. Z zapisków ksiąg rodzinnych, to czary istnieją naprawdę.
ALFRED
— Nie wierze w magie, podwodne cywilizacje i w Batmana też nie wierze. Ja muszę coś widzieć, aby w to wierzyć. Jak nie ma dowodów, to nie ma nic.
FRANCISZEK
— Chyba masz rację.
PLENER, PARK, MICHAŁ SPACERUJE Z IWONĄ
MICHAŁ
— Wywarłaś dobre wrażenie na wszystkich. Mój tata Cię polubił.
IWONA
— Miło.
MICHAŁ
— Pytał się, kiedy następny raz, przyjdziemy na obiad.
IWONA
— Naprawdę. Mogła bym rozmawiać i rozmawiać z Twoim tatą i z Alfredem. Ostatnio, tematów nie było końca.
Para zatrzymuje się na moment, aby się pocałować.
MICHAŁ
— W sobotę gdzieś Ciebie zabiorę.
IWONA
— A gdzie?
MICHAŁ
— Tajemnica, niespodzianka, będzie cudownie, zobaczysz!
WNĘTRZE, SALON, REZYDENCJA RODZINY LINKE.
Michał z Iwoną wchodzą do salonu. W pomieszczeniu jest Franciszek i Ho. Dwaj mężczyźni są w trakcie dyskusji.
HO
— Nie mogę puścić płazem tej sprawy.
Michał wtrąca się do dyskusji pomiędzy nieznajomym mu HO i Franciszkiem.
MICHAŁ
— Cześć tato, widzę, że masz gościa.
FRANCISZEK
— Tak, poznaj to zakonnik z Marsylii i zarazem inkwizytor.
HO
— A co to za kobieta?
FRANCISZEK
— Michała dziewczyna.
HO
— Dziwny chłód wyczuwam. Skąd pani pochodzi?
IWONA
— Jest pan inkwizytorem. Serio? Ciekawa profesja.
Iwona zaczyna się ironicznie uśmiechać.
HO
— To przysługa, nie zawód.
Ho wyciąga jakieś dziwne kadzidełko.
IWONA
— Co robisz? Co to jest?
HO
— Moment.
Iwona się wścieka na widok kadzidełka. W jej oczach, rodzi się agresja. Swój posępny wzrok, kieruje prosto w zakonnika.
HO
— Wiem kim jesteś! Wyczuwam Ciebie i twe moce.
IWONA
— Spieprzaj dziadu!
FRANCISZEK
— Co tu się dzieje?
MICHAŁ
— Jedziemy! My jedziemy, a Ty tato, zostań tu ze swym gościem.
PLENER, PODWÓRZE, WYJŚCIE Z POSIADŁOŚCI, LAMBORGHINI MICHAŁA, NOC,
Michał z Iwoną wsiadają do lamborghini. Samochód rusza z piskiem opon.
WNĘTRZE, W LAMBORGHINI, SAMOCHÓD JEDZIE PO AUTOSTRADZIE,
MICHAŁ
— Zawiozę Ciebie gdzieś. Będziemy bezpieczni do wyjaśnienia sprawy.
IWONA
— Nie wiem czego ten dziwny człowiek chciał.
Michał nie odbiera telefonu. Lamborghini wchodzi w ostry zakręt. Auto jedzie z dużą prędkością.
PLENER, BRAMA WEJŚCIOWA DO ZAMKU, WIECZÓR.
MICHAŁ
— To stara posiadłość mej rodziny.
Iwona spogląda na stary zamek.
IWONA
— Ładnie tu.
MICHAL
— To tu chciałem ciebie zabrać.
WNĘTRZE, STARY ZAMEK SALA, MEBLE POZAKRYWANE FOLIĄ, CIEMNO, NOC.
Iwona z Michałem wchodzą na salę.
MICHAŁ
— Tu moi przodkowie urzędowali od pokoleń.
Iwona rozgląda się po sali gościnnej. Pierw jej uwagę przykuwa stary fortepian. Podchodzi do instrumentu. Pociera stary kurz z klapki nad klawiszami. Podnosi klapę i kilka razy klika w klawisze. Odwraca się szybkim ruchem i spogląda na obraz wiszący na ścianie. Na jednym z nich, jest portret Reinholda. Michał zwraca uwagę na zainteresowanie portretem jego dawnego przodka.
MICHAL
— A na tym obrazie, to mój przodek Reinhold.
Iwona przygląda się dogłębniej
IWONA
— Wieje tu. Zimno mi jest.
MICHAL
— Poczekaj. Przyniosę koc i herbatę.
Komentarze (6)
Nie pisze tu o sobie. Nie biorę tu swej osoby w obronę. Mi jest, to obojętne. Ale chyba Jerzy nie skrytykuje Tetmajera, Gothe, Kanta, Van Gogha, Spielberga choćby nawet Szatkowskiego i tysiące innych. Bo szaleństwo jest paszportem, by nie siedzieć w czterech ścianach a na łące i mieć szerokie horyzonty.
mam do ciebie prośbę:
Czy możesz wrzucić swój tekst do Google Docs?
Opowi, niestety, tkwi w starożytności, i bardzo źle się czyta teksty typu scenariusz.
Dziękuję.
Jeszcze dwie części mam do opublikowania. Skoro zacząłem, to warto skończyć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania